Co mogę napisać o minionym roku... Miałem ambitne plany, ale jak to zazwyczaj bywa wszystko wzięło w łeb. Zycie potrafi zwalić z nóg. Jednak nie wiedziałem ze na mnie tez się czai... Dziwny był to czas. I mimo ciekawej końcówki, gdy ktoś pokazał mi jak żyć, ze jednak można dalej..., to dobrze ze już się skończył.
Pod aspektem czytelniczym jest również beznadziejnie. zaledwie 40, aż wstyd wspominać. A miała być setka. Może kiedyś. Na razie staram się powrócić do regularnego czytania, z czym w ostatnim czasie mam problemy.
Przechodząc do podsumowania. Na liście tego rocznych książek przeczytanych, mimo, że jest to krótka lista, znalazło się kilka ciekawych pozycji. Dałem pierwszą 6!...choć mam wątpliwości czy zasłużoną. To tak:
-Cień wiatru Zafona (6)
-Marina Zafona (5.5)- ciekawa opowieść. Momentami naiwna. Ale i tak lubie styl autora.
-Wybawiciel Nesbø (5.5)- jedna z moich przypadkowych zdobyczy. Historie zacząłem czytać od środka, lecz na pewno kiedyś rozpocznę czytać tę sagę.
-Nie szukaj mnie i Zabili mnie we wtorek Wereśniaka (5)-obie pozycje oceniłem tak samo. Dobra polska sensacja. Szybko się czyta.
-Czego boją się anioły Harris (5) - czyli uzupełnienie. 2 tom przeczytałem. to 1 też trzeba było wreszcie. Nie zawiodłem się...
-Necrosis: Przebudzenie i Rycerz kielichów Piekary (5)-jeden z moich ulubionych autorów polskiego fanstasy, którego najnowsze powieści jednak mnie zawodzą. Starsze pozycje są na dobrym poziomie...
-Panowie z Pitchfork Gruca (5)- powieść historyczna. Rycerze, wojna... Autor mało znany, ale na mnie zrobił dobre pierwsze wrażenie...

To były najlepsze pozycje minionego roku... Jednak za ten rok chce jeszcze 2 ksiażki wyróżnić:
-Zmierzch Meyer (4)- przeczytałem, tylko dlatego że obiecałem... Nic szczególnego... Ale zrobiłem to... Teraz moge krytykować...
-Niech żyje Polska: Hura!: 1 Antalogia (3.5)- wyróżnić chciałbym Grzędowicza za przedmowe. Polska szkoła magii. Ten tekst dał mi siłe i wykrzesał chęci by jeszcze raz spróbować...Dziękuje...

To chyba na tyle... Nastepny rok będzie lepszy...gorszy chyba już być nie może...