Überwaldzkie noce
"Piąty elefant" (tytuł oryginału lekko tylko zmodyfikowano, bo chyba powinien się kojarzyć z "Piątym elementem", choć ja filmu tego nigdy w całości nie oglądałem i nie wiem, czy są w książce jakieś doń odniesienia...) to kolejna powieść z obecnie najpopularniejszego podcyklu Pratchetta - o Straży Miejskiej. I od razu warto zaznaczyć, że nie jest to typowa książka o Straży, albowiem (prawie) całą akcję powieści przeniósł autor do mrocznego i dzikiego Überwaldu, krainy, którą rządzą - tocząc z sobą odwieczne boje i zwykłe polityczne przepychanki - wampiry, wilkołaki i krasnoludy (plus trolle, które w politykę się nie bawią i w przepychanki też, jeno walą z grubej rury ;-)).
Akcja zaczyna się momencie, kiedy głęboko pod Überwaldem mają odbyć się wybory nowego Dolnego Króla krasnoludów. Tło polityczne jest takie, że krasnoludy wybierać będą między radykałem a wolnomyślicielem i tu się zaczyna dylemat... Do Überwaldu przybywają poselstwa z całego Dysku, bowiem jest to kraina strategiczna, bogata w złoża złota i... tłuszczu! Tak, tak, tłuszcz jest na Dysku jeszcze jednym z minerałów, którego pochodzenie legendy wywodzą właśnie od tytułowego piątego elefanta...
Do Überwaldu rusza również poselstwo z Ankh-Morpork, na czele którego stoi komendant Straży, diuk i nowy ambasador w jednym - Sam Vimes. Do członków "świty" dołączają troll Detrytus (wraz ze swoim Piecmakerem :-)) oraz krasnolud(ka) Cudo Tyłeczek :-). I nie tylko ta dwójka będzie przyczyną wielu kłopotów sir Samuela...
"Piąty elefant" jest - nawet jak na realia Świata Dysku - powieścią bardzo rozbudowaną i wielowątkową. Tradycyjnie okraszoną humorem najwyższych lotów i bogatą w odniesienia do wielu różnych dziedzin szeroko pojętej kultury :-). Niektórych może drażnić postępująca "ewolucja" w zakresie postaci czy samego świata (już dawno minęła epoka radosnej jazdy bez trzymanki à la "Kolory magii", czy "Blask fantastyczny") - nowy Świat Dysku ma już solidne podstawy i mimo jednego wielkiego mrugnięcia okiem, jakim jest uniwersum Pratchetta, jest również miejscem logicznym i spójnym.
"Piąty elefant" - jak każda powieść Pratchetta - podobał mi się BARDZO i chyba prędzej Piekło zamarznie, niż Terry 'machnie" jakąś kiepską powieść! Każda kolejna jest mniej lub bardziej ZNAKOMITA - a "Piąty elefant" dodatkowo zyskuje na tym, że Pratchett zabiera czytelnika w nowe, dotąd lekko tylko naszkicowane, rejony Świata Dysku - do Überwaldu.
Co tu dużo pisać - polecam!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.