Prawdziwa cnota krytyk się nie boi?
Elantris to otoczone murem miasto, które niegdyś było pełne wszelkiego piękna i cudowności. Jego mieszkańcy byli mądrzy i pracowici, nie miały do nich przystępu choroby, starość ani śmierć. Pewnego dnia jednak błogosławieństwo zmieniło się w przekleństwo. Od tej pory zamiast żywych bogów są żywe trupy, które snują się po brudnych ulicach. Co gorsza, każdy może któregoś dnia obudzić się jako jeden z nich. Taki właśnie los spotyka księcia Raodena, który bez zbędnej zwłoki zostaje odesłany za potężne mury Elantris. Brzmi intrygująco?
Niestety, dobre pomysły nie zostały równie dobrze wykorzystane. Autor stworzył bogaty świat, który aż się prosił o opisanie poważnych konfliktów. Sanderson poniekąd stara się to zrobić, nie dba jednak o szczegóły. Bardzo ciekawie przedstawia się wątek religijny, gorzej natomiast jest z realiami dworu królewskiego, międzynarodową dyplomacją i problemami społecznymi, które na potrzeby fabuły zaczynają rozmijać się z logiką.
To właśnie naiwność jest główną wadą książki. Poważni politycy przekomarzają się i płatają sobie figle, jakby ratowanie królestwa było tylko czczą zabawą. Narzeczona Raodena, Sarene, która ma być jakoby wybitną dyplomatką, przytłacza swoich przeciwników bezczelnością i złośliwymi uwagami. Idea ostrożnej, subtelnej manipulacji zdaje się przerastać dowolnego intryganta opisanego w tej powieści. Co gorsza, narrator nie pozostawia oceny czytelnikowi i informuje go na bieżąco, które wypowiedzi danej postaci były niebywale sprytne.
Nawet cierpienia Elantrian, przerażające z początku, w końcu powszednieją i stają się nieprzekonujące. Za sprawą Raodena skazani na niewysłowione męki Elantrianie odkrywają w sobie nową siłę i ducha do pracy. Książę Raoden to wzór wszelkich cnót. Jest szlachetny, charyzmatyczny, pomysłowy, dowcipny, śmiały, optymistyczny, gotów do poświęceń i wszyscy go kochają. Jeśli chodzi o wady, w pewnym momencie dowiadujemy się, że nie powodzi mu się zbytnio w grach hazardowych (sic!). "Elantris" dowodzi, że prawdziwej cnocie niestraszna jest groza, plugastwo, szaleństwo… ani tym bardziej realizm.
Mimo niedociągnięć, książkę czyta się dobrze. Nie należy oczekiwać głębszych przemyśleń, ale można się przy niej nieźle bawić, są tu dowcipne dialogi i dużo rozrywki. Dużo, bo całość liczy sobie dobrych kilkaset stron. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że wartka akcja pojawia się dopiero w końcówce, po pewnym czasie lektura może nużyć. "Elantris" miewa przebłyski oryginalności, poza tym bywa sympatycznie i patetycznie, dramatycznie i ckliwie. Tylko czy opowieść o mieście przeklętych powinna być lekka, łatwa i przyjemna?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.