Dodany: 11.12.2011 12:15|Autor: misiak297

Agnieszka Sikorska-Celejewska - Spotkanie nr 25


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE!

Agnieszka Sikorska-Celejewska to nasza biblionetkowa Agis. Agis zajmuje się przede wszystkim popularyzowaniem literatury dla dzieci - również na biblionetce. Jej recenzje, artykuły i wywiady można przeczytać na łamach takich pism jak "Guliwer", "Biblioteka". Agnieszka Sikorska-Celejewska jest również autorką dwóch książek:

- Wakacyjny koncert
- Jest super

Ponadto Agnieszka Sikorska-Celejewska prowadzi grupy biblioterapeutyczne i warsztaty twórczego myślenia. a także Odyseję Umysłu.

Strona Agnieszki Sikorskiej-Celejewskiej: tutaj
Słowo "o sobie" autorka napisała tutaj

Zapraszam do zadawania pytań. Agnieszka Sikorska-Celejewska będzie na nie odpowiadać od 12.12.2011

Każde nowe pytanie zadajemy klikając dodaj komentarz. Przestrzegamy przy tym prostej zasady: 1 pytanie = 1 post

SPOTKANIE ZAKOŃCZONE
Wyświetleń: 111274
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 115
Użytkownik: misiak297 11.12.2011 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Witam Cię, Agnieszko, bardzo serdecznie, tym razem w innym charakterze specjalnego gościa na biblionetce:)

Otworzę spotkanie pierwszym pytaniem - dlaczego skupiłaś się akurat na niedorosłym odbiorcy? Czy uważasz, że to czytelnik dziś niedoceniany?
Użytkownik: jakozak 11.12.2011 12:18 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Witaj Agnieszko.
Czy zawsze, od dziecka, marzyłaś o tym, żeby pisać książki, czy to samo wyszło, samo "wylało się" z Ciebie w późniejszym czasie?
Użytkownik: lady P. 11.12.2011 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Witaj Agnieszko. :) Czy chciałabyś kiedyś napisać również książkę skierowaną do dorosłego odbiorcy, czy raczej wolisz skupić się wyłącznie na literaturze dla dzieci i młodzieży?
Użytkownik: Kuba Grom 11.12.2011 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
A ja zapytam trochę przewrotnie - jakie bajki, baśnie i powieści skierowane do dzieci, poleciłabyś dorosłym? Takie, przy których nie nudzili by się i ci, którzy czytają je dzieciom, i ci, którzy czytają je sobie.
Użytkownik: tynulec 11.12.2011 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Agnieszko, serdecznie witam Cię w naszym okienku:)

Powiedz, jakie książki Ty czytałaś, będąc w wieku Jagody i Doroty, które są głównymi bohaterkami Twojej książki "Jest super!".
Użytkownik: tynulec 11.12.2011 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
A moje drugie pytanie jest takie: czy uważasz, że współczesna literatura dla młodzieży powinna być inna (mam na myśli język, tematykę) niż ta sprzed 10 czy 15 lat?
Użytkownik: ewa_86 11.12.2011 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Przeczytałam niedawno książkę "Jest super!". Zaskoczyła mnie tym, że okazała się nieschematyczna - choć początek zapowiadał "standardową" historię o dziewczynie grzecznej i dziewczynie zbuntowanej. Gratuluję szczególnie wątku dotyczącego macierzyństwa - niesamowicie realistycznie napisany. A wiem, co mówię, bo sama nie tak dawno przeżywałam pierwsze chwile z noworodkiem ;)

Mam tylko jedno pytanie: skąd taki dobór muzyki, jaka fascynuje Jagodę? Poezja śpiewana, Hey... Nie jestem pewna, czy tego słuchają polskie nastolatki. No i bajka "Sąsiedzi" - wydaje mi się, że niewiele osób, które mają "naście" lat ją kojarzy.
Chętnie posłucham (przeczytam :)) skąd taki właśnie dobór tych elementów :)
Użytkownik: joanna.syrenka 11.12.2011 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam niedawno ksi... | ewa_86
Podpinam się pod temat macierzyński - rzeczywiście to chyba najmocniejszy punkt tej książki. Aż prosi się o kontynuację/rozwinięcie wątku Matyldy. Myślałaś kiedyś o napisaniu książki z perspektywy młodej mamy, i to bliźniaków (nie jako wątek poboczny, a główny, o wiele bardziej rozbudowany)? Jakby nie było - chyba jest nisza w tej dziedzinie literatury pięknej...
Pozdrawiam!
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 08:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam niedawno ksi... | ewa_86
Witam Cię serdecznie! Kiedy sama byłam młodzieżą, strasznie irytowało mnie, gdy słyszałam jacy są lub nie są młodzi ludzie. Czytałam artykuły o pokoleniach X czy pokoleniach Y, które miały mówić coś o mnie i o moich przyjaciołach, a nigdy nie mówiły, i denerwowałam się, że ktoś chce mnie wtłoczyć w jakieś ramy, opisać w punktach. Czułam się inna i mój świat był inny od tego, który próbowało mi się przypisać. Nie wiem zbyt wielu rzeczy o współczesnych nastolatkach jako pokoleniu, ale znam kilka bardzo fajnych okazów, których również nijak nie dałoby się wpasować w sztywne ramy. Z jedną z nich ciągle się wymieniamy linkami do piosenek Kasi Nosowskiej :-). Czasem chodzę sobie po ich stronach na facebooku, śledzę ich gusty muzyczne czy książkowe i zawsze odkrywam coś ciekawego, o czym nie miałam pojęcia, bo nigdzie o tym nie piszą. Poza tym do niedawna bywałam na koncertach i festiwalach, na których grano wspomnianą muzykę i zawsze spotykałam tłum młodych ludzi, więc wierzę, że tacy są. Zapewne nie byli to typowi przedstawiciele swojego pokolenia, ale to mi nie przeszkadza. Poza tym myślę, że autor może sobie trochę poszaleć przy tworzeniu bohatera i nie trzymać się tak bardzo rzeczywistości. Gusta się zmieniają, sezonowe gwiazdki zostaną zastąpione innymi sezonowymi gwiazdkami, szukałam więc czegoś bardziej uniwersalnego. Co do „Sąsiadów” to chyba ciągle się ich ogląda? Przynajmniej moje dzieci to ciągle robią :-).
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 08:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja zapytam trochę przew... | Kuba Grom
Uważaj, wchodzisz na grząski grunt! Kiedy wchodzę na temat książek dla dzieci i młodzieży, nie potrafię już się zamknąć!

Bardzo polecam cudowne opowieści Tiny Oziewicz zamieszczone w tomie „O wiadukcie kolejowym, który chciał zostać mostem nad rzeką”. To jest mój numer jeden pośród wydanych w ostatnich latach książek dla dzieci napisanych w Polsce. Opowiadania zaskakują oryginalnością ujęcia tematu i niezwykłą puentą. Ostatnie z nich: „O ziarenku piasku, które szukało swojej mamy” jest dowcipne, mądre, zaskakujące, filozoficzne… Brałam się już za przytaczanie cytatów, ale produkowałabym w ten sposób niekończące się odpowiedzi.

Dorosłym, których nie rażą trudne tematy w książkach dla dzieci, poleciłabym utwory mojego ulubionego duetu autorów – mam na myśli Sveina Nyhusa i Gro Dahle – małżeństwo pochodzące z Norwegii. Wyróżnia ich talent do zamykania w książkach dziecięcych trudnych i drażliwych tematów w niebanalny, daleki od suchego dydaktyzmu sposób. W Polsce ukazały się sugestywne w słowie i obrazie „Włosy mamy” (o depresji rodzica) oraz „Grzeczna” (o zbyt miłej dziewczynce). W czasie Bałtyckich Spotkań Ilustratorów była też okazja obejrzeć ich książkę o przemocy domowej zatytułowaną „Sinna Man”, której ciągle nie ma na naszym rynku. Pamiętam jak w czasie jej prezentowania ludzie na sali milczeli jak rażeni gromem. Miałam również szczęście obejrzeć nakręconą na jej podstawie etiudę. Podoba mi się sposób tworzenia tych autorów, bo chociaż potrafią świetnie przedstawić uczucia dziecka, często są wyrozumiali również dla dorosłych, którzy są tylko ludźmi, czasowo niezdolnymi do opieki nad własnym potomstwem, ale gotowymi zmierzyć się z własnymi demonami. Poza tym uwiódł mnie sposób bycia tej pary. Kiedyś trafiłam na filmik, na którym pokazane były scenki z ich życia i chociaż nie rozumiałam ani słowa, obejrzałam go kilka razy – do tego stopnia ujęła mnie ich prostota i bezpośrednich styl bycia. Można go obejrzeć tutaj:
http://tiny.pl/hgqgl

A dla tych, którzy chcieliby się po prostu pośmiać, są książki Markusa Majalouma o tacie Różyczko (np. „Tato, popłyńmy na wyspę!”). Jest też powieść Magdaleny Zarębskiej: "Kaktus na parapecie" - o chłopcu, który przeniósł się w czasie do lat siedemdziesiątych. Myślę, że książka ta nawet bardziej niż dzieci, rozbawi rodziców, którzy pamiętają „rozkraczające się” syrenki i szkolne wyjazdy na wykopki.

Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 08:54 napisał(a):
Odpowiedź na: A moje drugie pytanie jes... | tynulec
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Kiedy sama piszę, staram się myśleć tak, jak Paweł Pawlak, którego piękne i oddające sedno sprawy słowy przytaczam poniżej (słowo "dziecko", można zastąpić zwrotem "młody człowiek", czy "odbiorca" i to ciągle będzie prawdziwe):

"Z odrobiną smutku (bo wyląduję pewnie w szufladce, gdzie trzymani są nadęci aroganci) oznajmiam, że pracując nad ilustracjami NIE MYŚLĘ O DZIECKU. Myślę o tym, co robię, o wewnętrznej strukturze książki i logice jej konstrukcji. Myślę o świetle, o urodzie (częściej) i brudzie (rzadziej) świata. W tym myśleniu szukam WŁASNEJ satysfakcji, mając nadzieję, że stać się ona może udziałem tych, którzy efekt mojej pracy zobaczą później.
Nie ma jakiegoś statystycznego "dziecka", o którym mógłbym myśleć. Są DZIECI, a każde jest inne. Wielobarwności ich dusz nie można spłaszczać szytymi na zadekretowaną miarę "produktami". A jedną z gwarancji, że ta mozaika różnorodności nie zniknie, jest dla mnie uczciwość każdego z twórców WOBEC SIEBIE. Respektowanie własnej odrębności. Dystans wobec mód i badań focusowych. Wierność SOBIE. Wydaje mi się, że tylko dzięki takiej kulturze możemy rosnąć.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 09:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Cię, Agnieszko, bar... | misiak297
Jeszcze kilka lat temu było zupełnie inaczej, natomiast w tej chwili młody czytelnik jest bardzo dopieszczany. Jak grzyby po deszczu powstają wydawnictwa zajmujące się tylko tą tematyką, specjalne klubo-księgarnie, portale internetowe... I dobrze. Ja po prostu myślę, że miłość do książek to wielki dar i inwestycja na całe życie. Chciałabym aby dotyczyło to jak największej liczby osób i jestem osobiście zaangażowana w to, by tak się stało. A czy jest lepszy czas na pokochanie książek niż dzieciństwo?

I jeszcze jedno. Książki to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały. Pamiętam swoje pierwsze lektury i to jak potrafiłam zupełnie w nich zatonąć między ubieraniem jednej, a drugiej skarpetki (współczuję tylko mojej mamie, która musiała mnie do szkoły wyprawić!). Tęskniłam do tego świata, więc kiedy na studiach okazało się, że mogę do niego powrócić, tym razem z perspektywy człowieka dojrzałego zajmować się tym tematem, z wielką chęcią to uczyniłam.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Agnieszko. Czy zaw... | jakozak
Chyba pokochałam pisanie, gdy tylko dowiedziałam się, co to takiego. Ostatnio w trakcie porządków, odkryłam całe stosy zapisanych przeze mnie papierów, głównie wierszy i opowieści bardzo marnej, a wręcz żenującej jakości (coś w stylu: "obok mnie stoi koza, ach! jak nudzi mnie życia proza!"). Uwielbiałam też pisać wypracowania, im bardziej skomplikowany był ich temat, tym lepiej. Kiedy nauczycielka odczytywała temat, czułam przyjemny dreszczyk ekscytacji, pisanie w ogóle nie kojarzyło mi się z pracą domową, nudnym obowiązkiem. Gdy akurat nie trzeba było niczego napisać, wymyślałam tematy wypracowań sama. Potem odłożyłam to na jakiś czas, zapomniałam, zajęłam się czymś innym. Wypłynęło ze mnie, gdy nadszedł czas.
Użytkownik: vikt 12.12.2011 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Witam serdecznie,
pozwolę sobie powtórzyć jedno pytanie. Jakie książki w czasach młodości Panią interesowały (i jak widać wciągnęły w świat ksiażki)?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Agnieszko. :) Czy c... | lady P.
Witaj! Moja dorosła strona też ma coś do powiedzenia. Przemawia od czasu do czasu, a ja to zapisuję, bez pewności, że zmieni się kiedyś w skończony utwór.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Agnieszko, serdecznie wit... | tynulec
Nic prostszego niż odpowiedź na to pytanie - prowadzę rejestr przeczytanych książek od 1994 roku ;-). Wiek 17-20 lat To był mój okres raczej ambitny, czułam lekką pogardę do każdej lżejszej, pisanej ku rozrywce książki, co na szczęście później mi minęło. Czytałam Stachurę, Vonneguta, Remarque'a, Fromma, Kunderę, Kosińskiego (którego dzisiaj nie znoszę). Na liście moich lektur są też książki Marqueza, Hermana Hessego i Sławomira Mrożka oraz masa lektur szkolnych - wygląda na to, że sumiennie podchodziłam do tematu. Dopiero po dwudziestce dotarłam do serii o Teresce i Okrętce Joanny Chmielewskiej, którą od razu pokochałam.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Podpinam się pod temat ma... | joanna.syrenka
Być może jest nisza, ale mam też wrażenie, że ten wątek jest teraz często podejmowany. Ewentualnie wcześniej miałam zupełnie zamknięte oczy na temat macierzyństwa, a teraz mi się otworzyły. Do wątku Matyldy powrócę raz jeszcze - w trzeciej części cyklu rozpoczętego przez "Jest super!". A czy kiedyś powrócę do wątku mamy i bliźniaków, tego nie wiem. Na pewno teraz interesuje mnie taka tematyka, po lekturze "Czarnego mleka" Elif Şafak, w którym opisywała ona macierzyństwo bądź jego brak w kontekście różnych pisarek mam ochotę na dalsze zgłębianie i badanie tematu.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam serdecznie, pozwol... | vikt
Młodość długa była ;-). Opisałam już moje lektury z czasów wchodzenia w dorosłość, tym razem cofnę się więc do późnej podstawówki. Lista lektur nie będzie szczególnie oryginalna. Nałogowo czytałam Małgorzatę Musierowicz, Krystynę Siesicką i Nienackiego. Lubiłam też Bahdaja, książkę "Wodzu, wyspa jest twoja!" Liskowackiego, a także mniej znaną Marię Dańkowską - zaczytywałam się w "Piegach w świetle księżyca" oraz "Ślubie zaraz po maturze", bo chociaż książki nie dotyczyły mojego pokolenia, znajdowałam w nich ciekawe portrety młodych ludzi z ich pasjami, ciekawymi osobowościami i pomysłami na życie.
Użytkownik: tynulec 12.12.2011 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
A skąd pomysł na osadzenie akcji "Jest super!" w Bydgoszczy? Masz jakiś sentyment do tego miasta?
Użytkownik: misiak297 12.12.2011 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Młodość długa była ;-). O... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Czy w swojej powieści "Wakacyjny koncert" świadomie nawiązujesz do konwencji "Dzieci z Bullerbyn"?:)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy w swojej powieści "Wa... | misiak297
"Dzieci z Bullerbyn" to była moja ukochana książka bez której nigdzie się nie ruszałam. Trudno zliczyć ile razy w swoim życiu ją przeczytałam. Myślę, że "Wakacyjny koncert" narodził się z miłości do "Dzieci z Bullerbyn" i z jasnej strony dzieciństwa. Ale nie chodziło o to by Astrid Lindgren naśladować. Po pierwsze dlatego, że to jakby próbować doskoczyć do słońca, a po drugie dlatego, aby pozostać wierną samej sobie.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 12.12.2011 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A skąd pomysł na osadzeni... | tynulec
Na szczęście akcja nie wszystkich książek musi toczyć się w Warszawie! :-). A do Bydgoszczy mam sentyment. Mieszkałam tam w bardzo fajnym, luzackim okresie mojego życia, kiedy byłam już wolna od rodziców i jeszcze wolna od dzieci ;-). Chciałam na chwilę powrócić do tamtych czasów.
Użytkownik: misiak297 12.12.2011 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Na szczęście akcja nie ws... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Nie boisz się, że odbiór Twoich książek może być spłycony przez kategorię "literatura młodzieżowa"? Tzn. krytycy pominą powieści milczeniem albo po prostu czegoś nie zauważą? Na przykład nie wiem, czy ktoś pokusił się o badanie "Jest super" pod kątem lesbijskiego kontinuum homospołecznego. Więzi między kobietami są bardzo silne w tej powieści, stanowią one dla siebie wsparcie, wzory, dają sobie zrozumienie i pomoc. Tak jest w przypadku relacji Jagoda-Dorotka, Jagoda-Matylda, Matylda-Asia, mama Dorotki-Dorotka, babcia Jagody-Jagoda... można by to mnożyć. Jak się do tego ustosunkujesz?
Użytkownik: tynulec 12.12.2011 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Na szczęście akcja nie ws... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
A możesz coś więcej powiedzieć o Bydgoszczy? O swoich ulubionych miejscach tam? Jak byś zachęciła na przykład mnie do tego, by zwiedzić to miasto:)?
Użytkownik: joanna.syrenka 13.12.2011 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Miałaś tremę, jak Twoje książki przyjmą BiblioNETkowicze? :)
Użytkownik: misiak297 13.12.2011 11:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Na szczęście akcja nie ws... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
No i jeszcze jedno pytanie odnośnie "Jest super" - czy spotkałaś kiedyś takie dziewczyny jak Jagoda czy Dorotka - które po prostu opuszczają rodzinny dom i trochę na wariackich papierach zaczynają nowe życie?
Użytkownik: lady P. 13.12.2011 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może jest nisza, ale ... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Bardzo podobała mi się "Jest super!", dlatego cieszę się, że ta książka to początek cyklu. :) Czy już wiesz, kiedy zostaną wydane kolejne części? :)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo podobała mi się "J... | lady P.
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało! Wymyśliłam sobie, że całą historię zamknę w trzech częściach. Druga jest planowana na marzec/kwiecień, a trzecią ciągle piszę. Idzie mi straszliwie powoli. Co prawda od razu wiedziałam, jak całość ma wyglądać, ale po drodze przydarzyła mi się kontuzja nadgarstka, chore dzieci, okresy nasilonej pracy innego typu i fazy okropnego lenistwa. I wydaje mi się, że teraz piszę spokojniej, z większą dbałością o szczegóły i domykanie wątków.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałaś tremę, jak Twoje k... | joanna.syrenka
Jasne! Generalnie po każdej nie do końca pozytywnej ocenie mam ochotę zostać księgową i pozwolić temu, co napiszę, spokojnie spoczywać w szufladzie!

Użytkownik: gosiaw 13.12.2011 12:29 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Chyba nikt jeszcze o to nie pytał, a mnie by interesowały kwestie wydawnicze. Wydawałaś w Akapit-Press i w Skrzacie. To chyba wydawnictwa o niezłej renomie. Miałaś problem by przekonać wydawnictwa by wydały Twoje książki? Jednak można dziś zadebiutować bez uciekania się do wydawania na własny koszt?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie boisz się, że odbiór ... | misiak297
Właściwie z klasyfikacją tej książki jest problem. Ja sama zaliczam ją do książek raczej młodzieżowych, ale na przykład wydawca całą serię "Smak dorosłości" traktuje jak książki przeznaczone dla dorosłego czytelnika (zresztą taki osiemnastolatek to faktycznie osoba dorosła). Natomiast myślę, że właśnie zaliczenie jej do książek młodzieżowych mogłoby być dla powieści lepsze. Podejrzewam, że jako książka dla dorosłych trafiłaby do szufladki "czytadło" i nikomu nie chciałoby się nią zajmować. Wydaje mi się, że książki młodzieżowe są częściej analizowane pod różnymi kątami: a to szuka się tam wiadomości na temat obrazu polskiej rodziny, a to humoru, a to jeszcze czegoś innego.

Natomiast jeśli chodzi o związki pomiędzy kobietami, to zaczyna mi się wydawać, że teorie różnie mogą się nazywać, a chodzi w nich o to samo. Czytam ponownie „Biegnącą z wilkami” i właśnie wczoraj natknęłam się na taki fragment:

„Nawet jeśli miałyście najwspanialszą matkę na świecie, to możecie mieć więcej niż jedną. Często powtarzam własnym córkom: „Urodziła was jedna matka, ale jeśli wam szczęście dopisze, to możecie mieć ich więcej. U nich znajdziecie prawie wszystko to, czego wam w życiu trzeba”. Związki z todas las madres, wieloma matkami, będą najprawdopodobniej trwały przez całe życie, bo nigdy nie przestaje się potrzebować przewodniczki i doradczyni, a z punktu widzenia twórczego życia kobiety ta potrzeba nigdy nie powinna zaniknąć.

Stosunki między kobietami, bez względu na to, czy łączą je więzy krwi czy psychiki, takie jak stosunek między pacjentką i terapeutką, nauczycielką i uczennicą lub pomiędzy bratnimi duszami, są więzami pokrewieństwa najważniejszego rodzaju”.

Na pewno jest to potrzeba, którą zawsze głęboko odczuwałam i dążyłam do jej zaspokojenia. Taki sposób postrzegania świata przedostał się więc również do mojej książki.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: A możesz coś więcej powie... | tynulec
Moje ulubione miejsca są związane z moimi ulubionymi wspomnieniami. Tęsknię do ławki przed aeroklubem, w którym naprawdę mieszkałam; do drzewa, pod którym siadaliśmy w przerwie pomiędzy zajęciami; do spacerów brzegiem Brdy i baru na Barce, gdzie bawiliśmy się albo zawzięcie dyskutowaliśmy na wszelakie tematy ostateczne. Prawda, że to miejsce wygląda miło?:
http://gfx.lumisfera.pl/media/photos/18289/506666.​5.jpg

Na początku nie lubiłam Bydgoszczy i uznawałam wyższość Torunia, ale z czasem poznałam i doceniłam jej uroki. Turysta na pewno zachwyci się okolicami Wyspy Młyńskiej i ogólnie Bydgoszczą jako miastem dwóch rzek, a także tym, że mieszkając w dużym i nowoczesnym mieście można pod ręką mieć coś tak wspaniałego jak Leśny Park Kultury i Wypoczynku Myślęcinek. Najlepiej zerknąć osobiście:
http://www.bydgoszcz.pl/turystyka/przystanek_mysle​cinek/lpkiw_myslecinek.aspx#1
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: No i jeszcze jedno pytani... | misiak297
Jasne! Sama byłam taką dziewczyną i to dwukrotnie!

Ale znałam wiele takich osób – brak perspektyw w małym miasteczku albo na wsi, brak środków na studia wyższe, ludzie wyjeżdżali więc po prostu do dużych miast i próbowali się tam utrzymać, radzić sobie, układać sobie życie i z czasem być może zdobywać wykształcenie. Znałam jedną osobę, która pracowała w dzień na kasie, w nocy była stróżem w jednym z gdańskich biurowców i marzyła o studiach kosmetologicznych, co się jej później chyba udało zrealizować. Poza tym, kiedy szukałam opiekunki dla moich dzieci wiele takich osób pukało do moich drzwi. Teksty w stylu: „sprzątanie albo dzieci – mnie jest wszystko jedno” były na porządku dziennym! Wiele osób wyjeżdżało oczywiście za granicę.

Interesuje mnie jak wygląda życie na prowincji. Wiem, że teraz jest tendencja uwznioślająca porzucanie miast i poszukiwanie tam miejsca dla siebie, ale wiem, że czasem to wygląda trochę inaczej. Nie chcę mówić, że wszystkie wsie są takie same albo że ludzie tam mieszkający nie mają szans na dobre wykształcenie i dobrą pracę, bo to nieprawda. Ale mieszka tam sporo osób, którzy nie mają solidnego zaplecza w postaci dobrze sytuowanych rodziców gotowych łożyć na ich utrzymanie i wykształcenie. Ciekawi mnie ich los, to jak sobie radzą i to jak można bym im pomóc. Oglądałam ten film „Warszawa do wzięcia” (znasz go?) i ręce załamywałam, bo przecież od samego początku było wiadomo, że te dziewczyny nie mają szans na to, by im się udało.

Kiedyś siedziałam zbyt długo na moim osiedlu zamieszkanym głównie przez młode i raczej zamożne rodziny i zaczęłam się wydawać sobie bardzo biedna. Bo nie mam płaskiego telewizora, zmywarki, a mój samochód wygląda dużo gorzej niż większość samochodów moich sąsiadów i nie leciałam samolotem na wypasione wakacje. I wtedy pojechałam najpierw do jednej przyjaciółki, a potem do drugiej. Pierwsza przebywała akurat w miasteczku niegdyś wojewódzkim, gdzie pod dworcem PKP zaparkowane były setki rowerów. To były rowery ludzi, którzy dojeżdżali w ten sposób do dworca, a z dworca pociągami udali się w kierunku większych miast, gdzie udało im się zdobyć pracę. Dla mnie to był szok, że takie rowery jeszcze istnieją, bo po ścieżkach rowerowych w Trójmieście jeździ się jednak na znacznie lepszym sprzęcie, a takie typy jak tam widziałam ostatnio, kiedy uczyłam się jeździć na dwóch kołach. Potem pojechałam do drugiej przyjaciółki do malutkiej wsi, którą trudno znaleźć nawet na mapie. I tam spotkałam osobę, która zastanawiała się, czy na wakacje wysłać swoich prawie nastoletnich synów na pielgrzymkę do Lichenia czy też lepiej kupić im bluzy na jesień.

Myślę, że czasem warto oderwać się od naszego wygodnego życia i zobaczyć, że w tym samym kraju są ludzie, dla których luksusem są rzeczy dla nas najzupełniej powszednie. Ale czasem nowy początek nie musi być dramatem lecz wielką przygodą i tak to chciałam w swojej książce przedstawić!

Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba nikt jeszcze o to n... | gosiaw
Myślę, że to nie jest takie proste. To prawda, moja pierwsza książka ukazała się w Akapicie, a kolejna w Skrzacie, ale były jeszcze wcześniejsze pomysły, których nie udało się zrealizować. To były dwie rzeczy - pomysł na serię o dwulatkach, który przygotowałam razem z moją koleżanką ilustratorką i baśń z ilustracjami innej ilustratorki. Oba projekty cieszyły się dużym zainteresowaniem wydawców, usłyszałyśmy na ich temat wiele dobrych i pokrzepiających słów, ale co z tego, jeśli do wydania książek, z różnych powodów, nie doszło. Tym bardziej się ucieszyłam, gdy ze Skrzata dostałam odpowiedź tego samego dnia, w którym wydałam książkę i od razu była to oferta wydania książki. Ale nie wygląda to tak, że napisałam pierwszą książkę i od razu wszystko poszło jak z płatka.
Użytkownik: Natii 13.12.2011 14:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne! Sama byłam taką dz... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Muszę koniecznie przeczytać Twoją książkę. :-)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę koniecznie przeczyt... | Natii
Fajnie :-) A co Cię zachęciło?
Użytkownik: gosiaw 13.12.2011 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że to nie jest tak... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że przekonywanie wydawców do własnej twórczości to nie jest łatwe zadanie i nie sądziłam, że wszystko szło jak z płatka.
Ale pytam o to, bo w wielu miejscach w sieci widziałam opinie, że nie da się nic wydać, będąc osobą nieznaną lub mało znaną, bez jakichś koneksji. Albo pisania nie tego co się chce pisać, ale tego co wydawcy uważają za obiecujące z marketingowego punktu widzenia. Tak więc pozostaje self-publishing. Zdecydowałabyś się na taką opcję gdyby nie udało Ci się wydać książek tradycyjnie?
Użytkownik: gosiaw 13.12.2011 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że to nie jest tak... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Czy myślałaś o tym, żeby jeszcze raz spróbować przekonać kogoś do tych odrzuconych projektów czy sama też już je porzuciłaś?
Użytkownik: tynulec 13.12.2011 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę koniecznie przeczyt... | Natii
Ja chętnie pożyczę:)
Użytkownik: Natii 13.12.2011 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajnie :-) A co Cię zachę... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Nota wydawcy dodana w BiblioNETce, czytatka Misiaka, teraz Twoja wypowiedź. Tematyka mnie ciekawi. Poza tym - i to chyba powinno być pierwsze - jesteś BiblioNETkowiczką, do tego jedną z osób, które kojarzą mi się z moimi początkami w serwisie. :-)
Użytkownik: Natii 13.12.2011 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja chętnie pożyczę:) | tynulec
Super, jestem chętna w takim razie po Świętach. :-)
Użytkownik: miłośniczka 13.12.2011 17:41 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dzieci z Bullerbyn" to b... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Dla mnie Twój "Wakacyjny koncert", Agnieszko, nie jest naśladownictwem, absolutnie. :-) Dla mnie było to nowe doświadczenie literackie i wciąż zastanawiam się, czy to dlatego, że zaczytując się w książkach tego typu, czyli w późnej podstawówce, czytywałam po prostu co innego (głównie podzielałam fascynacje mojej mamy, kiedy była w podobnym wieku), czy też dlatego, że naprawdę brak mi było w tym okresie bohaterów literatury skierowanej do mnie, którzy byliby "do doścignięcia" - nie niezwykłe sieroty odnajdujące tajemnicze ogrody/koraliki/"cosie", tylko zwykłe dzieciaki potrafiące niezwykle, do końca wykorzystywać wakacyjny czas, mające wciąż setki pomysłów i skwapliwie je realizujące. Sądzę, że Twoja powieść może stać się motywacją dla niejednego dzieciaka. :-)
zapoznałam
Ach, i muszę to napisać: pokochałam Igę od razu, jak tylko przeczytałam jej początkową charakterystykę. Zawsze lubiła sobie wyobrażać siebie jako bohaterkę książki i jako taką widziała się we własnych myślach, dumając o sobie trzecioosobową narracją. ;-)

Mam również pytanie. W "Wakacyjnym koncercie" galeria postaci, bohaterów, jest naprawdę zróżnicowana. Do którego dzieciaka z tej książeczki porównałabyś małą Agnieszkę - siebie? Jaka byłaś? Czy któreś dziecko najbardziej odpowiada Twojej postaci z czasów dzieciństwa? Z którymś się utożsamiasz? A może za prototypy postaci posłużyli przyjaciele, znajomi, rodzeństwo?
Użytkownik: miłośniczka 13.12.2011 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dzieci z Bullerbyn" to b... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
...znam za to jedną książeczkę naśladującą (co się od razu rzuca w oczy i nie sposób tego porównania przeoczyć) "Dzieci z Bullerbyn"; widziałam to jasno jak na dłoni nawet, gdy byłam tylko dzieckiem-czytelnikiem. Nie zmieniło to, oczywiście, mojego gorącego uczucia dla "Dzieci z Leszczynowej Górki", chciałam tylko zaznaczyć, że, znając tę lekturę, nie sposób porównać do "Dzieci z Bullerbyn" Twojego "Wakacyjnego koncertu", jest o wiele bardziej odrębny i absolutnie nie-naśladowniczy. :-)
Użytkownik: miłośniczka 13.12.2011 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajnie :-) A co Cię zachę... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Ja również poczułam się zachęcona Twoją powyższą wypowiedzią. :-)
Użytkownik: miłośniczka 13.12.2011 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne! Generalnie po każd... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Nie ma przy Twoich książkach ocen nie będących pozytywnymi. :-) Dla mnie oceny niepozytywne to dopiero od trójki w dół. :-)
Użytkownik: czupirek 13.12.2011 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Czy był taki moment, w którym nagle poczułaś się pisarką, czy też stawało się to stopniowo? A może w ogóle nie patrzysz na siebie w takich kategoriach?
Użytkownik: czupirek 13.12.2011 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Jak wygląda kwestia okładek i ilustracji w Twoich książkach, jak duży miałaś na nie wpływ?
Użytkownik: lutek01 13.12.2011 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
A ja mam pytanie z innej beczki. Pracujesz z dziećmi. Jak oceniasz stan czytelnictwa wśród dzieci? Będąc kiedyś na stypendium widziałem, jak w Niemczech organizowane są w szkołach noce czytania książek, wycieczki do różnych bibliotek z głośnym, niemal aktorskim czytaniem przez bibliotekarzy, obserwowałem, jak krzewiona jest kultura książki i jakie to dawało efekty. Jak jest w Polsce (tutaj mój stan wiedzy zatrzymał się na latach mojej edukacji w szkole podstawowej)? Podążamy za tą modą? Czy szkoły dostrzegły już, że nakazanie przeczytania tylu a tylu lektur nie oznacza, że uczeń na pewno połknie czytelniczego bakcyla? Możesz krótko opowiedzieć o swoich doświadczeniach w tym zakresie? Pozdrawiam
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja oczywiście zdaję sobie... | gosiaw
He, raczej założyłabym własne wydawnictwo, aby wydawać nie tylko własne książki :-). A tak na poważnie to raczej nie wydałabym niczego na własny koszt, ale szczerze mówiąc nie do końca orientuję w tym temacie, nie badałam tej możliwości. Wierzę, że czasem trudno jest opublikować jakąś niekomercyjną rzecz, nawet doskonałą w formie. Jako, że najlepiej poruszam się po literaturze dziecięcej, wspomnę choćby o Iwonie Chmielewskiej – nagradzanej na całym świecie polskiej artystce tworzącej autorskie książki obrazowe. Do dzisiaj w Polsce nie można kupić jej sztandarowych dzieł. Ale wydany niedawno „Pamiętnik Blumki” sprzedał się bardzo dobrze, więc jest nadzieja, że się los odmieni. Poza tym wydawnictwo Eneduerabe, dzięki któremu mamy możliwość zapoznania się z książkami Sveina Nyhusa i Gro Dahle, od dawna zabiega o dofinansowanie dla książki „Sinna Mann”, o której również wspomniałam i nikt nie jest tym zainteresowany, a taka książka samodzielnie sobie na rynku nie poradzi. Natomiast mnóstwo banalnych książeczek miewa się bardzo dobrze.

Innym tematem są warunki, jakie proponują wydawcy. Czasami umowy wydawnicze nie wyglądają dobrze i trzeba rezygnować, jeśli nie uda się ich negocjować. Zdarzyło się, że w czasie szukania wydawcy dla tych projektów, o których wspomniałam wcześniej, jedno wydawnictwo, na którym nam bardzo zależało, chciało zastrzec, by moja koleżanka-ilustratorka wzięła na swój koszt udział w dwóch spotkaniach targowych promujących książkę. W takim wypadku wynagrodzenie za ilustracje nie pokryłoby nawet kosztu tych wycieczek. Na coś takiego nie mogłyśmy się zgodzić.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy myślałaś o tym, żeby ... | gosiaw
Nie porzuciłam ich, ale na razie wyczerpało mnie wkładanie w próby wydania tych książek energii. Myślę o tym, aby odpocząć, zająć się czymś innym i wrócić do tych projektów po jakimś czasie. Sprawdzić, czy przyczyną niepowodzeń były niedostatki utworów, czy też niezależne od nas zewnętrzne warunki, a potem - być może - spróbować po raz kolejny.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 13.12.2011 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma przy Twoich książk... | miłośniczka
To nadejdzie prędzej czy później - trzeba być przygotowanym :-)
Użytkownik: miłośniczka 13.12.2011 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: To nadejdzie prędzej czy ... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
I zdystansowanym. Oczywiście. :-)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 08:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był taki moment, w kt... | czupirek
To dziwne. Czułam się pisarką już długo przed napisaniem pierwszej książki! Oczywiście nie zrobiłam sobie stosownej wizytówki i na pytania: „czym się zajmujesz” odpowiadałam, że zajmuję się literaturą dla dzieci i młodzieży, ale gdzieś tam w środku czułam, że właśnie pisarką jestem. I myślę, że czułabym się tak nadal, gdybym każda kolejna napisana przeze mnie książka skończyłaby w szufladzie. Niewiele to ma wspólnego z zewnętrznymi kategoriami bycia pisarką, a więcej z wewnętrzną potrzebą i potencjałem. Kiedyś moja koleżanka ilustratorka, która miała kłopot z braniem pieniędzy za swoją pracę i tak mi to wyjaśniła: „Aga, przecież zająca to każdy sobie może narysować!”. Otóż nie. Choćbym nie wiem jak się zaparła to nie narysowałabym czegoś, co wygląda jak zając i nie przekonała nikogo żeby go ode mnie kupił. Czasem mi się wydaje, że książki też każdy pisać potrafi, ale potem myślę sobie o tym zającu i mam nadzieję, że jednak znalazłam coś swojego.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 08:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak wygląda kwestia okład... | czupirek
Wpływ miałam zerowy. To znaczy, bardzo chciałam mieć jakikolwiek wpływ, bo jestem bardzo wyczulona na stronę graficzną książki, a nawet raz jednego pisarza spytałam dlaczego ma takie brzydkie okładki, więc jasne, że nagle nie chciałam sama takich mieć. Ale moje nawoływania raczej nie były brane pod uwagę. "Jest super!" ukazało się w serii, w której każda książka ma podobnie zaprojektowaną okładkę. Kiedy ją zobaczyłam bardzo się ucieszyłam, podobało mi się to radosne i spontaniczne zdjęcie, które na niej zamieszczono. "Wakacyjny koncert" miała ilustrować osoba, której prace bardzo mi się podobają i do której mam zaufanie, więc spodziewałam się, że książka będzie bardzo sympatyczna od strony graficznej. W ostatniej chwili jednak książka wylądowała w innych rękach, a ja nawet o tym nie wiedziałam. Ostatecznie wyszło tak, że okładka bardzo podoba się mojej mamie :-).
Użytkownik: misiak297 14.12.2011 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wpływ miałam zerowy. To z... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Jesteś mamą bliźniaków, podobnie jak Matylda, postać na poły tragiczna, na poły komiczna. Ile jest w Tobie z Matyldy? Czy chciałaś przedstawić w tej osobie jakieś swoje ironiczne alter ego?:) Taka myśl przemknęła mi przez głowę.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie Twój "Wakacyjny ... | miłośniczka
> Zawsze lubiła sobie wyobrażać siebie jako bohaterkę książki i jako taką widziała się we własnych myślach, dumając o sobie trzecioosobową narracją. ;-)


Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę, lubię ten fragment :-).

Jeśli chodzi o prototypy postaci. Mam wrażenie, że w środku mogłam być trochę taka jak Iga, natomiast na zewnątrz byłam nieco bardziej nieśmiała od niej, trochę zahukana. Ale ta wewnętrzna natura od czasu do czasu ze mnie wyłaziła. Tak naprawdę, kiedy byłam mała, razem z moja siostrą i dwójką kuzynów jeździliśmy na wakacje na taką prawdziwą wieś do babci i dziadka. Tylko, że często była nas tam dużo więcej i był jeszcze trzeci dom, którego mieszkańcy się często zmieniali. Ale dla porzadku ograniczyłam liczbę postaci. Właściwie można by powiedzieć, że mają swoje prototypy, ale nie są ich dokładnym odwzorowaniem, wiele sytuacji po prostu wymyśliłam, niektóre zachowania zapożyczyłam od innych osób spotkanych w innym miejscu.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 12:29 napisał(a):
Odpowiedź na: ...znam za to jedną książ... | miłośniczka
"Dzieci z Leszczynowej Górki" akurat nie czytałam. Faktycznie wiele jest książek, w których za pomocą tajemniczych przedmiotów dzieci przeżywają niezwykłe przygody, sama uwielbiałam takie rzeczy czytać w dzieciństwie. Być może faktycznie takich, w których same coś wymyślają jest mniej (może taka forma wydaje się mniej atrakcyjna?) i może stąd te przyrównania do pierwszej ksiażki tak napisanej, doskonałych "Dzieci z Bullerbyn".
Użytkownik: miłośniczka 14.12.2011 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: > Zawsze lubiła sobie ... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Igę pokochałam najbardziej! :-) Już od samego początku, właśnie od tego myślenia o sobie jak o bohaterce książki. Agnieszko, nie dało się na to nie zwrócić uwagi! ;-)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam pytanie z innej ... | lutek01
Przede wszystkim muszę napisać, że od mniej więcej pięciu lat nie pracuję już w szkole i trochę straciłam kontakt z tym, jak w tej chwili wygląda promowanie czytelnictwa. Miałam dwie koleżanki, nauczycielki-bibliotekarki, które bardzo mocno angażowały się w swoją pracę, organizowały noce z baśniami, wieczorki z piosenką poetycką, itp., ale obie w końcu trochę się przekwalifikowały. Pracowały ciężko i z zapałem, ale bycie jednym z najgorzej opłacanych pracowników w całej szkole szybko wypala.

Teraz współpracuję z jedną z klubo-księgarni przeznaczoną specjalnie dla dzieci. Takich miejsc w ostatnich latach powstało naprawdę wiele. W ich ofercie są różnorodne zajęcia literackie i spotkania z autorami, natomiast wydaje mi się, że tak naprawdę wspierają one raczej tych rodziców, którym i tak zależy na czytelnictwie ich dzieci.

Sama mam dziwne poczucie, że moi przyjaciele i najbliżsi znajomi to coś w rodzaju Unii Outsiderów. Żyję w środowisku osób czytających, kupujących książki i dbających o to, żeby ich dzieci również czytały. Cały czas słyszę o upadku czytelnictwa, a z drugiej strony nigdy wcześniej nie znałam tylu ludzi, którzy czytaliby ksiażki. To że nagle jest ich wokół mnie tylu, jest również zasługą biblionetki :-).
Użytkownik: miłośniczka 14.12.2011 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dzieci z Leszczynowej Gó... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
To takie polskie "Dzieci z Bullerbyn". Lubiłam je w dzieciństwie, moja mama kochała je w swoim dzieciństwie - coś w tym być musi. Są niezłe. Tyle, że - moim zdaniem - całkiem od Lindgren ściągnięte. ;-)

Ja właśnie takie lubiłam - magiczne. Dopiero później zrozumiałam przekaz literatury bardziej realistycznej. Człowiek dojrzewa, gusta literackie się zmieniają... Tak to już bywa. :-) Poza tym, jak pisałam wcześniej, wyznacznikiem tego, co przeczytać warto, była dla mnie mama, dopiero potem, kiedy sama zaczęłam odkrywać światy nieznanych mi wcześniej pisarzy, stałam się bardziej świadomym czytelnikiem. Teraz dla wielu znajomych ja jestem wyznacznikiem tego, po co warto sięgnąć. ;-) A spora w tym zasługa BiblioNETki.

Ale odeszłam od tematu, przepraszam. :-)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś mamą bliźniaków, p... | misiak297
Proces twórczy przebiega na wpół świadomie i w sumie ciekawe jest to póżniejsze szukanie śladów, które mogły mnie zaprowadzić do takiego, a nie innego zbudowania postaci. Myślę, że na postać Matyldy wpłynęło kilka rzeczy:

1. Nabycie świadomości, że są w życiu wydarzenia, które sprawiają, że chwilowo możemy nie radzić sobie z emocjami, z życiem i możemy się sobie wydawać bardzo słabi i zgnębieni, a w oczach innych wyglądać na nieco szurniętych.

2. Pewne forum internetowe, a zwłaszcza jeden wątek, w którym jakaś biedna matka ośmieliła się zwierzyć, jak jej ciężko i jak ma dość, i generalnie została zakrzyczana hasłami: "współczuję twoim dzieciom" oraz "oddaj je póki czas do opieki społecznej". Pamiętam swoje oburzenie i bezradność, gdy czytałam te komentarze. Ja byłam pewna, że poradzi sobie, kiedy tylko dostanie odpowiednie wsparcie, a bicie leżącego nikomu nie może pomóc.

3. Później pojawiały się różne smaczki i dodatki, które mi się podobały. Ktoś mi opowiedział o dziewczynie, która udawała, że nie będzie jadła snikersa i pomyślałam, że to świetnie będzie się komponowało z tą postacią i zajadaniem kłopotów, itp.

Teoria o ironiczynym alter ego wydaje się ciekawa, ale niepełna :-).

Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: To takie polskie "Dzieci ... | miłośniczka
Odstępstwa od tematów bywają ciekawe. To było :-)
Użytkownik: gosiaw 14.12.2011 15:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Przede wszystkim muszę na... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
"Przede wszystkim muszę napisać, że od mniej więcej pięciu lat nie pracuję już w szkole i trochę straciłam kontakt z tym, jak w tej chwili wygląda promowanie czytelnictwa. "

Nie wiem jak jest w innych szkołach. Ja wiem tylko jak wygląda to w szkole córki i powiem szczerze, że dużo lepiej niż bym mogła się spodziewać. :)

Zaczęli rok szkolny (II klasa) od własnoręcznego wyprodukowania zakładek do książek. Teraz mają przynosić z domu/biblioteki, itp. książki, które chcą czytać i codziennie zaczynają lekcje od 15-to minutowego czytania. Każdy indywidualnie. Jak skończą książkę to wpisują to do dzienniczka ucznia i przynoszą sobie kolejną lekturę.
Mojego dziecka do czytania namawiać nie trzeba, ale byłam ciekawa jak do tego podchodzą inne dzieci. Nauczycielka twierdzi, że wspaniale. Garną się do tych książek, nawet wtedy gdy nikt im wcale nie każe. Dyskutują, wymyślają jakie jeszcze przygody by mogli mieć ich ulubieni bohaterowie, itp. Mam więc nadzieję, że ten program będzie kontynuowany.
Szkoła (publiczna!) generalnie stawia na czytanie. W tym również na czytanie ze zrozumieniem, co intensywnie ćwiczą i sprawdzają w konkursach pod koniec roku. Nie wiem na ile to jest typowe, ale mam cichą nadzieję, że nie jest to zupełna egzotyka w polskich szkołach. :)

Szczęśliwie się złożyło, że rodzicom również zależy na tym by ich dzieci czytały. Na szkolne okolicznościowe prezenty i nagrody (trzeba je samemu kupować, bo szkoły nie stać) wybieramy książki. Najlepiej z jakiejś serii (typu "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai"), tak aby dzieci mogły się tymi książkami wymieniać i o nich dyskutować.


Użytkownik: tynulec 14.12.2011 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Na blogu Małgorzaty Wardy możemy przeczytać interesujący wywiad z Tobą. Powiedz czy przyjaźnisz się z Gosią Wardą? Jak to się stało, że udzieliłaś jej wywiadu na temat Twojej najnowszej książki?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 14.12.2011 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Na blogu Małgorzaty Wardy... | tynulec
Moja znajomość z Małgosią Wardą jest ściśle powiązana z biblionetką :-). Pierwszy raz zobaczyłyśmy się podczas biblionetkowego spotkania na Helu. Było to zresztą bardzo ciekawe spotkanie – jechałam autem z Czupirkiem i Nuxem, chorowałam akurat na świeżo upieczoną pasję ornitologiczną, w pewnym momencie przekonałam Czupirka, aby zatrzymała samochód i goniłam z Nuxem za stadem ptaków, które wyglądały na przedstawicieli rzadko spotykanego gatunku, a okazały się być zwykłymi szpakami.
Kiedy dotarliśmy na miejsce zbliżał się sztorm, na półwyspie zabrakło prądu, a my siedzieliśmy w ciemnej restauracji z Małgosią i Verdianą i rozmawialiśmy. Po raz kolejny spotkałyśmy się zupełnie niedawno, również na spotkaniu biblionetkowym i okazało się, że mamy do omówienia mnóstwo spraw. Wkrótce więc spotkałyśmy się znowu. Dzieliłyśmy się swoimi lękami i pomysłami aż okazało się, ze być może jeden z nich mogłybyśmy zrealizować wspólnie. A wywiad to ja miałam z Małgosią zrobić. Zawsze byłam wrażliwa na krzywdę dzieci, a odkąd mam własne, wrażliwość ta dramatycznie mi się nasiliła. Dlatego z wielkim bólem czytałam książkę „Nikt nie widział, nikt nie słyszał”, w której krzywd dzieci nie brakuje. Ciekawiło mnie, jak Małgosi udało się zdystansować do tematu – przecież sama ma małą córkę. Chciałam ją zapytać, czy można pisać i jednocześnie nie zastanawiać się, co by się stało, gdyby sprawa porwania dotknęła mojej rodziny? Dlaczego więc właściwie ostatecznie to Małgosia zrobiła wywiad ze mną, a nie ja z nią? Wszystko da się nadrobić :-).
Użytkownik: misiak297 15.12.2011 00:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja znajomość z Małgosią... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
A jak zaopatrujesz się na tak zwane stereotypy płciowe? Nie wiem, czy świadomie je przełamujesz w "Wakacyjnym koncercie"? Bohater Twojej książki chce nagle nosić sukienkę i dostaje na to przyzwolenie. Czy chciałaś przełamać te stereotypy, czy chodziło Ci może o coś innego?
Użytkownik: misiak297 15.12.2011 09:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja znajomość z Małgosią... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Dzieciństwo u Ciebie to istna Arkadia. Czy uważasz, że tylko w ten sposób powinno się pisać dla dzieci? Przecież nie zawsze wszystko jest takie różowe, a wręcz przeciwnie... Czy "Wakacyjny koncert" miał być dla maluchów taką ucieczką od codzienności?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 15.12.2011 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieciństwo u Ciebie to i... | misiak297
Uważam, że książki dla dzieci powinny być bardzo różnorodne. W powieści "Co widziały wrony" przeczytałam, że dorośli chcą widzieć w dzieciach osoby niewinne. Dzieci to wyczuwają, ale też wiedzą znacznie więcej niż się dorosłym wydaje. Nauczyły się więc chronić nas przed tą utratą iluzji. Obawiam się, że twierdzenie to może mnieć w sobie więcej prawdy niż byśmy sobie życzyli.

Jeden z moich tekstów, właśnie ta baśń, której jeszcze nie udało się wydać, opowiada o utracie bezpiecznego świata. Wysuwam w niej taką koncepcję, że zło na świecie istnieje i nie uda nam się go wyeliminować. Ale za to możemy zrobić wiele, by się przed nim chronić. Myślę, że popularność sielskich książek w typie "Dzieci z Bullerbyn", bierze się nie tylko stąd, że dzieci odnajdują w nich część swojego świata, ale także stąd, że te dzieci, które nie doświadczyły w dzieciństwie Arkadii, mogą to sobie zrekompensować poprzez utożsamianie się ze szczęśliwymi bohaterami książek. To wspaniałe, że mają taką możliwość. I świetnie, że w innej książce, znajdą kogoś, kto cierpi tak, jak one same.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 15.12.2011 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak zaopatrujesz się na... | misiak297
Ogólnie interesuje mnie sprawa płci. Ale w tym przypadku to była oczywistość - mali chłopcy (a przynajmniej kilku takich, których znałam) uwielbiaja się przebierać i stroić, dopóki ktoś (koledzy w przedszkolu? rodzice?) nie wytłumaczy im, że to nie jest zajęcie dla prawdziwego mężczyzny ;-).
Użytkownik: tynulec 15.12.2011 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Prowadzisz grupy biblioterapeutyczne czy możesz, trochę szerzej, powiedzieć na czym polega biblioterapia i czy widzisz efekty swojej pracy?
Użytkownik: misiak297 15.12.2011 22:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, że książki dla dz... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Mówisz o różnorodności książek dla dzieci... A co z książeczkami "Z Tango jest nas troje" i "Król i król" poruszającymi wątki miłości homoseksualnej?
Użytkownik: misiak297 15.12.2011 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnie interesuje mnie s... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Pociągnę Cię tu za "klawiaturę"... Czy Ty jako matka i pisarka wyznajesz tę zasadę... hm, jak to nazwać... Co dziewczynki powinny robić, a co chłopcy? To znaczy, że chłopcy nie powinni się na przykład bawić lalkami, bo to nie przystoi "prawdziwemu mężczyźnie", a dziewczynki koniecznie muszą nosić sukienki?
Użytkownik: misiak297 15.12.2011 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnie interesuje mnie s... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
A właśnie, czemu w Arkadii dziadek jest tak wycofany, że praktycznie go nie ma?
Użytkownik: joanna.syrenka 16.12.2011 02:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Pociągnę Cię tu za "klawi... | misiak297
A, to świetne pytanie!
Jeśli mogę się "wtrącić" to właśnie u Agis, a właściwie u jej Bliźniaków miałam okazję obserwować różnicę w zachowaniu dziewczynek i chłopców - ubawiłam się przy tym szczerze. Bliźniaki miały wtedy ledwo rok, więc trudno tu mówić o narzuceniu jakiejś roli przez społeczeństwo. Mała M. lgnęła do ludzi i tylko ludźmi była pochłonięta, natomiast mały F. zbiegł czym prędzej, by zająć się rozmontowywaniem odkurzacza :))) Kable i wtyczki to był jego żywioł. Wtedy zaczęłam wierzyć, że jednak naturalne różnice między obu płciami, w zakresie pewnych zachowań, chyba jednak nigdy się nie zmienią :)
Jestem ciekawa, czy coś się zmieniło :)
Użytkownik: norge 16.12.2011 08:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, że książki dla dz... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Agnieszko, bardzo sie ciesze, ze wystepujesz w BiblioNETce w takiej milej roli :) Wydania pierwszej ksiazki juz gratulowalam! Teraz chcialabym tylko napisac, ze z zainteresowaniem sledze ta dyskusje/rozmowe z toba. Niestety, nie czytalam ani nawet nie mialam okazji miec w rece ksiazek twojego autorstwa, ale postanowilam, ze jedna z nich na pewno kupie dla mojej wnuczki. Jest jeszcze malutka, ale dzieci tak szybko rosna... Pozdrawiam i zycze powodzenia :)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 10:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówisz o różnorodności ks... | misiak297
Książka "Z Tango jest nas troje" bardzo się w moim domu podobała. Było nam żal pinwinów, które na próżno wysiadywały kamień, czekając aż wykluje im się z niego dziecko. Gorąco kibicowaliśmy małej Tango, gdy uwalniała się ze skorupki. Lubię tę historię. Inną sprawą są portale patronackie, których loga pokazane są na czwartej stronie okładki. Ja nie zwróciłam na to uwagi, ale dr Małgorzata Cackowska, która się tą tematyką zajmuje zawodowo zauważyła, że znajdują się tam treści, z którymi dzieci nie powinny się zetknąć. Natomiast książka "Król i król" bardzo mi się nie podobała - uważam, że była słaba, schematyczna i banalna od strony literackiej, a graficznie po prostu brzydka.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Agnieszko, bardzo sie cie... | norge
Dziękuję Diano! To przy okazji zapytam, czy Ty zetknęłaś się z książkami Gro Dahle i Sveina Nyhusa i czy wiesz coś o tym, jak one w Norwegii są odbierane?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A właśnie, czemu w Arkadi... | misiak297
Ciekawe pytanie. Tak sobie myślę, że kiedy byłam mała, dziadkowie występowali raczej w tle, chyba nie potrafiliiby zaopiekować się małymi dziećmi. Prym wiodły babcie. Mój kontakt z dziadkami rozwinął się wtedy, gdy nasze relacje mogły być już bardziej partnerskie. Ten typ doświadczeń widocznie miał wpływ na rolę tej postaci w książce. A to, że sobie to uświadomiłam, może pomoże zbudować wolną od takich uwarunkowań postać następnym razem :-).
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Pociągnę Cię tu za "klawi... | misiak297
U nas właśnie jest trochę tak jak napisała syrenka :-). Od początku wiedzieliśmy, że nie będzie surowych nakazów odnośnie tego, co wolno dziewczynkom, a co chłopcom. Ale od początku widać było, że przytrafiły nam się typy dość pod tym względem schematyczne :-). Mój syn uwielbia auta, pociągi i dźwigi - kiedy tylko nauczył się siedzieć, darł się straszliwie, gdy prowadziłam wózek na spacer do lasu. Spokój odzyskiwał na najbardziej ruchliwej ulicy w Gdyni - gdzie można było do woli oglądać auta, kolejki podmiejskie, autobusy, trolejbusy i śmieciarki. Jest niesamowicie ruchliwy i wymaga dwóch godzin dziennie w dzikich terenach, gdzie może do woli biegać, wspinać i penetrować okolicę. Córka lubi lalki, stroje, innych ludzi i rysowanie. Ale oczywiscie mają też wspólny język i potrafią zaangaożować się w zabawę wspólnie.

Nasz syn miał jednak różowy wózeczek, w którym zwykle woził samochody, ale zdarzyło się też, że misia. Był bardzo dumny, gdy go prowadził, ale wywoływaliśmy tym duże zainteresowanie: "Chłopak? Wózek? Mój synek też by chciał, ale mąż mu nie pozwala" - to były codzienne reakcje. Nawet się dziwiłam, że facetom to już wolno własne dzieci w wózku wozić, ale chłopcom misiów jeszcze nie. Zdarza mi się słyszeć, jak ojcowie mówią do synów: "Nie rycz. Co ty, baba jesteś?" - zawsze w takich sytuacjach w środku się gotuję. Po pierwsze dlatego, że to porównanie do baby jest bardzo pogardliwe, a po drugie dlatego, że nie sądzę, iż odcinanie małego chłopca od własnych uczuć ma cokolwiek wspólnego z męskością.

O synku mojej przyjaciółki, który jest raczej spokojny, lubi rysowanie i zwierzęta, przedszkolanka powiedziała właśnie, że jest mało męski. To głupie - wydaje mi się, że te stereotypy szczególnie uderzają w te jednostki, które się w schemacie nie mieszczą. A jeżeli chodzi o wychowanie moich dzieci to staram się raczej nadążać za ich upodobaniami - nie zabraniać różnorodnych aktywności, nie wartościować ich, ale jeśli syn najbardziej cieszy się z samochodu, a córka z lalki, to właśnie takie prezenty najchętniej im kupię.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Prowadzisz grupy bibliote... | tynulec
Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że wygląda na to, że zorganizowana biblioterapia też raczej należy do mojej przeszłości. W ostatnich latach moje życie zawodowe bardzo się zmieniło. Pisałam z tego zakresu pracę magisterską u Profesor Bronisławy Woźniczki-Paruzel, autorki świetnej książki: "Biblioterapia w środowisku współuzależnionych z grup rodzinnych Al-Anon", potem skończyłam jeszcze odpowiedni kurs. Kiedy dowiedziałam się o biblioterapii byłam zachwycona - nagle otworzyły się przede mną zupełnie nowe możliwości pracy z czytelnikiem.

Pierwszą pracę w bibliotece dostałam w szkole z oddziałami integracyjnymi, tuż obok był Ośrodek Czytelnictwa Niepełnosprawych, w którym słynne zajęcia prowadziła świetna bibliotekarka, specjalistka od pedagogiki zabawy - Dorota Domeracka. Prowadziłyśmy cotygodniowe spotkania w Ośrodku dla dzieci z mojej szkoły.

Biblioterapia to prostu stosowanie odpowiednio dobranych tekstów jako pomocy terapeutycznej. Na studiach szczególnie uczulano nas, aby nigdy nie mówić "leczenie ksiażką", bo książka to nie aspiryna :-). Oczywiście widziałam doraźne efekty tych działań - dzieci świetnie się bawiły, czuły się bezpieczne, chętnie wchodziły w nowe zabawy i rodzaje aktywności, ośmielały się. Zaskakiwały mnie. Pamiętam, że kiedyś wymyśliłam plan zajęć z "Brzydkim kaczątkiem", który obejmował spontaniczny taniec do muzyki z "Jeziora Łabędziego" ("Taniec łabędzi" właśnie). Myślałam, że trudno będzie je do tego namowić, tymczasem okazało się, że nikt się nawet nie zastanawiał - tańczyli wszyscy i to naprawdę ładnie i z oddaniem. To był taki fajny moment - patrzenie na te dzieciaki wyobrażające sobie siebie w roli pięknych łabędzi :-).

Nigdy natomiast nie przepadałam za większością tzw. terapeutycznych tekstów. Wszelakie bajki terapeutyczne raczej działają mi na nerwy swoim dydaktyzmem i schematami. Lubię wyszukiwanie i wykorzystywanie tekstów ciekawych od strony literackiej, nawet nie aspirujacych do bycia bajką terapeutyczną, a przedstawiających po prostu przeżycia bohaterów w sposób wiarygodny i ciekawy.
Użytkownik: Marylek 16.12.2011 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przede wszystkim muszę za... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Piszesz o dzieciach. A czy biblioterapię stosuje się też u osób dorosłych? I jak wtedy wygląda dobór tekstów? Też coś w rodzaju bajek i legend?
Użytkownik: tynulec 16.12.2011 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Jedna z głównych bohaterek "Jest super!" gra na gitarze, dzięki której obu dziewczynom udaje się zarobić trochę pieniędzy. Powiedz proszę, dlaczego akurat ten instrument wybrałaś? Czy dlatego, że to właśnie zarabianie za pomocą gitary na ulicy jest najbardziej rozpowszechnione i najczęściej spotykane? A może masz jakiś sentyment do tego instrumentu:)?
Użytkownik: misiak297 16.12.2011 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przede wszystkim muszę za... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
A teraz to, na co zacierałem właściwie ręce, czyli pokłócimy się o Jeżycjadę:) Jesteś entuzjastką tej serii, a ja należę jednak do tych czytelników, o których pisze Buczak w "Wysokich obcasach", a wspomina w Monika Graban-Pomirska w "Rymsie" - czytających chętnie, ale dość krytycznie. Uważam, że autorka ma jednak trochę racji - Borejkowie jednak są trochę snobistyczni, a wszystko co wyznają to zespół stałych aksjomatów, dziś już może nie tyle przebrzmiałych, co traktowanych z podejrzliwością (choćby we współczesnej literaturze). Chodzi mi o to, że nie ma tam żadnej alternatywy, żadnego "odmiennego" sposobu myślenia i trochę szkoda. Te powieści (a właściwie większość z nich) są dość landrynkowate. Doceniam prawdziwy kunszt pisarski Musierowicz, ale ideologicznie bardziej cenię dylogię Dunin, czy nawet powieści Ewy Nowak (marne literacko, ale za to takie, w których rodzina nie jest chodzącym ideałem, a problematyka pozostaje naprawdę istotna). O!:) Czekam na kontrę:)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz o dzieciach. A cz... | Marylek
Nie ma ograniczeń wiekowych jeśli chodzi o biblioterapię. Zajrzałam do książki "Biblioterapia w środowisku współuzależnionych z grup rodzinnych Al-Anon", prof. Bronisława Woźniczka-Paruzel w trakcie stosowania biblioterapii w swoim programie, oprócz książek przeznaczonych dla rodzin alkoholików, korzystała z książek Anthonego de Mello, "Świata Zofii", wierszy Poświatowskiej czy Różewicza.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz to, na co zaciera... | misiak297
Michał, przykro mi, nie mam siły się kłócić! :-). Dużo zawdzięczam "Jeżycjadzie". Pamiętam jak po raz pierwszy przyniosłam z biblioteki pierwsze tomy cyklu ("Szósta klepka" miała u dołu okładki tylko taką czarną kreskę, po której spacerowała myszka ;-)) i odkryłam inny świat, w którym zupełnie zatonęłam. Szczerze mówiąc w ogóle nie zwracam uwagi na te rzeczy, za które Musierowicz się krytykuje. A lektura tych powieści nie uniemożliwia mi czytania Agnieszki Graff albo Sylwii Chutnik. Do powieści jeżycjadowych wracam jak do starych przyjaciół - no właśnie - nie obgaduje się starych przyjaciół :-).

Użytkownik: misiak297 16.12.2011 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Michał, przykro mi, nie m... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
O nie, tak łatwo Ci nie odpuszczę:) Ja też z wypiekami czytałem Jeżycjadę, wręcz pochłaniałem kolejne tomy. I doceniam je. Nie do końca za warstwę ideologiczną (teraz, będąc trochę starszym czytelnikiem, dostrzegam przesadę, karykaturalność postaci, zmieniam swoje oczekiwania...), ale literacko. Bohaterowie Dunin razem ze swymi problemami i wadami wydają mi się autentyczni. Historie Nowak są aktualne i ciekawe, ale jej bohaterowie są tak płascy, że w ogóle nie zostają w pamięci.

Dobra, to podejdę Cię trochę... Czytałaś Dunin, Nowak, Siesicką, Fox? Co sądzisz o ich twórczości?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O nie, tak łatwo Ci nie o... | misiak297
Michał, ja chyba po prostu nie przepadam za krytykowaniem. Nie lubiłam tego wtedy, gdy sama byłam czytelniczką, nie lubię tym bardziej teraz, gdy wiem, że za każdą książką stoi człowiek i jego praca, w którą włożył serce. Wydaje mi się, że generalnie zbyt łatwo krytykujemy, zbyt trudno nam po prostu docenić cudzą pracę. Znam taki tekst Leszka Talki zatytułowany "Dżin" - bardzo mi się on podoba, wpisuje się w moją filozofię życiową - staram się raczej wspierać innych ludzi niż ich pogrążać. Moja znajoma, ważna postać w ważnej firmie, powiedziała mi kiedyś, że mają zwyczaj wysyłania każdej instytucji, z którą współpracują list z podziękowaniami, gdy są ze współpracy zadowoleni. Pomyślałam sobie wtedy, że może warto przenieść ten zwyczaj w takie normalne życie. Weźmy takiego kierowcę autobusu - na pewno co dzień słyszy, że jeździ jak z kapustą, ale czy kiedykolwiek usłyszał, że jego praca jest ważna i czy zobaczył uśmiech swoich pasażerów? No, wpadłam w cudownie podniosły ton ;-). Aby więc nie przesłodzić - czasem i ja nie wzdragam się przed krytyką. Jedną powieść Marty Fox skrytykowałam tutaj:
http://www.bromba.pl/poczytaj/PaulinaDoc.htm
Czytałam książkę Ewy Nowak: "Bardzo biała wrona" - podobała mi się jej wielowątkowość i tematyka.
Kinga Dunin - pamiętam, że z trudem udało mi się przeczytać "Tabu" bądź "Obciach". Myślę, że motywacja negatywna (udowodnienie, że dobra książka powinna być inna niż Jeżycjada) to trochę za mało, by wyszła z tego niezła powieść.
Siesicką kiedyś uwielbiałam, teraz rzadko wracam do jej książek, więc nie wiem jakie jest moje aktualne zdanie.
Generalnie lubię bardzo różne książki - i takie do odpoczywania, i takie do grzebania w sobie, i takie, które wywracają wszystko, co wiemy do góry nogami. A znasz Barbarę Ciwoniuk? Ostatnio wyszło kilka jej nowych książek. Jedna z wątkiem homoseksualnym zresztą: "Musisz to komuś powiedzieć", inna o rozwodach, niesprawiedliwych nauczycielach i chłopcu z patologicznego domu: "Wspólny pokój".

Link do "Dżina", przeczytaj, warto :-):
http://www.styl.pl/magazyn/felietony/leszek-talko/news-dzin,nId,64327,spamId,36029358
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 16.12.2011 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedna z głównych bohatere... | tynulec
Tak sobie myślę, że gitara jest chyba po prostu jednym z najbardziej popularnych instrumentów. Niewielu znam ludzi, którzy grają na skrzypcach, ale na gitarze? Każdy kiedyś próbował się nauczyć :-)
Użytkownik: miłośniczka 16.12.2011 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Michał, ja chyba po prost... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Świetny felieton!
Doceniani, rzeczywiście chętniej doceniamy innych. W ogóle łatwość wpadania w zachwyt warto w sobie wyćwiczyć - bo nie każdy, niestety, ma ją rozwiniętą w tym samym stopniu i nie każdy się z nią rodzi. Ale można innym pomóc, zwyczajnie ich doceniając...
Lubię, jak pisze Talko. :-)
Użytkownik: misiak297 16.12.2011 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie myślę, że gitar... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Zastanawia mnie jeden z aspektów literatury młodzieżowej. Często taka literatura młodzieżowa kreuje bardzo ciepły świat (np. Jeżycjada), a z kolei współczesna literatura dla dorosłych pokazuje toksyczne dzieciństwa, koszmarne rodziny, zerwane więzi (twórczość Kuczoka, Ostrowskiej, Białkowskiego). Wyobrażam sobie takiego potencjalnego czytelnika jak wychowany na Musierowicz nagle sięga po "Gnoja" czy "Zmarzlinę"... To byłby prawdziwy dramat. Ale zjawisko jest ciekawe, prawda? Jak się do tego ustosunkujesz?

Użytkownik: koczowniczka 16.12.2011 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Michał, ja chyba po prost... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
... i chłopcu z patologicznego domu: "Wspólny pokój"

Chyba "Własny pokój"? :-) A mi ta książka nie spodobała się, głównie ze względu na sztuczny język, jakim posługiwał się bohater.
Użytkownik: Kuba Grom 16.12.2011 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawia mnie jeden z a... | misiak297
To ja się tu może wtrącę w dyskusję, bo uwaga ciekawa.
Może dlatego w literaturze dla najmłodszych kreuje się światy przyjazne i piękne, aby można się było w nich schronić przed agresywną rzeczywistością, napierającą na nas z ekranów telewizorów, gazet i ludzkich słów.
A literatura dla dorosłych stawia sobie za zadanie nie budowanie lecz opisywanie i komentowanie rzeczywistości.

A moje pytanie brzmi - jak to się dzieje, że najlepsze bajki dla dorosłych piszą dorośli? I to zazwyczaj mocno dorośli. Mój znajomy, pan Zaciura, ma czterdzieści parę lat i pisze piękne bajki.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 17.12.2011 08:56 napisał(a):
Odpowiedź na: ... i chłopcu z patologic... | koczowniczka
Jasne, "Własny pokój", dzięki, wczoraj pisałam w trudnych warunkach :-). Czytałam Twoją recenzję tej książki. Autorkę przytaczałam jaką właśnie taką pisarkę "problematyczną", czyli poruszającą w swoich powieściach różne trudne tematy.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 17.12.2011 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawia mnie jeden z a... | misiak297
Zastanawiam się czy są jeszcze jakieś książki oprócz "Jeżycjady", kreujące taki ciepły świat. Twórczość Montgomery, ale co jeszcze? Ja i nie tylko ja, mając naście lat bardzo dużo czytałam książek o patologii, takich jak: "My, dzieci z dworca ZOO", czy książki Barbary Rosiek. A znasz na przykład taką młodzieżową powieść: "Zła dziewczyna" Beaty Ostrowickiej? Patologia, że aż się kurzy. Ale zarówno wtedy, gdy miałam naście lat, jak i teraz, potrzebuję też nadziei.

Ciekawe, że są książki typu "patologia", które w jakiś sposób mnie uwrażliwiają, otwierają oczy na pewne sprawy i w efekcie po ich lekturze, nawet jeśli jest to smutna lektura, czuję się albo lepiej albo lepszym, bardziej wrażliwym człowiekiem. Tak reaguję na powieści Majgull Axelsson. A czasem po lekturze książek innych autorów, którzy udowadniają, że świat jest do niczego, a stosunki pomiędzy ludźmi chore, czuję się tylko zmęczona i przygnębiona. Nie bardzo mam ochotę wracać do takich książek i szukać takiej literatury.

Lubię książki, których autorzy podważają sens naszych przekonań, próbują pokazać coś w przekrzywionym zwierciadle albo po prostu spoglądają smutnej prawdzie w oczy. Ale myślę, że muszą istnieć również książki, w których nie brak budzących nadzieję i radość postaw ludzkich, inspirujących sposobów na życie, wiary, że chociaż życie czasem jest trudne, a stosunki pomiędzy ludźmi skomplikowane, to jednak zawsze można spróbować coś zrobić, coś, co nie jest skazane na klęskę. Myślisz, że ci, co czytają "Jeżycjadę" nie widzą całego zła, które się wydarza tuż obok nas? Ja myślę, że widzą, tylko czasem potrzebują takich miejsc, w których można odpocząć. Na przykład stołu w kuchni Borejków.
Użytkownik: misiak297 17.12.2011 14:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się czy są je... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
No to mam pytanie z tym związane. Czy uważasz, że literatura dla młodzieży powinna być parenetyczna, krzewić aktualne wzorce, pokazywać postawy? Mam tu na myśli moim zdaniem najlepszy tom Jeżycjady - "Język Trolli", w którym autorka tak naprawdę rozlicza się z polską rzeczywistością. To wszystko jest bardzo smutne. Nie tylko korki na drogach, ale też dyskusje o śmierci, nieślubna ciąża, niecodzienne spotkanie z biologicznym ojcem... No i kwestia służby zdrowia - Pałysowie nie idą na "bal medyka", a Staszka nie może się leczyć w Polsce, więc musi wyjechać.

Czegoś takiego chyba brakuje mi w pozostałych, najnowszych tomach Jeżycjady... A jakie jest Twoje zdanie? Nie mówię tu o samej Jeżycjadzie, ale ogólnie o literaturze młodzieżowej.
Użytkownik: norge 17.12.2011 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Diano! To przy o... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Niestety, z tymi autorami nie miałam żadnej okazji się bezpośrednio zetknąć, bo literatura dziecięca mnie nie interesowała, co oczywiście wkrótce ulegnie zmianie :) Ale pewnego wieczoru w Klubie Trójki miałam okazję wysłuchać wspaniałej audycji poświęconej właśnie temu tematowi i nazwiska tych wymienionych przez ciebie autorów padły, więc mniej więcej wiem, o co chodzi. Obiecuję sobie zerknąć na półki z literaturą dla dzieci przy najbliższej wizycie w księgarni :)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 17.12.2011 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: No to mam pytanie z tym z... | misiak297
Wiesz co, mi się wydaje, że to jest właśnie fajne w literaturze, że można patrzeć na świat cudzymi oczami. Są tacy, którzy widzą tylko pustą połowę szklanki, tacy, którzy dostrzegają tylko pełną, a jeszcze inni - jedną i drugą. Ja akurat staram się właśnie tak patrzeć - widzieć świat i w ciemnych, i w jasnych kolorach. Są korki, strajki, choroby i śmierć, ale jest też natychmiastowy odzew w sprawie spalonej biblioteki i błyskawiczna pomoc w odbudowaniu jej księgozbioru. Są ludzie, dla których częścią życia jest pomaganie innym. Są ludzie, którzy biorą plecak i wyruszają w bliższe i dalsze podróże. Są przyjaźnie, które na przekór wszystkiemu trwają latami i takie same miłości. Dlaczego by o tym wszystkim nie pisać? Czy pisarz ma być jedynie tropicielem zła we wszystkich jego przejawach?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 17.12.2011 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, z tymi autorami... | norge
Wyżej podałam link do filmiku z tą parą w roli głównej - może Tobie uda się zrozumieć o czym mówią :-)
Użytkownik: misiak297 17.12.2011 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz co, mi się wydaje, ... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Oczywiście, że nie. I dlatego np. w "Języku Trolli" czy w smutnym "Opium w rosole" dom Borejków pozostaje taką enklawą ciepła, oazą spokoju. Problem w tym, że naprawdę poważna problematyka zazwyczaj omija ten cykl. Może potrzebna jest jakaś równowaga? Sam nie wiem. Książki, w których często nie ma ani jednego promyka światła (np. Ostrowskiej czy Białkowskiego) miażdżą mnie - i to też jest dobra literatura.

Ja wierzę, że literatura potrafi coś zmienić - wzorce, postawy, wzbogacić spojrzenie na rzeczywistość. Może powinna to robić zwłaszcza literatura młodzieżowa. Kto wie, może w poprzednim życiu byłem pozytywistą?:)
Użytkownik: tynulec 17.12.2011 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
A powiedz, proszę, jak u Ciebie wygląda proces pisania książek? Lubisz pracować w ciszy, z komputerem przy biurku czy wręcz przeciwnie?
Użytkownik: Agis 18.12.2011 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że nie. I dla... | misiak297
>Książki, w których często nie ma ani jednego promyka światła (np. Ostrowskiej czy Białkowskiego) >miażdżą mnie - i to też jest dobra literatura.

Jasne. Wiesz, ja miałam taki okres, że tylko takie książki wydawały mi się naprawdę ważne i godne uwagi. I wydaje mi się, że w końcu moja wrażliwość zastrajkowała - nie mogła znieść już ani jednej tak ciężkiej książki czy filmu więcej. Stało się to gdzieś pomiędzy książką "Białe na na czarnym" w.biblionetka.pl/... , a filmem "Życie ukryte w słowach".
Użytkownik: misiak297 18.12.2011 16:48 napisał(a):
Odpowiedź na: >Książki, w których cz... | Agis
Trochę uciekasz od moich pytań:) A ja chciałem przecież Cię sprowokować do odpowiedzi w temacie: czy literatura młodzieżowa może zmienić świat, postępowanie itp.?:)
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 16:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A powiedz, proszę, jak u ... | tynulec
Właściwie takie pisanie składa się z kilku etapów. Pierwszy jest najbardziej radosny i siedzenie przy biurku jest w tym czasie wręcz niewskazane. Pojawiają wówczas tematy i postaci, o których chciałabym opowiedzieć. Zawsze mam przy sobie notes, by zapisywać wszystko, co mi się z nimi skojarzy. Notuję sobie na placu zabaw, podczas jazdy komunikacją miejską albo rodzinnej wyprawy samochodem. Na tym etapie wszystko jest możliwe, a książka jako całość rokuje na coś naprawdę fajnego :-). Schody zaczynają się wtedy, gdy materiału jest już tyle, że trzeba zakasać rękawy, przykuć się do laptopa i to po prostu spisać. Raz, a potem drugi i trzeci, poprawiając - pewne partie zostają wyrzucone, a pewne trzeba dopracować i ubarwić. To jest bardzo męczący okres i z reguły bronię się przed nim jak mogę, ale wiem, że nic tak dobrze nie działa na złe samopoczucie z powodu zaległej pracy domowej niż jej odrobienie. Ale długie spacery nadal są wskazane. Kiedy idę wystarczająco długo, zdarza się, że coś mi się w głowie przestawia i nagle wiem, jaki powinna mieć finał jakaś scena i że jednak się pomyliłam, wkładając w usta któregoś bohatera takie, a nie inne słowa. Po oddaniu książki wydawcy zaczynam myśleć głównie o jej słabych stronach i planować napisanie kolejnej, która będzie znacznie lepsza ;-).
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 16:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę uciekasz od moich ... | misiak297
Może uciekam, bo właściwie odpowiedź jest bardzo osobista i może naiwna. Bo na mnie książki miały ogromny wpływ i aktywnie uczestniczyły w moim wychowaniu. Co więcej, znam kilka osób, które mówią: "książki mnie uratowały". Tak, myślę, że literatura (nie tylko młodzieżowa) może zmienić świat, mieć wpływ na postępowanie i sposób postrzegania świata. Widocznie tak, jak Ty, w innym wcieleniu byłam pozytywistką :-)
Użytkownik: misiak297 18.12.2011 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Właściwie takie pisanie s... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Chciałem Cię jeszcze - jako znawczynię literatury dziecięco-młodzieżowej - zapytać o serię "Mikołajek". Dla mnie to książki o bardzo szczęśliwym dzieciństwie. Z drugiej strony spotkałem się z zarzutami, że rodzice wychowują Mikołajka w skandaliczny sposób. A jakie jest Twoje zdanie?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałem Cię jeszcze - ja... | misiak297
Mikołajka czytałam dawno temu, odpowiem więc trochę w ciemno. Być może na postrzeganie sposobu wychowywania Mikołajka wpływ mają nasze dzisiejsze normy. Wiedza o potrzebach dziecka i przekonania na ich temat ciągle się zmieniają, zmieniają się więc też oczekiwania wobec rodziców i ich postaw. Kiedyś na przykład kary cielesne były uznawane za właściwy sposób reagowania na niepożądane zachowanie, a teraz ktoś, komu przyszłoby do głowy w ten sposób malucha dyscyplinować, mógłby mieć poważne kłopoty. W latach osiemdziesiątych mnóstwo ludzi paliło i nikomu nie wydawało się niewłaściwe, że dzieci siedzą w zadymionych pokojach, a dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto pali w domu, przy dziecku. Ale, aby wypowiedzieć się na ten temat z pełną odpowiedzialnością, musiałabym zwrócić na ten wątek baczniejszą uwagę podczas kolejnej lektury książek o Mikołajku.
Użytkownik: norge 18.12.2011 18:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyżej podałam link do fil... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Nie mogę znaleźć tego linku z filmikiem, o którym piszesz, Agnieszko. Coś przeoczyłam?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mogę znaleźć tego lin... | norge
Fragment mojej wypowiedzi wraz z linkiem:
"Kiedyś trafiłam na filmik, na którym pokazane były scenki z ich życia i chociaż nie rozumiałam ani słowa, obejrzałam go kilka razy – do tego stopnia ujęła mnie ich prostota i bezpośrednich styl bycia. Można go obejrzeć tutaj:
http://tiny.pl/hgqgl. "
Użytkownik: misiak297 18.12.2011 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Mikołajka czytałam dawno ... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
Jeszcze jedna kwestia sporna - książeczki dla dzieci poruszające drażliwe tematy - "Mała książeczka o kupie", "Wielka księga cipek", "Wielka księga siusiaków". Czy są naprawdę potrzebne dzieciom? Kiedyś uważałem, że to sensacja w złym guście. Dziś - po kilku wykładach ze specyfiki literatury dziecięco -młodzieżowej mam na to trochę inne spojrzenie. A jak to widzisz Ty?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze jedna kwestia spo... | misiak297
Na ten sam temat można napisać książkę ważną albo śmieszną, zrobioną przyzwoicie albo w złym guście i nie wiadomo po co. Wydaje mi się, że nie tyle wybór tematu, ale jego realizacja powinna być podstawą do oceniania książki.
Użytkownik: misiak297 18.12.2011 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Na ten sam temat można na... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
A Ty podsunęłabyś swoim dzieciom książeczki z tej serii?
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: A Ty podsunęłabyś swoim d... | misiak297
Nie znam akurat tytułów, które przywołujesz. To znaczy tytuły znam, ale nie zaglądałam do środka. Nie mam nic przeciwko temu, by dzieci poznawały sprawy płci, ale nie jestem pewna, czy wybrałabym te akurat książki. Jeśli tylko zaczną bliżej się tą sprawą fascynować, na pewno sprawdzimy to, co jest dostępne na rynku (albo jeśli przyjdzie mi napisać coś na ten temat).

Jeśli chodzi o książki o kupie: czytujemy "O małym krecie, który chciał wiedzieć, kto mu narobił na głowę". Dla dzieci zabawna, ja śledzę z upodobaniem ilustracje Erlbrucha (dr Małgorzata Cackowska zwróciła moją uwagę na to, że rysuje on tak, że po niewielkim fragmencie ciała zwierzaka bezbłędnie odgadujemy czy to koń, czy to krowa, czy jeszcze coś innego). Na swój czas na półce czeka "Kupa. Przyrodnicza wycieczka na stronę" - znam "Robale" tych autorów, wiem że to bardzo solidny kawał wiedzy przekazany w przystępny i zabawny sposób, więc myślę, że z "Kupą" będzie tak samo. Oglądałam też niedawno wydaną przez Czarną Owieczkę książkę: "Kupa! Kupa! Kupa!", ale nie wzbudziła mojej sympatii i wydała mi się dość obrzydliwa.
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE! ... | misiak297
Bardzo dziękuję wszystkim Biblionetkowiczom, którzy wzięli udział w spotkaniu w sposób aktywny i bierny, a szczególnie Misiakowi, który wiernie trwał na posterunku i wytrwale obmyślał pytania :-). Mam nadzieję spotykać się z Wami jeszcze przez wiele lat w różnorakiej formie. A dlaczego nikt nie zapytał, czy pisząc o portalu książkowym w książce "Jest super!" miałam na myśli biblionetkę? :-)
Pozdrawiam!
Agnieszka
Użytkownik: Agnieszka Sikorska-Celejewska 18.12.2011 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Przywołujesz ilustracje w... | misiak297
Znam teorię Bettelheima na temat tego, że ilustracje zabijają dziecięcą wyobraźnię, ale trudno mi wyobrazić sobie książkę dla dzieci bez ilustracji. Umówmy się, że jeśli ktoś chciałby wiedzieć na ten temat coś więcej, to może wysłać do mnie prywatną wiadomość, a wtedy ja wyślę ciekawy artykuł na ten temat, dobrze? Spotkanie dobiega końca, więc taka forma będzie dla mnie najwygodniejsza.
Użytkownik: misiak297 18.12.2011 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dziękuję wszystkim... | Agnieszka Sikorska-Celejewska
W imieniu swoim oraz biblionetkowiczów chciałbym Ci podziękować, Agnieszko, za wzięcie udziału w spotkaniu. Bądź z nami jeszcze przez wiele lat!:)

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: