Dodany: 04.01.2012 13:07|Autor: McAgnes

Koniec, ech...


Mankell kończy cykl o Wallanderze. Smutno bardzo.

Ale zanim skończy, każe mu rozwiązać jeszcze jedną zagadkę. Tym razem śledztwa nie prowadzi komenda policji w Ystad, sprawa bowiem opiera się aż o stolicę, skąd pochodzą rodzice Hansa, partnera życiowego Lindy (córki Kurta Wallandera) i ojca jej dziecka.

Linda i Hans nie są małżeństwem, ale są ze sobą bardzo blisko, toteż naturalnym krokiem jest zapoznanie ze sobą ich rodziców. Mimo że Kurta i Luis oraz Håkana mało łączy (on - zwykły policjant, oni - ze szwedzkiej arystokracji), jakoś się dogadują.

A zaraz potem Håkan znika bez śladu. Niedługo po nim znika Luis. Kurt zaś, mimo iż formalnie śledztwo prowadzi policja ze Sztokholmu, czuje się w obowiązku pogrzebać przy tym tajemniczym zniknięciu. Ohohoho, do jakich ciekawych rzeczy się dokopuje, naprawdę, byłam zdumiona! Przy tym z radością obserwuje, jak rośnie jego wnuczka, z rozpaczą przeżywa śmierć bardzo bliskiej mu osoby i z trwogą zauważa u siebie coraz częstsze zaniki pamięci.

Smutna to książka, bardzo smutna.


[Tekst zamieściłam wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2456
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Vandene 05.02.2013 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Mankell kończy cykl o Wal... | McAgnes
Oj, Mankell okazał się bezlitosny dla Wallandera. Przypuszczam, że sam musi bardzo ciężko przeżywać upływ lat, gorsze zdrowie i wizję śmierci.... Wszystko takie smutne.... Przeczytałam właśnie i nie mogę się otrząsnąć z przygnębienia. :-(
Użytkownik: Eida 27.06.2013 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, Mankell okazał się be... | Vandene
Pierwszą książką z Wallanderem, jaką przeczytałam, była "Piąta kobieta", i o ile sam kryminał bardzo mi się podobał, to Wallander jawił mi się jako raczej antypatyczny i cyniczny bohater. Natomiast w "Niespokojnym człowieku" wręcz przeciwnie - z wszystkimi swoimi rozterkami i wątpliwościami wydał mi się bardzo ludzki i wzbudził moją sympatię.
Użytkownik: Marylek 14.12.2013 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwszą książką z Wallan... | Eida
Ja go bardzo lubię. Nigdy nie wydawał mi się cyniczny. Sądzę, że praca policjanta kryminalnego jest bardzo obciążająca psychicznie i Mankell świetnie pokazuje, w jaki sposób ci ludzie muszą się bronić, jak zachowywać dystans do spraw służbowych, żeby nie zwariować, żeby nie zaangażować się zbyt osobiście. Inaczej nie daliby rady wykonywać swojej pracy w ogóle. To trochę tak jak z lekarzem - gdyby traktował każdego pacjenta jak członka rodziny, zwariowałby po roku. Przynajmniej tak ja to widzę.

Wallander zawsze był bardzo "ludzki" - jego rozterki duchowe, pokomplikowane życie osobiste, różne wątpliwości, nawet nadwaga i to, że się pocił - to wszystko sprawiało, że stawał się dla mnie realniejszy i bliższy.

"Niespokojnego człowieka" właśnie skończyłam. Przez cały czas miałam lekką pretensję do Mankella, że każe Wallanderowi przedwcześnie się starzeć - bo cóż to za wiek 60 lat! Nawet jeszcze nie emerytalny! Jednak takiego zakończenia, jakie zaserwował mi autor w ostatnim akapicie nie spodziewałam się. Mimo wszystko nie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.12.2013 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja go bardzo lubię. Nigdy... | Marylek
Słusznie to widzisz - w niektórych zawodach człowiek musi się w jakiś sposób uodparniać, niektórym to źle wychodzi i potem wszyscy narzekają na gburowatych policjantów, lekarzy bez empatii itd. Powiedziałabym, że może nawet większemu odsetkowi źle wychodzi, bo nie zawsze zdolności potrzebne do wykonywania zawodu sensu stricto schodzą się z predyspozycjami do pozytywnego nawiązywania kontaktów z ludźmi. A i tak psychicznie można się znacznie szybciej zestarzeć, niż będąc np. krawcową czy ogrodnikiem.

Zakończenie też mnie dobiło.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: