„Taki jest świat i ja jeden nic nie poradzę”*.
Kiedy sięgałam po tę książkę, spodziewałam się czegoś odmiennego. Wytworzyło mi się bowiem, gdzieś w głębi świadomości, przekonanie, że Endo Shusaku to pisarz, który podejmuje rozważania dotyczące różnic w kształtowaniu się ludzkich osobowości pod wpływem odmiennych religii: buddyjskiej i chrześcijańskiej. I kiedy nagle zabrakło wyrazistego odniesienia do religii, gotowa byłam w pierwszej chwili potraktować tę książkę jako swego rodzaju odstępstwo od reguły. A jednak, w miarę czytania, doszukałam się znanych mi z wcześniejszych lektur jego książek rozważań na temat dobra i zła, odpowiedzialności, poczucia winy, ludzkiej siły i słabości.
Akcja tej powieści rozpoczyna się w Japonii kilkanaście lat po wojnie, gdy pierwszy z bohaterów - chory na gruźlicę mężczyzna - przeprowadza się do nowego osiedla. Zmuszony poddawać się zabiegowi odmy, który umożliwia mu w miarę normalne, mimo choroby, życie, udaje się do miejscowego lekarza. Ów lekarz – doktor Suguro - zaskakując mężczyznę fachowością i zręcznością, budzi w nim jednocześnie niechęć i bliżej nieokreślony niepokój.
Jakiś czas później los wiedzie chorego do miejscowości, która była rodzinnym miastem lekarza. Tam dowiaduje się on, że Suguro podczas drugiej wojny światowej był jednym z członków zespołu przeprowadzającego eksperymenty medyczne na amerykańskich jeńcach.
I tu, niby wehikuł czasu, powieść przenosi nas w okres drugiej wojny światowej, do akademii medycznej i szpitala dla chorych na gruźlicę, gdzie poznajemy uczestników tamtych wydarzeń i oglądamy je ich własnymi oczyma.
Bohaterowie-narratorzy, bądź może raczej narratorzy, bo bohaterem wydaje się raczej sam problem, naświetlany przez kolejne osoby, są powiązani ze sobą jak ogniwa łańcucha - jeden prowadzi nas do drugiego, drugi do trzeciego... I choć tak naprawdę jest ich tylko czworo, to czytając ich wspomnienia dostrzegamy w tle kilka kolejnych osób uwikłanych w tamte wydarzenia.
Pisarz niezwykle przekonująco odmalowuje kolejne postacie, tak od siebie odmienne, że niemal trudno uwierzyć, że cokolwiek może je ze sobą łączyć. Obok idealistycznie nastawionego do świata, wrażliwego i głęboko współczującego chorym młodego lekarza dostrzegamy jego kalekiego emocjonalnie kolegę, któremu, co prawda, nie zatarły się różnice pomiędzy dobrem a złem, ale dla którego nie mają one żadnego znaczenia, egocentryczną pielęgniarkę, w której życiowe upokorzenia i nieszczęścia zablokowały pozytywne odruchy, i jeszcze kilka osób, których sylwetki, choć jedynie naszkicowane, pozwalają nam dostrzec inne typy ludzi.
Długo we mnie dojrzewało pisanie na temat tej książki, bo wstrząsnęła mną bardzo mocno. Nie ze względu na naturalistyczne opisy badań i zabiegów przeprowadzanych u chorych na gruźlicę ludzi czy przedstawiony w niej obraz warunków i sposobu traktowania ubogich pacjentów (chory na gruźlicę pisarz znał je z własnych doświadczeń i nie szczędził szczegółów); nawet nie ze względu na opis zbrodniczego eksperymentu.
Wstrząsnęło mną przede wszystkim to, jak niewielkie znaczenie wobec różnego rodzaju nacisków zewnętrznych ma ludzka osobowość. Żaden z bohaterów Endo nie jest jednoznacznie zły lub dobry. Pisarz stworzył wielowymiarowe postacie, w których ścierają się ze sobą przeciwstawne siły – w każdej odnajdziemy coś, co nam się spodoba i coś, co może wywołać w nas negatywne emocje. Oglądając tak różnorodne psychicznie i emocjonalnie ludzkie jednostki trudno oprzeć się pytaniom o to, gdzie leży granica naszej gotowości do dania przyzwolenia na czynienie zła; w jakim stopniu zależna jest ona od naszych cech osobowych; jak silny nacisk jest konieczny do przełamania naszego wewnętrznego "nie"; czy rzeczywiście istnieje różnica w odpowiedzialności w zależności od tego, czy bierzemy aktywny udział w czynieniu zła, czy tylko dajemy bierne przyzwolenie na jego dokonywanie?
Endo Shushaku maluje swym piórem ludzkie sylwetki i wydarzenia. Sam stawia pytania i prowokuje do nich czytelnika. Jednak, czy znalezienie jednoznacznej odpowiedzi jest możliwe?
= = =
* Shusaku Endo, „Morze i trucizna”, przeł. Izabella Denysenko, Instytut Wydawniczy Pax, 1974, s. 75. Są to słowa doktora Suguro.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.