Dodany: 21.02.2012 10:49|Autor: 0liwkab
Gej, luj i drwal z mroczną tajemnicą
Michała Witkowskiego przedstawiać nie trzeba. Wszak za sprawą swojej twórczości (zwłaszcza głośnych powieści „Lubiewo” oraz niepozostającej w tyle „Margot”) stał się jedną z popularniejszych i lepiej rozpoznawalnych postaci sceny literackiej ostatnich lat. Jego najnowsza powieść, pt. „Drwal” również cieszy się sporym powodzeniem, a także doczekała się pochlebnych opinii krytyków i recenzentów. Książka ta zaskakuje nie tylko świadomością językową oraz nowoczesnym i w miarę możliwości gatunkowych nowatorskim podejściem do spraw formalnych (ostatecznie trudno ją jednoznacznie sklasyfikować), ale również autoironią i nieprzeciętnym humorem.
Tytułowy Drwal, jak dowiadujemy się w pierwszej części, to mężczyzna w sile wieku mieszkający samotnie w lesie. Główny bohater, a zarazem narrator – Michał „Michaśka” Witkowski jest homoseksualnym pisarzem-celebrytą poszukującym inspiracji w głuszy i wśród tzw. prostego ludu – wspomnianych odludków, pseudokibiców, opuszczonych miejsc, niekiedy również światka przestępczego. Zmęczony życiem w stolicy, co jakiś czas wybiera się w podróż-poszukiwanie czegoś, co mogłoby „przydać się do prozy”. Tym razem wybrał leśniczówkę gdzieś pomiędzy Międzyzdrojami a Lubiewem (a jakże!). Nie mógł trafić lepiej... Próbując dowiedzieć się czegoś o człowieku, u którego przyszło mu spędzić kilka dni tuż po sezonie letnim, trafia na trop zagadki kryminalnej, w którą okazuje się zamieszana spora część lokalnej ludności. Pisarz stara się dowiedzieć prawdy, przy okazji wplątując w aferę m.in. lokalnego, jak sam go nazywa, luja (młodego, właściwie bezdomnego kibola po przejściach) imieniem Mariusz, którego dość szybko obdarza głębokim, acz trudnym do sprecyzowania uczuciem, traktując go niekiedy jak syna, a dosłownie chwilę później jak potencjalnego partnera. Michał poznaje również lokalną prostytutkę, podstarzałego taksówkarza Wojtka, strażnika nieczynnego ośrodka wypoczynkowego oraz co najmniej kilka innych fascynujących osób o barwnych osobowościach. Nieprzypadkowo intrygujące okazują się nawet personalia kolejnych postaci (np. Jadwiga Parszywa, Rozklekotany czy Doktor Piotr (ewidentne nawiązanie do noweli Żeromskiego!).
Istotna zdaje się autorska gra z czytelnikiem. Witkowski w bardzo sprawny sposób miesza elementy konwencji diarystycznej (np. poprzez nadanie bohaterowi swoich prywatnych danych czy też drwiny z codzienności osoby o rozpoznawalnej twarzy i znanym nazwisku), z powieścią obyczajową i kryminalną. Mimo wszystko czytający nie zostaje wyprowadzony w las, bowiem całość prezentuje na tyle ciekawie, że fabuła dosłownie wciąga czytelnika w wir zdarzeń, znaczeń i wszelkiego typu aluzji, a jednocześnie „Drwal” zachowuje znamiona spójności, a nawet pewnego rodzaju wiarygodności niezbędnej do podążania za myślą autora bez zakłóceń i zgrzytów. Zdecydowanie również tą publikacją daje autor świadectwo kunsztu stylistycznego. Narracja wyróżnia się bogatym, żywym językiem, a dialogi nawet przez chwilę nie sprawiają wrażenia wymuszonych. Ostatecznie dzięki zachowaniu logiki i pewnego rodzaju wiarygodności zdarzeń, ale również żywego tempa w wielowarstwowej opowieści, czytelnik bez problemu może podążać za myślą narratora.
W tym momencie wypada postawić kilka zasadniczych pytań: co prócz (niewątpliwej) rozrywki książka może zaoferować ambitnemu czytelnikowi? Dla kogo i po co jest napisana? Zapewne znajdą się osoby forsujące tezę, jakoby twórca celowo wybrał wszelkie możliwe nośne (popularne) motywy, które w połączeniu miałyby po prostu robić wrażenie, tworzyć powieść chętnie czytaną i komentowaną. Wątek kryminalny (a więc oficjalny szyld powieści) jest jednak raczej banalny. Natomiast inni powiedzą zapewne, iż autor zwyczajnie korzysta ze swojego talentu, wypuszczając na rynek wydawniczy towar nieprzeciętny i frapujący, a jednocześnie na wskroś ponowoczesny i nie ma w tym niczego złego. Wszak efektem nie jest kolejny tandetny wytwór wulgarnej postmoderny, ale zabawa kontekstami, która wciąga nie tylko piszącego (jak to niestety bywa w ostatnich latach bardzo często), lecz również czytającego. Obie grupy mają rację. Witkowski wie, jak napisać powieść nie tylko poczytną, ale naprawdę godną uwagi (co oczywiście nie zawsze jest równoznaczne, a przykłady mnożą się na listach bestsellerów) i potrafi z tej wiedzy korzystać, posługując się całkowicie odrębnym, pasjonującym stylem. Nie można odmówić autorowi „Lubiewa” zarówno świeżości, lekkości pióra, jak i twórczej dojrzałości oraz solidnego, wypracowanego warsztatu. Nawet drobne podobieństwa do twórczości Michela Houellbecqa czy Witolda Gombrowicza dodają jedynie jego utworom smaku i polotu, nie będąc tępym naśladownictwem, ale po prostu celnym wykorzystaniem, a nawet ośmielę się powiedzieć: pisarstwem z podobnej ligi. Zapewne w przyszłości Michał Witkowski będzie miał jeszcze wiele do zaoferowania czytelnikom, a sam „Drwal” niewątpliwie godny jest polecenia każdemu, kto ma ochotę na spotkanie z literaturą pobudzającą wyobraźnię, skłaniającą do refleksji nad sobą, otaczającym światem oraz literaturą, a jednocześnie niepopadającą w skrajności; słowem, książkę zarówno nieschematyczną, jak i niewydumaną, łączącą wszystko w odpowiednich proporcjach.
Zupełnie na koniec warto jeszcze wspomnieć o drobnym fabularnym szczególe: otóż cała trójka głównych bohaterów lubuje się w nowinkach technicznych (Robert – właściciel domku głośno temu zaprzecza, a jednak ogląda sitcomy na przenośnym odtwarzaczu DVD i posiada zdjęcia zapisane cyfrowo). Otóż „Drwal” jest również dostępny w formie audio, zatem powinien ucieszyć też grono pasjonatów tego nośnika. Pozostaje jedynie życzyć miłego słuchania. Tudzież czytania, przecież (na szczęście!) społeczeństwo składa się również z tradycjonalistów.
[Recenzję umieściłam również na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.