Dodany: 31.01.2012 13:46|Autor: gowerus

Co robić, gdy nie nadchodzi śmierć?


Co może mieć do powiedzenia ponad osiemdziesięcioletni starzec oskarżony o kolaborację z faszystami? Ano, okazuje się, bardzo wiele, niekoniecznie jednak na ten temat. Można by się spodziewać, że natrafimy w takiej książce na próby wytłumaczenia się przed Historią, Narodem i Społeczeństwem czy też skamlenie o wybaczenie. Nic bardziej mylnego. Knut Hamsun to człowiek, który nie ma zamiaru tłumaczyć się absolutnie z niczego, ani przed sobą samym, ani przed sądem.

Jego jedynymi starczymi dolegliwościami są, w jego mniemaniu, częściowa głuchota, lekka afazja i zwapnienie naczyń, co absolutnie nie przeszkadza mu zachować trzeźwości umysłu, czemu wielokrotnie daje wyraz w swoim pamiętniku.

Jeżeli będziemy chcieli doszukać się w tej książce próby autoportretu psychologicznego osoby wmotanej w nazizm, to możemy się mocno rozczarować. Dla mnie „Na zarośniętych ścieżkach” to opowieść o starości, gdzie norweski noblista w następujący sposób mówi o swoich zajęciach: „Czytam, chodzę i układam pasjanse”[1], co oczywiście nie jest wyczerpującym opisem jego codziennych czynności. Upływ czasu i postrzeganie świata ulegają dla niego zmianie w takich miejscach, jak dom starców czy klinika psychiatryczna. Nadmiar wolnego czasu sprawia, że autor zwraca uwagę na rzeczy tak ulotne, jak mała jodełka czy zagubiony fiński nóż. Jego zajęcia determinowane są przez najprostsze codzienne potrzeby: musi załatać swoje kalosze, przybić gwóźdź do ściany, odpisać na listy, czego zresztą nie wykonuje zbyt sumiennie. A wszystko to w obliczu nadchodzącej śmierci, na której przybycie pisarz zdaje się od dawna przygotowany, powiada: „[...] powinienem był dawno temu umrzeć. Na co ja czekam?”[2]. Nie jest to jednak czekanie bierne, towarzyszy mu jakże wymowna refleksja o pamięci, ulotności życia i jego celu, polegająca raczej na uświadomieniu sobie jego braku, co wcale jednak nie wywołuje u Hamsuna poglądów nihilistycznych. Bezcelowość nadaje, jego zdaniem, wyjątkowość, osobność człowiekowi. Dzięki temu Hamsun bez goryczy wyznaje: „Zapisuję tu jakieś głupstwa, same głupstwa. Cóż innego by to mogło być?”[3]. Jednak owym „głupstwom” nie brakuje celności obserwacji i odrobiny humoru, towarzyszącej „jesieni życia”, jak choćby wtedy, gdy zastajemy pisarza bez koszuli i sztucznej szczęki przed młodą kobietą.

A najważniejsze, że jest w tym wszystkim spokój i zgoda na upływ czasu i właśnie takie trwanie, bowiem „Tylko szydercy[...] wykrzywiają się i stroją grymasy do nieba [...]”[4].


---
[1] Knut Hamsun, „Na zarośniętych ścieżkach”, przeł. Anna Marciniakówna, wyd. Kantor Wydawniczy SAWW, 1994, s. 17.
[2] Tamże, s. 157.
[3] Tamże, s. 114.
[4] Tamże, s. 184.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2136
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: