Dodany: 19.02.2012 15:37|Autor: dot59
Nie-życie po życiu
Coś się kończy. Przestaje bić serce, ustaje oddech, mięśnie tracą możliwość poruszania się. I niezależnie od tego, czy uznajemy, że to tylko zatrzymanie zegara biologicznego, czy też proces rozstania ciała z duszą, która udaje się w zaświaty lub w dalszą wędrówkę w poszukiwaniu kolejnej siedziby – pozostaje to samo. No właśnie, co? Słowa „trup” nie znoszę i staram się go nie używać - budzi we mnie skojarzenia z horrorami i tyleż makabrycznymi, co odrażającymi dowcipami, opowiadanymi z lubością przez niektórych moich rówieśników w szkole podstawowej. „Ciało” jest znacznie bardziej neutralne, ale „ciało” to w ogóle określenie materialnej powłoki człowieka, niedające możliwości rozróżnienia, czy znajduje się ona w stanie ożywionym, czy nieożywionym. Medyczno-policyjny termin „zwłoki” brzmi wcale nie przyjemniej od „trupa”, zaś „doczesne szczątki” – patetycznie i anachronicznie. Zostańmy więc jednak przy wybranym przez autora „trupie”, (w oryg. „le cadavre”) i jeśli starczy nam odporności psychicznej, przedrzyjmy się przez zebrane w tej kieszonkowych rozmiarów książeczce zasoby wiedzy… jak by ją nazwać… tanatologicznej. Francuski socjolog, etnolog i antropolog, Louis-Vincent Thomas, którego głównym obszarem badań jest śmierć i jej postrzeganie w różnych obszarach kulturowych, dzieli się z czytelnikiem pokaźną porcją informacji z tej dziedziny: co dzieje się z ciałem człowieka po śmierci i jak na te zjawiska wpływają rozmaite ingerencje zewnętrzne, jak przedstawiają się wierzenia związane ze śmiercią oraz obrzędy pogrzebowe w rozmaitych społecznościach – od niecywilizowanych ludów Afryki i Azji po dwudziestowieczną Francję.
Nie jest to lektura łatwa z dwóch względów: po pierwsze, nawet człowiekowi nieco obytemu z tematyką biologiczno-medyczną może się zrobić co najmniej nieswojo podczas czytania szczegółowych opisów pośmiertnych przemian tkanek i narządów czy też (zwłaszcza!) szokujących rytuałów praktykowanych przez niektóre plemiona spoza naszego kręgu kulturowego; po drugie, jak przystało na rozprawkę socjologiczno-antropologiczną, „Trup” zawiera co nieco odniesień filozoficznych i stwierdzeń sformułowanych w języku odstraszającym nieprofesjonalistów (takich na przykład, jak: „trup jest pustym signifiantem funkcjonującym bez fenomenalnego podmiotu”[1], „niezależnie od ambiwalencji wywołanej implikowaną przez niego destrukcją (…) jest zarazem ich inkorporowaniem w siebie i w semantyczne pole signifiantów, które trwają. To samo pragnienie permanencji wyraża się (…)”[2]).
Czy jest zatem warta, by w nią brnąć pomimo powyższych trudności? To zależy od tego, jak bardzo przeważa w nas ciekawość świata nad uwarunkowaniami emocjonalnymi; nie polecałabym tej książki nikomu, kto niedawno utracił bliską osobę lub stoi w obliczu takiej perspektywy, bo w podobnym przypadku oswajanie się ze śmiercią powinno raczej pójść innym torem, ani też nikomu, kto czytając kryminały nie jest w stanie znieść scen rozgrywających się w kostnicy lub sali prosektoryjnej, bo tu ilość negatywnych bodźców będzie jeszcze większa, i to od pierwszych stron. Za to może się ona okazać wyśmienitą literaturą przedmiotu do pracy maturalnej/ licencjackiej/magisterskiej poruszającej temat ujęcia śmierci w sztuce różnych epok itp.
---
[1] Louis-Vincent Thomas, „Trup. Od biologii do antropologii”, przeł. Krzysztof Kocjan, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1991, s. 43.
[2] Tamże, s. 172.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.