/UWAGA! Czytatka zawiera spoilery "Parku Jurajskiego". Czytacie na własną odpowiedzialność, nie testowane na serach, zwierzętach i zrzędliwych politykach w bikini./

Kazik rzucił się na podłogę i zawył. Klątwa upadła obok niego i zawyło. Kazik przeturlał się pod łóżko. Klątwa za nim. Oboje posiedzieli tam z dwie minutki i pochlipali cicho.

Kazik niespodziewanie wyskoczył z kryjówki i kopnął z całej siły pluszowy kaloryfer. Klątwa zaczęło gryźć dywan*, więc Kazik mu dał w ucho i oboje ruszyli do "Devil’s Nest" utopić Smutki we wrzącym oleju… Mówię wam, fajna zabawa, z boku baru stoi taki wielki kocioł z gotującym się olejem, bierzesz takiego Smutka i… w każdym razie, Klątwa nieźle się bawiło.

"-Nie obchodzi mnie… już nic…
Harding westchnął ciężko. Mimo jego wysiłków matematyk zaczynał majaczyć. Miał bardzo wysoką gorączkę, a zostało im już bardzo niewiele antybiotyków.
-Co się już nie obchodzi?
-Wszystko. Po drugiej stronie… wszystko… wygląda inaczej.
I uśmiechnął się." ("Park Jurajski", wyd. Amber, str. 411, od trzeciej linijki od góry)

"-A Malcolm?
Muldoon tylko pokręcił głową." ("Park Jurajski", wyd. Amber, str.423, piąta linijka od góry)

"Władze nie zezwoliły nawet na pogrzeb Hammonda i Malcolma, oczekując wyników dyplomatycznych negocjacji." (to samo, co wcześniej, tyle że strona 425, a linijek mi się liczyć nie chce)

Tak tak, psze państwa – Kazik ma depresję, bo jednak Malcolm umarł. Założę się, że nie ja miałem tylko doła po odkryciu tego wstrząsającego faktu. Poryczałem się, a co. A facet od początku mówił, że ten pomysł nie wypali, i co!? I FIGA, JAKAŚ GŁUPIA JASZCZURKA GO SKASOWAŁA! Koosssssmaaaar!

No, ale zginął z klasą… Spokojny, pogodzony z losem… Tak, tak mogę umierać. Jego śmierć była rewelacyjna, jak on sam… Czego nie można powiedzieć o Starszym Panu ® (Pfff, ssszha!** dop. Klątwa). Dobrze mu tak, głupi staruch. Ogólnie lubię małych, krzykliwych staruszków, zwłaszcza w mangach, ale Hammond to była najgorsza zaraza, jaką mogło przywiać z kosmosu. Nie dość, że głupi, nie umiał się uczyć na błędach, nie słuchał innych, mimo że mądrze prawili (głównie mam tu na myśli Malcolma… Ale warto napomknąć też o Wu i Muldoonie), był chciwy i uwielbiał zwalać winę na innych.

Wkurzająca też była siostra Tima, Lex. Ale ona była po prostu idiotka, więc trzeba jej wybaczyć… Zwłaszcza, że udało jej się wypatrzeć dinozaura na statku.

A skoro już jesteśmy przy "Parku Jurajskim", to powiem wam, że UWIeeeeeLBIAM motywy z mieszaniem genów albo tworzeniem nowego życia, a konkretniej z jego efektami. Kocham, kiedy MIŚterny plan pada, wszystko wymyka się spod kontroli, a jajogłowi dostają po łapach… No niby tacy mądrzy, a nie potrafią się nauczyć, czym to wszystko się kończy. Ładnie to wszystko zostało opisane przez Malcolma *tu szloch*, a także wyjaśnione przez Izumi w "Fullmetal Alchemist" (zasada "Wszystko to jedno, a jedno to ja", czyli dlaczego nie wolno nikogo wskrzeszać). Jestem zagorzałym zwolennikiem teorii, że tworzenie nowego życia jest tak skomplikowane, że tylko Bóg potrafi coś takiego – człowiek skaszani robotę i tyle.

No, i mam lepsze informacje: Pojawił się 6 tom FMA, jeeeeeej! *serducho* Matko, jak się cieszę, bo pod koniec tomu pojawia się nie kto inny, jak panowie Bido i Greed, we własnej osobie! *_* Mało się nie zaśliniłem… Dorochet też był na jednym kadrze, ale brzydko wyszedł, czego nie można powiedzieć o Law i Marcie. Cieszmy się!...

…ale pamiętajmy o Malcolmie. Cóż, fajni faceci nie fajnie kończą. Taka prawda.

Pozdrowienia i niech kisiel buraczany będzie z Wami ^^

* - Droga młodzieży książkowa! Nie pozwalajcie swoim Klątwom gryźć dywanów! Po pierwsze, obślinią wam go, a po drugie, frędzelki tym stworom nie służą i mogą się nimi zadławić.

** - zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy uczą się języków obcych i mogą nie zrozumieć Klątwy, tak więc zamieszczam tłumaczenie: "Chodzi o Hammonda."