Dodany: 13.12.2011 10:59|Autor: Tzimiskes

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Inaczej o średniowieczu
Pernoud Régine

2 osoby polecają ten tekst.

Inaczej nie zawsze znaczy - lepiej


Po dawnych już czasach studenckich, gdy zajmowałem się wczesnym średniowieczem i porywającymi problemami związanymi z etnogenezą Słowian, rozwojem hutnictwa wokół Ślęży i korabnictwem Wolinian, doszedłem do wniosku, że wypadałoby spojrzeć na średniowiecze ponownie z punktu widzenia zwykłego czytelnika; sprawdzić, co mają do powiedzenia historycy, a nie archeologowie, co o wiekach średnich myślą mediewiści "z importu", a nie tylko rodzima historiografia. Z tego względu mój wybór padł na książkę "Inaczej o średniowieczu"; chyba dlatego tylko, że wysoko cenię wydawnictwo Marabut i jego publikacje o wiekach średnich. Jak zapewnia przyszłego czytelnika notka biograficzna na okładce – pani Pernoud to szanowana mediewistka francuska z bogatym dorobkiem naukowym, autorka licznych publikacji wydawanych w całej Europie. Pomyślałem więc, że zajmująca tematyka i, przede wszystkim, sama osoba renomowanej autorki będą gwarantem dobrej rozrywki.

Jest to pozycja wydana na bardzo wysokim poziomie, w twardej oprawie, z drukiem nie sponsorującym przemysłu optycznego i sugestywnym fragmentem "Wędrowca” Hieronima Boscha na okładce. Książka na półce wygląda pięknie i tym samym spełnia swoje podstawowe zadanie – ma się sprzedawać jak światowy bestseller. Możemy śmiało uznać, że wydawca spisał się na medal i, jak się niestety później okazało, tylko on.

"Inaczej o średniowieczu" składa się z dziewięciu rozdziałów; każdy dotyczy jednego problemu związanego z pojmowaniem wieków średnich przez "współczesnych", kreowanych tu na dyletantów, nieuków i innej maści ignorantów. Rozdział pierwszy ma charakter wstępu, wprowadzenia w świat średniowiecza; kolejne dotyczą to sztuki, to literatury, to systemu feudalnego czy miejsca kobiety w społeczeństwie przed tysiącem lat. Celem autorki było z pewnością uchwycenie czasów średniowiecznych w sposób panoramiczny, ukazanie rozwoju kulturalnego, politycznego i społecznego Europy, której dzisiejszy wygląd możemy zawdzięczać władcom średniowiecznego Starego Kontynentu. Na stronicach książki Régine Pernoud niczym prawdziwy krzyżowiec wyrusza na polemiczną krucjatę przeciw wszelkim mitom, uprzedzeniom i stereotypom utrwalonym w świadomości zwykłych zjadaczy chleba. Ja sam również jestem wielkim fanem tego barwnego okresu i zwolennikiem propagowania rzeczywistej wiedzy o nim. Jednak czytelnicy oczekujący błyskotliwej tyrady i salwy niepodważalnych argumentów będą srodze zawiedzeni; sposób, w jaki autorka stara się przekonać nas do tych uniwersalnych racji, jest bardzo nieudolny. Wywyższanie średniowiecza polega przede wszystkim na poniżaniu innych epok, argumenty ograniczają się do wyciągania brudów z każdego okresu w historii Europy (za wyjątkiem średniowiecza oczywiście) i przeciwstawiania im osiągnięć epoki feudalizmu. Książka pełna jest błędów merytorycznych i przekłamań wywołujących czasami śmiech, czasami oburzenie. Za twórcę filozoficznej tabula rasa uważa autorka Kartezjusza[1]; słynne prawo pierwszej nocy to pozostałości "pańskiej sprawiedliwości czy łaski"[2]; prawo zwyczajowe epoki feudalnej traktowane jest przez nią jako "zbiór obyczajów z danego terenu, bez przerwy się zmieniających"[3], otóż zbiór obyczajów zyskiwał status prawa zwyczajowego, gdy trwał na określonym terenie stale i  n i e z m i e n n i e  przez długi okres czasu[4]. To tylko nieliczne przykłady gaf popełnionych przez Régine Pernoud, które można złożyć ostatecznie na karb nieznajomości filozofii i historii prawa; ale jak wytłumaczyć braki w wiedzy historycznej dotyczącej własnej ojczyzny? Francuscy "monarchowie (...) absolutni nie mogli ingerować w prawo prywatne"[5], pisze, a przecież zjawiskiem bezprecedensowym w nowożytnej Europie było wydanie przez Ludwika XIV i Ludwika XV, tudzież władców absolutnych, ordonansów regulujących prawo prywatne materialne i procesowe[6]. Najbardziej groteskowy i komiczny wątek autorka zachowała na koniec tej interesującej lektury; z pełną powagą stwierdza: "zbrojne pielgrzymki, które nazywamy wyprawami krzyżowymi, były piękne i dobre, czy tego chciano, czy nie, były niezbędnymi rozwiązaniami pod koniec XI wieku, by ratować święte miejsca i w ogóle Bliski Wschód"[7]. Owszem, cel został osiągnięty – Jerozolima przeszła w ręce chrześcijan, ale muzułmańską ludność bestialsko wymordowano, a trasa tej "pielgrzymki" znaczona była licznymi grabieżami i pogromami Żydów.

Przyznam szczerze, że autorka tytuł dobrała idealnie – rzeczywiście napisała o średniowieczu inaczej, w sposób dotąd niespotykany; tak wielkiej liczby błędów, uogólnień, fałszywych wniosków i nieudolnej argumentacji nie widziałem nigdy. Przeraża fakt, że publikacje Régine Pernoud cieszyły się i nadal cieszą ogromną popularnością w Polsce i w całej Europie, co potwierdza i wydawca w notce biograficznej autorki, i powszechna dostępność jej książek w księgarniach i bibliotekach. Nie polecam tej pozycji nikomu, wręcz przeciwnie – należy unikać jej jak ognia; większość zwykłych Kowalskich raczej uwierzy w fakty zawarte w takiej z pozoru idealnej publikacji (krótkiej, łatwej i przyjemnej), niż sięgnie po prawdziwe arcydzieła o podobnej tematyce (np. "Jesień średniowiecza" Huizingi czy syntezy i monografie Le Goffa i Duby'ego), które w zamian za rzetelną wiedzę wymagają od czytelnika zaangażowania i poświęcenia.



---
[1] Régine Pernoud, "Inaczej o średniowieczu", tłum. Krystyna Husarska, wyd. Marabut, 2002, s. 162.
[2] Ibidem, s. 77.
[3] Ibidem, s. 69.
[4] Katarzyna Sójka-Zielińska, "Historia prawa", wyd. PWN, 2001, s. 37-41.
[5] Régine Pernoud, op.cit., s. 76.
[6] Michał Sczaniecki, "Powszechna historia państwa i prawa", wyd. PWN, 1995, s. 249-250.
[7] Régine Pernoud, op. cit., s. 166.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9363
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: WBrzoskwinia 22.12.2011 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Po dawnych już czasach st... | Tzimiskes
No!!! Oto krytyka oparta na otwartej głowie, kompetencjach i wymaganiach (czyli prawdziwa) - a nie nie na tym, co się komu podoba lub nie podoba (czyli fikcyjna).
Pernoud znam tylko z pracy o templariuszach, może nie znakomitej, ale jednak dobrej (ale nie jestem zawodowcem). Dlatego nie kwestionuję Twego zdania, tylko pytam, sprawdzam. Jesteś pewien, że dobrze wyważyłeś ocenę? Przed i po Romantyzmie Średniowiecze było oceniane negatywnie; to się ciągnęło dobrze w XX wiek; bywa i teraz; wiesz, schemat "mroków Średniowiecza" z przyległościami. Gdzieś na 3-cią ćwierć XX w. z rozrzutem przypada spora dyskusja przewartościowująca wizję Średniowiecza; tyleż w oparciu o postęp wiedzy historycznej, co i o zmiany samej historii jako dyscypliny naukowej. Może ta praca Pernoud jest nie tylko pracą o Średniowieczu jako takim, lecz głosem w tej dyskusji, a w takiej z natury rzeczy kwestionuje się zdanie "deprecjatorów" w oparciu o fakty, których nie znają lub nie doceniają, oraz w oparciu o inne interpretacje faktów czy procesów, które są znane? (w tym np. wypraw krzyżowych, o których wspominasz). To rzeczywiście może być polemiczne sprowadzenie przeciwników "do parteru" jako nieuków itp. - ale może to tylko tak wygląda z pozoru? Tj. może dałeś się zwieść czemuś w treści lub nawet stylistyce? Zgadzam się, że tak czy owak jakiekolwiek wizje posuwające się do fałszowania historii są niedopuszczalne - ale wiem, że z dłuższej wypowiedzi wystarczy wyrwać kawałek, który podany bez kontekstu może świadczyć o czymś innym, nawet przeciwnym, niż cała wypowiedź, czy ten kawałek w kontekście całej wypowiedzi (konkretnie przykładowo: jeśli hasło "wyprawy krzyżowe były piękne i dobre" to ocena dzisiejszego historyka, to rzeczywiście w dużym stopniu bzdura /to dalej o konieczności już nie/; ale jeśli tymi słowami dzisiejszy historyk przedstawił czy zilustrował myśl bądź ocenę człowieka epoki, to jest celne, i to włącznie do stylistyki tego kawałka wypowiedzi).
Huizinga, Le Goff nie piszą polemicznie, lecz jednak Huizinga pisze bardziej przedstawiająco, Goff bardziej oceniająco (pozytywnie) Średniowiecze. A przecież jest jeszcze ciocia Basia z jej odjazdowym "Odległym zwierciadłem", w którym ona i przedstawia, i ocenia, ale to drugorzędne: najistotniejsze, że ona za pomocą historii w tym dziele myśli o Średniowieczu, co daje kolosalny i znakomity efekt, pozwalający zrozumieć tamtych ludzi i czasy dzisiejszemu człowiekowi, podczas gdy u tamtych dwóch ewidentnie dominuje wiedza, a nie wykorzystanie jej do dania czytelnikowi zrozumienia (co nie znaczy, że tego aspektu tam nie ma). Czyli: czy nie jest tak (albo trochę tak), że nastawiłeś się na jakiś rodzaj opracowania, a praca Pernoud realizuje nie te cele (czy nie jako główne cele), na które się nastawiłeś, więc mniej negatywy dzieła, bardziej Twój zawód przyczynia się do przysłonięcia pozytywów tego dzieła przez negatywy? Powtarzam: nie stawiam zarzutów, tylko pytam - nie dlatego, że jest niemożliwe, by Pernoud spaprała sprawę, bo to możliwe; tylko jakoś niezbyt mi się mieści w głowie, żeby autorka dobrej pracy o templariuszach mogła tu aż tak spaprać. A pytam, bo czytuję o Średniowieczu, więc i tę pracę zamierzałem przeczytać; liczę, że dasz mi pewność co do tego, że nie warto. Takie też się przecież zdarzają (pewnie zobaczyłbyś dużo więcej byków, pominięć, naciągnięć, dziwotworów i kompromitacji np. w pracach "historycznych" nt. kwater Hitlera, broni V, niż u Pernoud; teraz taka moda, że historia jest tylko pretekstem do publikowania atrakcyjnych, przyjemnych, podobających się itd.; a naciąganie również w niejednej z dawniejszych i porządniejszych prac się zdarza, acz nie na tę skalę). Tu sugestia: tacy jak ja pewnie zainteresują się Twą recenzją, tym warto by podać konkretnie, z tytułami - jak to zrobiłeś w przypadku Huizingi - parę co cenniejszych prac Goffa, Duby'ego, i może nie tylko ich; a i coś z polskich (no tak, a sam nie napisałem porządnie, że "Odległe zwierciadło" jest Barbary Tuchman; chyba że o niej masz inne zdanie).
Korzystam z okazji, by zapytać z całkiem innej beczki, skoro już się wsypałeś z budownictwem okrętowym na Wolinie. Co byś polecił do przeczytania syntetycznego i całościowego, ale możliwie dogłębnego na ten temat? (chodzi o grunt polski ze słowiańskimi przyległościami, nie sam Wolin; ale w tym czasie, tj. powiedzmy wedle 1000 roku z kilkusetletnimi przyległościami). Pewnie taka idealna monografia nie istnieje, ale może chociaż jakieś przybliżenia? Tzn. jeśli nie, to co byś polecił komuś, kto cokolwiek wie już w kawałkach to o łodzi oliwskiej, to o miedziowcu, to o siostrze Chrobrego, ale chce więcej i głębiej, a zwłaszcza co i jakie, oraz z czego, czym, jak było zrobione to, na czym oni wtedy pływali.
Użytkownik: Tzimiskes 29.12.2011 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: No!!! Oto krytyka oparta ... | WBrzoskwinia
Powyższy tekst to skromny głos w dyskusji nad formą, kształtem, zadaniami recenzji i celowością ich pisania w ogóle. Z ludźmi jest tak, że zazwyczaj targają nimi skrajne namiętności i albo oceniają coś dobrze, albo źle; patrząc z perspektywy biblionetki, częściej oceniamy książki te, które dobrze wspominamy, stąd u każdego zdecydowanie przeważają oceny różnych dzieł od 3,5-4 w górę, a nie w dół. To zupełnie normalne, ponieważ słabe lektury raczej się w pamięci nie zapisują (chyba że trafiamy na wyjątkowego gniota); idąc jeszcze dalej, recenzji książek, które komuś się po prostu nie podobały jest niewiele. I teraz pytanie zasadnicze: czy recenzować dzieła słabsze? Uważam osobiście, że czasami warto.
Nie twierdzę, że „Inaczej o średniowieczu” to mierna popelina, znajdą się z pewnością liczni zwolennicy tej książki, ale pisząc o książkach trzeba być szczerym, bo obiektywnym być nie można; dla mnie recenzja to pisaninia ocierająca się o zupełnie odrębny gatunek literacki, mocno subiektywny, można powiedzieć – zaangażowany. Ta pozycja mi się zwyczajnie nie podobała, a to że wyciągnąłem kilka potknięć autorki, to tylko argumenty na poparcie mojego zdania, a nie jakieś czepianie się dla zasady. Będąc trochę otrzaskanym z tematem średniowiecza, po lekturze kilkudziesięciu (a może i więcej) różnych pozycji, książek, artykułów wynudziłem się okropnie, nie znalazłem niczego ciekawego czy nowego – co nie znaczy, że dla wchodzącego w ten temat polecenie powyższej książki będzie błędem.
Z tym korabnictwem Wolinian to trochę z mojej strony pars pro toto, przykład tego czym czasem trzeba się zajmować w ramach historii i archeologii, niekoniecznie z naciskiem na ten temat. Niezapomnianą lekturą z czasów studenckich była na pewno „Historia kultury materialnej ziem polskich” t.1, o budownictwie okrętowym można tam trochę znaleźć, ale generalnie było to coś godnego polecenia z uwagi na interesującą, niecodzienną materię. Jeśli chodzi o tematykę morską, to dobrze wspominam ”Życie codzienne na Pomorzu wczesnośredniowiecznym” Kiersnowskich, ponadto są jeszcze „Studia nad szkutnictwem Pomorza Gdańskiego” Smolarka i „Walki Słowian na Bałtyku” Pieradzkiej. Oczywiście wszystkie te pozycje są już wiekowe i wiadomości będą w nich nieaktualne; generalnie aktualny stan badań jest do zdobycia raczej w oparciu o artykuły dostępne w dużych bibliotekach wojewódzkich i czytelniach uniwersyteckich. Ze świeżych pozycji książkowych znam jedynie wydaną w zeszłym roku rozprawę doktorską Jakuba Morawca „Wolin w średniowiecznej tradycji skandynawskiej”, gdzie można znaleźć obszerną bibliografię.
Jeśli chodzi o Le Goffa i Dubyego to zdecydowanie polecam „Kulturę średniowiecznej Europy” i „Świat średniowiecznej wyobraźni” tego pierwszego oraz „Czasy katedr” Dubyego mimo bardzo sknoconego „tłumaczenia”.
Użytkownik: WBrzoskwinia 29.12.2011 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Powyższy tekst to skromny... | Tzimiskes
Przyjmij szczere podziękowania za odpowiedź (teraz razem z recenzją mam jasność; a wskazówki okrętowe bardzo się przydadzą) i przy okazji życzenia wszelkiego powodzenia w Nowym Roku.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 30.07.2015 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Po dawnych już czasach st... | Tzimiskes
Piszesz:
" Francuscy "monarchowie (...) absolutni nie mogli ingerować w prawo prywatne"[5], pisze, a przecież zjawiskiem bezprecedensowym w nowożytnej Europie było wydanie przez Ludwika XIV i Ludwika XV, tudzież władców absolutnych, ordonansów regulujących prawo prywatne materialne i procesowe[6]"

Ja tam specjalistą nie jestem, ale wydaje mi się, że ww. władcy nie żyli w okresie średniowiecza, więc ten argument jest inwalidą...

Przeczytam tę książkę po powyższej recenzji z tym większym zaciekawieniem, bo widzę, że wzięcie w obronę epoki o tak złym pijarze budzi demony prezentyzmu i dysonansu poznawczego, wywołanego konfliktem z wtłaczanymi nam w szkołach w głowy tymiż mitami, które próbuje zbić autorka - a przecie wiadomo, że średniowiecze złą, gnuśną, hamującą inwencję i ciemną epoką było, więc toż to herezja mówić coś przeciwnego ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: