Dodany: 28.01.2012 16:06|Autor: hburdon

Na trzy głosy


Aibileen kocha dzieci. Jednak kiedy kończą siedem, osiem lat, dociera do nich, że Aibileen jest tylko kolorową służącą. Wtedy Aibileen zaczyna szukać nowej pracy. Mae Mobley Leefolt[1], która w 1962 roku właśnie skończyła dwa lata, to jej siedemnasta biała podopieczna.

Minny jest najlepszą kucharką w mieście; ba, może i w całym stanie Mississippi. Ale na co komu najlepsza nawet czarna służąca, która nie potrafi powstrzymać się od pyskowania białej pani? Minny już dziewiętnaście razy straciła pracę. Stara, przygłucha pani Walters jeszcze ją toleruje, ale jak długo?

Skeeter jest tak wysoka, chuda i nieelegancka, że nawet posag nie przyciąga konkurentów. Nie bardzo wie, co ze sobą zrobić: mieszka z rodzicami, grywa w brydża z koleżankami z socjety, redaguje biuletyn miejscowej Ligi kobiet i zastanawia się, dlaczego jej czarna opiekunka Constantine zniknęła bez słowa tuż przed jej powrotem z koledżu.

Te trzy kobiety opowiadają o swoim życiu tak, że nie sposób im nie wierzyć.

W „Służących” przekonuje mnie wszystko. To świat zamieszkany przez prawdziwych ludzi, takich z wadami i zaletami. Skeeter jest uczciwa i ma dobre intencje, ale naiwność i brak inicjatywy przeszkadzają jej cokolwiek w życiu osiągnąć. Jej hiperkrytyczna matka nade wszystko pragnie ujrzeć córkę przed ołtarzem, ale cechuje ją niezrównana siła ducha. Minny jest twarda w kontaktach z pracodawczyniami, ale pozwala pomiatać sobą mężowi. Podobnie ambiwalentna jest społeczność Jackson, Mississippi, postrzegana jako całość: niektórzy swoje służące traktują lepiej, inni gorzej, jeszcze inni, na co dzień pozornie bezduszni, ukazują duszę w momencie, kiedy jest to najbardziej potrzebne[2].

I jest też Hilly. Postać, jakiej uwielbiamy nienawidzić w każdej książce: ta, która pod płaszczykiem chrześcijańskiego miłosierdzia niszczy jednego bliźniego za drugim tylko dlatego, że ośmielili się przekroczyć nakreślone przez nią granice. Kulminacyjna scena książki, jedyny rozdział pisany całkowicie w trzeciej osobie, to scena benefitu, podczas którego najbardziej zagorzała rasistka miasta, Hilly Holbrook zbiera pieniądze na głodujące dzieci Afryki. Ironia całego tego rozdziału jest dojmująca. Hilly jest postacią absolutnie kluczową, zawdzięczamy jej najbardziej satysfakcjonujące sceny całej powieści, w tym niespodziewany rezultat opublikowania inicjatywy sanitarnej w biuletynie Ligi oraz wyznanie Strasznej Rzeczy, którą zrobiła Minny. No i to właśnie podłość Hilly popycha trzy główne bohaterki do wspólnego działania. Gdyby nie ludzie tacy jak Hilly, segregacja rasowa mogłaby nadal istnieć.

„Służące” ukazują segregację i walkę o rasowe równouprawnienie w Stanach Zjednoczonych bez popadania w przygnębienie. Z jednej strony sytuacja jest dramatyczna: za omyłkowe wejście do „białej” toalety Murzynowi grozi pobicie ze skutkiem potencjalnie śmiertelnym. Z drugiej jednak strony obserwujemy, jak Aibileen wychowuje kolejne pokolenie Białych, jak „jej” białe dzieci kochają ją nawet po latach. Sama Skeeter stanowi dowód na to, że zaniechanie segregacji w domu, pozwolenie na to, żeby dzieci wychowywała czarna służba, powoli zmienia struktury społeczne. Poza tym – czytamy książkę z kojącej perspektywy czasu. Martin Luther King dopiero rozpoczyna marsz na Waszyngton, ale my już wiemy, że ten marsz w roku 2008 doprowadzi pierwszego Czarnego do Białego Domu. (Czarnego, który w momencie, gdy otwieramy książkę, ma roczek i pewnie dopiero uczy się maszerować).

Fabularny chwyt „Służących” jest sprytny i skuteczny, powieść do ostatnich stron trzyma w napięciu jak dobrze wyważony thriller. To sztuka podszyć książkę wszechobecnym smutkiem i frustracją, zachowując styl tak lekki i zabawny, że można ją pochłonąć w dwa dni. Rezultat? Ponad 100 tygodni na liście bestsellerów "The New York Timesa", ponad 5 milionów sprzedanych egzemplarzy, a w BiblioNETce – w chwili, gdy piszę te słowa – 241 ocen, z tego 93% powyżej 4.



---
[1] Kocham nazwiska w tej książce: Mae Mobley Leefolt, Aibileen Clark, Eugenia „Skeeter” Phelan… Swoją drogą, „Skeeter” to po prostu Komar, ja pokusiłabym się chyba o przetłumaczenie przezwiska bohaterki.
[2] Nie wszystkie punkty widzenia zostały w „Służących” przedstawione: jest to zdecydowanie świat kobiet. Mężczyźni wstydliwe przemykają przez kartki, rzadko kiedy godni uwagi lub szacunku.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5390
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Malita 09.02.2012 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Aibileen kocha dzieci. Je... | hburdon
Świetny tekst - nic dodać, nic ująć. Zwłaszcza charakterystyka Hilly trafna.
A widziałaś film? Naprawdę udana ekranizacja. I aktorki wybornie dobrane do postaci... :)
Użytkownik: hburdon 09.02.2012 12:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny tekst - nic dodać... | Malita
Jeszcze nie widziałam, ale bardzo chcę zobaczyć. Powstrzymałam się, bo mój partner chciał najpierw przeczytać książkę, ale on tak wolno czyta, że chyba sobie obejrzę sama cichcem w tajemnicy. :)
Użytkownik: Malita 09.02.2012 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze nie widziałam, al... | hburdon
To sama czy w towarzystwie - koniecznie! Rzadko się zdarza, by tak zacnie był oddany klimat powieści :)
Użytkownik: porcelanka 19.11.2013 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Aibileen kocha dzieci. Je... | hburdon
Ciekawa recenzja, świetnie podsumowuje książkę;) Mnie też w „Służących” przekonuje wszystko – od obrazu społeczności Jackson, przez przedstawienie głównych bohaterek, po poszczególne historie i wszystkie detale. Ciekawa jest też narracja i trzy punkty widzenia wszystkich zdarzeń. Przede wszystkim jednak „Służące” poruszają i wywołują żywe emocje, a takie książki czyta się naprawdę dobrze.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: