Udowodniona pisarska wielkość
Niechaj nie przeraża czytelnika fatalistyczny wydźwięk tytułu. Akurat przy opowiadaniu tytułowym najbardziej się uśmiałem i po raz kolejny doceniłem umiejętność budowania komicznego napięcia wokół sytuacji bynajmniej nie komicznych, którą to umiejętność zauważyłem już wcześniej, czytając choćby „Pod Mocnym Aniołem” czy „Bezpowrotnie utraconą leworęczność”. Doceniłem w Pilchu nie tylko to. Ale po kolei.
Zdążyłem już zdradzić, że głośno reklamowane i podnoszące zarówno popyt, jak i autorytet Świata Książki na rynku czytelniczym „Moje pierwsze samobójstwo” jest kompilacją dziesięciu luźno ze sobą powiązanych tekstów. Związki między nimi są dostrzegalne i nie trzeba wyjątkowego skupienia, aby zaraz je zauważyć. Czymże zatem jest ta książka? Osobliwym pamiętnikiem? Gawędziarską opowieścią? Uważnie przemyślaną przez autora konstrukcją ujawniającą tajniki jego duszy i głębię osobistych przemyśleń?
Nie będę rozważał tego, czy opowiadania tworzące zbiór powstały pod wpływem autentycznych zdarzeń i ujawniają prawdziwe przemyślenia autora. Nie znam Pilcha jako człowieka, ale wiem, że słodko konfabulować potrafi, czyniąc odbiorcę swych tekstów nieświadomym niewolnikiem stworzonych naprędce wizji, ujętym sugestywnym wizerunkiem postaci, które gdzieś tam żyły, Pilcha karmiły, z Pilchem się kochały i z Pilchem wódkę piły. Nie, nie zamierzam wdawać się w biograficzne śledztwa. Zamierzam ocenić „Moje pierwsze samobójstwo” jako dzieło literackie, bo nie mam do czynienia z autorem robiącym wiele mówiące miny i opowiadającym mi historie, których autentyczności muszę się sam doszukiwać.
A dziełem literackim jest „Moje samobójstwo” bardzo dobrym, dojrzałym, mądrym i frapującym. Nie po raz pierwszy w twórczości Pilcha zauważyć tu można jego wielki talent do dygresyjności. Jego opowieści nasycone są dygresjami, jednak - w przeciwieństwie do wielu utworów, których autorzy nie potrafią utrzymać językowej i formalnej dyscypliny przy wplataniu do opowieści dodatkowych wątków - dygresje te w mistrzowski wręcz sposób zazębiają się, intrygująco dobudowują kolejne elementy opowieści, a dzięki temu opowieści te same w sobie zniewalają i pozwalają czytającemu zatracać się w nich bez pamięci.
Styl Pilcha jest jedyny w swoim rodzaju. Zaprawiony w boju wieloletni felietonista nauczył się tak manewrować słowem pisanym, żeby z najbardziej nawet banalnego tematu uczynić wywołującą wypieki na twarzy kwiecistą i pasjonującą opowieść. Tę sztukę autor opanował do perfekcji, czego dowody znajdujemy w każdym z dziesięciu tekstów.
Czyni jeszcze jedną wielką rzecz. Z eksploatowanych już wielokrotnie przez siebie tematów (maniakalne, wręcz przedmiotowe przedstawianie kobiet, przez które stał się wrogiem numer 1 wojujących feministek; prowincjonalizm i pustka rodzinnej Wisły, ortodoksyjna chwilami religijność rodziców i dziadów - luteran) tworzy świeże, odkrywcze i inteligentne gawędy, które ani nie nużą tym, iż ponownie mówią o tym samym, ani nie irytują powtarzaniem się wątków lub sytuacji. „Moje pierwsze samobójstwo” to przecież kolejna książka Pilcha i jego „pilchowatość” wyczytać można już w pierwszych akapitach rozpoczynającej zbiór „Najpiękniejszej Kobiety Świata”. Tylko jak on to robi, że po raz kolejny uśmiecham się pod nosem, wchodzę w jego świat z wielką przyjemnością, i jak zawsze wpadam w kompleksy, czytając, jak wspaniale i porywająco można pisać, operując stosunkowo oszczędnym zasobem słownictwa?
Chylę czoła przed autorem, który z każdą kolejną książką niezaprzeczalnie potwierdza swoją wielką klasę pisarza.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.