Dodany: 29.12.2011 09:48|Autor: duch puszczy

Książka: Dom żółwia: Zanzibar
Szejnert Małgorzata

2 osoby polecają ten tekst.

Sześć stopni pod równikiem


Sześć stopni pod równikiem leży tropikalny Zanzibar. Nazwa niczym z "Opowieści tysiąca i jednej nocy", ale historia i współczesność wcale nie baśniowe. Małgorzata Szejnert opowiada skomplikowane dzieje wyspy, niegdyś centrum handlu niewolnikami i kością słoniową, wielkiego ośrodka eksportującego goździki, miejsca, gdzie stykały się kultury czarnej Afryki, Arabii i Indii, a później również Europy. To z Zanzibaru wyruszał w swe podróże doktor David Livingstone, dobrze znany czytelnikom powieści Juliusza Verne’a, to stąd na poszukiwanie odkrywcy ruszał Henry M. Stanley, śmiały reporter. To tu rozegrała się najkrótsza wojna w dziejach świata – w niespełna czterdzieści minut Anglicy narzucili wyspie lojalnego wobec siebie sułtana. Czasy nam bliższe też nie były dla Zanzibaru łaskawe: odzyskanie niepodległości w 1963 roku, wybuch rewolucji i obalenie sułtana, wreszcie stworzenie wspólnego państwa z Tanganiką – Tanzanii.

Przez dziesięciolecia Zanzibar zmagał się z dziedzictwem niewolnictwa i wpływów europejskich. Wciąż silna jest rywalizacja między Afrykanami a Arabami, biali zaś wykorzystują nędzę wyspy, by zagarniać dla siebie coraz większe jej połacie i tworzyć luksusowe enklawy dla turystów, nie dając niemal nic w zamian miejscowemu społeczeństwu. Sytuacji nie zmienią starania garstki ludzi, którym na sercu leży dobro wyspiarzy.

To odległe miejsce ma zaskakująco wiele związków z Polską. I nie chodzi tu tylko o zanzibarski znaczek pocztowy z portretem Marii Skłodowskiej-Curie. Jednym z dziewiętnastowiecznych francuskich konsulów był bowiem Polak z Podola, zapomniany poeta Henryk Jabłoński. Księżniczka z sułtańskiego rodu, Salme Emily Ruete, uciekła z ukochanym do Niemiec i przez pewien czas mieszkała w Bydgoszczy. Podczas swych afrykańskich wojaży o Zanzibar zahaczył Henryk Sienkiewicz, a i dziś mieszka tu kilkoro Polaków.

Książka Małgorzaty Szejnert tchnie egzotyką, ale nie jest to lukrowany obrazek tropikalnego raju. Dzieje Zanzibaru były i są skomplikowane, pełne bolesnych problemów, z którymi dotąd się nie uporano. Do przeszłości zresztą mało kto ma głowę, skoro codzienność pełna jest trudności – wyspa od czasu do czasu pogrąża się w kompletnej ciemności z powodu awarii jedynego kabla doprowadzającego prąd z kontynentu, bezrobocie jest duże, a perspektywy rozwoju słabe. Przemawiają dokumenty, wspomnienia, relacje podróżników, ryciny i świadkowie, a reporterka dyskretnie dopełnia obraz wyłaniający się z tych źródeł własnymi wrażeniami z miejsc, w których rozgrywały się wydarzenia. Nie jest to łatwe, gdyż nikt nie zadbał o zachowanie historycznych gmachów czy placów; nawet jeśli przetrwały, zwykle są w ruinie. Wśród źródeł ważną rolę odgrywają zdjęcia – Zanzibar bowiem, chociaż muzułmański, słynął ze znakomitych fotografów, którzy tworzyli wręcz dynastie fachowców i towarzyszyli wszystkim przemianom politycznym, społecznym i gospodarczym. Szejnert rozmawia też z wyspiarzami, odszukując świadków historycznych momentów.

"Dom żółwia. Zanzibar" to znakomite połączenie wykładu o nieznanych dziejach odległego skrawka lądu, opowieści podróżniczej i reportażu. Pełen jest barw i zapachów (nie zawsze najpiękniejszych), a także skrajnych przeciwieństw – luksusów sułtańskiego dworu i nędzy biedaków. Czyta się niemal jednym tchem, a wiele scen – jak choćby opis przenoszenia zwłok doktora Livingstone’a z głębi Afryki na wybrzeże – zapada w pamięć i zachęca do sięgnięcia po inne książki o dziejach Czarnego Lądu.


[recenzja opublikowana wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1103
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: