Dodany: 26.02.2012 21:40|Autor: norge
Wiedeń, rok 1903
W mojej ulubionej audycji radiowej w TOK FM profesor Zbigniew Mikołejko wyznał, że uwielbia kryminały. Jako jeden z przykładów wymienił cykl „Zapiski Liebermanna” Franka Tallisa. Postanowiłam sprawdzić, czy podzielam gusty profesora.
„Wiedeńska krew” to powieść retro, której akcja rozgrywa się w Wiedniu na początku XX wieku. W cesarskim ogrodzie zoologicznym przy pałacu Schönbrunn ktoś zabija olbrzymią, dziewięciometrową anakondę, tnąc ją szablą na kilka kawałków. Potem w bestialski sposób zostają zamordowane trzy dziewczyny lekkich obyczajów. Spirala zbrodni się rozkręca i już wkrótce staje się wiadome, że w Wiedniu grasuje żądny krwi szaleniec...
Śledztwo prowadzi inspektor Oskar Reinhardt, przedstawiciel ówczesnego Biura Bezpieczeństwa. Pomocą służy mu przyjaciel, Max Liebermann, znany lekarz psychiatra. Max interesuje się teoriami Zygmunta Freuda, czytuje Darwina, uprawia szermierkę, a wolne chwile spędza z narzeczoną Klarą Weiss, córką bogatego przemysłowca. Obydwaj panowie są koneserami muzyki i regularnie spotykają się, aby nie tylko podyskutować, ale również pośpiewać przy fortepianie arie operowe, pieśni Schumana czy Brahmsa.
Autor książki po mistrzowsku odtwarza scenki rodzajowe. Już pierwsze strony, kiedy doktor Liebermann bierze lekcję szermierki, zaparły mi dech w piersiach. A potem było tylko lepiej! Obiad rodzinny z Weissami, te dania, te desery, te rozmówki... Pojedynek oficerów na pistolety w lasku... Zebranie loży masońskiej... Spacer po Muzeum Historii Naturalnej... Wiedeńskie kawiarnie, gdzie podają torcik Sachera... Ale nie tylko w wysokich sferach przyjdzie nam się obracać; zobaczymy również miasto śmierdzących zaułków, brudnych burdeli, pakamer i kanałów, gdzie gnieżdżą się nielegalni imigranci.
Przyznaję, iż to nie sam wątek krymianalny sprawił, że powieść Franka Tallisa tak mnie oczarowała, choć tempo akcji i rozwiązanie zagadki jest doskonałe. Przede wszystkich wciągnął mnie kapitalnie oddany klimat Wiednia sprzed przeszło stu lat z jego ulicami, charaktrystycznymi budowlami, kościołami, dzielnicami, parkami, starą linią tramwajową. Każdy szczegół odmalowany jest tak żywo i plastycznie, że niemalże doznałam przeniesienia w czasie i przestrzeni.
Podziwiam olbrzymią wiedzę autora na tematy austriacko-węgierskie oraz niesamowity dar, jakim jest jego umiejętność przetwarzania tej wiedzy na słowa, zdania, opisy, dialogi. Profesor Mikołejko miał rację. Mimo że to „tylko” kryminał, czytanie powieści tej klasy to prawdziwa czytelnicza uczta.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.