Dodany: 22.03.2012 20:47|Autor: dyrwin

Książka: Szarańcza
García Márquez Gabriel

3 osoby polecają ten tekst.

Nowożytna Antygona na trzy głosy


Tak jak Teby, i Macondo ma swojego Polinejkesa. Jest nim enigmatyczny przybysz z zewnątrz, znienawidzony przez miasteczko eks-doktor, który w obliczu tragedii odmówił współmieszkańcom swoich usług. Na początku debiutanckiej powieści Márquez rzuca czytelnika do zatęchłej chaty, w której dogorywa wyklęty lekarz, podczas gdy lud Macondo szykuje zemstę: odmowę udzielenia zmarłemu ostatniej posługi. W takich okolicznościach przyjdzie zmierzyć się z wrogością miasta trojgu bohaterom, którzy z własnej woli bądź wbrew niej wezmą na swe barki ciężar niechcianego pogrzebu. Pytania o istotę powinności, słuszności i obowiązku zostaną zadane trzem różnym pokoleniom, które uosabiają narratorzy książki.

Gdzie w twórczości noblisty umiejscowić tę niepozorną, ale ponurą i przytłaczającą powieść? Tło historyczno-społeczne, tak fundamentalne dla "Stu lat samotności", w których dzieje Macondo rozwijają się równolegle do historii Kolumbii i całego kontynentu, w "Szarańczy" schodzi na drugi, a nawet na trzeci plan. Początek noweli sugeruje coś zgoła innego – miłośnik Márqueza trafia natychmiast na dobrze znane tropy i motywy: Kompania Bananowa, przemiana Macondo, jego ekonomiczny rozrost i moralny upadek, wojna domowa w tle, wojsko strzelające do obywateli... Urywają się one jednak bardzo szybko i zostają zredukowane do przywoływanych sporadycznie strzępków informacji. Nawet tytułowa szarańcza – pracownicy migrujący w poszukiwaniu zatrudnienia i przynoszący do Macondo moralną dekadencję – nie odgrywa w książce centralnej roli; jest raczej panującą w mieście atmosferą, która ogniskuje się w konflikcie wokół pogrzebu doktora (co ciekawe, w "Stu latach samotności" tropy te zostaną ponownie postawione na głowie – tym razem bowiem "szarańcza" zejdzie na dalszy plan).

"Szarańcza" zawiera ledwie sygnały talentu Márqueza, choć prezentuje się on tu już jako pisarz świadomy wykorzystywanych środków i założonych celów. Jest to więc książka napisana na wysokim (choć dalekim od niebotycznych wysokości najsłynniejszych dzieł Kolumbijczyka) poziomie, nawet jeśli trudno jeszcze mówić o skrystalizowanym, autonomicznym stylu autora – zbyt dużo w języku i mechanice powieści czołobitności wobec faworyzowanych przez młodego Márqueza amerykańskich modernistów, zaś niektóre sformułowania wydają się bezpośrednio zainspirowane faulknerowską manierą (co moim – niepoprawnego czciciela czarodzieja z Yoknapatawpha – zdaniem jest oznaką dobrego smaku przyszłego czarodzieja z Macondo). Owszem, pojawiają się tu i ówdzie błyskotliwe frazy, niemniej oczekiwać lingwistycznych rozkoszy "Jesieni patriarchy" byłoby przesadą i przyniosłoby niechybnie rozczarowanie. Także narracyjny trójgłos wydaje się zdecydowanie niedoskonały – dziecięca perspektywa nie przekonuje, jak gdyby Márquez miał problemy ze zrozumieniem swojego młodziutkiego bohatera. Trudno się powstrzymać przed ponownym odesłaniem do mistrza Faulknera: jego "Wściekłość i wrzask" to modelowy przykład narratorskiej transformacji autora w postać, z którą dorosłemu pisarzowi trudno się utożsamiać. Kolumbijczykowi w "Szarańczy" jeszcze to nie wychodzi, a powinno, bo przecież powieściowy chłopczyk to nikt inny, jak alter ego młodego Gabito.

Sama jednak zabawa Márqueza opowiadaną historią i kumulowanie napięcia są na tyle intrygujące i dobrze pomyślane, by na dłużej przykuć uwagę czytelnika. Za taki stan rzeczy odpowiada również konstrukcja powieści, która bardzo powoli odkrywa kolejne szczegóły z przeszłości dramatis personae. Zanim zatem czytelnik dowie się, o co naprawdę w całej sytuacji chodzi, Márquez kilkakrotnie – za pomocą "złagodzonej" wersji techniki strumienia świadomości – będzie prowadzić go po meandrach powieściowego labiryntu i to od odbiorcy będzie zależało, czy wszystkie informacje złoży w spójną całość. Nie jest to oczywiście postmodernistyczna gierka na miarę Nabokova, ale z pewnością daje odrobinę przyjemności – bo nie ma nic nudniejszego niż książki, które wykładają wszystko "kawa na ławę".

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1604
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: