Dodany: 02.12.2011 00:00|Autor: paren

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

1 osoba poleca ten tekst.

„WIATRAKI w LITERATURZE”- KONKURS nr 132


Przedstawiam Wam konkurs nr 132: "Wiatraki w literaturze", który przygotowała _nika_:





„Wiatraka się nie buduje, nie wznosi się. Wiatrak zostaje powołany, bierze początek, albo przychodzi. Budować można dom, stodołę, oborę, to, co stoi nieruchomo. Wiatrak porusza się, chodzi, pracuje, wydaje dźwięki, mówi, gra muzykuje, zawodzi, niedomaga, choruje, gniewa się, odpoczywa, śpi. Wiatrak żyje, czuje. Jest jak człowiek i tak jak nie ma takiego samego człowieka, tak nie ma takiego samego wiatraka. Każdy wiatrak ma swój charakter jedyny i niepowtarzalny. Ojcem wiatraka jest cieśla i on zawsze potwierdza to znakiem. Wiatrak odchodzi lub ginie, a tam gdzie pracował, pozostaje jego mogiła.”
Jan Święch, Tajemniczy świat wiatraków



„ Wiatraki”

Giną wiatraki w Mogilanach
Jagłowniku i pod Niechorzem
Złotowskie skrzydła czas połamał
Troszków od dawna nie sypie zbożem

A te wiatraki co jeszcze całe
Zmieniamy w knajpy i gospody
Gdzie zamiast wiatru dzwonią gitary
I izby śmiech rozsadza młody

Już Don Kichoci się wynieśli
Do krain zaludnionych snami
Bo cóż po Don Kichotach jeśli
Nie mogą walczyć z wiatrakami

A te wiatraki co jeszcze całe
Zmieniamy w knajpy i gospody
Gdzie zamiast wiatru dzwonią gitary
I izby śmiech rozsadza młody

piosenka grupy ”Do Góry Dnem”



Od niepamiętnych czasów fascynowały mnie wiatraki, te olbrzymy napędzane siłą wiatru. Jako dziecko trochę się ich bałam, jako dorosła zaczęłam je podziwiać. Staram się odwiedzać je kiedy czas na to pozwoli. Holendry (północ Polski), koźlaki (Wielkopolska, Podlasie), wiatraki sokólskie (Białostocczyzna), paltraki pięknie ozdabiały i ozdabiają polski krajobraz. Niestety jest ich coraz mniej, a wiele z nich zostało unicestwionych przez ludzi. Być może konkurs ten przypomni Wam o tych wspaniałych budowlach i trochę ocali je od zapomnienia.




Formalności:

1. Punktacja tradycyjna, czyli 1 punkt za autora i 1 punkt za książkę, łącznie można uzyskać 56 punktów.
2. Odpowiedzi proszę wysyłać na adres: [...]
3. Odpowiedzi wysyłamy do 12 grudnia włącznie (czyli do 23:59).
4. W temacie pierwszego maila proszę wpisać „wiatrak” oraz swój stały nick i numerek kolejnego maila.
5. Na wyraźne życzenie w pierwszym mailu informuję, jakie dusiołki i autorów znacie.
6. Pod słówkami : „Iksa, Iks, Zet, Zeta, Igreka, Igrek” oraz pod literami : X, Y, Z ukrywają się prawdziwe imiona i nazwiska postaci bądź nazwy miejscowości. Inne litery to prawdziwe inicjały imion lub nazwisk oraz pierwsze prawdziwe litery miejscowości.







1.

Szum przybrał znacznie na sile, gdy stanęliśmy przed drzwiami. W środku panowała ciemność. Trochę to dziwne jak na elektrownię – pomyślałem. Słabe światło, które sączyło się z niewielkich okien, rozjaśniało zaledwie sufit. Czułem na twarzy wibracje szumu. Zdjąłem okulary i czekałem, aż moje oczy przywykną do mroku. Dziewczyna stała kilka metrów za mną. Chyba nie chciała wchodzić do środka.

Być może dlatego, że zawsze oglądałem świat w półmroku, wkrótce udało mi się zobaczyć sylwetkę mężczyzny stojącego pośrodku hali. Był drobny i szczupły. Stał przed ogromną żelazną kolumną o średnicy trzech, może czterech metrów, która sięgała aż do stropu, i nie odrywał od niej wzroku. Poza tym słupem nie było tutaj żadnych maszyn, wnętrze budynku przypominało kryty dachem tor hippiczny. Podłoga również wyłożona była cegłą. Miałem wrażenie, że znajduję się w ogromnym glinianym piecu.

Dziewczyna została przy wejściu, a ja ruszyłem w kierunku mężczyzny. Byłem mniej więcej w połowie drogi, gdy zwrócił na mnie uwagę. Nie poruszył się, odwrócił tylko głowę i obserwował moje ruchy. Był młody. Młodszy ode mnie o kilka lat. Wyglądem zewnętrznym stanowił przeciwieństwo Strażnika. Wąskie ramiona i biodra, szczupła szyja i blada cera. Na gładkiej skórze nie było śladu zarostu, a łysiejące czoło sięgało niemal czubka głowy. Ubranie miał bardzo schludne.
– Dzień dobry – powiedziałem.
Zacisnąwszy wargi, przyglądał mi się chwilę, po czym lekko skinął głową.
– Nie przeszkadzam? – zapytałem. Szum był tak głośny, że musiałem krzyczeć.
Mężczyzna zaprzeczył ruchem głowy, po czym wskazał na szklane okienko wielkości pocztówki, które znajdowało się w drzwiach prowadzących do wnętrza kolumny. Chyba chciał, żebym przez nie popatrzył. Za szybą na poziomie podłogi z ogromną prędkością kręcił się wielki wiatrak. Domyśliłem się, że siłę wiatru, który obracał skrzydłami wiatraka, zamieniano tutaj na prąd.
– To wiatr? – spytałem.
Mężczyzna skinął głową. Potem wziął mnie pod rękę i zaprowadził do wyjścia. Był niższy ode mnie o pół głowy. Szliśmy tak ramię w ramię jak para dobrych przyjaciół. Przy drzwiach czekała dziewczyna. Młody mężczyzna przywitał się z nią podobnie jak ze mną, lekkim skinieniem głowy.




2.

Iksa stała na szczycie schodków prowadzących do wiatraka. Z dobytym kordem, rozwianym włosem i wyszczerzonymi zębami. Z jej gardła rwało się nieludzkie rzężenie, coś jakby wściekły zaśpiew rozwścieczonej kotki.
Zet już otwierał usta, by wezwać ją do rzucenia broni i poddania, ale Igreka powstrzymała go, pokręciła głową. Spojrzała Zeta w oczy, a on zrozumiał.
Nie ma pardonu.
Chwycili przytargane przez Igreka drzwiczki od chlewika, użyli ich jako tarczy, wdzierając się po schodach. Przytłoczyli Iksę do drzwi, wepchnęli ją do środka, wskoczyli za nią.
Powiał wiatr, skrzydła wiatraka obróciły się, ruszył i zaturkotał mechanizm przekładni.
Zet chwycił Iksę za rękę, wydusił kord z palców. Iksa wyszarpnęła się, dobyła noża. Igreka walnęła ją głowicą tasaka. I pchnęła. Wprost na wał napędowy, koło palczaste i system zębatych przekładni.
Powiał lekki wiatr.
Dębowy tryb przekładni chwycił ramię Iksy, wgryzł się z chrupem, niczym wilk zębami. Trzasnęła kość. Iksa zawyła. Zatargała się, ale tryby trzymały. Znowu leciutko powiało, mechanizm zapracował, przekładnia ruszyła o tryb, tryb oparł się o pierś Iksy. Iksa zawyła tak, że pył posypał się ze wszystkich szpar.
Zet i Igreka popatrzyli na siebie. Wzruszyli ramionami. I wyszli.




3.

W kawiarni przyglądałam się wirującemu pod sufitem wiatrakowi o potężnych, ostro tnących powietrze skrzydłach. Nagle jedno z nich urwało się i cięło głowy siedzących ludzi. Ja w ostatniej chwili umknęłam pod stolik. Krew jasnym, żywym strumieniem rozpryskiwała się po ścianach, tworząc nowoczesne malowidło z mozaiką ciepłego mózgu. W kawiarni panowała cisza, wiatrak sam się zatrzymał, ucichły jęki zabitych. To naprawdę nie była moja wina.

Sen powracał. Wibrujący dźwięk przekraczał barierę czasu, przenosił moje ciało w tysiącletni las pełen niewidocznych ścieżek, gąszczu i wysychających źródeł. Na wzgórzu stał kościół otoczony krzyżami, wymarły, bez tchnienia modlitwy, wypełniony pustką lasu i zapachem gnijącej podściółki starych liści i zwłok zwierząt. Nie potrafiłam stamtąd uciec, nie umiałam odnaleźć drogi. Obciążone nieznanym ciężarem nogi wbijały się w lepką ziemię wokół kościoła. Wiatr zamarł, było bezszelestnie, bez ruchu.

Rozpoczęłam tajną wojnę z odbiornikami telewizyjnymi. Spikerzy przekazywali społeczeństwu rozkaz wykonania na mnie wyroku śmierci. System transmisji przebiegał przez moje jelita i wysysał resztki żywotności. Zbrodnia doskonała. Latarnia pod domem przekazywała sygnały świetlne przeciwnikom, czas emisji, kiedy udało mi się przyjąć trochę pokarmu.

Olśnienie prawdy ostatecznej: każda choroba to maska




4.

Ponieważ dzień był bezwietrzny, na rufie ustawiono mechaniczne wiatraczki, które dmuchały w żagle i wydymały je nie gorzej niż morska wieja. Zaproszeni goście podążali za fregatą na państwowych hulajnogach pomalowanych w prążki w barwach narodowych.

Orszak posuwał się ulicami miasta wzdłuż szpaleru wiwatujących Alamakotańczyków. Był to widok naprawdę wspaniały. Na maszcie fregaty powiewała bandera królewska, na linach furkotały chorągiewki, ulice tonęły w trójkolorowych flagach. Z balkonów i z okien zwisały girlandy kwiatów. Niezliczone transparenty przerzucone nad ulicami zawierały rymowane patriotyczne hasła. Oto kilka z nich, które mi utkwiły w pamięci:
Niech donośnie brzmi nasz chór:
Więcej kur i więcej piór.
Każdy aktywista sportu
Dba o kury dla eksportu.
Czy to styczeń, czy to maj,
Niech się zwiększa eksport jaj.
Będziesz zdrowy cały rok
Laktusowy pijąc sok.
Nic bez z pracy się nie wskóra:
Jakie jajko, taka kura.




5.

[…] babka Iksa spoglądała w tabele, mówiąc – za trzy kwadranse będzie nad Zakliczynem, droga numer trzynaście, wariant pierwszy, na drugim rozjeździe w lewo na Zgłobice – więc dziadek natychmiast pędził do celu najkrótszą drogą, a jeśli raptownie zmieniły się kierunek albo siła wiatru, zatrzymywał na chwilę samochód, by błyskawicznie ustawić na poboczu skonstruowany przez siebie przyrząd, wiatraczek na rozciąganej tyczce, z którego precyzyjnie odczytane dane babka natychmiast wprowadzała do tabelek, i znów ruszali w pogoń, wyposażeni w nawigacyjną zmienną, która bezbłędnie określała nowe położenie balonu z pomocą całek oraz logarytmów, i zawsze udawało im się przed innymi dopędzić powietrznego lisa, czy było to w Mszanie, Izdebnej czy Wierzchosławicach, no i niech pani sobie wyobrazi – byliśmy już w dole Słowackiego, obok pruskich koszar – ten piękny widok: dziadek Igrek zatrzymuje V na poboczu bitej drogi i biegnie przez łąkę, aby zgodnie z regulaminem znaleźć się jak najbliżej punktu pod gondolą, następnie wyjmuje trąbkę i gra myśliwskie zawołanie, na dźwięk którego aeronauta chorąży Zet z Sanoka, zobowiązany jest natychmiast przerwać lot, zamykając gazową maszynkę do podgrzewania powietrza, więc już się widzą, już do siebie machają i chorąży Zet rzuca w dół kotwiczną linkę z przyczepioną do niej lisią kitą, którą łapie mój dziadek, i za każdym razem to jest najszczęśliwsza chwila w jego życiu, bo już przez łąkę nadbiega babka Iksa i ściskają się nawzajem, całują, śpiewają, tańczą, a chorąży Zet dobywa regulaminową butelkę szampana i trzy kryształowe kieliszki z drewnianej kaszty, po czym piją za zwycięstwo, podczas gdy drogą nadciągają inne samochody i motocykle, i to musiało być rzeczywiście fantastyczne poczucie, wygrać takie zawody – kończyłem wątek na rondzie przy Grunwaldzkiej i Kościuszki – no bo niech pani zważy, że zgodnie z ich regulaminem tryumfował tylko jeden zawodnik i jego pilot, nie mogło być bowiem miejsca drugiego i trzeciego, tak samo jak w pogoni konnej, gdzie jeden tylko jeździec zrywa kitę i zgarnia wszystko, i jest prawdziwym, bo jedynym królem, kiedy na jego cześć wieczorem wszyscy piją w klubie.




6.

Piętrząc się nad ugorów chętną mu równiną,
Wiatrak, na wszystkie wokół odsłonięty światy,
Poskrzypuje drewnianą w tańcu krynoliną,
a na trawę, jak diabeł, miota cień rogaty.

Wędrowcze, w jednym miejscu zatkwiony kosturem
Co znaczą twoje wstrząsy i nagłe podrygi?
Komu kłaniasz się wokół dębowym kapturem?
Z kim tak trafnie rozmawiasz na migi i śmigi?




7.

Iksa podniosła się i na razie zamilkła ze zdumienia, ale po chwili poczęła krzyczeć z radości:
- M.! do tatusia! do tatusia!
A Igrek aż pobladł ze wzruszenia.
- Doprawdy... Może to K... Ale nie! to chyba M... Poznaję minaret i widzę nawet wiatraki na studniach.

Jakoż istotnie w oddali błyszczały wysoko wzniesione wiatraki studni amerykańskich podobne do wielkich białych gwiazd. Na zielonym tle drzew widać je było tak dokładnie, że bystry wzrok Igreka mógł odróżnić pomalowane na czerwono brzegi skrzydeł.
- To M.!...
Igrek wiedział przecie i z książek, i z opowiadań, że na pustyni istnieją majaki, zwane fatamorgana, i że nieraz podróżnym zdarza się widzieć oazy, miasta, kępy drzew i jeziora, które są niczym innym, jak złudą, grą światła i odbiciem rzeczywistych, dalekich przedmiotów. Ale tym razem zjawisko było tak wyraźne, tak niemal dotykalne, że jednak nie mógł wątpić, iż widzi prawdziwe M. Oto wieżyczka na domu mudira, oto urządzony pod samym szczytem minaretu kolisty ganek, z którego muezin woła do modlitwy, oto znajome grupy drzew - i zwłaszcza te wiatraki! Nie - to musi być rzeczywistość.




8.

Przypomniał sobie, że skazani na gilotynę najznośniej przepędzają czas oglądając rysunki... I odtąd całe dnie schodziły mu na przeglądaniu rysunków. Skończywszy jedną książkę, brał się do drugiej, trzeciej... i znowu powracał do pierwszej.
Ból głuchnął; widziadła ukazywały się coraz rzadziej, otucha rosła...
Najczęściej jednak przeglądał Iks Igreka, który robił na nim potężne wrażenie.
Przypomniał sobie tę dziwną historię człowieka, przez kilkanaście lat żyjącego w sferze poezji — tak jak on, który rzucał się na wiatraki jak on, był druzgotany — jak on, który zmarnował życie uganiając się za ideałem kobiety — jak on, i zamiast królewny znalazł brudną dziewkę od krów — znowu jak on!...
"A jednakże ten Igrek był szczęśliwszy ode mnie! — myślał. — Dopiero nad grobem zaczął budzić się ze swych złudzeń... A ja?..."




9.

Odeszła wielce skłopotana, bo w domu nie było już ani grosza, lecz natknąwszy się na kowalową, siedzącą przed zawartą kuźnią, rozżaliła się przed nią i zapłakała na młynarza.
Ale kowalowa ozwała się z prześmiechem:
– To wam jeno rzeknę, co już niedługie to jego panowanie.
– Hale, a któż to da radę takiemu bogaczowi, kto?
– Jak mu wiatrak postawią pod bokiem, to mu i radę dadzą.
K. jaże oczy wytrzeszczyła ze zdumienia.
– A mój wiatrak postawi. Co ino poszedł z M1 do boru wybierać drzewo, na Podlesiu będą stawiać kole figury.
– Cie... M2 stawia wiatrak, śmierci bym się prędzej spodziała, no, no. Ale dobrze tak temu zdzierusowi, niech mu kałdun spadnie.
Tak jej ulżyło, że śpieszniej szła ku domowi, ale dojrzawszy Iksę pierącą pod chałupą wstąpiła podzielić się tą niespodzianą nowiną.
Igrek majdrował cosik kole woza i posłyszawszy rozmowę rzekł:
– Prawdę wam powiedziała M3, kowal już kupił od dziedzica dwadzieścia morgów na Podlesiu, zaraz przy figurze, i tam wystawi wiatrak! Młynarz się wścieknie ze złości, ale niech mu rura zmięknie! Tak się już wszystkim dał we znaki, że nikto go nie pożałuje.




10.

Wśród topoli, z poza wzgórza
Dach kościółka się wynurza,
Przy nim wiatrak na wyścigi
Z wiatrem kręci cztery śmigi,
A młynarczyk, X, jedzie
Na osiełku tuż na przedzie.
X grzeczny był chłopczyna;
Zszedł na ziemię i zaprasza:
- "Paniczyku, wstąp do młyna!
Ze skwarkami będzie kasza!"-




11.

Zamilkły na chwilę. Potem rzekła I.:
— Ten wiatraczek świętojański, który mu kiedyś dałaś, wisi dotąd u okna i kręci się na wietrze.
— Tak... tak... teraz mi już wszystko jedno! — powiedziała S. z naciskiem. — Nikt na świecie nie zdoła mnie z nim rozłączyć! Niech się dzieje, co chce!
I. stropiła się.
— Doktor nie jest pewny, czy wróci do dawnych sił i zdrowia! — zauważyła.
S. stłumiła płacz, podniosła głowę i spojrzała w milczeniu na Ingrid. Potem znowu skuliła się i łzy popłynęły po jej policzkach. Złożyła ręce, uspokoiła się, siedziała chwilę bez ruchu. Nagle zdawało się, że powzięła postanowienie. Wstała, uśmiechnęła się, pochyliła się nad I. i ucałowała ją serdecznie.
— Jeśli zostanie kaleką, będę go pielęgnowała. Zaraz to powiem rodzicom.
I. była tym wzruszona do głębi. Ale zanim zdołała odpowiedzieć, S. uścisnęła jej rękę.
— Żegnam cię, I.! — powiedziała. Wracam na hale! Obróciła się raźno, by odejść.
— Kartka dla ciebie! — szepnęła I.
— Kartka? — zdziwiła się S.
I. wstała i przyniosła kartkę. Lewą ręką wsunęła ją za gors S., a prawą objęła ją za szyję i serdecznie ucałowała, a S. uczuła na twarzy łzy przyjaciółki. Potem I. pchnęła ją delikatnie ku drzwiom i zamknęła je zaraz, bo nie miała odwagi patrzeć na to, co nastąpi.




12.

X.Y. spiął ostrogami swego konia R. i zasłoniwszy się dobrze tarczą, z nastawioną kopią, uderzył na pierwszy z brzegu wiatrak. Cios wymierzył w skrzydło, tymczasem wiatr obrócił je tak gwałtownie, że kopię złamało w kawałki, zaś konia i rycerza porwało i odrzuciło mocno poturbowanych precz na pole.




13.

– Dobrze, ale jeszcze za mało patosu, za mało!...
– Przecież już krzyczy, nie mówi! – rzuciła mu szyderczo M1.
– Moja pani!... pani miewasz konwulsje na scenie, a nikt ci tego przez grzeczność nie wymawia – odpowiedział za przyjaciela S.
– Nie tak!.. Wiatrak pani z siebie robisz czy co?... któż tak rękami wymachuje? – wolał reżyser.
– Nie detonuj pan, przecież to pierwsza próba! – zawołała C. z krzeseł.
– Chodzisz pani po scenie jak gęś! – znowu rzucił zirytowany T.
– Ona jest niezła, ale do pralni! – syknęła M2.
Pomimo wszystkiego, choć czuła pod powiekami łzy złości, grała nie dając się wysadzić z charakteru i nie tracąc ani na chwilę przytomności.
Kiedy skończyła, C. ją ostentacyjnie ucałowała i głośno, aby M1 dosłyszeć mogła, zaczęła ją chwalić.
– Winszuję pani, będziesz pani doskonale grać tę rolę!
– Niech pani szczegóły więcej opracuje – radził jej S.
– Przecież to próba!... ja całą postać mam już w myśli gotową.
– Będziemy mieli teraz naprawdę bohaterkę, bo i z piękności, i z talentu! – zawołała bardzo głośno R.
M1. spojrzała na nią wściekle, ale się nie odezwała.
J. czuła się tak wesołą i dobrą, że miała ochotę uściskać wszystkich.
Za dwa dni miało być przedstawienie.
Ten czas był jedną olbrzymią smugą światłości, w której zdawała się pogrążać zachęcona.
Zdawało się jej, że jest zupełnie zadowolona.
– Nareszcie! nareszcie!... – szeptała upojona. – Skończy się bieda, skończą się upokorzenia!... Myślała, że zaraz dostanie jakiś wydział ról. Puszczała wodze wyobraźni i widziała się już u jakiegoś szczytu. Była już w tej Ziemi Obiecanej wzruszeń potężnych, o której codziennie marzyła; w tym świecie, który się roił przed nią wspaniałym tłumem postaci bohaterskich, uczuć nadludzkich, piękna olśniewającego, gdzie była zupełna harmonia pomiędzy marzeniami a rzeczywistością.




14.

X pokręciła głową, uniosła wieko skrzyni, pokazała wypłowiałą luźną sukienkę, bury kaftanik, lnianą koszulkę i wełnianą bluzkę przypominającą pokutny wór.
— To moje — powiedziała. - W tym tu przyjechałam. Ale teraz tego nie noszę. To babskie rzeczy.
— Rozumiem — skrzywiła się drwiąco Y. - Babskie czy nie, na razie musisz się w to przeodziać. No, żywiej, rozbieraj się. Pozwól, pomogę ci… Cholera! Co to jest? X?
Ramiona dziewczynki pokrywały wielkie, podbiegłe krwią siniaki. Większość z nich już żółkła, część była świeża.
— Co to jest, u diabła? — powtórzyła gniewnie czarodziejka. - Kto cię tak poobijał?
— Ta? — X spojrzała na ramiona, jak gdyby zaskoczona ilością sińców. - A, to… To wiatrak. Byłam za wolna.
— Jaki wiatrak, psiakrew?
— Wiatrak — powtórzyła X, unosząc na czarodziejkę swe wielkie oczy. - To jest taki… No… Uczę się na tym uników w ataku. To ma takie łapy z kijów i kręci się, i macha tymi łapami. Trzeba bardzo szybko skakać i robić uniki. Lefreks trzeba mieć. Jak się nie ma lefreksu, to wiatrak walnie cię kijem. Na początku to mnie okropecznie ten wiatrak sprał. Ale teraz…
— Zdejmij legginsy i koszulkę. O, bogowie mili! Dziewczyno! Ty w ogóle możesz chodzić? Biegać?
Oba biodra i lewe udo były czarnogranatowe od krwiaków i opuchlizn. X drgnęła i syknęła, cofając się przed dłonią czarodziejki. Y zaklęła po krasnoludzku, nad wyraz szpetnie.




15.

— Co ja im robię?
— Wasze grunta leżą we środku gruntów Y., co mu psuje gospodarstwo — mówił bakałarz. — Ale to jeszcze nic. Y. myślał, że mu sprzedacie bodajby tę górę z sosną, gdzie chce postawić wiatrak dla Z.
— Co im po wiatraku, kiej mają tyle ziemi?
— Mieliby większy zarobek. Jak zaś Y. nie zbuduje wiatraka, to na przyszły rok z pewnością wybuduje go G. dla swego siostrzeńca.
— To czemu Y. nie stawiają na swoim gruncie?
— Bo oni mają same niziny. Najżyźniejszy to grunt ze wszystkich kolonii i mądrze go wybrali — mówił bakałarz — ale wiatraka na nim nie postawi...
— A cóż ich tak ten wiatrak opętał! — przerwał gniewnie X uderzając pięścią w płot.
— Wielki to interes — odparł ciszej bakałarz. — Gdyby Z. miał dziś wiatrak, to za dwa tygodnie ożeniłby się z córką młynarza K. z Woli i wziąłby za nią dwadzieścia tysięcy rubli... Dwadzieścia tysięcy rubli!... A jak tych pieniędzy nie będzie, to Y. mogą zbankrutować... Dlatego — zakończył bakałarz — wy im stoicie kością w gardle. Bo gdybyście sprzedali wasz grunt, oni by wam dobrze zapłacili i sami wyszliby z kłopotów.
— Nie sprzedam — odparł chłop. — Anim ja ich namawiał, żeby tu leźli, ani chcę ginąć dla ich dobra. Kiedy chłop wyjdzie z ojcowizny, już po nim...




16.

Cisza przez parę sekund, tylko wiatr, który zdmuchnął czapkę Piotrusiowi „Lakiernikowi". Facet rozejrzał się po tych mordach i spytał jakoś dziwnie, miękko i kobieco, tak pytają młode nauczycielki:

- Czy nie ma wśród was choć jednego człowieka?... Tylko jednego, który zechce mi pomóc, osłoni mi grzbiet... Żebym nie dostał z tyłu i żebym nie zwątpił w ewolucję.

Gówno zrozumieli, a już ten ostatni wyraz, turecka mowa. Zdawało się im, że on cykoruje i właśnie pękł. Ja zadrżałem, jakby jego prośba o pomoc była skierowana tylko do mojego serca. Czułem, że... chcę mu pomóc! Ale stryfiłem: zatłuką mnie! Strach to paragraf, który tak samo powstrzymuje człowieka od czynienia zła jak i dobra, tchórze żyją w zdrowiu, szczęściu i pomyślności.

Dwa głuche rąbnięcia, takim piorunem, że przegapiłem kto skoczył. Jakbym się spóźnił na film - patrzę, dwóch leży. Inni doskakiwali z przodu, z tyłu i z boków, zawadzając sobie, ale z każdą chwilą robiło się im luźniej, bo coraz to któryś wywijał orła i sztywniał w głębokiej kimie albo jęczał, z kolanami pod brodą, jak ukrzywdzona Dziunia. Bruce Lee tak kasuje pętaków, ale przed kamerą to i ja bym mógł, gdyby mi się nadstawiali. Tu szło bez bajeranctwa, krew była krwią, a łomot był łomotem. Patrzałki wychodziły mi na zewnętrz, raz w życiu oglądałem taki cyrk, ja chromolę!

Widzieliście pajaca z drewnianych deseczek, co jak ruszyć linką, jego ręce machają w górę i w dół? Albo wiatrak młyński, którego skrzydła prują powietrze, kiedy jest silny wiatr? Jego graby i nogi pracowały właśnie w ten deseń, rytmicznie i szybko, jak błyski majchra, jak płomienie z lufy kulomiotu na ruchomej podstawie, we wszystkie strony, a każdy pocisk skreślał jednego klienta. To było niemożliwe, ale tak było!




17.

[…] Iks nie ukrywał, że budowa będzie trudnym przedsięwzięciem. Należy wyrąbać kamienne bloki, ociosać je, zrobić ściany, wykonać skrzydła, na koniec - zdobyć prądnice i kable. (Gdzie - tego już X nie powiedział.) Zapewniał jednak, że wszystkie prace potrwają rok. A gdy wiatrak już stanie, zapowiadał, oszczędzi się tyle wysiłku, że zwierzęta będą mogły pracować tylko przez trzy dni w tygodniu. Co się zaś tyczy Igreka, powtarzał on z naciskiem, że najpilniejszą potrzebą chwili jest zwiększenie produkcji żywności, a jeśli będzie się tracić czas na jakieś wiatraki, wszyscy na x pozdychają z głodu. Zwierzęta podzieliły się na dwa stronnictwa głosząc takie oto hasła: "Głosuj za Iksem i trzema dniami pracy" oraz "Głosuj za Igrekiem i pełnym żłobem". Tylko Zet nie wypowiedział się po żadnej ze stron. Nie wierzył ani w to, że żywności będzie w bród, ani w to, że dzięki wiatrakowi zwierzętom będzie lżej. Z wiatrakiem czy bez wiatraka, filozofował, życie pójdzie tak, jak szło zawsze, to znaczy kiepsko.




18.

Ramię okropne macha i macha,
piersiom drewnianym braknie już tchu,
wierzby kudłate pędzą w przestrachu,
bledną chałupy w czapach ze mchu.

Kręcą, kołują, wiercą, chrobocą,
wre czarnoksięski trzepot ich rąk,
drogę torują wiatrom i nocom,
włóczą za włosy mgły sponad łąk.




19.

Ale chłopcu wiatrak spokojności nie dawał. X widywał go przecie co dzień. Widywał go i w nocy przez sen. Więc taka straszna urosła w chłopcu ciekawość, że jednego dnia zakradł się do promu, co ludzi na drugą stronę rzeki przewoził, i popłynął za Wisłę.
Popłynął, wdrapał się na wapienną górę, akurat w tym miejscu, gdzie stało ogłoszenie, żeby tędy nie chodzić, i zobaczył wiatrak. Wydał mu się budynek ten jakby dzwonnica, tylko w sobie był grubszy, a tam, gdzie na dzwonnicy jest okno, miał cztery tęgie skrzydła ustawione na krzyż. Z początku nie rozumiał nic – co to i na co to? Ale wnet objaśnili mu rzecz pastusi, więc dowiedział się o wszystkim. Naprzód o tym, że na skrzydła dmucha wiater i kręci nimi jak liśćmi. dalej o tym, że w wiatraku miele się zboże na mąkę, i nareszcie o tym, że przy wiatraku siedzi młynarz, co żonę bije, a taki jest mądry, że wie, jakim sposobem ze śpichrzów wyprowadza się szczury.
(...) X był kontent, bo zaspokoił ciekawość. Więc choć położył się spać o głodzie, marzył całą noc to o wiatraku, co miele zboże, to o młynarzu co bije żonę i szczury wyprowadza ze śpichlerzów.
Drobny ten wypadek stanowczo wpłynął na całe życie chłopca. Od tej pory – od wschodu do zachodu słońca – strugał on patyki i układał je na krzyż. Potem wystrugał sobie kolumnę; próbował, obciosywał, ustawiał, aż nareszcie wybudował mały wiatraczek, który na wietrze obracał mu się tak, jak tamten za Wisłą.
Cóż to była za radość! Teraz brakowało X tylko żony, żeby mógł ją bić, i już byłby z niego prawdziwy młynarz (...).




20.

X miała początkowo trochę kompleksów wobec Y. Ograniczając swoje żeglowanie do Bałtyku, nie opłynęła bowiem ani razu Hornu i nie otaczał jej nimb nieustraszonej. Nie napisała również rewelacyjnego w swej prostocie podręcznika dla żeglarzy pragnących pokonać ocean – a Y napisała kiedyś takowy, nudząc się podczas długiej, śnieżnej zimy w domu na klifie; od razu po angielsku, bo namówił ją na to jej dawny pracodawca i na dodatek załatwił wydanie w Anglii. Niewielka książeczka zyskała sławę „żeglarskiej Biblii” i rozeszła się jak świeże bułeczki, po czym sypnęły się przekłady (polski zrobiła sama autorka) i dodruki. Nic dziwnego, że w X narastały kompleksy. Kiedyś jednak przez przypadek okazało się, że jest niewyczerpanym źródłem piosenek śpiewanych pod żaglami – i od tej pory poczucie niższości ją opuściło, różni małoletni (między trzydziestką a czterdziestką) zaczęli bowiem przyjeżdżać specjalnie do niej. Ona sama zaś z zapałem kompletowała potężną płytotekę szantową, zawierającą właściwie wszystko, co wyszło na polskim rynku w tym gatunku. Z upodobaniem przysłuchiwała się zwłaszcza starym pieśniom, skrupulatnie wynajdując w nich szczegóły różniące je od wersji śpiewanych sześćdziesiąt lat temu. Kiedy znalazła takie różnice, tryumfalnie zasiadała do komputera, odnajdywała w internecie kontakt do zespołu, który jej zdaniem zbłądził, i zasypywała ów zespół obelgami. O paradoksie – to również przysparzało jej przyjaciół. Wykonawcy, orientując się, że pisze do nich jakaś straszna matuzalemka, nie obrażali się, tylko odpisywali z sympatią i atencją, często zadając jej kolejne pytania – ona z kolei radośnie przystępowała do pogłębiania ich wiedzy w temacie. Zdarzyło się kilka razy, że odwiedziły ją poznane w ten sposób grupy, które brały akurat udział w świnoujskim festiwalu szantowym znanym pod nazwą „Wiatrak”. Sprawiło jej to mnóstwo radości. Obiecywała sobie, że zwabi jeszcze do Lubina „Ryczące Dwudziestki”, które darzyła uwielbieniem z powodu perfekcji wykonawczej, ale nie miała śmiałości tak po prostu do nich napisać. Gdybyż wiedziała, że Igrek jest z nimi zaprzyjaźniony… ale nie wiedziała, więc nie zawracała mu tym głowy.




21.

Stała samotnie, patrząc szeroko otwartymi oczyma na stos płonących belek, który jeszcze tego ranka był wspaniałym, sięgającym nieba wiatrakiem. Resztki wielkich skrzydeł, niczym lotki Ikara, tliły się u jej stóp.
- To niemożliwe. Nie zgadzam się… - wyszeptała, obejmując się ramionami.
A potem powoli, jakby nagle puszczono w zwolnionym tempie film, opadała na kolana, zgięta wpół i zaczęła rozpaczliwie płakać.
Całym rozdygotanym ciałem czuła, że dopala się i jej miłość…

- A ty dokąd?! – wrzasnął A., przekrzykując uderzenie pioruna, i szarpnął Ł. w tył. Ukryci w lesie widzieli jak na dłoni płonący wiatrak i skuloną przed nim, wstrząsaną łkaniem, drobną postać X. To właśnie do niej wyrwał się Ł., gwałtownie powstrzymany przez przyjaciela.
- Idę ją pocieszyć – mruknął, strzepując z ramienia dłoń tamtego. – Któż nie utuli niewiasty lepiej niż książę na białym koniu…
- Książę i koń poczekają, aż nadejdzie więcej ludzi. Teraz twoje pojawienie się byłoby podejrzane – skwitował A. – Czemu ona się właściwie tak maże? Rozumiem, że gdyby to jej cholerna chata się hajcowała, ale wiatrak Igreka?
- Może miała nadzieję w nim zamieszkać? – uśmiechnął się krzywo Ł.




22.

[…] Jakoż drugiego dnia o południu, przejechawszy szmat lasu, dojrzał już wiatraki w X rozrzucone po wzgórzach i pobliskich mogiłach. Serce mu biło jak młotem. Nikt go się tam nie spodziewa, nikt nie wie, że przyjedzie; co też ona powie, gdy go ujrzy? O, oto już i chaty „pidsusidków” poukrywane w młodych sadach wiśniowych; dalej wieś rozrzucona dworzyszczowych, a jeszcze dalej widnieje i żuraw studzienny na dworskim majdanie. Namiestnik wspiął konia i kopnął się cwałem, a za nim pocztowi; lecieli tak przez wieś z brzękiem i gwarem. Tu i owdzie chłop wypadł z chaty, popatrzył, przeżegnał się: czorty, nie czorty? Tatary, nie Tatary? Błoto tak pryska spod kopyt, że i nie poznasz, kto leci. A oni tymczasem dolecieli do majdanu i stanęli przed bramą zawartą.

– Hej tam! kto żyw, otwieraj!
Gwar, stukanie i ujadania psów wywołały ludzi ze dworu. Przypadli tedy do bramy wystraszeni, myśląc, że chyba najazd.
– Kto jedzie?
– Otwieraj!
– Zetów nie ma w domu.
– Otwierajże, pogański synu! My od księcia z Y.
Czeladź poznała wreszcie S.




23.

Iks z wolna ustępował,
Zniknął z oczu, szukano, gdzie się pod stół schował,
Gdy nagle z drugiej strony wyszedł jak spod ziemi,
Podniosłszy w górę ławę ramiony silnemi,
Okręcił się jak wiatrak, oczyścił pół sieni,
Wziął Igreka i tak oba ławą zasłonieni
Cofali się ku drzwiczkom; już dochodzą progów,
Iks stanął, jeszcze raz spojrzał na wrogów,
Dumał chwilę, niepewny, czy cofać się zbrojnie,
Czyli z nowym orężem szukać szczęścia w wojnie.
Obrał drugie; już ławę jak taran murowy
W tył dźwignął dla zamachu, już ugiąwszy głowy,
Z wypiętą naprzód piersią, z podniesioną nogą
Miał wpaść... ujrzał Zeta, uczuł w sercu trwogę




24.

Pewnego wieczora nagły przypływ wyrzucił go z bulwarów na Mantmartre i cisnął nim o oszklony przedsionek wielkiego music-hallu. Olbrzymi ognisty wiatrak powoli obracał się dokoła swej osi, mamiąc z nieskończonych ulic świata śmiesznych Don Kichotów użycia. Okna otaczających domów płonęły jasnym czerwonym zarzewiem spalającej je nieugaszonej gorączki.
Była godzina rozpoczęcia spektaklu. Dokoła oszklonej jak latarnia morska sieni wściekłą falą uderzał o trotuar skłębiony zator aut, by za chwilę odpłynąć na powrót, pozostawiając na kamiennym wybrzeżu chodnika białą pianę gronostajowych cape'ów, frakowych narzutek, gorsów i ramion.
Do bocznych drzwi gwarliwym potokiem, popychając się .i depcąc, parł nieprzeliczony czarny tłum. Pierre doznał wrażenia, jak gdyby gdzieś już widział tę ciżbę, był jej zagubioną cząstką. Przypomniała mu się taka sama zbałwaniona rzeka ludzi, cisnących się w Halach po miskę cebulowej zupy.
[…] Dniem i nocą, z ulic i zaułków, mamiąc przechodniów migotały bez ustanku znajome napisy nocnych hotelików. Owego zaś wieczora, gdy pod jazgot jawajskiej orkiestry, po raz pierwszy po długiej przerwie zatoczył swój odwieczny krąg odbudowany w Lionie gorejący wiatrak "Moulin Rouge'u", cała Europa odetchnęła z ulgą, jak gdyby chciała powiedzieć: "A jednak się obraca."




25.

Oj, na darmo ty, wiatraku,
na nas ręką machaj!
Snadś już wieczna dola chłopa
cierpieć pański nahaj.

Snadś ni Pan Bóg mu nie Pan Bóg,
ani cesarz - cesarz.
Nie obetrzeć chustką nieba
już z tych naszych łez aż.

Wierzył chłop cesarskiej łasce,
wrósł weń świerkiem smęt ów,
- wziął nas cesarz, sprzedał panom
za trzydzieści centów.




26.

Jej smukłe wypielęgnowane ręce, których nie zniszczyła nawet wojna, znalazły zajęcie wśród buteleczek lekarstw w aptece ozdobionej wężem Eskulapa. W ciągu kilku pierwszych miesięcy zaklejała niemieckie etykiety i wypisywała polskie nazwy. Ludzie mówili do niej „pani magister”. On, w lśniących oficerkach, przywracał życie kopalni. Wzięli ślub po dwóch miesiącach znajomości, dostali przydział na dom i teraz znosili do niego meble z opuszczonych mieszkań przy rynku – mahoniowy kredens z wieżyczkami, wielkie martwe natury w ciężkich ramach, biurko pełne papierów i fotografii, którymi ona rozpalała w piecu, skórzane fotele o wyślizganych poręczach. Byli dumni z tego domu, oboje zawsze o takim marzyli; ta wąska klatka schodowa oświetlona barwnym witrażem w wejściowych drzwiach, solidne schody z poręczą przedpokój pełen luster zbyt potężnych, żeby się je dało wyszabrować, pokój z werandą i rozsuwanymi drzwiami, duża chłodna kuchnia ze ścianami wyłożonymi kaflami. Kafle przedstawiały wiejskie widoki -wiatrak w kreskowym kobaltowym pejzażu, wieś rozłożona nad stawem, góry posiekane dróżkami. Motyw powtarza się co kilka kafli, wraca w inne miejsce, porządkuje przestrzeń. Każda rzecz musiała mieć swoje specjalne miejsce, nawet marmurowy przycisk do papieru w kształcie skorpiona. Inaczej ludzie by odeszli. W inny sposób nie można było tu żyć.




27.

ziemia w kamieniach płowych nie może się uśmiechać
a gdzieś
chociaż nici pajęcze na strzechach
płatki lecą pod zorzę
świtem
wiatrak ręce ogromne rozłożył
nad żytem
chociaż rola wędruje bruzdami wzdłuż
od horyzontu do horyzontu
od zórz do zórz
nie ma spokoju




28.

Usiadła na kanapce w środku sali i zapadła w marzenia. Władze duszy zgasły. Drzemała. Ciche śnienie przesuwało się jak obłoki jesienne, miękkie i chłodne. Płyną obłoki w odległy kraj, w omglone równiny, gdzie topolowe aleje i łany zbóż, gdzie ledwie widoczne wiatraki machają skrzydłami...
„Po cóż ten człowiek to wszystko robi? Jaki ma w tym cel, żeby mi dawać tyle pieniędzy? Dlaczego chce dać posadę ojcu?...”
Uczuła, że łzy spływają po jej policzkach, a nie miała siły ich otrzeć. Myślała ociężale i obojętnie:
„Czy też to jest rzecz dobra, czy zła, wyjednać posadę ojcu, dać chleb i spokój matce? Czy też to jest cnota zostać nadal w kawiarni i żyć tutaj z roku na rok, aż do chwili zupełnej zguby? Co by też kazał w dniu dzisiejszym uczynić Ł.? Czy on pochwali to, co zrobiła, czy ją za to odtrąci, że wzięła od Sz. pieniądze?”
I znowu szereg tych samych myśli:
„Dlaczego Sz. dał mi te pieniądze? Co ma za cel, jaką myśl? Czy on jest szlachetny, czy łotr?”
Jakieś słowo okropne przesunęło się obok zmysłu słuchu — słowo ciemne jak otwór lufy rewolwerowej, słowo niewątpliwe jak trzask złamanej kości. Uśmiechnęła się do, tego słowa mężnym uśmiechem. Wejrzała w nie spojrzeniem nieustraszonym. Nagle przesunęła się myśl:
„Żyd... Właściciel domu...”


===========


Dodane 14 stycznia 2012:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 16308
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 53
Użytkownik: paren 02.12.2011 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Nika tak ładnie napisała we wstępie o bohaterach naszego nowego konkursu, wiatrakach... :-)
Zapraszam i życzę miłej zabawy! :-)
Użytkownik: miłośniczka 02.12.2011 03:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Udziału w konkursie, co prawda, nie biorę, ale nie mogę sobie odpuścić: przytoczę Wam tutaj jeden z moich ulubionych wierszy. Jest na temat. :-)




DLA DON KICHOTA

Dobry wieczór, już nic ci nie grozi
Za niesłuchanie mędrców głosu
Za zbyt szeroki, szczery uśmiech
Za wiarę w baśnie, nie w wolę losu

Dobry wieczór, nie musisz uciekać
Przed wrogiem, co wciąż zastawia sidła
Przed snem o bitwie, którą wygrałeś
Przed orłem, który daje ci skrzydła

Nie bój się, bo już ogłosili
Amnestię dla niepokornych ptaków
Dla słów mniej ważnych, spojrzeń za długich
Dla moich marzeń, twoich wiatraków


/Dominika Zembrzuska/
Użytkownik: Natii 02.12.2011 15:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Udziału w konkursie, co p... | miłośniczka
Piękny.
Użytkownik: Neelith 02.12.2011 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Świetny temat konkursu! Chyba nawet kojarzę jakiś fragmencik lub dwa... Wiatraki również bardzo lubię - chyba jak każdy ;)
Użytkownik: aramona 04.12.2011 08:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny temat konkursu! C... | Neelith
Mnie się bardzo wiatraki kojarzą z uroczymi pejzażami do wyszywania krzyżykami, bo jestem pasjonatką wyszywania i właśnie w tym sensie je lubię:)
Użytkownik: anek7 02.12.2011 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Śliczne fragmenty i sporo rozpoznaję - nawet nie wiedziałam, że jestem taka znawczynią wiatraków:)
Użytkownik: Natii 02.12.2011 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Świetny konkurs. :-)
Użytkownik: janmamut 02.12.2011 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
A hasło to tym razem sami proponujemy? Na przykład "zrobimy z Ciebie wiatrak"? ;-)
Użytkownik: Natii 02.12.2011 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A hasło to tym razem sami... | janmamut
Już jest hasło. :-)
Użytkownik: Sznajper 02.12.2011 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Już jest hasło. :-) | Natii
Trochę mi się pomieszały daty i myślałem, że dzisiaj to jutro ;) Stąd małe opóźnienie.
Użytkownik: Natii 02.12.2011 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Czy nie uważacie, że podpis przy logo jest genialny? :D
Użytkownik: MELCIA 02.12.2011 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy nie uważacie, że podp... | Natii
Ja uważam, że tak :) Świetny!
Użytkownik: Neelith 02.12.2011 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy nie uważacie, że podp... | Natii
Kapitalny, wyborny, pierwszorzędny! :D
A cóż to za interesująca krwawa jatka w 2? Hmmm, nie potrafię skojarzyć, ale umiem sobie wyobrazić! Za malutką podpowiedź będę wdzięczna ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.12.2011 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Kapitalny, wyborny, pierw... | Neelith
Ale czyja, to wiesz? Żaden inny rodzic tak nie pisze (i może dlatego tak często w konkursach jest?). No właśnie, przypomniałaś mi tym samym, że miałam sprawdzić, z którego to dzieciątka, czy z sześcioraczków, czy z trojaczków :).
Użytkownik: anek7 02.12.2011 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czyja, to wiesz? Żade... | dot59Opiekun BiblioNETki
O to chyba miałam dobre przeczucie co do rodzica:)
I stawiałabym w takim razie na trojaczki, bo sześcioraczki na 100% są w innym numerku obecne:)
Użytkownik: Natii 03.12.2011 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: O to chyba miałam dobre p... | anek7
Dzięki. :D
Użytkownik: janmamut 02.12.2011 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czyja, to wiesz? Żade... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zwłaszcza że znajdziesz tu i jedne, i drugie. :-)
Użytkownik: Neelith 03.12.2011 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czyja, to wiesz? Żade... | dot59Opiekun BiblioNETki
Hmmm, no tak, tej książki akurat nie czytałam (chyba) więc pozostaje zaryzykować któryś z tytułów ;)
Użytkownik: aramona 04.12.2011 08:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm, no tak, tej książki... | Neelith
szukaj trojaczków :)
Użytkownik: _nika_ 03.12.2011 00:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Witam wszystkich w moim konkursie.
Na otrzymane listy odpowiedziałam.
Życzę wszystkim powodzenia i dobrej zabawy:).
Użytkownik: Cirilla 03.12.2011 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam wszystkich w moim k... | _nika_
W poczcie znajdziesz worek zboża. Pewnie w spamie ale zapewniam, to nie plewy i dobra mąka z niego wyjdzie. Poznańska, jak królująca nam konkursowo Paren :)))
Użytkownik: anek7 04.12.2011 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
No dobrze...
Czy ktoś mógłby mi rozwiać chmury wokół 1, 5, 16, 24, 25 i 27?
Użytkownik: Cirilla 04.12.2011 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: No dobrze... Czy ktoś mó... | anek7
25 jest podobne do 24 a 24, mimo że paryskie kojarzy mi się z Rzymem i naszym noblem.
Użytkownik: kasiunia2 04.12.2011 17:47 napisał(a):
Odpowiedź na: 25 jest podobne do 24 a 2... | Cirilla
Nie znam dzieciątka 10 i 13 ale może ojczulka? Ktoś pomataczy? Prosze:)
Użytkownik: anek7 04.12.2011 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam dzieciątka 10 i ... | kasiunia2
10 ma mamusię... Ale ją znasz, chociaż z nieco innego rodzaju twórczości. A i tatuś 13 też znajomy Ci jest.
Ale to nie cuda, bo wszyscy posiadający jakie takie wykształcenie tych rodziców znają.

Przewrotnie można by powiedzieć, że 10 reklamuje wysokoprocentowe napitki.

Jeśli chodzi o 13 - to przecież od razu widać o czym, a właściwie o kim opowiada. Tylko to nazewnictwo jakieś takie... archaiczne?
Użytkownik: kasiunia2 04.12.2011 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: 10 ma mamusię... Ale ją z... | anek7
Dziękuje bardzo. Przede mną nie przespana noc.
Użytkownik: kasiunia2 05.12.2011 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuje bardzo. Przede m... | kasiunia2
No taaaak!!! Nie czytałam ale znam z innego źródła:)
Użytkownik: aramona 04.12.2011 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: No dobrze... Czy ktoś mó... | anek7
1 - coś angielskiego w tytule, ale ojczulek zgoła z przeciwnej strony globu, szukaj go wśród kwitnących wiśni.

5 - tytuł wiąże się z motoryzacją. Zdziwiłam się nazwami opisującymi moje strony (tarnowskie).

16 - ojczulek posiada w swoich prywatnych zbiorach jedyny istniejący pierwodruk "Trenów" Kochanowskiego. A dzieciątko ma w tytule coś pozytywnego.

27 - ojczulek to jakby Miś Uszatek, tylko o innym imieniu. Żeby wiedzieć, w którym roku urodził się ojczulek, trzeba przestawić dwie ostatnie cyfry roku urodzenia Misia Uszatka. Uwaga: ojczulek wcześniej, Miś Uszatek - później.
Tytuł dzieciątka jest bardzo egoistyczny.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.12.2011 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: 1 - coś angielskiego w ty... | aramona
Dzięki, rozszyfrowałam 1, 5 i 27 (a tego przecież powinnam pamiętać!).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.12.2011 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Ma ktoś może koncepcję na 3 i 11? (na 24 i 25 też jeszcze nie wpadłam, myślę, a kilka innych poszło do sprawdzenia).
Użytkownik: anek7 05.12.2011 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ma ktoś może koncepcję na... | dot59Opiekun BiblioNETki
3 - że zapytam - co może wywoływać takie stany jak opisane w dusiołku?
11 - ten tatuś, to nawet daleko nie miał w czasie pewnej listopadowej podróży;)
Użytkownik: mija_30 05.12.2011 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
I jak tu się doczekać wyników, kiedy te fragmenty tak zachęcająco wyglądają.
Użytkownik: paren 05.12.2011 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: I jak tu się doczekać wyn... | mija_30
Zapraszam zatem do spróbowania swoich sił. Do końca konkursu jest jeszcze tydzień, a nie trzeba wysyłać wszystkich odpowiedzi, wystarczy rozpoznanie choćby jednego fragmentu. :-)
Użytkownik: kasiunia2 05.12.2011 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam zatem do spróbo... | paren
Coś tak cicho tutaj, czyżby już wszystko rozpoznane? Jeśli tak, to nie przeze mnie buuuuu...
Użytkownik: anek7 05.12.2011 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś tak cicho tutaj, czyż... | kasiunia2
Ale to trzeba apelować o podpowiedzi, bo jak sama nie powiesz co ci brakuje to nikt nie będzie mataczył:)

Użytkownik: kasiunia2 06.12.2011 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to trzeba apelować o ... | anek7
Czekałam na odpowiedzi. I nadeszły z małymi błędami.
Użytkownik: KrzysiekJoy 05.12.2011 19:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Niko, wspaniały temat.
Cieszę się, że jak zwykle u Ciebie, można znaleźć sporą dawkę poezji i klasyki.:-)
Użytkownik: _nika_ 05.12.2011 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Odpowiedzi jak dotąd wyslało do mnie 9 osób.
Wiatraki najbardziej rozpoznawalne to: 7,17,22.
Wiatraki najmniej rozpoznawalne to : 3,20,24.

Na wszsytkie listy otrzymane do 22.00 odpowiedziałam.

Czekam na dalszy rozwój wypadków:)

Ps. Sznajper, dziękuję za wspaniałe hasło i logo.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.12.2011 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Wszyscy wszystko mają? Naprawdę? Bo skąd taka cisza na forum? A ja nadal bez 11, 24 i 25, tylko 3 po dłuższym myśleniu wymyśliłam, ale nie wiem, czy dobrze (okaże się).
Użytkownik: anek7 09.12.2011 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszyscy wszystko mają? Na... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dorotka, bardzo Cie przepraszam, ale namieszałam niechcący z 11... Podróż oczywiście grudniowa nie listopadowa miała być, i o ile znów coś nie pomyliłam, to jutro będzie jej rocznica:)

24 i 25 to rodzeństwo jest. Tatuś niby nasz (po naszemu pisał) ale tak nie do końca.
Bohater 25 pojawia się też na pewnej uroczystości rodzinnej pod Krakowem;)
Użytkownik: janmamut 09.12.2011 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszyscy wszystko mają? Na... | dot59Opiekun BiblioNETki
11. Teraz by urzędnicy po prostu porwali dziecko rodzicom i nie byłoby opowiastki.
24. Wymyśl 25, to już będzie łatwo.
25. To nie kobieta, kturą rąbał masaż, ale zachowania podobne.
Użytkownik: aramona 09.12.2011 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszyscy wszystko mają? Na... | dot59Opiekun BiblioNETki
Odnośnie tytułów:

11 - młoda niewiasta na wzniesieniu,
24 - trzeba wezwać straż pożarną dla Sarkozy'ego,
25 - występuje też jako Upiór w pewnym słynnym dramacie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.12.2011 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie tytułów: 11 -... | aramona
Ha ha! Chyba coś mi świta, dziękuję zbiorowo wszystkim mataczom! Idę sprawdzać tropy!
Użytkownik: _nika_ 09.12.2011 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
Na dzień dzisiejszy w konkursie bierze udział 10 wiatrakoodgadywaczy:).

Na wszystkie otrzymane listy odpowiedziałam.

Najbardziej rozpoznawalne wiatraki : 7,17,22,23.

Najmniej rozpoznawalne: 20, 24.

Do końca konkursu pozostały 3 dni.




Użytkownik: emkawu 10.12.2011 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
O jakie piękne 24 i 25 :-)
Użytkownik: MELCIA 10.12.2011 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: O jakie piękne 24 i 25 :-... | emkawu
25 jest dla mnie takie... smakowite, jak słodki kompot z ananasów.
(To taki mały dusiołek był)
Użytkownik: MELCIA 10.12.2011 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: 25 jest dla mnie takie...... | MELCIA
Uściślenie: ten kompot odnosi się do tatusia fragmentu, a raczej do jednego z jego wcześniejszych dzieciątek... A dzieciątko konkursowe nie kojarzy się z kompotem/sokiem, prędzej z krwią i posoką, trochę też z historią...

Pogmatwałam, ale może to komuś pomoże :) Sama tak się męczyłam nad tym fragmentem, że czuję się w obowiązku trochę pomataczyć.

Użytkownik: anek7 10.12.2011 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Uściślenie: ten kompot od... | MELCIA
Dobrze, że uściśliłaś... bo mi się trochę nieswojo zrobiło jak o tym kompocie w kontekście 25 przeczytałam;)
Użytkownik: MELCIA 10.12.2011 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze, że uściśliłaś... ... | anek7
Dlatego uściśliłam. Ale przynajmniej przez chwilę było trochę tajemniczo :) Mam nadzieję, że nikogo nie zmyliłam. Ja wiem, że pity o zmierzchu słodki kompot z ananasów nie jest najbardziej znanym dzieciątkiem tego rodzica, lecz za to jakim pięknym...

Już nie będę mataczyć 24 i 25, bo Mamut i Aramona zrobili to po mistrzowsku, czego nie zauważyłam wcześniej. Straż pożarna dla Sarkozy'ego poprawiła mi humor :D





Użytkownik: emkawu 10.12.2011 23:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlatego uściśliłam. Ale p... | MELCIA
A ja zamataczyłam bardzo swoiście ; )
Użytkownik: _nika_ 10.12.2011 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam konkurs ... | paren
W konkursie bierze udział już 13 osób:)

Najmniej rozpoznawalne wiatraki na dziś to : 20,21.

Najbardziej rozpoznawalne : 7,12,17.

Pozostały 2 dni do końca konkursu.

Użytkownik: _nika_ 10.12.2011 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: W konkursie bierze udział... | _nika_
Do Don Kichota:

Proszę sprawdź pocztę, bo zaistniała pomyłka.

Do wszystkich:

Na wszystkie otrzymyne dziś listy odpowiedziałam :).
Użytkownik: _nika_ 12.12.2011 19:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Do Don Kichota: Prosz... | _nika_
Do zakończenia konkursu pozostało trochę ponad trzy i pół godziny.

Liczba osób odgadujących: 15.

Najczęściej rozpoznawalne wiatraki: 7,12,17,22,23.

Najmniej rozpoznawalne: 1,20,21.

Czekam do 23:59 :).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: