Dodany: 08.01.2012 19:27|Autor: leperr

Książka: Ojciec chrzestny
Puzo Mario

4 osoby polecają ten tekst.

"Napisałem to dla pieniędzy"


Prawie każdy oglądał, prawie nikt nie czytał.

Trudno mi zrozumieć fenomen "Ojca chrzestnego" Coppoli. Kilka lat temu, nęcony komentarzami o „największym dziele w historii kinematografii, etc., etc.”, usiadłem, obejrzałem, poszedłem zrobić sobie herbatę, wysikałem ją, poszedłem spać, wstałem i żyłem dalej. Największe dzieła kinematografii powinny zmieniać ludzkie życie, a ja poszedłem po kubek teiny.

Don Corleone nie pozwala jednak o sobie zapomnieć.

Prowincjonalne biblioteki mają tę dużą zaletę, że wałęsając się między czterema dostępnymi półkami można jednak trafić na coś nieoczekiwanie ciekawego, czego w Jagiellonce, BUW-ie czy innym gmaszysku nigdy by się nie znalazło. Tak też trafił mi w ręce Puzo.

Coppola, nim rozpoczął przygotowania do ekranizacji powieści, miał o niej dość marne zdanie. W scenariuszu znalazło się sporo zapadających w pamięć kwestii, których próżno szukać w książce. Mimo wszystko pod względem fabularnym film, z powodu koniecznych skrótów, prezentuje się mniej okazale, jednak Puzo sam nie jest niewiniątkiem.

Mario Puzo: "Gdybym wiedział, że tyle ludzi to przeczyta, napisałbym to lepiej"[1].

"Ojciec chrzestny" to powieść, która się rozpędza, jakby autor się niecierpliwił, chciał ją jak najszybciej skończyć. Po drobiazgowym przedstawieniu bohaterów, ich historii i obecnych, skomplikowanych relacji, po opisaniu nowojorskiego podziemnego światka, Puzo zaczyna się śpieszyć. Kilka lat wojny mafijnych rodzin potrafił podsumować w jednym akapicie, proces dochodzenia Michaela do władzy został potraktowany po łebkach. Historia zasługiwała na dwa, trzy tomy (czego potwierdzeniem - scenariusze dla filmowych sequeli), a została bez pardonu dorżnięta kilkoma rozdziałami. Szkoda.

Ale to nie główny powód, dla którego "Ojciec chrzestny" jawi mi się może nie jako kolejne amerykańskie czytadło, bo byłby to sąd niesprawiedliwy, ale jako powieść solidna. Tylko solidna.

Don Vito Corleone: "W Ameryce znalazłeś raj. Dobrze zarabiałeś, chroniła cię policja i sądy. Nie potrzebowałeś mej przyjaźni. A teraz przychodzisz do mnie: »Don Corleone, sprawiedliwości«. Ale nie prosisz z szacunkiem. Nie proponujesz przyjaźni. Nie zwiesz mnie Ojcem chrzestnym. W dniu ślubu mej córki prosisz, bym mordował za pieniądze"[2].

Świat "Ojca chrzestnego" jest czarno-biały, na swój sposób wręcz cukierkowy. Don Corleone to człowiek honoru, podobnie jego ludzie, nawet jeśli niepozbawieni są mniejszych lub większych wad. Jedyny stróż prawa, którego bliżej poznajemy, to do cna zdegenerowany major McCluskey.

Dlatego podczas lektury porażająco szybko utożsamiamy się i zaczynamy kibicować rodzinie Corleone. Trudno się dziwić, bo Puzo stworzył Mafijną rodzinę, która gardzi prostytucją, nie chce mieszać się w narkotyki, a hazard i alkohol traktuje jak coś mniej zdrożnego, zakazanego jedynie przez nazbyt konserwatywny Kościół. Gangsterów, którzy jeśli zabijają, to skorumpowanych związkowców, zdemoralizowanych policjantów, bandytów, recydywistów i zdrajców. Rodzinę będącą ostatnią nadzieją dla zagubionych i zgwałconych przez bezlitosną rzeczywistość. Karzącą ręką sprawiedliwości. Instancją ostatnią i często – ostateczną. Wyspą honoru i przyzwoitości na morzu moralnej zgnilizny.

Materiały do swej powieści Puzo zbierał, pisząc opowiadania dla amerykańskich brukowców. Dorastając w jednej z mniej reprezentacyjnych nowojorskich dzielnic, usłyszał także sporo anegdot i opowiadań od ludzi, którzy zetknęli się z mafią. Czyżby dla wszystkich jego rozmówców gangsterzy byli chlebodawcami i gwarantami elementarnej sprawiedliwości? Trudno mi w to uwierzyć.

Gay Talese, przyjaciel Puza: "Mario nie wiedział zbyt wiele o zorganizowanej przestępczości, z pewnością jednak wiedział, jak przedstawić włoską rodzinę. Odłóżmy na bok hazard i morderstwa, a zobaczymy całkiem prostą historię o asymilacji włoskich rodzin w amerykańskiej kulturze"[3].

Świat u Puza może być tak cukierkowy, bo jest uproszczony i wyidealizowany. W przeciwieństwie do świata "Gomorry" Roberta Saviana, włoskiego dziennikarza, który ujawnił sekrety neapolitańskiej camorry. W rzeczywistości bowiem sprawiedliwości nie ma ani po jednej, ani po drugiej stronie. Camorra morduje, grabi i wykorzystuje ludzi, przekupuje prokuratorów, policję i lokalnych urzędników. Terroryzuje całe miasta, a jej macki sięgają najdalszych zakątków globu. Honor przegrał z zyskiem. Sprawiedliwość uległa opłacalności.

Sukces "Ojca chrzestnego" spotkał się z protestami włosko-amerykańskich rodzin. Śmiem wątpić, czy tych mafijnych, bo książka godziła raczej w dobre imię włoskich imigrantów, dla gangsterów będąc całkiem zgrabną laurką.

Sukces "Gomorry", która ujawniała tajemnice neapolitańskiej camorry, sprawił, że mafia wydała na jej autora wyrok śmierci. Pisarz ukrywa się dziś za granicą.

Mario Puzo: "Napisałem to, by zarobić pieniądze"[4].



---
[1] Cyt. za: Allen Barra, "What Puzo Godfathered 40 Years Ago", w: The Wall Street Journal, 13.08.2009 [wydanie online; tłum. własne].
[2] Mario Puzo, "Ojciec chrzestny", przeł. Bronisław Zieliński, wyd. Czytelnik, 1991, s. 36.
[3] Cyt. za: Allen Barra, op. cit.
[4] Ibidem.


[Recenzję opublikowałem na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8330
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: mivael 10.02.2013 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawie każdy oglądał, pra... | leperr
bardzo podoba mi się słowo otwierające recenzję. Wszyscy słyszeli, wszyscy widzieli nikt nie czytał. Książka podobała mi się bardzo chyba nawet bardziej niż znakomity film. Potrafiłeś nazwać to co mi umknęło czyli pośpiech autora szczególnie w ostatnich księgach. Moim zdaniem książka ( a w zasadzie cała historia ) jest tak znana ponieważ nakręcony został wspaniały film. Szczerze mówiąc sama książka technicznie nie jest arcydziełem, język jest dosyć prosty, całość cechuje pewna masowość odbiorcy. Z jednym muszę się nie zgodzić w filmie nie praktycznie żadnego tekstu, który nie byłby w książce oprócz "złożę mu propozycję nie do odrzucenia". Gomorry nie czytałem.
Użytkownik: whortonka 10.03.2014 16:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawie każdy oglądał, pra... | leperr
Dokładnie - każdy film widział, ale tylko nieliczni sięgnęli po książkę.
Użytkownik: Anitra 10.03.2014 17:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawie każdy oglądał, pra... | leperr
Najpierw widziałam film i nie zrobił na mnie porażającego wrażenia. Książka niesamowicie mnie wciągnęła i podobała mi się o wiele bardziej.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: