Rosja mnie dziwnie fascynuje. Nie, nie aż tak, abym chciała jeszcze raz tam pojechać, bo 10-dniowy pobyt w Moskwie w 1989 roku skutecznie mnie z takich pomysłów wyleczył, ale lubię sobie o tym kraju poczytać, nawet jeśli takie lektury psychicznie mnie rozstrajają.
Po Syberii (
Thubron Colin)
Ocena 6.
Ta ksiązka zaspokoiła wszelkie moje oczekiwania; przeraziła, zaparła dech w piersiach, oczarowała, napełniła zadumą i do tego dostarczyła sporej dawki wiedzy. Jednocześnie pokazała, jak bardzo nic o Syberii nie wiem. Jeśli chodzi o trasę podróży autora, to tak właśnie bym ją zaplanowała, w identycznych miejscach bym się zatrzymała i gdybym tylko potrafiła, podobnego stylu i języka użyłabym do opisania moich wrażeń. Jednym słowem, jest to jedna z najlepszych ksiazek podróżniczych, jakie zdarzyło mi się czytać.
Colin Thubron zaczął swoją syberyjską podróż od Jekaterynburga. Pierwszym środkiem lokomocji była Kolej Transsyberyjska, a potem już różnie – leciał starym ”antonowem” do Workuty, tłukł się wynajmowanymi łazikami po plaskowyżach Ałtaju, płynął parowcem tysiące kilometrów w dół Jeniseju, kilka tygodni mieszkał w wiosce rybackiej Eńców leżącej poza kołem podbiegunowym, jeździł lokalnymi autobusami wzdłuż brzegów Bajkału, łapał okazje w okolicach Magadanu, aby dotrzeć do resztek starych obozów śmierci...
Przyglądał się Syberii. Wszędzie rozmawiał z ludźmi. Znajdował z nimi wspólny język, choć czuł, że od ich poznania dzielą go lata świetlne. Wszystko, co przeżył i czego doświadczył, przelał na papier. Są więc w książce opisy miejsc, krajobrazów, miast, zabytków, osób, które spotkał. Jest sporo faktów z historii, różnych ciekawostek, garść wiadomości geograficzno-przyrodniczych. I jest coś, co szczególnie mnie urzekło: mądra, ale gorzka i wprawiająca w niepokój refleksja.
Spotkałam się z zarzutam, że w ”Po Syberii” jest za mało tzw. mięsa (cokolwiek to znaczy, bo rozumienie tego rodzaju kolokwializmów może być różne). Otóż rzeczywiście, nie znajdziemy tu za wiele elementów ”hardcorowych”. Nie ma balansowania na granicy życia i śmierci, brutalnych scen, wulgarnych odnośników, sensacyjnych anomalii itp. Jeśli ktoś potrzebuje mocniejszych wrażeń, to polecam inną książkę, która tez traktuje o Rosji, ale pokazuje ją bardziej z ”poziomu trotuaru”. Jest to "Biala goraczka" Jacka Hugo-Badera.
Biała gorączka (
Hugo-Bader Jacek)
. Ocena 3.
Zaczyna się jak typowa literatura podróżnicza/ reportażowa. Młody Polak kupuje w Moskwie gazik UAZ-469 i zamierza tym samochodem przejechać do Władywostoku w czasie srogiej syberyjskiej zimy. Jednak juz po kilkunastu stronach widać, że autora nie interesuje ani historia, ani przyroda, ani geografia, ani kultura rdzennych mieszkańców Syberii. Postanawia skoncentrować się na czymś innym. Po pierwsze, jak przeżyć w warunkach ekstremalnych. Po drugie, opisać świat brudnego, rosyjskiego podziemia - czyli ten zaludniony alkoholikami, narkomanami, złodziejami, mordercami, prostytutkami, bezdomnymi, szaleńcami, chorymi na AIDS. Ilość strachu, bólu, podłości, totalnego znieczulenia, okrucieństwa, poczucia przegranej, beznadziei, rozpaczy, gniewu jaka ukazana jest w tej książce może przyprawić o zawrót głowy...
Nie twierdzę oczywiście, że taki świat nie istnieje, bo istnieje. Tylko że chamstwa, pijaństwa, przemocy, nieuczciwości, bezmyślności i ogólnie mówiąc patologii społecznej to ja mam dość u siebie, w Polsce. Zatem pomysł, aby pojechac do kraju, gdzie ilość tych zjawisk jest po kilkadziesięciokroć większa, spróbować w takie środowisko wejść i potem go w stylu „ale jazda!” opisać, uważam za średni. Ale jeśli ktoś chce i lubi tego typu klimaty, to właśnie u Hugo-Badera je znajdzie.
Literatura podróżniczo-reporterska nie powinna być zbyt sentymentalna i przesłodzona. ”Po Syberii” taka nie jest. Nie może też być widowiskowo brutalna. „Biała gorączka” (z wyjątkiem naprawdę udanego rozdziału opowiadającego o jeziorze Bajkał) moim zdaniem prezentuje ten właśnie trend. Mnie on nie pociąga.
W rajskiej dolinie wśród zielska (
Hugo-Bader Jacek)
Ocena 3.
I znowu nieudane spotkanie z Jackiem Hugo-Baderem. Nic nie poradzę, jego książki wydają mi się nudne, źle napisane, wręcz irytujące. Zadaję sobie zatem pytanie, czy to ze mną jest coś nie tak, czy też cała reszta świata nie dostrzega tego, co dla mnie oczywiste. Pół biedy, kiedy dotyczy to beletrystyki, bo wtedy rozbieżności w ocenie mogę sobie wytłumaczyć moim ewentualnym brakiem wrażliwości na literaturę piękną wysokich lotów. Trudniej jednak znaleźć przyczynę tak wielkich różnic w odbiorze, gdy – jak w tym przypadku - mam do czynienia z reportażem. Napisalam recenzję:
Podoba mi się tylko tytuł
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.