Dodany: 22.03.2012 13:53|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Ambitne, pracowite, niezależne


Nikt nie kwestionuje faktu, że dzienniki/pamiętniki są ważnym źródłem informacji o realiach i mentalności ludzi w czasach, w których powstały. Do I wojny światowej szanse na publikację miały w zasadzie tylko dzieła pojedynczych osób wywodzących się z arystokracji, ziemiaństwa, inteligencji. W latach 20. ogłoszono w Polsce pierwszy konkurs prasowy na pamiętniki robotników, a po II wojnie światowej takie konkursy stały się dość częstą praktyką. Ich rezultaty dostarczają bezcennego świadectwa swoich czasów, odzwierciedlając rzeczywistość oglądaną z perspektywy na przykład rolników, nauczycieli, lekarzy – a także kobiet, niezależnie od pochodzenia i wykształcenia. Na konkurs ogłoszony z okazji XXX-lecia PRL nadesłało swoje wspomnienia ponad 600 kobiet; do publikacji zakwalifikowano niewiele, bo zaledwie 32 teksty, ale i te stanowią dostatecznie reprezentatywną próbę, na której podstawie można wiele powiedzieć o warunkach, w jakich przyszło im żyć, o ich sukcesach i porażkach, spełnionych i niespełnionych nadziejach.

Pierwsze, co zwraca uwagę, to skład socjalny grupy autorek – z trzydziestu dwóch tylko trzy pochodzą z rodzin inteligenckich (z czego dwie są córkami wiejskich nauczycieli, niewiele zamożniejszymi od rodziców swoich podopiecznych), dwie nie wspominają nic o zawodzie i kondycji materialnej rodziców, pozostałe zaczynają swoje wspomnienia od podkreślenia ubóstwa, w jakim się wychowały („Od dzieciństwa zawsze marzyłam o tym, aby zostać nauczycielką, ale nie miałam możliwości zrealizowania swych dążeń. Pochodziłam z wielodzietnej rodziny robotniczej i chociaż mój ojciec był pracowitym człowiekiem, nie zawsze znajdował stałą pracę. Nie mógł więc posłać mnie do gimnazjum, gdzie nauka była odpłatna”[1]; „Domu też nie mieliśmy, tylko glinianą lepiankę ukrytą w lesie (…). Latem dzieciarnia biegała goło lub tylko w płóciennych koszulkach, które szyła mama na wyrost, a zimą siedziało się na glinianym piecu, gdzie było tak ciepło, że ubranie nie było potrzebne. Pierwsze w życiu buty otrzymałam, gdy miałam osiem lat, ale nie potrafiłam w nich chodzić (…).”[2]; „(...) po trzy, cztery tygodnie nie było w domu chleba ani ziemniaków. Podstawowym pożywieniem był wtedy szczaw, lebioda, młode liście z brukwi, polewka z razowej żytniej mąki”[3]) i pogardy, z jaką „lepiej urodzeni” traktowali ludzi „z nizin”: („(…) jeśli urodziłeś się w pałacu, możesz być debilem, wykolejeńcem, degeneratem, ale masz prawo z urodzenia do wszystkiego, lub jeśli urodziłeś się w chałupie, nic ci nie pomoże wiedza, otwarta głowa, jesteś i będziesz chamem”[4]; „Co do zezwolenia na wchodzenie do lasu po gałęzie, takiego nie dostaniecie, możecie sobie zbierać bobki końskie na ulicy”[5]).

Czy beneficjentki awansu społecznego były bardziej skore do dzielenia się zwierzeniami niż kobiety z rodzin, których sytuacji zmiana ustroju nie poprawiła albo wręcz pogorszyła – czy może konkursowe jury celowo zadbało o taką, a nie inną proporcję, by podkreślić opiekuńczą rolę socjalistycznych władz? Tego dziś się już nie dowiemy, natomiast w zasadzie nie trzeba szczególnej dociekliwości, by zrozumieć, skąd w co drugiej wypowiedzi specyficzny styl i język rodem z ówczesnych publikacji propagandowych („W chwilach wolnych mąż studiował »Poemat pedagogiczny« Makarenki. (…) prowadził zajęcia pozalekcyjne na kierunku opieki nad dzieckiem. Ściśle śledził czasopisma takie jak: »Teatr Ludowy«, »Świetlica«, »Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze«, »Biuletyn Pedagogiczny« (…)”[6]), niekoniecznie idący w parze z poprawnością językową („Później zostaliśmy spaleni przez bandy ukraińskie (…)”[7], „Językiem wykładowym był język rosyjski, a ja nie znałam tego języka”[8]; „W tym czasie zapoznałam tow. Janinę Kuźmę (…)”[9]) i dlaczego w pracach kresowiaczek fragmenty odnoszące się do lat 1939-41 przyjęły tak enigmatyczną postać: „Wreszcie w mieście zaszumiało: są, idą. Kto, gdzie? To wojsko radzieckie przekroczyło granicę i obejmuje miasto w swoje posiadanie. (…) Po rozkwaterowaniu okazało się, że ludzie ci mają złote serca. Potrafili się podzielić z gospodarzami ostatnią konserwą czy też ostatnim kawałkiem chleba. Nasze zapasy żywności jak i całego miasta szybko się wyczerpały (…). W niecałe dwa lata później po przyjściu do pracy nie zastałam ani żywej duszy. Widać w pośpiechu opuszczali miasto, ale tak cicho, że nikt tego nie zauważył”[10]; „Moje pragnienia spełniły się dopiero po wkroczeniu wojsk radzieckich na Białoruś Zachodnią, gdzie pracował mój mąż. 1 października 1939 roku zostałam nauczycielką w tej szkole, gdzie pracował mój małżonek[11]”.

A czego można się dowiedzieć o samych autorkach? Praktycznie wszystkie są kobietami ambitnymi („moim celem nie było zostać pomocą domową. Chciałam być kimś”[12]), pragnące się uczyć („poszłam do szkoły dla analfabetów i tu po raz pierwszy poczułam się człowiekiem”[13]), pracować zarobkowo, nawet niekoniecznie w wyuczonym fachu („ze stolarza, cewiarki, tkaczki stałam się pielęgniarką”[14]), robić coś dla innych, nawet gdy samej jest się zdaną na cudzą pomoc („Jeżeli okrutny los zmarnował mi życie, staram się siłą woli nadać mu kształt i wygląd (…). Nie dostaję od nikogo żadnej zapłaty, lecz strasznie mi zależy, by każda sprawa się udała”[15]). I niezależne („wciąż jeszcze musimy udowadniać i sobie, i naszemu społeczeństwu, że nie jesteśmy nic gorsze, a niejednokrotnie wiele lepsze od mężczyzn”[16]; „ktoś, kogo wybiorę na ojca moich dzieci i na mojego męża, będzie na to zasługiwał jako człowiek, a nie tylko jako łaskawca, który by nas ratował od śmierci głodowej”[17]; „swoim dzieciom dałam wolną rękę w wyborze zawodu i nie zamierzam im wybierać żon ani mężów”[18]), choć czasem drogę do tej niezależności musiały drogo okupić („mąż robił mi ciągle wymówki, uważał, że moje właściwe miejsce jest w domu, przy dziecku”[19]; „z jego strony nie widziałam żadnej pomocy. (…) musiałam zrezygnować z nauki”[20]).

Czy warto dzisiaj sięgać po takie źródła? Jeśli lubicie poznawać mentalność i warunki życia ludzi różnych epok – warto; jeśli pasjonujecie się historią emancypacji kobiet – także warto. Jeśli zaś uważacie, że wszystko, co zostało napisane pomiędzy rokiem 1945 a 1989, powinno zostać zapomniane – no cóż, nie namawiam…


---
[1] „Pamiętniki kobiet. Biografie XXX-lecia”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1977, s. 130.
[2] Tamże, s. 259.
[3] Tamże, s. 329.
[4] Tamże, s. 107.
[5] Tamże, s. 419.
[6] Tamże, s. 374-375.
[7] Tamże, s. 59.
[8] Tamże, s. 202.
[9] Tamże, s. 433.
[10]Tamże, s. 187.
[11] Tamże, s. 202.
[12] Tamże, s. 46.
[13] Tamże, s. 223.
[14] Tamże, s. 413.
[15] Tamże, s. 328.
[16] Tamże, s. 127.
[17] Tamże, s. 127.
[18] Tamże, s. 151.
[19] Tamże, s. 131.
[20] Tamże, s. 384.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3283
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: misiak297 16.03.2013 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Nikt nie kwestionuje fakt... | dot59Opiekun BiblioNETki
Trochę to zapomniana książka, a niesłusznie. Jest tak, jak piszesz - gdyby odrzucić cały ten propagandowy język i przymknąć oko na niedoskonałości formalne tych tekstów (np. mieszaninę czasów - przy czym powinniśmy pamiętać, że nie mamy do czynienia z pisarkami), powstaje realistyczny obraz tamtych czasów. To historie kilkudziesięciu prostych, zdeterminowanych kobiet, które walczyły o swoje - i którym naprawdę wiele udało się osiągnąć. Czy ustrój pomógł im realnie - w wielu aspektach pewnie tak, choć można przypuszczać, że zachwyty (dopisane zwykle - o dziwo - na końcu) bywają przesadzone.
Użytkownik: misiak297 19.03.2013 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nikt nie kwestionuje fakt... | dot59Opiekun BiblioNETki
W końcu dałem 4+. Drażniły mnie peany na cześć systemu, miejscami zatrważał fanatyzm (choć rzadki - właściwie pisząc fanatyzm mam na myśli pamiętnik ostatniej autorki, która wykonuje pewne rzeczy wbrew sobie, ale przecież "partia każe"), przerażała niewyobrażalna dziś bieda, zacofanie i sposób traktowania dzieci (np. dotkliwe bicie, które ma być lekarstwem na głuchotę nabytą po nieleczonej szkarlatynie). Byłem jednocześnie pełen podziwu dla tych kobiet, które pomimo rozlicznych przeciwności losu walczyły o swoje. Polecam lekturę tego ciekawego dokumentu.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.03.2013 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: W końcu dałem 4+. Drażnił... | misiak297
Ja jeszcze ogromnie chciałabym przeczytać te przedwojenne pamiętniki robotników, ale to chyba dopiero jak wrócę na Śląsk na stałe - tu na wsi biblioteki takich nie mają...
Użytkownik: misiak297 19.03.2013 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jeszcze ogromnie chcia... | dot59Opiekun BiblioNETki
O, a były też takie? Może coś wspomniano we wstępie... Ja go przeczytałem tak po łebkach, bo był dla mnie najeżony niestrawną propagandą.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: