Dodany: 14.10.2004 10:23|Autor: karolinaR

Funeralna proza


„Pankrok nie żyje, rok jest martwy (…)” - Krzysztof Varga celuje w dziwacznych monologach. Nie inaczej było z „Tequilą”. Powieść oparta jest na zaskakującym pomyśle: muzyk pankrokowy - tak to się pewnie według autora pisze - bierze udział w pogrzebie frendsa z bendu, niesie trumnę z jego ciałem i rozmyśla, bo „Tequila” zbudowana jest z wewnętrznych monologów bohatera, który w momentach wolnych od utyskiwań pod adresem nieboszczyka, ciężaru jego zwłok i niewygodnych butów wspomina chwile świetności, imprezki, panienki.

Język Vargowej prozy jest potoczysty, składnia przyjemna, styl imprezowo-codzienny. Jak rodzynki w cieście występują w nim spolszczone słowa i wyrażenia: mulen róże, browce, nołfjuczery, ałtofkontole, błenawisty, szałery i lawendpisy, besktejdze… Soczysty i autentyczny. Oprócz żałoby i pewnej dozy Welstchmerzu zauwazyć można obezwładniające czytelnika fajerwerki humoru

„Tequilla” to opowieść o traceniu złudzeń, wypalaniu się idei i śmierci idealistów. Narrator nie potrafi odnaleźć więzi ze swoimi fanami- panowie w średnim wieku nie kupują wystarczającej ilości płyt, nastolatki są rozhisteryzowane i brudne, a ich bunt polega na tym, żeby się nie myć. Sex, drugs i muzyka nie są już te same. „Artysta musi być wolny, bo inaczej nie jest artystą.” Wbrew pozorom życie tekściarza z zespołu, który przed momentem złapał wiatr w żagle nie jest jedną wielką zabawą. Imprezki oczywiście, ale poza tym dziennikarze są niedouczeni, fani kapryśni, specjaliści od reklamy i marketingu złośliwi. Gruby - tak z powodu monstrualnych rozmiarów nazywano nieboszczyka - zapewne nic sobie z tych wspomnień nie robi, ale czytelnik ma niesamowita frajdę. Książka jest świetna i nawet gdyby nie miała do zaoferowanie już nic więcej, wybroniłaby się.

„Tequila” to nie tylko żywot artysty trapionego rozmaitymi bolączkami. To także test na oczytanie, znajomość kanonów literatury rodzimej i światowej Niespodzianką dla fanów literatury może być subtelna gra (subtelna, niesubtelna, ale jazda na maksa!), do udziału, w której Varga zaprasza wszystkich chętnych.. Gruby, na przykład, mieszkał na Czarodziejskiej Górze, która wedle narratora była miejscem w sam raz do umierania. Pewien lokal tytułuje się Rzeźnią numer pięć. Postacie z muzycznego półświatka noszą imiona wielce znaczące: Dolores Hejz, Henry Haler, Humbert Humbert, Dżejn Ejr, Jorik, Portnoj. Nie ważne, że u Vargi są tylko imionami, bo już znajomość ich życiorysów nadaje zabawie z lekturą pewien smaczek. Podobnie rzecz ma się z tytułami piosenek, nazwami płyt: „Jądro ciemności”, „Bramy raju”, „Duma i uprzedzenie”, „Auto da fe” (Elias Canetti), „Kronika zapowiedzianej śmierci”, „Ogród o rozwidlających się ścieżkach”, „Tortilla flat”, „Bunt mas", „Wściekłość i wrzask”, „Piana złudzeń” (Boris Vian). Wszystkie te tropy sprawiają, że funeralno-imprezowa książka zamyka w sobie coś więcej. Można zatrzymywac się przy tytułach i drążyć skojarzenia. Można upić nieco tej prozy i stwierdzić, że przednia to była rozrywka… do zobaczenia przy kieliszku! Choć to taka, używając określenia autora, „dołerska” książka…


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9292
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: katya 23.01.2005 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: „Pankrok nie żyje, rok je... | karolinaR
Do listy nawiązań literackich można jeszcze dodać nagrobek Erny Eltzner.
Użytkownik: reniferze 28.05.2006 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: „Pankrok nie żyje, rok je... | karolinaR
Świetna książka. Spodziewałam się czegoś małego, wymuszonego, jak wielka część nowej polskiej prozy, a znalazłam.. małe arcydzieło? Na pewno wrócę kiedyś do "Tequili". Ta ilość nawiązań literackich i kulturowych, sposób pisania, nawet zapis fonetyczny, to wszystko sprawiło, że chciałam jeszcze kilkuset stron tej książki. A z drugiej strony zakończenie idealnie wymierzone, dopracowane, ani o stronę za wcześnie, ani za późno. Zostaję więc bez niedosytu, tylko z głodem.
Użytkownik: martini_rosso 01.11.2006 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: „Pankrok nie żyje, rok je... | karolinaR
I dla mnie przygoda z tą książką, choć krótka, była przyjemna. Choć objętościowo niewielka, wzbudza na przemian uczucia wesołości i zamyślenia. Jestem ciekawa, jak to wygląda w teatrze - bo w katowickim Teatrze Korez można zobaczyć "Tequilę" w formie monodramu. Będę musiała to sprawdzić przy najbliższej okazji - choć zapewne taki tekst wspaniale się spisuje w ustach aktora, jest przecież tak bliski potocznej mowie czy żargonowi... Niemniej czuję się mile zaskoczona, bo książka ta jest jak tequila - ma moc i smak :-)
Użytkownik: reniferze 01.11.2006 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: I dla mnie przygoda z tą ... | martini_rosso
"Tequila" jest w Korezie? I ja nic o tym nie wiem?.. schamiałam na studiach, naprawdę :|.
Użytkownik: martini_rosso 01.11.2006 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: "Tequila" jest ... | reniferze
O tak, jest "Tequila" - w wykonaniu Piotra Warszawskiego. Ale grają to rzadko, o ile dobrze się orientuję w repertuarze. Nie wiem, na ile to jest spektakl Korezu, ale wiem, że pojawia się tam co jakiś czas. Podejrzewam, że i w tym sezonie nie zabraknie.
Użytkownik: iamone 30.09.2010 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: „Pankrok nie żyje, rok je... | karolinaR
Nie cierpię wulgaryzmów w książkach, ale tu pasują idealnie. Spolszczone wersje zagranicznych nazw, imion etc. są dla mnie irytujące, jednak w tej książce nie wyobrażam sobie innej pisowni. Varga spisał się znakomicie! A literackie odniesienia, o których pisze karolinaR (nawiasem mówiąc, rodzynki są w recenzji błędnie napisane: ałtofkontole - ałtofkontrole, besktejdze - bekstejdże), dodają lekturze naprawdę fajnego posmaku...

Przeczytanie opisu na okładce lub krótkiego fragmentu książki może niektórych odrzucić. Co to za szit? - zapytają i stwierdzą, że nie warto czytać. Warto. Naprawdę.

Vargę znałam do tej pory jedynie z piątkowych felietonów, na które czekałam cały tydzień i chłonęłam je, gdy tylko się ukazywały. Często celnie, ironicznie opisuje to, co sama chciałabym wyrazić. W końcu należało więc wyjść poza felietony i spróbować czegoś jeszcze z jego twórczości. Kupiłam sobie "Tequilę" i po pierwszych słowach pomyślałam, że trzeba było zostać przy publicystyce. Szybko jednak pozbyłam się uprzedzeń i połknęłam książkę, bawiąc się przy lekturze wyśmienicie! Choć wnioski i refleksje nie są szczególnie pocieszające. Polecam - nie tylko miłośnikom tequili.

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: