Dodany: 08.01.2012 16:02|Autor: tala_1986

Historii ciąg dalszy…


„Księżycowa przysięga” to kolejna odsłona opowieści o uczuciu, jakie połączyło Xhex i Johna. Jej początek dużo dokładniej mogliśmy poznać w „Drodze przeznaczenia”, chociaż również w poprzednich częściach autorka parę razy napomknęła o relacjach pomiędzy tą dwójką bohaterów. Na polskim rynku czytelniczym jest to już dziesiąty z kolei tom serii „Bractwo Czarnego Sztyletu”, chociaż w oryginale - ósmy, o tytule „Lover Mine”. Autorki, J.R. Ward, raczej nie trzeba nikomu przedstawiać.

Przechodząc do ogólnego zarysu fabuły: historia rozpoczyna się w tym samym momencie, w którym zakończyła się w „Drodze przeznaczenia”. John zabiera Xhex w podróż po miejscach swojego dzieciństwa, jednak stara się pominąć najgorsze wspomnienia, aby nie wywoływać ich na powierzchnię „morza pamięci”. Mimo to dziewczyna poznaje niektóre z mrocznych sekretów wojownika dzięki swojej symphackiej części. Zdaje sobie również sprawę, że coraz więcej łączy ją z Johnem, aż w końcu uzmysławia sobie, że jej przeznaczeniem jest trwać u boku ukochanego. Bo w końcu Xhex odkrywa w sobie miłość do niemego wojownika i czuje się przy nim jak bezbronna kobieta, co pierwszy raz okazuje się dla niej miłym uczuciem. Dlatego też zgadza się na propozycję Johna, że oboje będą szukać Lahsera, a później się z nim rozprawią. Ich zadanie zostaje bardzo ułatwia przemiana, jaka przechodzi syn Omegi. Jakie zakończenie przyszykowała dla swoich czytelników autorka? Przekonajcie się sami, ja nie zdradzę już nic więcej, aby nie pozbawiać was frajdy z czytania.

Po takiej ilości tomów serii może się wydawać, że nic już nas nie zaskoczy. Jednak w przypadku tego cyklu, i tej autorki, jest to mylne wrażenie. Pani Ward nie dość, iż wprowadza do fabuły nowe wątki i postacie, których historię poznajemy w kolejnych tomach, to wypełnia i tak już dynamiczna akcję tyloma nieoczekiwanymi zwrotami wydarzeń, że czytelnik nie może być pewien, co go czeka na kolejnej stronie. Fabuła została dopracowana w każdym, nawet najmniejszym szczególe, a do tego autorka bardzo zgrabnie połączyła teraźniejszość z przeszłością, bo chociaż wydaje się, że obie historie nie mają ze sobą nic wspólnego (oprócz Johna, który jest kolejnym wcieleniem Hardhego), to po finałowej scenie wszystko staje się jasne i nabiera głębszego sensu. Nie zdradzę jednak, której postaci to dotyczy.

O bohaterach pisałam już w recenzjach poprzednich tomów, więc nie będę się na nich skupiała. Chciałabym tylko zaznaczyć, że coraz bardziej interesuje mnie, jak autorka zamierza poradzić sobie z sytuacją panującą pomiędzy Khillem i Blasthem. Natomiast jeżeli chodzi o nowe postacie, to do mieszkańców domu Ślepego króla dołączyła także Panikha. Z poprzednich tomów wiemy o niej, że uwielbia walczyć oraz że jest córką Pani Kronik. Jednak w „Księżycowej przysiędze” okazuje się także, że jest bliźniaczką jednego z braci, a mianowicie…. nie, tego nie zdradzę. Sami musicie cierpliwie przeczytać powieść, aby rozwiązać tę zagadkę. Ciekawa jestem także, co autorka planuje dla tajemniczego wampira z dworku. Muszę przyznać, iż byłam lekko zaskoczona, gdy dowiedziałam się, kto to jest.

Podsumowując. Ta powieść, jak zresztą każda poprzednia część serii, napisana jest prostym językiem, chociaż autorka nie stroni od wulgaryzmów. Jednak w „Księżycowej przysiędze” jest ich już znacznie mniej niż na przykład w „Mrocznym kochanku”. To samo tyczy się scen erotycznych: są bardziej wyważone, ale nadal pozostają lekko pikantne. Z tego tez powodu ta książka i całe „Bractwo Czarnego Sztyletu” to lektura dla czytelników 18+.

Polecam każdej miłośniczce serii, ja nią na pewno jestem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1122
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: