Dodany: 05.07.2007 14:16|Autor: cheyenne

Głupoty czy literatura piękna?


Słyszałam kilkukrotnie już jak ludzie na widok książek niniejszej autorki prychali z pogardą i określali je jako literaturę dla znerwicowanych i naiwnych kur domowych. Zawsze na takie teksty reaguję nerwowo, no bo przepraszam bardzo: nie ocenia się książki po okładce!!!To, że coś sprzedawane jest jako literatura dla kobiet, oprawione jest czasem w cukierkowe kolorki, nie oznacza, że są to jakieś głupoty. Należy najpierw przeczytać a potem oceniać, prawda? Jednak jak mogą czytać takie książki mężczyźni uznający siebie za macho i twardziela, albo znerwicowane pracoholiczki nie widzące poza swoim komputerem nic innego.
Ja osobiście czytam książki Amandy Quick nałogowo i dobrze mi z tym. Mam się wstydzić tego, że czytam romanse? Mowy nie ma.
Co Państwo na to?
Wyświetleń: 67420
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 99
Użytkownik: behave_badly 05.07.2007 14:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Tak trzymaj. Ja też czytam książki wielu autorek, których książki są uważane za pospolite, dla mas i zawsze o tym samym. Lubie je i już, i uważam, że można z nich wynieśc głębsze treści. Muszę przyznac, że tej autorki nie znam, ale chętnie przeczytałabym jakąś jej książke, co polecasz?
Użytkownik: Compote 05.07.2007 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak trzymaj. Ja też czyta... | behave_badly
A nawet jeśli nie można wynieść nic głębszego, to co z tego? Czasem trzeba sobie odpuścić i nie odczytywać wszystkiego w sposób intelektualny. Książka może nam poprostu sprawiać przyjemność, bez doszukiwania się drugiego dna. I to też jest dobre:)
Użytkownik: marta.m 12.01.2008 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak trzymaj. Ja też czyta... | behave_badly
Ja uwielbiam tą autorkę, czytałam powieści Amandy Quick, a teraz skończyłam Wilczą harmonię J.A. Krentz i poprostu jej serii 'romanse z przyszłości', ale ciągle poszukuje w bibliotece;) Mnie też strasznie denerwują reakcję niektórych na romanse. I szczerze, mam w nosie, co o nich sądzą inni, ja to lubię i koniec ;P oprócz J.A.Krentz bardzo lubie Jude Deveraux i Julie Garwood.
pozdr.
Użytkownik: marta.m 12.01.2008 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja uwielbiam tą autorkę, ... | marta.m
poprawka do mojego poprzedniego komenatrza. Książki tej autorki to rewelacja, a co do 'romansów z przyszłości" w jej wyadniu, ciągle poszukuje w mojej bibliotece ;) Jeżeli nie znajde jestem gotowa zamówić przez Internet
Użytkownik: paula_w 03.12.2011 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak trzymaj. Ja też czyta... | behave_badly
Ja też czytam książki wielu autorek.Nie raz romanse,a nie raz takie obyczajowe.I wiele książek mi się podoba.
Użytkownik: jakozak 06.07.2007 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Poczytuję czasem romanse - czemu nie? Tyle, że nie harlequiny. No i pani Steel mam dość. Zaraz dodam to do schowka. :-)
A pogardliwe prychanie? To po prostu brak kultury.
Użytkownik: jakozak 06.07.2007 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Którą polecasz? Bo tego pełno, a autora nie da się dodać do schowka. Niestety, a szkoda.
Użytkownik: cheyenne 07.07.2007 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
polecam szczególnie cykl o Lavinii Lake i Tobiasie Marchu. ich perypetie bawiły mnie do łez przez wiele godzin ;)
Użytkownik: jakozak 24.06.2010 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: polecam szczególnie cykl ... | cheyenne
Ale podaj tytuły, proszę. Nic mi to nie mówi.
Użytkownik: jakozak 24.06.2010 09:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale podaj tytuły, proszę.... | jakozak
Już znalazłam. :-)
Użytkownik: akma 21.08.2007 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Ja mogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam książki Jayne Ann Krentz. Cóż z tego, że są przwidywalne, że schemat zachowań bohaterów jest ten sam, za to pozwalają pomarzyć o idealnym świecie.
W książkach tej autorki podoba mi się wątek kryminalny, bohaterowie nie martwią się tylko o to, czy ona jego a on ją kocha, lecz w ich życiu pojawia się jakaś osoba trzecia, która chce ich zniszczyć.
Użytkownik: Anna 46 22.08.2007 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Absolutnie nie, nie trzeba się wstydzić! Romanse czytać należy. Zdecydowanie.
Czytywałam Amandę Quick i nie był to harlequin, tylko Wydawnictwo Da Capo.
Różne były te romanse: gorsze, lepsze i tylko do zgrzytu zębów doprowadzała mnie dedykacja (uwaga) autorki na poczatku: "Mam nadzieję, że czytanie tej książki sprawi Państwu tyle radości, ile mnie jej pisanie". Czytałam i tej wielkiej radości mi nie sprawiało to czytanie...
Natomiast chichocik budziło zawsze motto wydawnictwa:
"Nie chowaj tej książki przed żoną i tak kupi sobie nową"!
I czułam wtedy żal, że nie mam żony, żeby jej złośliwie i wrednie schować tę książkę...
Użytkownik: Dianka 20.01.2008 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
no bo są romanse i romanse;) Z tych pierwszych się w końcu kiedyś wyrasta (harlequiny) z tymi drugimi można iść przez życie:)Ja osobiście dużo wyniosłam z lektury książek pań publikujących w Da Capo, nawet swoistej wiedzy historycznej. I z dumą głoszę wszem i wobec że czytam Romanse;)
Użytkownik: kasandra97666 11.08.2008 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: no bo są romanse i romans... | Dianka
zgadzam sie... ja tez czytam romanse i to ogromna ich ilosc...i chcialabym zaznaczyc ze w wiekszosci romasow ktore maja wiecej niz 154 strony jak to bywa standardowo w Harlequinach, jest naprawde rownowaga pomiedzy historia milosci a wydarzeniami na ktorych tle ta historia sie rozgrywa...
Osobiscie uwazam ze niektore romanse J.A Krentz sa super a niektore sa badziewiaste jak na przyklad "Amarylis", za to Amanda Quick jest fenomenalna. Obok Stephanie Laurens jest to najlepiej piszaca romanse historyczne pisarka. Osobiscie w zwyklych romansach wole Nore Roberts. A nie lubie Danielle Steal. J.A Krentz moze byc. Podobaly mi sie m.in "Tak zwani wspolnicy", "Dlugi spacer" oraz "Absolutnie, bezwzglednie".
Użytkownik: amrozik86 06.01.2009 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: zgadzam sie... ja tez czy... | kasandra97666
Jestem mloda matka mam 3 letniego syna i wstyd sie przyznac ze od 10 lat nie przeczytalam zadnej ksiazki chyba ostatnio ''ten obcy''w szkole jako lektore, a musialam szybko skonczyc wiec pod koniec czytalam co druga strone. Ciagle wydawalo mi sie ze ja i ksiazka to dwa swaty, nic mnie nie potrafilo zaciekawic. Jak zaczynalam jaka kolwiek lektore to mnie mdlilo na mysl ze ma te np. 200str. i zazwyczaj konczylo sie na str.10. Dobrze, ze sa streszczenia!!!!!!!!!! Dzieki nim matura zdana, a czasem ksiazka byla tak nuzaca, ze streszczenie to jak walka z wiatrakam. Naleze do dosc inteligentnych ludzi, ale mialam straszny kompleks ksiazki, nawet nie wiecie jaki-pewnie to dla was nie do zrozumienia-ale naprawde! Nie moglam sie przelamac, do czasu..........Jak moja mlodsza siostra poszla do biblioteki zapisac sie i pozyczyla mi romans. "Powrót" Susan Wiggs czytal sie super w dwa dni przelecialo 400str.-ja naprwde ja przeczytalam ksiazke, pierwszy raz w zyciu cala, strona po stronie. Szok!!! Wlasnie skonczylam "Pierwszy raz" Samanthy James- tez w dwa dni i zabieram sie do "Tak zwani wsolnicy"J.A.Krentz i przyznam sie na biurku lezy "Afganczyk" Forsytha-ale idzie jak krew z nosa thriller i sensacja nie dla mnie, ale postanowilam przeczytac wiec moze do wiosny przeboleje miedzy romansami te 400str.
TERAZ ZADAM PYTANIE WSZYSTKIM CZY LEPIEJ CZYTAC ROMANSIDLA CZY MOZE NIE CZYTAC NIC? Zawsze pozostaje Kewin po raz setny w tv lub jakis tasiemiec brazilijski bo co mozna robic jak jest na dworze minus 20 st.C - kto jest w stanie odpowiedziec mi na to pytanie co lepsze, co robic w wolnym czasie (tylko nie chce slyszec od jakiegos zagubionego mezczyzny na tej stronie ze myc gary lub sprzatac bo spodziewam sie takiej odpowiedzi)
Użytkownik: cheyenne 06.08.2009 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem mloda matka mam 3 ... | amrozik86
OCZYWIŚCIE, ZE LEPIEJ CZYTAĆ ROMANSE NIŻ NIE CZYTAĆ W OGÓLE ;)
Zawsze lepiej jest czytać, niż nie czytać ;)
Czytaj dalej, naprawdę polecam to jako sposób spędzania czasu. A mycie garów i sprzątanie... Panowie też maja rączki, prawda? :)
Użytkownik: norge 24.06.2010 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem mloda matka mam 3 ... | amrozik86
Od początku, od kiedy jestem w BN twierdzę bardzo konsekwentnie i stnnowczo: LEPIEJ CZYTAĆ COKOLWIEK, ROMANSE, KRYMINAŁKY, NAWET KOMIKSY NIŻ NIE CZYTAĆ W OGÓLE ;)
Jakby cię zainteresowała dawniejsza dyskusjami na ten właśnie temat, to zerknij tu:
Czy czytanie jest wartością samą w sobie?
literatura popularna vs. literatura wyższa
Czy czytanie książek dla relaksu jest stratą czasu?
Użytkownik: Pingwinek 18.07.2010 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem mloda matka mam 3 ... | amrozik86
W wolnym czasie należy robić to, co sprawia radość. X czerpie radość z lektury romansidła, Y z czytania czegoś innego, Z z setnego razu z "Kevinem...", a jeszcze ktoś inny (X, Y, Z... ktoś wie, jak dalej wyliczać? :P) z oglądania tasiemca brazylijskiego. Albo raz ktoś ma ochotę na książkę, raz na film. Trzeba coś mieć z tego życia, najgorsze to kierować się zdaniem ludzi, jeśli serce podpowiada coś innego.
Użytkownik: martulala 09.02.2009 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
hej ja też przepadam za książkami tej autorki i uważam że nie masz czego się wsytdzić
Użytkownik: Marta M 25.02.2009 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
to moim zdaniem najlepsza po Norze Roberts autorka romansów, szczególnie lubię jej romanse historyczne :-)
Użytkownik: ReaSylvia 25.02.2009 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Ja osobiście uważam, że jest to jedna z najlepszych pisarek. Uwielbiam ją czytać. Jest wspaniała. I przeciwnie, nie wstydzę się tego. Gorąco zachwalam ją przed moimi znajomymi, chociaż i tak większość z nich nie wie o kogo mi chodzi.
Użytkownik: króliczek 28.02.2009 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja osobiście uważam, że j... | ReaSylvia
Ja z przyjemnością czytam romanse historyczne. Moimi ulubionymi autorkami są Jude Deveraux, Mary Balogh i Mary Jo Putney. Amandy Quick jakoś nie mogę znieść. Jej książki są beznadziejne, a ona poniżej średniej. Jeżeli kogoś uraziłam,to przepraszam,ale nie mam zamiaru udawać,że ją lubię tylko dlatego,że jest popularna. A gusty bywają różne.
Użytkownik: mery_cherry 22.03.2009 19:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z przyjemnością czytam... | króliczek
Tez Amandy Quick nie trawię, za to z romansów uwielbiam klasykę - Margaret Mitchell:) no i Julię Quinn. Polecam!
Użytkownik: ReaSylvia 01.07.2009 09:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z przyjemnością czytam... | króliczek
Masz rację, mi nie przeszkadza, jeżeli nie lubisz Amandy Quick. Ja sama miałam to szczęście, że w bibliotece natknęłam się na samym początku z jej najlepszymi książkami. Mimo że lubię jej powieści, muszę przyznać, że niektóre z jej utworów są genialne, takie, którymi mogłabym zaczytywać się dzień w dzień (Mężczyzna ze snu, Kontrakt, Koniec lata). Jednak i w jej twórczości są minusy. Niektóre z pozycji są czasami tak badziewne, że aż mi ręce opadają. I się zastanawiam: Jak to możliwe, że ona napisała dwie tak skrajnie różne historie?
Uważam jednak, że na ogół powieści jej wychodzą. Uwielbiam zwłaszcza te historyczne. Lubię też Julie Ann Long, coraz bardziej doceniam też Mary Balogh, która świetnie umie opisywać psychikę swoich bohaterów.
Użytkownik: kate_buzka 29.05.2009 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Ja też lubię czytać książki tej autorki....:)ale najbardziej lubię książki Nory Roberts...a ci co uważają romansy za bzdurę sami nie wiedzą co tracą...pozdrawiam wszystkie czytelniczki:):)
Użytkownik: Thiril 11.07.2009 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też lubię czytać książ... | kate_buzka
Ja lubię tą autorkę. Przy "Bestii" piałam ze śmiechu:) Godna polecenia też jest Garwood ("Podarunek" i "tajemnica" oprócz dobrej dawki romansu dostarczają potężną dawkę humoru).
Użytkownik: Mery Kate 14.10.2009 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
ABSOLUTNIE SIĘ Z TOBĄ ZGADZAM!
Te książki są jak nałóg.. jak czekolada i ciepła herbatka w jesienna słotę.. Jak ciepłe skarpetki i uśmiech ukochanej osoby :)
To jest największa przyjemność i relaks czytać książki między innymi Amandy Quick. Może nie zawsze mówią o Wielkich-Prawdach-Życiowych, ale poruszają serca! a to jest najważniejsze.. Wszystkie emocje przeżywasz razem z bohaterami książki- zadziwiasz się, cieszysz, płaczesz i się śmiejesz! Ja niczego nie zamieniłabym za moje ukochane książki, które dostarczają mi takiej przyjemności :)
A co do "Bestii" to przy niej nie jedna łezka kręciła mi się w oku.. może ja taka wrażliwa jestem, ale zawsze gdy chodzi o Wielką Miłość i przełamanie stereotypów to uważam Moją Własną Miłość za najcenniejszy Skarb jaki posiadam. A mój Skarb czyli Mój Ukochany już zaakceptował mój mały 'nałog :) i tylko sie tajemniczo uśmiecha gdy widzi mnie z książką.. :) bo wie co jest na drugim miejscu po Nim... KSIĄŻKI!
Użytkownik: annabc 24.11.2009 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: ABSOLUTNIE SIĘ Z TOBĄ ZGA... | Mery Kate
Nic dodać , nic ująć. Kiedyś wyśmiewałam się z kobiet czytających romanse. Pochłaniałam sensacje i kryminały. Nagle, przy którymś z kolei trupie zrobiło mi się niedobrze.Postanowiłam przemóc się i przeczytać romans. Zaczęłam od "Małżeństwo po szkocku" k. Lynn , a potem J.A.Krentz... No i tak jakoś poszło. W dalszym ciągu preferuję chociaż odrobinę przygody w romansidłach. Lubię tez romanse sensacyjne. Mnie cieplutko i wygodnie , a bohaterowie książki biegają, wzdychają i romansują. Żyć nie umierać. ROMANSE są dla ludzi , którzy chcą przy książce odpocząć. Nie wszyscy muszą zamartwiać się przy czytaniu.
Użytkownik: Pingwinek 18.07.2010 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: ABSOLUTNIE SIĘ Z TOBĄ ZGA... | Mery Kate
Tak ładnie to napisałaś, że musiałam skomentować, choć autorki nie znam. Jak czytam Twoją wypowiedź, to robi mi się tak ciepło i jesiennie...;)
Użytkownik: ewa_86 24.11.2009 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Ja mam podobnie z Danem Brownem. Tak zwani wyrafinowani czytelnicy nie przyznają się do czytania "Kodu...", a jeśli już, to po to, żeby "poznać wroga".
A ja parę miesięcy temu przeczytałam wszystkie książki Browna i cieszę się z tego. Połowa bardzo mi się nie podobała, ale warto było przez nie przebrnąć, żeby dotrzeć do - moim zdaniem - rewelacyjnych "Aniołów i demonów".
Romansów nie czytam, ale tylko dlatego, że jeszcze na żaden nie trafiłam. No, prawie żaden. Po prostu nie wiem, po co sięgnąć - nie znam się na tym gatunku. Jeszcze na studiach czytałam "Malwinę" Marii Wirtemberskiej - romans z epoki romantyzmu - to dopiero perełka ;) A ostatnio "Josiego Kałba" starszego z braci Singerów - polecam.

Generalnie - trzeba zawsze na sobie sprawdzić, czy coś się nam podoba czy nie. Nie ma literatury obiektywnie dobrej i obiektywnie złej, jeśli wziąć pod uwagę odczucia czytelnika. Książka może być dobrze napisana, a i tak komuś się nie spodobać. Ja tak miałam z Coelho, Harrym Potterem - to akurat negatywne przykłady (nie porwały mnie). Ale na plus zaskoczył mnie choćby właśnie Brown. Kiedyś pewnie sięgnę też po Grocholę czy Masłowską - i wtedy zobaczymy ;)
Użytkownik: embar 24.11.2009 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mam podobnie z Danem B... | ewa_86
A ja czytam romanse bo lubię, od zawsze, od dziecięcia i nie będę do tego dorabiać teorii :)
Nagłówek więc "Głupoty czy literatura piękna" można akurat odnieść do wielu innych gatunków- czemu mierzyć akurat w ten, który gwarantuje szczęśliwe zakończenie.
Czytajmy i pozwólmy czytać innym :)
Użytkownik: milenaj 24.11.2009 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja czytam romanse bo lu... | embar
Chyba mogę powiedzieć, że nie stronię od żadnej literatury. Romanse też lubię. Pomagają mi odpocząć. Swego czasu miałam taki zwyczaj, że w piątek, po całym tygodniu pracy, zawsze czekał na mnie romans, herbata czekoladowa, albo kawa. I od razu żyć się dalej chce. Też nie będę wymyślała żadnych usprawiedliwień i teorii. Czytam, bo lubię i niech tak zostanie
Użytkownik: ewa_86 24.11.2009 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba mogę powiedzieć, że... | milenaj
Mniam - smaczny zwyczaj :)
Ja ideologii nie dorabiam - jakkolwiek by poprzedni wpis nie brzmiał. Po prostu lubię wszystko sprawdzić. Szczególnie jeśli chodzi o książki.

A przy okazji tego wątku - może dla niewprawionych w czytaniu romansów ktoś mógłby zaproponować jakieś niezłe? :)
Użytkownik: marjory23 24.11.2009 22:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba mogę powiedzieć, że... | milenaj
Bardzo mi się podoba Twój piątkowy rytuał!

Wszystko jest dla ludzi, jeżeli romanse poprawiają mi humor to, dlaczego mam ich nie czytać. Nie będę unikała książek tylko z tego powodu, że w opinii innych nie są wystarczająco ambitne. Do romansów mam stosunek podobny jak do słodyczy, od czasu do czasu uwielbiam, ale w nadmiarze może zemdlić i wtedy sięgam po inny gatunek.
Użytkownik: ewa_86 19.07.2010 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja czytam romanse bo lu... | embar
Wróciłam do tego wątku, bo przeczytałam ostatnio książkę Gra (Halsall Jones Penelope (pseud. Jordan Penny, Roding Frances lub Groves Annie)). Poleciła mi ją Teściowa jako niezły kryminał ;) Dopiero wklikując tytuł w Biblionetce przeczytałam, że to seria Harlequina, ale jakoś mi to nie przeszkadzało - tym bardziej, że są wakacje :) Choć przyznam szczerze, że ucieszyłam się, że w tej akurat książce wątki kryminalny i obyczajowy przeważają nad romansowym. "Czystego" romansu chyba by mi się tak dobrze nie czytało. Choć nie wiem, czy "czyste" w ogóle istnieją.
"Grę" szybko skończyłam, dałam jej piątkę, miło ją wspominam. Kilka rzeczy mnie denerwowało, ale tak jest często też w książkach innych gatunków. I przeczytanie Harlequina nie przeszkodziło mi sięgnąć potem po "Oddział chorych na raka" Sołżenicyna.
Podział na gatunki ma swoje uzasadnienie, ale nie ma go na pewno uznawanie jednych z góry za lepsze od innych. Wszystkie książki trzeba oceniać w swojej kategorii. I dlatego 5 może dostać i "Gra", i "Sołżenicyn" (choć on pewnie dostanie 6) :).
Użytkownik: Lemonade 26.11.2009 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Swego czasu zaczytywałam się w kryminałach i thrillerach. Sięgałam również, od czasu do czasu, po fantastykę pisaną dla dzieci. Aż w końcu, pewnego dnia, z niewiedzy i ciekawości, wzięłam do ręki romans. Tak przynajmniej wynikało z opisu, bo autorki nie znałam i nie miałam pojęcia za co się biorę. Książka była interesująca, wciągała i dobrze się skończyła. Do tego historia miłosna. Cóż chcieć więcej :) W ten sposób zaczęła się moja przygoda z romansem. Teraz czytam nałogowo :D Szczególnie lubię te z zagadką w tle. Oczywiście, żeby nie było monotonnie czytam na zmianę. Trochę romansu, trochę czego innego. Jednak ze względu na różnorodność literatury romansowej, to i tak ona dominuje wśród czytanych tytułów. Na pewno nie wstydzę się tego, bo i nie ma czego.

Samą Quick odkryłam całkiem niedawno, ale stwierdzam, że jej historyki, przynajmniej te wczesne, odznaczają się niezwykłą pogodą i są bardzo przyjemne.

Przy okazji muszę przyznać ze wstydem, że kiedyś żyłam z przekonaniem, iż romanse są dla starszych pań. Nic bardziej mylnego. To książki dla każdego, kto lubi przyjemnie spędzić czas :) Po prostu.
Użytkownik: embar 26.11.2009 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Swego czasu zaczytywałam ... | Lemonade
Dla starszych pań :) Mam nadzieję, że zanim taką zostanę przeczytam jeszcze dużo fajnych romansów.
Hmm, dla początkujących- to trudne bo nie wiadomo czy się trafi a szkoda kogoś zrazić :) Ale rzeczywiście- jesteśmy w temacie Quick i jej wczesne romanse wydane przez Da Capo były przyjemne, lekkie i zabawne- Bestia, Skandal, Rendez-vous, Podstęp.
Ja akurat szczerze lubię też historyki Georgette Heyer, trochę austenowskie a trochę współczesne- bo pisane głównie w pierwszej połowie XX wieku.
Romansów dobrych jest cała masa. Poprawa nastroju gwarantowana.
Użytkownik: Lemonade 26.11.2009 21:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla starszych pań :) Mam ... | embar
Ja raczej też mam przed sobą trochę czasu nim będę starszą panią. Przyznaję się tylko do mojego, jakże błędnego, przekonania, w którym żyłam jeszcze ze trzy lata temu. Babcia czytała Harlequiny, a że teraz ma już 80 lat, to jakoś mi się tak ubzdurało...

A ja sama taka nowa w temacie romansów nie jestem :P Dlatego wiem, że dobrych romansów jest DUŻO, chociaż muszę nadrabiać, bo daleko mi do dziewczyn na forum ;)
Użytkownik: martulala 23.06.2010 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Ja uważam, że romanse Amandy Quick nie są wiele warte, przeczytałam ich dużo i moim zdaniem wiele z nich opiera się na tym samym schemacie, a już szczególnie jej romanse historyczne; jeśli miałabym polecić autorki lepsze od p. Quick to mogę wymienić choćby Johannę Lindsey i Connie Brockway - ich powieści są dla mnie ciekawsze i bardziej porywające.
Użytkownik: carlain3 23.06.2010 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Powiem tak: każdą książkę można czytać i czytanie jakiejkolwiek pozycji nie hańbi. Grunt, że się czyta, i że to, co czytamy nam się podoba ;) Ogólnie nie czytałam żadnej z książek wymienionej autorki, ale również słyszałam, że jej dziełami się pogardza. Sama czytam romanse, ale wydawnictwa BIS. Na razie powoli gromadzę książki tego wydawnictwa, bo na razie nie ma takiej, która nie przypadłaby mi do gustu ;)

To bardzo dziwne, że ludzie tępią niektóre książki, albo niektórych autorów. Co to ma do rzeczy? Co dla czytelnika znaczy opinia o autorze, skoro fabuła wciągnie go na tyle, że nie widzi nic poza nią? Przecież chodzi o zawartość, a nie o przysłowiowe opakowanie. Uważam, że nikt nie powinien wstydzić się tego, co czyta. Wszystko jest dla ludzi, niech wstydzą się ci, co czytanie ograniczają do programu telewizyjnego czy instrukcji iPhone'a.
Użytkownik: aleutka 23.06.2010 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem tak: każdą książkę... | carlain3
Byla tu juz dyskusja w Biblionetce kiedy padlo "nie jest wazne co kto czyta, najwazniejsze ze czyta". Zupelnie sie z tym nie zgadzam. W tamtej dyskusji argumentowalam, ze stosujac taka logike mozemy powiedziec, kiedy neofaszysta siega po Mein Kampf, ze to jest to godne pochwaly, bo przeciez lektura zadnej pozycji nie hanbi. (Wiem, ze nie to mialas na mysli, ale jest to w pelni logiczna konkluzja wynikajaca z takiego zalozenia).

Tu mowa o romansach. Przeczytalam dwie pozycje Devereaux, to mniej wiecej to samo co Jayne Krentz, o ile pamietam byla to ta sama seria. Podobaly mi sie kiedy bylam w wieku lat nastu. Potem juz tylko smieszyly wydumaniem.
I stwierdzam z cala stanowczoscia - te ksiazki jako wylaczna dieta literacka moga oglupiac. Jesli sie nie czyta nic innego moga strasznie zubozyc zycie. Nie stanowia wyzwania dla wyobrazni. Nie dodaja sily. To tak jakby stosowac diete z fast foodow. Smaczne toto, niewatpliwie, ale pozywne raczej nie, a rozleniwia i zniecheca do wysilku zwiazanego z przygotowaniem porzadnego jedzenia. A potem przychodzisz do pieciogwiazdkowej restauracji i sie denerwujesz, ze nie maja hamburgerow i w ogole co to za snoby, wywyzszaja sie, bo wola Anne Karenine od Harlequinow.
Mowie z pozycji osoby, ktora pracowala kiedys w bibliotece - widzialam kobiety, ktore czytaly juz TYLKO romanse da Capo, a potem Harlequiny i nic innego. Ciekawa jestem, czy mialo to pozytywny wplyw na ich zwiazki. Raczej watpie. Nie sadze, zeby lektura Harlequinow uwrazliwiala cie na prawdziwa milosc. Tworzy raczej cukierkowe iluzje.
Romanse sa fajne - sama zaczytalam na smierc moja Jane Eyre. Nie ma nic zlego w przeczytaniu cukierkowej glupoty od czasu do czasu, pod warunkiem, ze jestes swiadom ze czytasz cos wylacznie rozrywkowego. Wtedy Tredowata na przyklad ma walory humorystyczne, nie jest traktowana ze smiertelna powaga, jako szalenie zyciowa ksiazka. Ale jesli takie romanse stanowia wylaczna lekture i zrodlo wiedzy o zyciu moga oglupiac. A jesli sie czlowiek przyzwyczai do cukierkowych kolorkow, to potem jak przyjdzie burza bedzie mial pretensje do losu zamiast walczyc czy szukac schronienia. A burza przyjdzie na pewno.
Użytkownik: carlain3 23.06.2010 23:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Byla tu juz dyskusja w Bi... | aleutka
Nie widzę nic złego w czytaniu Mein Kampf. Czytanie to jedno, a przekładanie tego, co się czyta na życie to drugie. Zresztą uważam, że to jest zły przykład. Neofaszysta też człowiek, nieważne jakie ma poglądy. Ale wrócmy do romansów, bo to o nich jest temat.

Przede wszystkim bierzesz pod uwagę ludzi, którzy są chętni do czytania. Tu się zgadzam, nie powinni czytać wyłącznie romansów, gdy stać ich na coś większego i lepszego. Ale co z tymi, którzy nie mają czasu zagłębiać się w lekturę i poszukują tylko taniej rozrywki? Podkreślam, rozrywki, a nie życiowego przewodnika. Wiele dziewczyn, które znam nie stać na książki z księgarni, wolą sobie kupić raz na miesiąc harlequina i czytać go, niż w ogóle nie czytać. Zresztą, czy każda książka musi czegoś uczyć? Wiele ludzi zapomina o przyjemności, bo to dla niej powinno się sięgać po książki.

Mówisz o kobietach, które zaczytywały się w romansach da Capo. Nie każdy jest niewolnikiem tego, co czyta i nie każdy łączy świat fikcji z światem rzeczywistym. Gdyby tak było, wszyscy byliby nieszczęśliwi, bo w życiu nie idzie im tak, jak bohaterom w książce. Ludzie są na tyle (chyba) rozsądni, że nie wpychają na siłę fikcji do ich własnego życia. Odnośnie wyobraźni to nie tylko książki ją kształcą, więc nie przypisywałabym im tytułu głównego czynnika rozwoju wyobraźni.

Uważam, że powinno się już czytać cokolwiek, byle dla własnej przyjemności i wedle własnego gustu. Harlequin też książka, mniejsza, uboższa, ale jednak książka. Kobieta, która go czyta na pewno nie zubaża swojego życia bardziej, niż gdyby w ogóle nie czytała. A jeśli chodzi o ogłupianie czytelnika... idąc tym tropem skoro takie powiastki o miłości ogłupiają, to co można powiedzieć o chociażby Zmierzchu, który naprawdę ogłupił część swoich fanek? Nie mówię tu o osobach, którym tylko podobała się książka, ale o tych, którzy przeczytali i zaczęli udawać wampiry.
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 00:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie widzę nic złego w czy... | carlain3
Ja powiedzialam czytanie przez neofaszyste w nadziei, ze to wystarczajaco wyraznie pokaze, iz nie mam na mysli czytania poznawczo-informacyjno-neutralnego a raczej takie, ktore podsyci faszystowskie myslenie, potwierdzi jego slusznosc i zacheci do dzialania. Oczywiscie ze kazdy neofaszysta to czlowiek, ale to nie znaczy ze nalezy beztrosko przejsc do porzadku dziennego nad gloszonymi przez niego pogladami i chwalic go za lekture Mein Kampf, bo zadna ksiazka nie hanbi o ile sie podoba. Lektura ksiazki moze cie zmienic i popchnac do dzialania - dobrego lub zlego. Moze wierze w sile sprawcza literatury bardziej niz ty, ale wiele mam dowodow na potwierdzenie mojej tezy.

Oczywiscie wiem, ze nie kazdy jest niewolnikiem tego co czyta. Ale moim zdaniem romanse stwarzaja zagrozenie dla osob podatnych na ucieczke i zbyt latwo zbywa sie to zagrozenie jako nic takiego.

O ile te osoby traktuja ksiazki jak rozrywke, a nie jedyny sluszny obraz prawdziwej, glebokiej milosci to wszystko w porzadku. Ale czytanie romansow w celach ucieczki przed budowaniem realnego zwiazku (z mysleniem w stylu "ach takich mezczyzn nie ma a moj partner z pewnoscia by tak nie potrafil") jest naprawde czestsze niz bysmy chcieli wierzyc. I te osoby zyja w cichej desperacji, nieswiadome ze moze byc inaczej. Nie zdawalam sobie sprawy ze skali problemu dopoki nie zaczelam pracowac w bibliotece. I naprawde uwazam, ze lepiej isc na spacer albo poczytac instrukcje I Phone'a niz Harlequina - wiecej z tego realnego pozytku doprawdy.

Oczywiscie nie tylko ksiazki ksztaltuja wyobraznie. Nigdzie tez nie pisalam, ze odgrywaja glowna role w ksztaltowaniu tejze. Ale jesli czytasz glownie byle jakie ksiazki to inne wybory tez moze zdominowac bylejakosc. Jest latwiejsza. To klasyczny przyklad naczyn polaczonych.
Użytkownik: carlain3 24.06.2010 01:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja powiedzialam czytanie ... | aleutka
Skoro osoba czyta romanse w celu ucieczki przed budowaniem realnego związku to problem jest z tą osobą, a nie z Harlequinem. Problemem jest to, że Harlequiny są tępione i pogardzane, a tak nie powinno być. Dla mnie to jest porównanie jak z przedstawicielem medycyny. Można iść za darmo, tzn. państwowo i zostać zdiagnozowanym pobieżnie, a można iść prywatnie i lekarz przebada cię z każdej strony. Co z tego, że chodzi o jakość? Ważne jest, że obie opcje są dostępne dla biednych, jak i dla bogatych. Nie różnią się znacznie i tak jest w przypadku książek. Harlequin nie jest zły, tylko sięgają po niego niewłaściwi ludzie, którzy zamiast zająć się kłopotami, uciekają w książki, filmy i nie wiadomo co jeszcze. On nie jest zagrożeniem, tylko zostaje wykorzystany jako miejsce schronienia się przed życiem.

Nie tylko książki wpływają na życie i nasze wybory. Sądząc po otoczeniu, o bylejakości wyborów świadczy telewizja i zamknięcie się w niej. Nie oszukujmy się, ale mało osób czyta książki, na pewno jest ich mniej, niż osób zdominowanych przez modę, telenowele i inne cuda TV.

Uściślając książka to tylko ładnie poskładane wyrazy. Jak je człowiek odbierze, co zrobi z nową wiedzą to tylko jego własna decyzja. Utwór nie wbija się do umysłu, to czytelnik decyduje o interpretacji i swoich następnych poczynaniach. Książki nie są bylejakie, każda książka zależnie od gustu naturalnie, jest uwielbiana i ma swoich fanów. To, że po Harlequina sięga kobieta mająca problemy ze swoim życiem, nie znaczy, że należy nim pogardzać i odradzać wszystkim. Harlquiny niech sobie istnieją, a ludzie niech zaczną myśleć nad tym, czego właściwie oczekują od książki.
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 10:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro osoba czyta romanse... | carlain3
Oczywiscie. Jesli juz idziemy w porownania medyczne - to, ze jakas osoba powiedzmy ucieka w leki i uzaleznia sie od nich nie znaczy, ze wina nalezy obarczac tabletki jako takie. I trudno sie domagac, zeby usunac wszystkie tabletki z aptek, bo sa tacy co sie od nich uzalezniaja. Ale to wciaz nie znaczy, ze nalezy beztrosko lekcewazyc problem i sprzedawac tabletki jak cukierki, bo sa tacy co je lubia. Tu trzeba byc ostroznym.
Zmierzch jest wlasnie potwierdzeniem - nastolatki sa bardzo podatne na takie ksiazki, trzeba z nimi o nich rozmawiac, trzeba im zapewniac urozmaicona lekture, zeby mialy w miare realistyczne porownanie. A obawiam sie, ze, zwlaszcza w Stanach, literatura dla nastolatek to przede wszystkim romanse i przygotowanie do Harlequinow. Bo to sie najlepiej sprzedaje.

Dla mnie nie ma roznicy miedzy Harlequinem a tysiecznym odcinkiem Esmeraldy. Naprawde.

Dla mnie jest to symptomem innego problemu. Jesli ktos nie daj Boze odezwie sie ze uwaza cos za tandete to od razu zostanie uznany za snoba. Bywaja bylejakie, czysto komercyjne ksiazki (to ze sie podobaja tego faktu nie zmienia, mnie tez podobal sie na przyklad pierwszy tom Zmierzchu. Nie zmienia to faktu, ze jest to slaba warsztatowo ksiazka. Nie ma nic zlego w lubieniu byle jakich ksiazek, jesli czyta sie tez dobre, dla porownania i kontrastu). Ale dzis nikt sie nie odwazy powiedziec ze cesarz jest nagi. Nie daj Boze posadza cie o cenzure i wywyzszanie sie.

Dobra ksiazka to znacznie wiecej niz ladnie poskladane wyrazy. Harlequin to ladnie (czasami) poskladane wyrazy, z tym sie zgodze.
Użytkownik: carlain3 24.06.2010 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiscie. Jesli juz idz... | aleutka
Połowa czytelniczek Zmierzchu powiedzmy, że jest rozsądna i przeczytała tylko książkę, no dobra może poszła na film i jeszcze kupiła sobie jakiś gadżet. W tym nie ma nic złego. Ale ta druga połowa, która piszczy na sam widok Edwarda, maluje się tak, by przypominać wampira, nie daj Boże gryzie kogoś to na pewno nie jest normalne. To, że tak, a nie inaczej odebrały książkę jest ich winą. Autor pisze po to, by ktoś przeczytał i zauważył jego dzieło, nie po to, aby czytelnicy zbzikowali.

Zgadzam się jednak z tym, że nie można głośno mówić o tandetach. Pamiętam, że jak uznałam Pottera za nic nie wartą książkę, to mnie omal nie zlinczowano w szkole ;) Chwalić można, tępić nie i tu jest problem. To, że większość uważa pewną pozycję za cudo nie znaczy, że tak naprawdę jest.

Przyznam szczerze,że przewinął mi się może jeden taki Harlequin, który przeczytałam, ale był słaby. Może nie z powodu języka, wydarzeń, ale ogólnie nie przypadł mi do gustu, bo ta mała książeczka z czarnym maczkiem doprowadzała mnie do nerwów. Bronię jednak tych, którzy czytają Harlequiny, bo to jest ich sprawa, jak im się podoba, niech czytają, ale jak tu mówisz i się z Tobą zgadzam, wyłącznie dla rozrywki. Reszta niech zajmie się swoim życiem, zamiast uciekać w marzenia, które dają te książki.
Użytkownik: Pingwinek 18.07.2010 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiscie. Jesli juz idz... | aleutka
Ja w odniesieniu do tego fragmentu: "Dla mnie nie ma roznicy miedzy Harlequinem a tysiecznym odcinkiem Esmeraldy. Naprawde". Nie czytałam jeszcze żadnego harlequina (chciałabym kiedyś spróbować), ale nie przeszkadza mi to w odczuciu pejoratywnego brzmienia Twojego porównania. Oczywiście masz prawo do swojej opinii, wtrącę jednak, że można lubić czytać i oglądać różne rzeczy. Jeśli mam nastrój na jakąś książkę, sięgam po książkę - jeśli na produkcję meksykańską, sięgam po produkcję meksykańską. Snobizm mnie irytuje. Czytam i oglądam różne rzeczy. I jestem z tego dumna!

Pozdrawiam, wielka fanka "Esmeraldy" i innych dobrych telenowel latynoskich (DOBRYCH, nie wszystkich!) :)

I jeszcze jedno - tak, czepiam się - "Esmeralda" miała 137 odcinków, nie 1000.
Użytkownik: aleutka 19.07.2010 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w odniesieniu do tego ... | Pingwinek
Dobrze, powtorze po raz niezliczony (w tym watku tez juz o tym pisalam) - o ile lubisz ROZNE rzeczy, Harlequiny ci nie zaszkodza. Jezeli czytasz WYLACZNIE Harlequiny istnieje takie niebezpieczenstwo.

I nie potepiam ludzi ktorzy czytaja Harlequiny, nie snobuje sie ponad nich. Zaznaczam wyraznie ze to moja subiektywna opinia - pisze przeciez "dla mnie". Moja opinia o tych ksiazkach (i telenowelach, niestety) jest ustalona i rzeczywiscie bardzo pejoratywna. I chce moc nazywac je chala bez natychmiastowych oskarzen o snobizm. Dziekuje.
Użytkownik: Czajka 19.07.2010 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w odniesieniu do tego ... | Pingwinek
Snobizm Cię irytuje w jakim kontekście? Wybierania wartościowej literatury? Mnie z kolei irytuje posądzanie o snobizm każdego kto sięgnie po przysłowiowego już w Biblionetce Prousta. (A podobno nawet największy snobizm tu wymięka, potrzebna jest miłość z odrobiną szaleństwa ;))
W pełni popieram Aleutkę. I jestem zdania, że nie jest wszystko jedno co się czyta. To zupełnie jakby matka karmiła dziecko czipsami i hot-dogami, mówiąc - najważniejsze żeby jadł, nie jest istotne co.
I uważam, że gusta można i trzeba kształtować. Swoje i dzieci zwłaszcza. I uważam, że jeżeli ktoś odkryje swojego Prousta ten już nie wróci do Meyer.
Od powiem razu żeby nie posądzone mnie o snobizmy i inne tego typu przypadłości, ja też lubię romanse. No ale na litość, nie Harlequiny, to już nie jest literatura. Romans, kryminał, dobrze, ale niech to będzie dobrze napisane, ładnym językiem, z dobrymi postaciami, z jakimś prawdopodobieństwem psychologicznym. Są takie przecież, bardzo dobrze rozrywają.
I żeby nie było, że się wypowiadam nie znając podmiotu - czytałam dwa (drugi jak w tym dowcipie o dawaniu szansy blondynkom).

Ps. Tysiączny odcinek każdego serialu jest już na ogół poniżej poziomu i uroda wynika z uzależnienia oglądającego, tak mi się wydaje.
Użytkownik: misiabela 21.07.2010 10:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Snobizm Cię irytuje w jak... | Czajka
Twoje porównanie jest zupełnie nietrafne. Chyba każdy rozumie, że karmienie dziecka ma ogromny wpływ na jego zdrowie i życie, ale w odniesieniu do książek to się ma nijak. Nie mówimy tu o czytaniu dzieciom, bo wiadomo, że czytanie maluchowi kryminałów miałoby może ten sam wpływ na jego rozwój, co karmienie czipsami. Mówimy raczej o czytaniu bądź nie przez dorosłych. A tu już nie widzę aż takiego wpływu rodzaju wybieranej literatury na dorosłego czytelnika. Myślę, że to poziom intelektualny, emocjonalny, empatia itd. mają wpływ na dobór literatury przez każdego, a nie odwrotnie. Znam mnóstwo ludzi, którzy są wspaniałymi, tolerancyjnymi, DOBRYMI ludźmi, mimo iż nie czytają bądź czytają sporadycznie i to tzw. odstresowiacze czyli kryminały lub romansidła i jednocześnie mnóstwo ludzi uważających się za oczytanych i "wyrobionych" literacko, którzy wszystkich dookoła traktują jak prostaczków, którzy nie wiedzą, co czynią...
Piszesz, że nie jest wszystko jedno, co się czyta. A dlaczego? Czy książki, które czytam określają mnie jako człowieka? Książki to tylko opowieści, mniej lub bardziej sprawnie opowiedziane, a ja więcej zyskuję np. przez kontakt z naturą i medytację. Choć książki też kocham :-)
A właściwie nie wiem, po co to wszystko napisałam, bo uważam takie dyskusje za bezsensowne. Niech każdy sobie czyta, co mu się żywnie podoba i niech nikt go za to nie osądza... EOT
Użytkownik: Czajka 21.07.2010 19:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoje porównanie jest zup... | misiabela
Gdyby nie to, że dobra Biblionetka zrobiła swego czasu rodzica, naprawdę miałabym problem z ustaleniem, że Twoja wypowiedź dotyczy mojej.
Czy ja gdziekolwiek poruszyłam problem, bardzo zresztą ciekawy, określania człowieka, a zwłaszcza jego dobroci, przez czytanie albo nieczytanie książek? Chyba nigdzie. Napisałam, że uważam kształtowanie gustów za cenne, a dobór literatury za istotny. Dlaczego? Może dlatego, że ja osobiście, jeżeli już siadam, to wolę na solidnym krześle, jeżeli jadę, to preferuję samochody ze sprawnymi hamulcami, jeżeli czytam to wolę czytać dobrze napisaną książkę. A skoro dzielimy się tu opiniami, to i ja dzielę się swoją. Zauważ iż zdecydowanie nie wypowiadam się ani na temat stylu krzesła ani na temat marki samochodu, jak również nie twierdzę, że siedzenie na krześle jest niezbędne do bycia wartościowym człowiekiem.
I, może to głupie, ale uważam, że warto się rozwijać, warto sięgać po rzeczy coraz lepsze oraz też uważam, że pozostajemy przy byle czym na ogół z lenistwa. I uważam, że jeżeli psuję sobie wzrok, oddaję swój czas, to wolę na coś a nie na cokolwiek.

Piszesz, że więcej zyskujesz przez kontakt z naturą - to dla mnie oczywiste, bo w mojej opinii natura jest najlepsza. Skoro więc Ty aspekcie natury kontaktujesz się z najlepszym z najlepszych i ja nie wyzywam Cię od snobów i od gardzących prostaczkami co wolą miasto, to dlaczego ja nie mogę swobodnie dążyć do najlepszego w przypadku książek? I przyznać się do tego na forum?
Pozdrawiam. :)

Ps. O określaniu człowieka przez literaturę Aleutka tu już wypowiedziała się wyczerpująco, ja tylko wspomnę nieszczęsnego Don Kichota i panią Bovary.

Użytkownik: misiabela 21.07.2010 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby nie to, że dobra Bi... | Czajka
Rozbawiłaś mnie tym postem i nie pytaj dlaczego...

"Czy ja gdziekolwiek poruszyłam problem, bardzo zresztą ciekawy, określania człowieka, a zwłaszcza jego dobroci, przez czytanie albo nieczytanie książek? Chyba nigdzie" - no, nie bezpośrednio, ale pisząc, że dzieci karmione czipsami i hot-dogami będą be, tak jak czytelnik czytający "nieodpowiednie" książki. Bo to przecież chciałaś powiedzieć?
Ja też oczywiście uważam, że warto się rozwijać, ale i tu będziemy się różnić w rozumieniu słowa "rozwój". Dla mnie książki nie są najważniejszym, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że wcale nie są koniecznym elementem rozwoju, ale to już zupełnie inny temat...
Zgodzę się z Tobą tylko w stwierdzeniu, że też oddaję swój czas czemuś, a nie czemukolwiek.

I jeszcze: czyżbyś odniosła wrażenie, że to ja wyzywam Cię od snobów??

A parafrazując Twoją wypowiedź: czy ja gdziekolwiek poruszyłam problem, że nie możesz swobodnie dążyć do najlepszego w przypadku książek? I przyznać się do tego na forum? Chyba nigdzie.
Pozdrawiam :-)

P.S. Mam przez najbliższe dni utrudniony dostęp do netu, więc nie mogę odpowiadać tak szybko, jak bym chciała.
Użytkownik: Czajka 28.07.2010 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozbawiłaś mnie tym poste... | misiabela
Ale bardzo jestem ciekawa czym. :)
Nie, mówiąc, że jedzenie czipsów jest niezdrowe, w ogóle nie chciałam powiedzieć, że dziecko jedzące chipsy jest niedobre. Na litość, nawet do głowy mi nie przyszło. Chciałam powiedzieć, że jego organizm pragnie witamin, białka, zdrowia i tęskni do tego, tak samo jak dusza nasza tęskni do piękna, bo uważam, że tak w większości przypadków jest, czasem tylko ta tęsknota jest bardzo tłumiona.

Nigdzie też nie powiedziałam co rozumiem przez rozwój i jaki typ rozwoju cenię. Ponieważ jednak tytuł niniejszego wątku zawiera w sobie literaturę, do niej się ograniczyłam. Na marginesie tylko powiem, że cenię każdy rozwój (nawet żywych bakterii, o ile są kulturalne) i wcale nie uważam, że książki są do rozwoju niezbędnie konieczne. Co mieliby począć ci wszyscy biedacy żyjący przed wynalezieniem pisma?
Dla mnie książki to opowieść, a opowiadają ludzie, drzewa, gwiazdy, woda w potoku. Niech jednak opowiadają dobrze i mądrze.

Od snobów mnie nie wyzwałaś, a i ja tego Ci nie zarzuciłam, westchnęłam tylko, że Ty możesz dążyć do najlepszego a ja nie mogę, nic z tego nie wynika, natomiast w tym wątku tego typu zarzutów nie brakuje.

Skoro jednak zgadzamy się, że warto poświęcać się czemuś, a nie czemukolwiek, to dlaczego padają tu hasła - "Czytajmy cokolwiek"? To mnie dziwi i na to się nie zgadzam.
:)
Użytkownik: misiabela 28.07.2010 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale bardzo jestem ciekawa... | Czajka
Wybacz Czajko, że się nie "ustosunkuję", ale trochę to dla mnie takie bla, bla, bla i mam wrażenie, że ja rzucam Ci piłeczkę, a Ty odrzucasz mi zupełnie inną. Może w Toruniu będzie lepszy klimat :-)
Użytkownik: misiabela 28.07.2010 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Wybacz Czajko, że się nie... | misiabela
I jeszcze jedno - ten ostatni akapit Twojej wypowiedzi, to do mnie, czy takie ogólne podsumowanie tej dyskusji? Bo ja nie powiedziałam, żeby czytać cokolwiek, tylko żeby każdy czytał, to co lubi i co mu sprawia przyjemność :-)
Użytkownik: Pingwinek 21.07.2010 19:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Snobizm Cię irytuje w jak... | Czajka
Według mnie literatura staje się wartościowa (lub nie) poprzez czytelnika. Irytuje mnie zakładanie z góry, że harlequin/telenowela to taka czarna owca wśród książek/filmów. Konkretna pozycja albo się komuś podoba, albo nie - ot, cała filozofia. Czytam i oglądam różne rzeczy, każdy zaś tytuł oceniam indywidualnie i swoją miarą.

Prousta mam w schowku, kiedyś spróbuję.

Nie oglądałam jeszcze serialu z 1000 odcinków, ale myślę, że byłabym w stanie zrozumieć uzależnienie oglądającego.
Użytkownik: Czajka 28.07.2010 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Według mnie literatura st... | Pingwinek
Ale Pingwinku, to trochę tak, jakby kucharza irytowało zakładanie klienta z góry, że jego przypalony na węgiel schabowy jest niedobry. Pewne rzeczy po prostu są wiadome.
Natomiast z Twoim pojęciem wartości literatury nie do końca się zgadzam. To nie czytelnik (pojedynczy) określa jej wartość. Bo nie każdy czytelnik pojedynczy ma narzędzie oceniające. I tak ja nie mogę ocenić literatury szwedzkiej w oryginale, bo nie znam języka, dziecko (przeciętne) nie może ocenić Prousta, bo nie dorosło. I teraz, zgoda na miarę, czy nie uważasz zatem, ze takie miary (w ramach lubienia mniej więcej) nie można doskonalić? Dorastać albo uczyć się języka (to tylko przykład ogólny, przenośny, metaforyczny, nie zarzućcie mi z jego powodu naganianie do nauki szwedzkiego). A żeby doskonalić miary, trzeba też sięgać po materiał lepszy. Lepszy język, lepszy styl, lepsza psychologia postaci, lepsza fabuła. To są wartości obiektywne.

Zrozumienie dla nałogu jest z reguły bardzo niedobre. Sama widziałam wdzięczność osoby uzależnionej, której nielitościwa siostra wyłączyła 1568 odcinek Klanu. To podobnie jak zabranie papierosa, albo kieliszka. ;)
Użytkownik: Pingwinek 28.07.2010 19:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale Pingwinku, to trochę ... | Czajka
Obawiam się, że nie zrozumiemy się w tej materii. Według Ciebie harlequin z założenia jest jak przypalony na węgiel schabowy, według mnie nie. Mówię to jako osoba, która ma na razie bardzo niewielkie doświadczenie z książkami tego typu (co mnie uraziło, to motyw tasiemcowy). Staram się nie szufladkować literatury (ani filmu). W tym, co czytam (lub oglądam), szukam między innymi przygody, inspiracji i rozrywki. Znajduję to w różnych gatunkach.

Czytasz książkę (Prousta na przykład, choć niekoniecznie), jesteś gdzieś w środku, czerpiesz z czytania niekłamaną przyjemność, a tu ktoś zabiera Ci Twoją lekturę... Może podziękujesz za pomoc w wyjściu z nałogu? :]
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 00:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie widzę nic złego w czy... | carlain3
Ach, a Zmierzch to przeciez klasyczny Harlequin dla nastolatek i jedynie potwierdzenie mojej tezy, ze u osob podatnych pewien typ literatury moze ulatwiac eskapizm.
Użytkownik: carlain3 24.06.2010 01:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, a Zmierzch to przeci... | aleutka
Tu także pojawia się potwierdzenie moich słów, że osoby nieodpowiednie nie powinny sięgać po niektóre książki. Jeśli dziewczynie zachciało się czytać romans o wampirach, dobrze, niech czyta, ale niech pamięta, że miała tylko czytać, a nie wynosić wątki z książki i wkładać je w swoje życie.
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu także pojawia się potw... | carlain3
To jest cos takiego jak nieodpowiednia osoba? To ksiazki bywaja nieodpowiednie :)
Użytkownik: jakozak 24.06.2010 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: To jest cos takiego jak n... | aleutka
Wiem, o co chodzi Carline.
Jestem na przykład osobą nieodpowiednią do czytania książek historycznych z masą bardzo ważnych szczegółów, czy o budowie maszyn rolniczych na przykład. Nie sięgam po nie, bo nie potrafię ocenić. To samo z panem Kingiem. :-)))
Harlequin...
To jeszcze sprawa estetyki. Ale od czegoś można zacząć przygodę z książką i potem dokonać ostrej selekcji.
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, o co chodzi Carline... | jakozak
Ja wciaz mam wrazenie, ze to ksiazki - rolnicze historyczne itp - sa nieodpowiednie dla ciebie skoro ich nie lubisz :) Nie wiem, nazwanie osoby nieodpowiednia w kwestii ksiazek jakos mi zgrzytnelo.

Osoba to moze byc na przyklad ewentualnie nieodpowiednia na jakies stanowisko. Ale w sprawie prywatnych upodoban?

Staram sie powtorzyc w moich postach - chodzi mi o takie przypadki, kiedy Harlequiny zastepuja wszystko inne. I sa to nierzadkie przypadki. Jesli Harlequiny stanowia wstep do bardziej urozmaiconych lektur - super. Ale Agis chyba cytowala tu jakies badania, ktore potwierdzaly, ze literatura tego typu rzadko bywa wstepem do jakichs bardziej urozmaiconych poszukiwan. Statystycznie o ile pamietam jest wrecz przeciwnie.
Użytkownik: jakozak 24.06.2010 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja wciaz mam wrazenie, ze... | aleutka
Tak, Aleutko. Zgadzam się z Tobą. Niedobrze jest poprzestać na harlequinach. To znaczy niedobrze z punktu widzenia rozwoju wewnętrznego. Ale jeśli ktoś ma ochotę pozostać prymitywny, to ma prawo. :-)
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, Aleutko. Zgadzam się... | jakozak
:)
Użytkownik: carlain3 24.06.2010 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, Aleutko. Zgadzam się... | jakozak
No, ale czemu zaraz prymitywny? ^^" Może tej osobie wystarcza taki udział książek w jej życiu i może jej się podobają na tyle, że czyta je dla rozrywki i nie chce niczego innego? A są osoby, które lubią tylko romanse, bo powieści o zdarzeniach prawdopodobnych w życiu ich nudzą, zbrodnie i morderstwa nie dla nich, a fantasy to już nie na ich głowę. Tu już trzeba rozróżnić ludzi. Jeśli ktoś jest nałogowym molem książkowym to wtedy naprawdę nie powinien zatrzymywać się na Harlequinach, ale jeśli jest osoba, która sięga po książkę jedynie okazyjnie, to niech już sobie przeczyta tą małą książeczkę ;)
Użytkownik: misiabela 24.06.2010 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, Aleutko. Zgadzam się... | jakozak
Otóż to! Niech każdy czyta to, co lubi i co mu pasuje, bez względu na to, jak to się ma do jego rozwoju wewnętrznego :-)
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż to! Niech każdy czyt... | misiabela
I niech kazdy kto uwaza to za tandete moze to mowic z podniesionym czolem bez oskarzen o snobizm :)
Użytkownik: jakozak 24.06.2010 16:47 napisał(a):
Odpowiedź na: I niech kazdy kto uwaza t... | aleutka
:-)
Użytkownik: anek7 25.06.2010 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, Aleutko. Zgadzam się... | jakozak
No z tym prymitywnym to chyba lekka przesada...
Osobiście czytam bardzo dużo, wśród moich ulubionych autorów jest zarówno Joanna Chmielewska, Clive Cussler jak i Olga Tokarczuk czy Paulo Coelho. Jednak kiedy mam chandrę to sięgam po Mary Balogh, której komplet książek stoi na półeczce przy łóżku. Te trochę ckliwe, zawikłane, jak to określa mój mąż "romansidła" powodują u mnie łzotok i po godzince lektury i paczce chusteczek mogę wracać do normalnego życia.
Romanse czyta się łatwo i szybko...
Użytkownik: jakozak 25.06.2010 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No z tym prymitywnym to c... | anek7
No właśnie: od czasu do czasu, a nie tylko. :-)
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 25.06.2010 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie: od czasu do c... | jakozak
Przy okazji rozmowy o książkach dowiedziałam się, że na Harlequiny panowała wręcz moda, przynajmniej na poczatku lat 90-tych. :)
Użytkownik: anek7 25.06.2010 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy okazji rozmowy o ksi... | mafiaOpiekun BiblioNETki
No już pod koniec lat 80-tych się zaczęło szaleństwo harlequinowe. Ja wtedy studiowałam i przyznam, że na mniej ciekawych zajęciach namiętnie czytałyśmy z koleżankami tę literaturkę pod ławką. W sprzyjających warunkach w ciągu trzech, góra czterech wykładów książeczka była przeczytana i można się było wymienić z przyjaciółką na kolejny tomik.
Wtedy te książki stanowiły nowość, tak samo jak latynoskie seriale - pokazywały inny, lepszy świat. Kiedy na lekcjach historii w klasie III gimnazjum omawiając zmiany w kulturze i obyczajowości w Polsce posierpniowej powiedziałam, że w czasie emisji "Niewolnicy Izaury" życie wręcz zamierało, bo wszyscy to oglądali to moi uczniowie stwierdzili, że ich "wkręcam". A to najprawdziwsza prawda.
Użytkownik: jakozak 26.06.2010 08:40 napisał(a):
Odpowiedź na: No już pod koniec lat 80-... | anek7
Pamiętam! :-)
To był ostatni serial, który obejrzałam.
No, jeszcze Rancho.
Użytkownik: carlain3 24.06.2010 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: To jest cos takiego jak n... | aleutka
Nie, to właśnie są nieodpowiednie osoby. Gdyby winna była książka to wtedy tak: Dziadów nie czytamy, bo ktoś zacznie przeprowadzać obrządek wywoływania duchów, Zbrodni i Kary nie czytamy, bo ktoś zamiast iść do pracy, zacznie kraść, Wertera nie czytamy, bo ktoś popełni samobójstwo. Gdyby tak patrzeć, to na wszystkie książki znajdzie się jakaś podatna osoba. Problem tkwi w czytelnikach, nie w utworach ;)
Użytkownik: aleutka 24.06.2010 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, to właśnie są nieodp... | carlain3
Nie mowie ze ksiazka jest WINNA, tylko nieodpowiednia, to co innego.
Użytkownik: carlain3 24.06.2010 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mowie ze ksiazka jest... | aleutka
Nieodpowiednia, ale jest jednocześnie winna temu, co się stanie z człowiekiem po jej przeczytaniu, bo zawsze lepiej zwalić winę na nią, że jest niedobra i zła. Nikt nie widzi błędu w tym, że źle wybrał jakąś pozycję. Taki jest tok rozumowania większości czytelników. Zamiast mówić "ta książka jest do niczego", powinno się powiedzieć "Nie pasuję do tej książki", pozwólmy innym zachwycać się tym dziełem, w końcu mają prawo. Na rynku jest tyle pozycji, że każdy się do czegoś dopasuje. Z kolei książka nie musi dopasować się do wszystkich czyteników, bo to byłoby niemożliwe, aby zadowoliła wszystkich.
Wina niedopasowania książki i czytelnika leży po stronie czytelnika.
Użytkownik: carlain3 24.06.2010 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mowie ze ksiazka jest... | aleutka
A, i nie miałam tu na myśli Twoich słów ;) Chodziło mi o to, że jak ktoś źle wybierze książkę, to później ją obwinia za to, że jest nudna, do niczego itp. Stąd z nieodpowiedniego wyboru czytelnik zwala winę na książkę. Zachowuje się, jakby wszystko powinno być podpasowane pod jego gust i dlatego zrzędzi i marudzi ;) Oczywiście może to robić, taka wolność słowa, tylko nie powinien zapominać, że sam ją wybrał.
Użytkownik: kasiek11 18.07.2010 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Byla tu juz dyskusja w Bi... | aleutka
O ja biedna i nieszczęśliwa, i jeszcze ograniczona i do trwałego związku niezdolna. Chyba zaraz się rozpłaczę. Harlequiny i romanse czytam od jakichś 15 lat nie ma już dla mnie nadziei. Nie zostało mi nic innego jak tylko strzelić sobie w łeb. A może, może kiedyś i do mojej biblioteki zwita taka Aleutka i rzeknie mi nie czytaj, bo to cię ogłupia, bo to takie prymitywne… I słońce zaświeci również w mym ograniczonym i pustym życiu, i rzucę się na pierwszego lepszego chłopaka, żeby stworzyć z nim związek. Pal licho jakiekolwiek wymagania, nie ważne z kim, ważne, żeby było.

Mam niewątpliwą przyjemność, znać całą masę osób czytających romanse tak jak i ja. I Aleutko nie traktują one tych książek, jako poradnika. W romansach szukają rozrywki, chwili odprężenia, a nie scenariusza na życie. Wyobraź sobie, że i taka czytelniczka romansów zna słowo fikcja literacka. Wbrew temu, co przebija z Twoich słów czytelniczki romansów to nie tylko tępe baby, które z trudem uleputały podstawówkę i łatwo ulegają wpływom. Piszesz, że pracujesz w bibliotece. Przyjrzyj się więc dokładnie kto wypożycza takie książki. Tak się składa, że widzę, kto wypożycza romanse. I jest to grupa bardzo zróżnicowana pod względem wykształcenia, zamożności, sposobu na życie. A nie przerażają Cię ludzie, którzy wypożyczają książki dajmy na to o seryjnych mordercach? Wyobraź sobie do czego taki czytelnik jest zdolny.

A i jeszcze jedno pytanie Specjalistko od Romansów i ich wpływu na życie (zapewne prócz przygotowania zawodowego do pracy w bibliotece ukończyłaś jakiś kurs, może nawet studia z psychologią w nazwie) chcę zapytać czemu Ty i Tobie podobni uparliście się na zrównanie harlequin = romans, bo czytając to co piszesz zauważam, że nie dostrzegasz zróżnicowania tego gatunku literatury. Wszak romans to dużo, dużo więcej niż tylko harlequin, zresztą sam harlequin jest zjawiskiem bardzo zróżnicowanym. Marzy mi się taka sytuacja, w której na temat romansów wypowiadać się będą osoby, które mają o nich jakąś wiedzę, za to żadnych kompleksów na ich tle.
Użytkownik: embar 18.07.2010 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: O ja biedna i nieszczęśli... | kasiek11
"Dla mnie nie ma różnicy miedzy Harlequinem a tysięcznym odcinkiem Esmeraldy. Naprawdę."

To jasne, ale serdecznie protestuję przeciwko stawianiu wielbicielek obydwóch na równi z intelektem kołka w płocie.
Wbrew obiegowym opiniom większość wielbicielek romansu (uwaga ROMANSU nie należy utożsamiać tylko z Harlequinem) to dziewczyny wykształcone z poukładanymi klepkami i poukładanym życiem osobistym i zawodowym ;)
Na forach gdzie się gromadzimy widać jakie naprawdę mamy zainteresowania, ile czytamy, jaką literaturę i jakie mamy do tego podejście.

W miejscu gdzie kupuję romanse zjawia się mnóstwo oczytanych kobiet, które chcą sobie po prostu sprawić FRAJDĘ!!!
Taką samą jaką miłośnikom fantastyki/kryminału/horroru sprawia czytanie tychże.

Proszę więc nie wypisywać głupot o straszliwych skutkach czytania romansu, o rozkładzie rodzin i zapewne jeszcze grożącej nimfomanii :)
To wszystko brzmi jak wymysły zakompleksionych facetów.
Jeśli ktoś ma życzenie czytać tylko romanse to w czym jest gorszy od osoby, która czyta inne gatunki. Wszyscy mamy czasem dość rzeczywistości i swoje sposoby na jej osładzanie.

Już nieraz widziałam tu ataki na romanse, harlekiny, na ich czytelników ... przywoływanie na pomoc duchy Marcela i Fiodora.
Proszę uprzejmie w imieniu innych Romansoholiczek na całym świecie :P
Powściągnijcie panoszący się tu snobizm czytelniczy i dajcie nam poczytać w spokoju ;)
Należy też pamiętać, że książki ocenia się od 1 do 6 w ramach gatunków a nie jak w cytacie: "Niedawno czytałam Prousta i nie mogę odnaleźć sensu w Meyer" :D

Z góry dziękuję.
Z czytelniczym pozdrowieniem
embar :)



Użytkownik: anek7 18.07.2010 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dla mnie nie ma różnicy ... | embar
A ja dodam jeszcze jedno - za każdym razem kiedy dodaję komentarz na forum pojawia mi się (więc pewnie i innym też) taki napis:

"Pamiętaj! Dyskutujemy o książkach, nie o osobach, które je czytają".

Jezeli komuś romanse się nie podobają to przecież nie musi ich czytać, może sobie w opcjach oceny zaznaczyć "nie jestem zainteresowana" i kropka.

A tak zupełnie na koniec: czy ci wielbiciele literatury z najwyższej półki nie obawiają się zestawić w jednym zdaniu Prousta i Meyer? Albo Dostojewskiego i Norę Roberts?
Za taki brak "szaconku" jeszcze im się Raskolnikow przyśni...
Użytkownik: aleutka 19.07.2010 12:50 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dla mnie nie ma różnicy ... | embar
Naprawde. Rece mi opadly. Ilez razy moge powtarzac W KOLKO TO SAMO??

Prosze nie wkladac mi w usta rzeczy ktorych nie powiedzialam. Nigdy i nigdzie nie mowilam, ze osoby czytajace romanse maja intelekt na rowni z kolkiem w plocie. Mowilam o wlasnych odczuciach (piszac "dla mnie" "wg mnie" i w swojej naiwnosci sadzac ze to wystarczy aby zaznaczyc, ze nie jest to wiedza obiektywna).

Ze przekleje:

A zalozenie stad, ze mojej pracy jako bibliotekarki napotkalam calkiem sporo kobiet, ktore nie byly swiadome, ze romanse i Harlequiny niewiele maja z rzeczywistoscia wspolnego. Oczywiscie sa rozne stopnie natezenia i niekoniecznie romanse moga to powodowac, ale moim zdaniem stwarzaja najwieksze prawdopodobienstwo. Nigdy tez nie mowilam, ze dotyczy to WSZYSTKICH czytelniczek romansow. Ale osoba ktora wypozycza jednorazowo po kilkadziesiat Harlequinow i wymienia je na kilkadziesiat innych po jakims czasie a nie czytajaca nic innego (w ciagu paru lat...) budzi niepokoj. Dopoki nie zaczelam pracowac w bibliotece myslalam, ze sa to odosobnione przypadki. No wiec - nie sa.

Nie czytalam Prousta ale i tak nie moge odnalezc sensu w Meyer :) Choc oczywiscie WEDLUG MNIE nikla jest wartosc warsztatu literackiego tej pani i i nie chce byc traktowana jak snob kiedy o tym mowie.

Dziekuje.
Użytkownik: aleutka 19.07.2010 15:21 napisał(a):
Odpowiedź na: O ja biedna i nieszczęśli... | kasiek11
Och prosze bardzo. Wiec teraz sa osoby, ktore odczytuja telepatycznie co przebija z moich slow, poza tymi slowami. Zaczynaja przypisywac mi intencje i rzeczy ktorych nie powiedzialam, vide ten i inne komentarze. Co wiecej zaczynaja robic zlosliwe aluzje na moj temat, a przynajmniej tak to odbieram. Przestaje mi sie to podobac.

Powtorze, i jest to naprawde ostatni raz, bo zaczyna mnie to meczyc.
Po pierwsze - pisalam krytycznie przede wszystkim o Harlequinach, nie o klasycznych romansach w rodzaju nie wiem, Anny Kareniny :) Wiecej nawet - pisalam ze romanse bywaja fajne, ze sama zaczytalam na smierc swoja Jane Eyre. Ale to najwyrazniej nie ma znaczenia.

Po drugie - wszedzie staralam sie umieszczac sformulowania w rodzaju "wg mnie" "dla mnie" "z moich doswiadczen wynika" majac w swej naiwnosci nadzieje, ze wyraznie to zaznaczy, iz nie mialam pretensji do obiektywnego statystycznie obrazu sytuacji, bazowalam jedynie na swoim subiektywnym doznaniu, do ktorego, zywie nadzieje, wciaz jeszcze mam prawo.

Pisalam ze Harlequiny (bo to o nich caly czas pisze, nie o wszystkich romansach jako takich) czytane w ilosciach hurtowych jako wylaczna dieta sa dla mnie jak wata cukrowa. Mialam mieszane uczucia widzac wiele osob, o roznym poziomie wyksztalcenia i zamoznosci, ktore nic poza Harlequinami nie czytaly i niepokoilo mnie to. Zastanawialam sie, czy ma to jakis wplyw na ich zwiazki, nigdzie nie dochodzac do wniosku, ze oznacza to automatycznie prymitywizm osoby czytajacej. Nigdzie tez nie pisalam, ze uwazam takie osoby za gorsze. Uwazam ze stwarza to zagrozenie i tyle. Uwazam ze takie osoby moga wiele tracic, ale oczywiscie to ich zycie i wybieraja jak uwazaja za sluszne.

Uwazam ze w ogole w dziwnej kulturze zyjemy. Powiedzenie, ze uwaza sie cos za szmire jest automatycznie uznawane za proby wywyzszania sie i snobizm. Nie lubie tego.

KONIEC KROPKA.
Użytkownik: tolo81 18.07.2010 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Byla tu juz dyskusja w Bi... | aleutka
"Nie ma nic zlego w przeczytaniu cukierkowej glupoty od czasu do czasu, pod warunkiem, ze jestes swiadom ze czytasz cos wylacznie rozrywkowego"

A skąd założenie, że czytelniczki romansów nie są tego świadome?

Mnie zawsze zastanawiało dlaczego romans jako gatunek literacki jest zawsze traktowany z taką pogardą. Przecież to gatunek jak każdy inny. I tak jak w każdym innym gatunku są lepsze i gorsze książki. Nie pojmuję jak można wydawać opinię o całym gatunku, przeczytawszy kilka zaledwie książek.
Niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego osoba czytająca romanse jest postrzegana jako ograniczona (i najpewniej zakompleksiona;-), powoli i systematycznie, tracąca kontakt z rzeczywistością (bo zbyt jest skupiona na wypatrywaniu rycerza na białym koniu;-))) - Dla mnie jest to postrzeganie zupełnie niezrozumiałe i totalnie niesprawiedliwe.
Tak samo można postrzegać wielbicieli każdego innego gatunku literackiego, np. jeśli ktoś czyta kryminały, to pewnie zwykła codzienność go nudzi, więc ucieka w świat gdzie nudno nie jest, bo trup ściele się gęsto, co niechybnie skrzywi mu psychikę;-)
Tak więc radzę uważać na czytelników kryminałów - przy nich czytelniczki romansów to tylko nieszkodliwe, zbzikowane baby:)))
Użytkownik: misiabela 18.07.2010 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie ma nic zlego w przec... | tolo81
Ale przede wszystkim, dlaczego uważacie, że należy się tłumaczyć z tego, co się czyta lub lubi czytać??? Te dyskusje i przekonywanie się nawzajem o swoich racjach, wartościowanie siebie jako czytelnika i literatury przez siebie czytanej są bez sensu. Czytajmy to, co sprawia nam przyjemność lub nas interesuje i nie tłumaczmy się z tego! Pozdrawiam :-)
Użytkownik: Lemonade 18.07.2010 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale przede wszystkim, dla... | misiabela
W życiu nie przyszłoby mi do głowy wartościowanie siebie jako czytelnika czy literatury przez siebie czytanej. Nie rozumiem tylko po co ktokolwiek 'wyskakuje' z takimi analizami jak kilka z powyższych. Czy niektórych boli, że innym sprawia radość czytanie danego gatunku literackiego? Wypowiedzieć się można, czemu by nie. Ale przy takiej dyskusji nie wiem czy mam się śmiać czy może płakać.
Użytkownik: embar 19.07.2010 10:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale przede wszystkim, dla... | misiabela
"Ale przede wszystkim, dlaczego uważacie, że należy się tłumaczyć z tego, co się czyta lub lubi czytać??? Te dyskusje i przekonywanie się nawzajem o swoich racjach, wartościowanie siebie jako czytelnika i literatury przez siebie czytanej są bez sensu. Czytajmy to, co sprawia nam przyjemność lub nas interesuje i nie tłumaczmy się z tego! "

Brawo! Ale jak wskazuje powyższa dyskusja padają takie słowa jak prymityw i ograniczenie :)
Co przy głębokim oczytaniu ich autorów pozwala myśleć, że wartościowa literatura nie gwarantuje kultury osobistej :) Szczególnie, że nie widuje się takich głosów na forach innej popliteratury ;)

Wolność! Równość! Tolerancja!
Wszelkie parady mile widziane :D

Użytkownik: aleutka 19.07.2010 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie ma nic zlego w przec... | tolo81
Prosze nie wkladac mi w usta rzeczy ktorych nie powiedzialam. Ja nigdy nie generalizowalam, ze wszystkie czytelniczki romansow sa oderwanymi od rzeczywistosci zakompleksionymi i ograniczonymi osobami.


A zalozenie stad, ze mojej pracy jako bibliotekarki napotkalam calkiem sporo kobiet, ktore nie byly swiadome, ze romanse i Harlequiny niewiele maja z rzeczywistoscia wspolnego. Oczywiscie sa rozne stopnie natezenia i niekoniecznie romanse moga to powodowac, ale moim zdaniem stwarzaja najwieksze prawdopodobienstwo. Nigdy tez nie mowilam, ze dotyczy to WSZYSTKICH czytelniczek romansow. Ale osoba ktora wypozycza jednorazowo po kilkadziesiat Harlequinow i wymienia je na kilkadziesiat innych po jakims czasie a nie czytajaca nic innego (w ciagu paru lat...) budzi niepokoj. Dopoki nie zaczelam pracowac w bibliotece myslalam, ze sa to odosobnione przypadki. No wiec - nie sa.
Użytkownik: Jadzia119 19.07.2010 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Prosze nie wkladac mi w u... | aleutka
A możesz mi powiedzieć skąd wiesz, że one nie są świadome różnicy między prawdziwym życiem a czytanymi książkami? I skąd ta pewność, że nie czytują nic innego? Może czytują, ale jedynie na harlequiny szkoda im pieniędzy i te akurat wypożyczają z biblioteki?

I zaznaczam, nie jest to żaden atak, zadaję pytanie z czystej ciekawości.
Użytkownik: aleutka 19.07.2010 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A możesz mi powiedzieć sk... | Jadzia119
Bo wiesz probowalam im proponowac rozne inne rzeczy - chocby romanse z bardziej rozbudowanym tlem, ksiazki da Capo i inne, w nadziei ze to ja zaciekawi i pokaze ze inne ksiazki tez moga wciagac. Nie, nie, za grube.

I te stwierdzenia rozmarzonym tonem nastolatek ze takiego mezczyzne znalezc to hoho. Nie to co jej maz...
Wlasnie stad sie domyslalam. Panterka, inna bibliotekarka w Biblionetce miala chyba troche podobne odczucia do moich choc w troche innej kwestii. Zapamietalam, bo w pewnym sensie bylam sklonna uznac, ze moze jestem jedyna, ktora tak to odbiera, ale chyba nie i ujela to o wiele dobitniej:

Mój partner nie czyta!

Użytkownik: aleutka 19.07.2010 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A możesz mi powiedzieć sk... | Jadzia119
Och myslalam ze wklejam bezposredni link do postu, ale najwyrazniej nie, to link do tematu jest.

Zeby znalezc post Panterki trzeba przewinac niemal do konca watku...
Użytkownik: Areth 30.11.2010 02:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Och myslalam ze wklejam b... | aleutka
Zacznę od tego że mam 26 lat i odkąd nauczyłam się czytać pochłaniam książki wręcz tonami i przewinęło się mnóstwo rożnych gatunków. Nikt mi nie mówił co mam czytać, kiedy mam czytać i że w ogóle to mam się nie sugerować książkami bo to fikcja literacka.
Amnde Quick pochłaniam od czasu do czasu aż mi się nie znudzi przenoszę się do innego gatunku po jakimś czasie wracam i tak w kółko. Harlekinów nigdy nie ruszałam bo stwierdziłam że mi nie będą pasować.
Doskonale wiem że są ludzie którzy są podatni na pewne rzeczy i dlatego mamy maniaczki 'zmierzchu', ale w moim odczuciu głównie źródłem całego dramatyzmu który kręci się wokoło tej serii jest film.
W bibliotekach to ja chyba pół życia spędziłam mając ciocie bibliotekarkę i co najlepsze siedziałam tam naprawdę od małego. Co mi się udało zaobserwować to to że większość tych Pań które czytają wiecznie harlekiny to tak zwane 'kury domowe'. Mąż, dzieci, praca, obowiązki domowe i milion innych rzeczy do zrobienia. Takie kobiety chcą przede wszystkim odpocząć przy mało zobowiązujących i niezbyt długich książkach, oderwać się od świata na te parę chwil zapominając ze maja np. męża gbura i gacie do wyprania. I nie wątpię że przez te kilka chwil wzdychają rzewnie w kierunku romantycznych przygód i fascynujących mężczyzn opisanych w tych książkach. Nawet ja tak czasami sobie powzdycham co nie znaczy że rozwala to mój związek z mężem. Tak samo jak ktoś czytający kryminał stwierdzi: "Fajnie by było coś takiego rozwiązać/wziąć udział w śledztwie", bla bla bla a w rzeczywistości zdaje sobie sprawę że by nie podołał ale 'fajnie by było'.
Nikt nie powinien oceniać tych kobiet po tym co czytają nie mając bladego pojęcia o ich życiu. Odniosę się wręcz do utartego stwierdzenia: "Nie oceniaj książki po okładce".
Użytkownik: jakozak 30.11.2010 09:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacznę od tego że mam 26 ... | Areth
Ja, ja jestem kura domowa!!!
I czytam więcej niż romanse!
Użytkownik: Lemonade 10.12.2010 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacznę od tego że mam 26 ... | Areth
Ja zacznę od tego, że już czasem nie wiem co mogłabym napisać.
Czy wszystko w świecie musi być uargumentowane? To tak jakby zwolennicy galaretki zastanawiali się dlaczego inni wolą budyń :]
A książki pani Quick lubię, bo... tak!
Użytkownik: lucjana_p 08.09.2010 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
szczerze??? nie podobają mi się książki Krentz; wszytstkie mają mniej więcej ten sam wątek (szczególnie te "paranormalne") i niczym się nie wyróżniają; nudy!!!!!!!
Użytkownik: HanaVixen 16.12.2010 23:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam kilkukrotnie ju... | cheyenne
Każdy czyta to co lubi. Nałogowo zaczęłam czytać w wieku 11 lat i tak to trwa i trwa już długo:) Na początku czytałam wszystko co wpadło mi w ręce - miałam zasadę nieważne jak nużące, trzeba przeczytać od deski do deski. Później doszłam do wniosku, po co się męczyć, skoro czytanie ma sprawiać przyjemność.
A że przy czytaniu romansów człowiek z reguły się relaksuje, bo nie wymagają myślenia, to je czytam. I czytać będę!
Jeśli chodzi o tą autorkę, lubię jej książki, choć nie wszystkie. Romanse historyczne nawet bardzo, z tym, że rzeczywiście po przeczytaniu większej ilości można dostrzec powielenie akcji. Ale cóż z tego - romans ma być romansem i powinien kończyć się happy endem;) W końcu jakbym chciała pogorszyć sobie humor, to czytałabym coś w rodzaju "Zbrodni i kary" (dotąd nie rozumiem co w tej książce może się podobać...).
Dla tych, którzy lubią romanse historyczne, polecam te wydawnictwa Da Capo. Może to z sentymentu (pierwsze romanse jakie czytałam były tego wydawnictwa), ale naprawdę mi się podobały. Wydawnictwo Amber też jest ok.
Podsumowując, na przekór profesorki z technikum powiem, że romans to też literatura;) I czyta się "samo":)
Użytkownik: lioneez 06.04.2012 23:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy czyta to co lubi. N... | HanaVixen
Taak, ja uwielbiam Amber i Da Capo. Wracając do tematu, tzn. Amandy Quick, muszę powiedzieć, że wiele jej zawdzięczam, bo właśnie dzięki niej i jej "Alchemii" odkryłam gatunek romansu historycznego. Dlatego ogromnie ją lubię, zwłaszcza że cukierkowe historie "on mnie nie kocha, ona mnie nie kocha" jakoś do mnie nie przemawiają. U Quick zawsze coś się dzieje. Najbardziej lubię Vanzę i Arcane Society, tę część z XIX wieku. No i "Kontrakt", "Alchemię" czy "Rendez-vous".
Inne autorki? Najczęściej przypadkowe, chociaż moimi ulubionymi są też Julia Quinn (ach, Bevelstoke!), Connie Brockway (zwłaszcza Sezon na panny młode), Mary Balogh czy Meagan McKinney (i jej "Uzurpator").
Dlaczego utarło się że ktoś, kto czyta romanse, jest gorszy? Ja czytam i otwarcie się do tego przyznaję, tak samo jak do tego, że lubię Kinga, Mastertona, Jeffa Lindsay'a czy Akunina. Każdy czyta to co lubi.
Użytkownik: cheyenne 19.09.2012 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Taak, ja uwielbiam Amber ... | lioneez
I brawo ;) U mnie ostatnio coś się pozmieniało i od romansów mnie odrzuca. Nie wiem czy to właśnie powielanie akcji czy płytkość ale jakoś nie mogę się przekonać do powrotu do tego typu literatury. Chociaż daleko nie odbiegłam - saga Córa morza o rozdartej między byłym i aktualnym mężem Elizabeth jest w sumie romansem, ale nie tak klasycznym.
Ale nie o tym chciałam. Przypomniało mi się jak kiedyś jadąc autobusem czytałam jakieś romansidło, Judith Krantz chyba. Nie zapomnę tych spojrzeń ludzi stojących dookoła. Takie osądzające i pogardliwe, jakbym nie wiem co złego zrobiła. Jaki w tym sens?
Użytkownik: Jadzia119 22.09.2012 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: I brawo ;) U mnie ostatni... | cheyenne
Tym bardziej, że Krantz romansem w sumie nie jest - przynajmniej nie takim romansem romansem, spokojnie można o jej książkach mówić "obyczajowe" i nikt nie spojrzy jak na wariatkę nawet znający się na tym gatunku. Tak myślę ;)
I sensu nie ma, tak samo jak w zastanawianiu się nad tym. Czytam romanse, bo to lubię i nikomu nic do tego. Czytam też inne rzeczy, ale nawet gdybym nie czytała - dalej nikomu nic do tego. Mój wybór, co robię ze swoim czasem i co czytam. Lubię to i nie dorabiam do tego żadnej ideologii, koniec, kropka.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: