Dodany: 12.03.2012 11:58|Autor: Kuba Grom

Tamci Inni


Szwecja. W małej osadzie Lenarp dochodzi do brutalnego morderstwa. Małżeństwo prostych rolników zostaje zakatowane w wyjątkowo okrutny sposób. On ciężko pobity, ona niemal zaduszona wymyślną pętlą zaciśniętą na szyi. Nim umrze w szpitalu, wyszepcze jeszcze, na pytanie o mordercę, jedno słowo: "Zagraniczny". Zbrodnia bulwersuje społeczeństwo, nawet podkomisarz Kurt Wallander, mimo długiego stażu w policji, jest zaskoczony. Kto chciałby zabijać dwójkę starszych ludzi? I po co? Zanim jednak okaże się, że nawet najspokojniejszy sąsiad może ukrywać mroczne tajemnice, Kurt musi się uporać z nastrojami antyimigranckimi, które narastały w Szwecji od lat wraz z przybywaniem do niej Rumunów, Bułgarów, Polaków i muzułmanów.

Gdy opinia publiczna dowiaduje się, że zabójca mógł nie być Szwedem, dochodzi do ataków na ośrodki dla uchodźców, a wreszcie - do kolejnej zbrodni. Kurt musi się skupić na dwóch śledztwach, lecz wciąż przeszkadza mu w tym życie osobiste. Dopiero co rozwiódł się z żoną, nie może odnaleźć kontaktu z córką, a jego ojciec, stary malarz kiczowatych pejzaży, zdradza coraz wyraźniejsze objawy demencji.

"Morderca bez twarzy" to pierwsza powieść o Kurcie Wallanderze. Miejscami poprowadzona niepewnie, jakby niezupełnie przemyślana, ma już jednak charakterystyczne cechy, które pojawią się w kolejnych powieściach. W każdej daje się wyróżnić główny motyw, najczęściej powiązany ze współczesną polityką. W "Chińczyku" są to rosnące wpływy Chin, które mogą sobie pozwolić na łamanie demokracji, bo wszyscy są z nimi powiązani finansowo. W "Psach z Rygi" - brudne interesy w krajach postsowieckich. W "Niespokojnym człowieku" - szpiegostwo i niejasności wokół zabójstwa premiera Olofa Palomego. Natomiast tutaj wątkiem głównym jest ksenofobia.

Szwecja bardzo chętnie przyjmowała imigrantów z dalekich krajów - wyludniający się, starzejący się kraj potrzebuje chętnych rąk do pracy. Gdy na ulicach pojawiało się coraz więcej obco wyglądających ludzi, mówiących innym językiem, niechętnie kontaktujących się z tubylcami, w wielu wzbierał niepokój, strach i nawet nienawiść. Spokojni z pozoru Szwedzi zaczęli mieć skrajne pomysły. To, jak dobrze uchwycony został ówczesny (rok 1991) klimat, dobrze odzwierciedla sprawa Johna Asoniusa, który w roku 1991 i 1992 strzelał do obcokrajowców, raniąc kilkanaście i zabijając jedną osobę. Wówczas naprawdę brutalna zbrodnia mogła stać się iskrą, która wywoła pożar.

Trudno nie spostrzec podobieństwa do tematu innej świetnej powieści Mankella, bez Wallandera, "Powrót nauczyciela tańca" - być może jednej z jego najlepszych, gdzie rozlicza Szwedów zarówno z dawnych, jak i współczesnych sympatii nazistowskich. Wprawdzie podejście do tej kwestii jest tam trochę uproszczone, ale pokazuje ona inny aspekt tego samego zjawiska, jakim jest skłonność do dzielenia świata na Nas (na przykład trzymających się ze sobą, dobrze współdziałających, Prawdziwych Szwedów) i Tamtych (niższe rasy, niechętni asymilacji obcy). Takie nastroje są powszechne w wielu krajach i niekiedy przybierają skrajne formy.

Wreszcie trudno nie powiązać tematu z niedawnymi zbrodniami Andersa Breivika, który w proteście wobec polityki wielokulturowości urządził masakrę skierowaną przeciwko rządzącym. Trzeba mu przyznać, że przeprowadził swój plan inteligentnie. Gdy w centrum Oslo wybuchła bomba, wszyscy pomyśleli o islamistach. W zasadzie nie doszło do takich zamachów od czasów wojen gangów motocyklowych w Norwegii, a przecież było wiadomo, że wokół meczetów zgromadziły się kręgi radykalnie nastawionych muzułmanów. Nawet ja tak pomyślałem.

Nastroje nacjonalistyczne i ksenofobiczne daje się zauważyć również u nas. Częściowo można je wywodzić z dawnych ruchów narodowych. Wprawdzie przedwojenne bojówki Falangi czy ONR nie stanowiły istotnego nurtu ówczesnej polityki, ale idee padały na podatny grunt. Gdy przepędzani z kolejnych krajów Żydzi osiedlali się w naszym kraju, a w niektórych miasteczkach w ciągu dwóch-trzech dekad z niewielkiej grupki stali się dominującą, starającą się zachowywać odrębność grupą ludnościową, pozostali mieszkańcy poczuli się zagrożeni. Dlatego też na Żydach skupiała się niechęć, stając się przyczyną raczej nieideologicznego, "małomiasteczkowego" antysemityzmu. Stąd też brały się bojkoty sklepów żydowskich, propagowane przez O. Kolbego akcje "odżydzania", stąd - brak oburzenia na akcje podpalania czy wysadzania takich zakładów i wreszcie stąd wywodzić można napięcie, które doprowadziło do zamieszek w Przytyku. Obserwuję jednak, że i dziś, tyle lat po wojnie, gdy nie spotkasz Żyda na ulicy, nurt ten trwa w bardziej przyczajonych, podstępniejszych formach, wspieranych eksportowanymi z Zachodu ideami.

Trzeba jednak przyznać, że wątek zabójstwa obcokrajowca jest w "Mordercy bez twarzy" niezbyt rozbudowany, pomimo efektownych scen. Również do zakończenia powieści mam zastrzeżenia. Pal sześć, że pojawiają się zbiegi okoliczności - w kryminale nie wyglądają wiarygodnie, ale przecież w rzeczywistości się zdarzają. Jednak Mankell jakby przestraszył się rozmiarów powieści, dlatego ostatnie miesiące śledztwa relacjonuje w iście reporterskim skrócie. Tyle razy w następnych powieściach Wallander wspominał swoją pogoń za mordercą dwójki starszych rolników, że spodziewałem się, iż będzie to bardziej rozbudowane, a zajmuje tylko dwie czy trzy strony. Natomiast wątki życia osobistego bohatera zostały ujęte obszerne. Dopiero w kolejnych powieściach autor odnajduje równowagę pomiędzy tymi elementami.

Nawiasem mówiąc, jest zastanawiające, że tyle dobrych, nawet polecanych recenzji dostało się książce, o której wszyscy zgodnie mówią, że ma mankamenty.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1177
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: