Inaczej nie zawsze znaczy - lepiej
Po dawnych już czasach studenckich, gdy zajmowałem się wczesnym średniowieczem i porywającymi problemami związanymi z etnogenezą Słowian, rozwojem hutnictwa wokół Ślęży i korabnictwem Wolinian, doszedłem do wniosku, że wypadałoby spojrzeć na średniowiecze ponownie z punktu widzenia zwykłego czytelnika; sprawdzić, co mają do powiedzenia historycy, a nie archeologowie, co o wiekach średnich myślą mediewiści "z importu", a nie tylko rodzima historiografia. Z tego względu mój wybór padł na książkę "Inaczej o średniowieczu"; chyba dlatego tylko, że wysoko cenię wydawnictwo Marabut i jego publikacje o wiekach średnich. Jak zapewnia przyszłego czytelnika notka biograficzna na okładce – pani Pernoud to szanowana mediewistka francuska z bogatym dorobkiem naukowym, autorka licznych publikacji wydawanych w całej Europie. Pomyślałem więc, że zajmująca tematyka i, przede wszystkim, sama osoba renomowanej autorki będą gwarantem dobrej rozrywki.
Jest to pozycja wydana na bardzo wysokim poziomie, w twardej oprawie, z drukiem nie sponsorującym przemysłu optycznego i sugestywnym fragmentem "Wędrowca” Hieronima Boscha na okładce. Książka na półce wygląda pięknie i tym samym spełnia swoje podstawowe zadanie – ma się sprzedawać jak światowy bestseller. Możemy śmiało uznać, że wydawca spisał się na medal i, jak się niestety później okazało, tylko on.
"Inaczej o średniowieczu" składa się z dziewięciu rozdziałów; każdy dotyczy jednego problemu związanego z pojmowaniem wieków średnich przez "współczesnych", kreowanych tu na dyletantów, nieuków i innej maści ignorantów. Rozdział pierwszy ma charakter wstępu, wprowadzenia w świat średniowiecza; kolejne dotyczą to sztuki, to literatury, to systemu feudalnego czy miejsca kobiety w społeczeństwie przed tysiącem lat. Celem autorki było z pewnością uchwycenie czasów średniowiecznych w sposób panoramiczny, ukazanie rozwoju kulturalnego, politycznego i społecznego Europy, której dzisiejszy wygląd możemy zawdzięczać władcom średniowiecznego Starego Kontynentu. Na stronicach książki Régine Pernoud niczym prawdziwy krzyżowiec wyrusza na polemiczną krucjatę przeciw wszelkim mitom, uprzedzeniom i stereotypom utrwalonym w świadomości zwykłych zjadaczy chleba. Ja sam również jestem wielkim fanem tego barwnego okresu i zwolennikiem propagowania rzeczywistej wiedzy o nim. Jednak czytelnicy oczekujący błyskotliwej tyrady i salwy niepodważalnych argumentów będą srodze zawiedzeni; sposób, w jaki autorka stara się przekonać nas do tych uniwersalnych racji, jest bardzo nieudolny. Wywyższanie średniowiecza polega przede wszystkim na poniżaniu innych epok, argumenty ograniczają się do wyciągania brudów z każdego okresu w historii Europy (za wyjątkiem średniowiecza oczywiście) i przeciwstawiania im osiągnięć epoki feudalizmu. Książka pełna jest błędów merytorycznych i przekłamań wywołujących czasami śmiech, czasami oburzenie. Za twórcę filozoficznej tabula rasa uważa autorka Kartezjusza[1]; słynne prawo pierwszej nocy to pozostałości "pańskiej sprawiedliwości czy łaski"[2]; prawo zwyczajowe epoki feudalnej traktowane jest przez nią jako "zbiór obyczajów z danego terenu, bez przerwy się zmieniających"[3], otóż zbiór obyczajów zyskiwał status prawa zwyczajowego, gdy trwał na określonym terenie stale i n i e z m i e n n i e przez długi okres czasu[4]. To tylko nieliczne przykłady gaf popełnionych przez Régine Pernoud, które można złożyć ostatecznie na karb nieznajomości filozofii i historii prawa; ale jak wytłumaczyć braki w wiedzy historycznej dotyczącej własnej ojczyzny? Francuscy "monarchowie (...) absolutni nie mogli ingerować w prawo prywatne"[5], pisze, a przecież zjawiskiem bezprecedensowym w nowożytnej Europie było wydanie przez Ludwika XIV i Ludwika XV, tudzież władców absolutnych, ordonansów regulujących prawo prywatne materialne i procesowe[6]. Najbardziej groteskowy i komiczny wątek autorka zachowała na koniec tej interesującej lektury; z pełną powagą stwierdza: "zbrojne pielgrzymki, które nazywamy wyprawami krzyżowymi, były piękne i dobre, czy tego chciano, czy nie, były niezbędnymi rozwiązaniami pod koniec XI wieku, by ratować święte miejsca i w ogóle Bliski Wschód"[7]. Owszem, cel został osiągnięty – Jerozolima przeszła w ręce chrześcijan, ale muzułmańską ludność bestialsko wymordowano, a trasa tej "pielgrzymki" znaczona była licznymi grabieżami i pogromami Żydów.
Przyznam szczerze, że autorka tytuł dobrała idealnie – rzeczywiście napisała o średniowieczu inaczej, w sposób dotąd niespotykany; tak wielkiej liczby błędów, uogólnień, fałszywych wniosków i nieudolnej argumentacji nie widziałem nigdy. Przeraża fakt, że publikacje Régine Pernoud cieszyły się i nadal cieszą ogromną popularnością w Polsce i w całej Europie, co potwierdza i wydawca w notce biograficznej autorki, i powszechna dostępność jej książek w księgarniach i bibliotekach. Nie polecam tej pozycji nikomu, wręcz przeciwnie – należy unikać jej jak ognia; większość zwykłych Kowalskich raczej uwierzy w fakty zawarte w takiej z pozoru idealnej publikacji (krótkiej, łatwej i przyjemnej), niż sięgnie po prawdziwe arcydzieła o podobnej tematyce (np. "Jesień średniowiecza" Huizingi czy syntezy i monografie Le Goffa i Duby'ego), które w zamian za rzetelną wiedzę wymagają od czytelnika zaangażowania i poświęcenia.
---
[1] Régine Pernoud, "Inaczej o średniowieczu", tłum. Krystyna Husarska, wyd. Marabut, 2002, s. 162.
[2] Ibidem, s. 77.
[3] Ibidem, s. 69.
[4] Katarzyna Sójka-Zielińska, "Historia prawa", wyd. PWN, 2001, s. 37-41.
[5] Régine Pernoud, op.cit., s. 76.
[6] Michał Sczaniecki, "Powszechna historia państwa i prawa", wyd. PWN, 1995, s. 249-250.
[7] Régine Pernoud, op. cit., s. 166.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.