Dodany: 12.07.2007 10:15|Autor: RedDragon

"Sailor Moon", czyli groch-fasola, mydło-powidło, ukarzę Cię w Imieniu Księżyca!


"Popkultura żyje wśród nas" – zaśpiewałby pewnie Kazik, ale nie zaśpiewał, więc ja wam to mówię. Są pewne elementy kultury, które są znane wszem i wobec - nawet ludziom, którzy danego tytułu na oczy nie widzieli. Przykład? Nie słuchałeś Dody, ale wiesz o niej mnóstwo rzeczy. Nie interesujesz się bajkami, ale znasz Myszkę Miki i Kaczora Donalda, prawda? A "Gwiezdne Wojny"? Każdy o nich wie. Występuje też mniejsze zjawisko – to samo, tylko w jakiejś zamkniętej grupie osób. W mangowym światku jest wiele tytułów, o których przynajmniej choć trochę wiesz – "Tenchi Muyo!", "Bleach", "Ghost in the Shell", "Fullmetal Alchemist", "Naruto"… czy właśnie legendarna "Sailor Moon". To dzięki niej rozkwitł polski rynek anime. To ją pokochały tysiące fanek (i fanów), które hurtowo rysowały, malowały i pisały w imieniu księżyca. Po prostu: "Sailor Moon" to legenda.

Ponarzekałam, powspominałam, teraz do rzeczy. Poranek. Dzwoni budzik, i jakieś zaspane stworzenie wysuwa spod kołdry śliczną główkę… I stwierdza, że jest spóźnione do szkoły. Gwałtu, rety! Dziewczę chwyta śniadanie i galopem pędzi do szkoły… Prze państwa, poznajcie Bunny Tsukino, złotowłose dziewczę, lat czternaście. Straszna beksa, śpioch i leń. W dodatku nieostrożna – zamiast patrzeć na drogę, myje zęby i w efekcie nadeptuje na czarnego kota. Jednak Bunny nie jest taka bez serca – mimo późnej godziny przeprasza kota, przytula go i zauważa na jego głowie plaster - ściąga go i oczom zdumionej dziewczyny ukazuje się blizna w kształcie księżyca… Ale zaraz, czy to dzwonek na lekcje?... Eee!...

No i stało się – nie dość, że Bunny się spóźniła, to jeszcze dostała beznadziejną ocenę za sprawdzian z angielskiego – tak, nasza panna nie lubi się uczyć. Jednak szkoła jest po to, żeby wymieniać plotki, i dowiadujemy się przy okazji ciekawej rzeczy o złodzieju biżuterii. Przyjaciółka Tsukino, Naru, ogłasza też, że jej rodzice prowadzący sklep z biżuterią wprowadzili spore zniżki i nawet takie szare uczennice jak one mogą coś zakupić! Jednak Bunny raczej nie może na nic liczyć – za ocenę z angielskiego nie dostanie kieszonkowego. Idzie więc topić smutki… nie, nie w alkoholu ^_^, tylko w ulubionym salonie gier, gdzie znowu spotyka kota z blizną. I, o dziwo, kiedy Bunny, zamiast się uczyć, idzie spać, tajemniczy futrzak znowu ją odwiedza i oznajmia (tak, oznajmia), iż jest kotką, nie kotem, ma na imię Luna, a nasza dziewczyna została wybrana na Wojowniczkę. Luna daje jej broszkę, dzięki której może się zamienić w Czarodziejkę z Księżyca – teraz jej zadaniem jest odnalezienie pozostałych Wojowniczek i walczenie z demonami – sługami ciemności, którzy za pomocą wymyślnych podstępów kradną ludziom energię. Ale jak walczyć z tymi potworami? Spokojnie – za pomocą magicznego berła Bunny otrzymuje strój bojowy (który wygląda jak marynarski mundurek -_-„) i moc Księżyca. Zaraz zaraz, chwileczkę – Bunny Tsukino to leń, beksa, tchórz, śpioch, nieuk, ciamajda i ofiara, dlaczego ktoś powierza jej tak odpowiedzialne zadanie, jak to? A tak to. Nasza dziewczyna ma w gruncie rzeczy dobre serce i chce pomagać ludziom. Za pomocą magicznych okularów widzi, że w znajomym sklepie jubilerskim dzieją się podejrzane rzeczy…

Po pierwszej, dzielnie stoczonej walce najwyższy czas na odnalezienie pozostałych Wojowniczek – są one dziewczynami, mają unikatową moc, która pochodzi od różnych planet układu słonecznego. Po co aż tyle panienek? Ano, jest jeszcze jeden element misji – wróg szuka Srebrnego Kryształu, źródła potężnej mocy. Podczas gdy Luna się głowi nad misją i zamartwia, Bunny zaprzyjaźnia się z Ami, sympatyczną dziewczyną-geniuszem, która właśnie zaczęła uczęszczać do prywatnej szkoły, niejakiego "Kryształu". Po zajęciach czuje się bardzo dziwnie… Oj, coś tam podejrzanego się dzieje…

Po szkole rozchodzi się plotka o upiornym autobusie, który zabiera pasażerów i wraz z nimi znika przy zakręcie ulicy. Luna naciska, by to sprawdzić… I znowu pojawia się tajemniczy Taksido. Ale co z tym wszystkim ma wspólnego Rei, kapłanka o niezwykłej intuicji?

Na japońskich ulicach pełno policji – czyżby Bunny coś przeskrobała? ^_^ Nie nie, to z okazji przyjazdu Królowej D. – małej dziewczynki, która chce zaprezentować swój unikatowy, królewski kryształ… Czyżby to był Srebrny Kryształ? Nasza Wojowniczka wybiera się na bal i znowu spotyka Taksido, którego poznaje nieco bliżej…

Naru opowiada o nowo otwartym salonie ślubnym, w którym podobno straszy duch panny młodej porzuconej przez niewiernego kochanka. Tymczasem do klasy Bunny zostaje przeniesiona nowa dziewczyna, wysoka, wysportowana, ponoć skora do bójek. Nasza Wojowniczka zaprzyjaźnia się z nią (a jakże) i zaprasza do salonu gier. Jednak nasz dobry znajomy, Motoki, zaczyna podejrzanie się zachowywać…

Wydaje się wam schematyczne aż do bólu? Coś, co tysiąc razy było powtarzane w seriach magical girls? Być może – jednak "Sailor Moon" była PIERWSZA, to ona zapoczątkowała dziewczyny walczące w mundurkach ze złymi demonami, gadające maskotki-zwierzaczki, ciapowate główne bohaterki mdlejące na widok sukni ślubnej i tandetne historie o Miłości i Przyjaźni ©. Ale, mimo wszystko… Fajnie się czyta. Naprawdę! Prosta, ale przyjemna fabuła, sympatyczna bohaterka i ciekawe pomysły sprawiają, że "Sailor Moon" to fajna lektura do poduszki.

Kreska: Autorka ma typową, shojową kreskę. Delikatne, cienkie linie, duże, szklane oczy i wszechobecne serduszka i gwiazdki. Osobiście nie lubię tego typu kreski, ale znakomicie pasuje ona do tej historii.

Ogólnie, jest dobrze! "Sailor Moon" to legenda anime w Polsce i nie tylko, i wypada ją znać. Historia sztampowa i przewidywalna, ale co z tego? Ja się przy niej świetnie bawiłam.

Ocena: Mocne 4.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4967
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: