Dodany: 29.11.2011 17:29|Autor: norge

Czytatnik: Kocha, lubi, szanuje...

5 osób poleca ten tekst.

Norweskie przedszkola - czyli jak to jest tam, gdzie jest dobrze :)


Myslę, że moja kolejna „norweska czytatka” może zainteresować przynajmniej te osoby, ktore nie raz i nie dwa zadawaly mi pytania o norweskie przedszkole. Sama byłam bardzo ciekawa jak to wszystko wygląda w praktyce i kiedy mała Gabrysia w wieku 16 miesiecy zaczęła swoją kariere przedszkolaka, miałam doskonałą okazję sie o tym przekonać. Napiszę też króciutko jak wygląda polityka prorodzinna w kraju, który powszechnie uważany jest za wzór w tej dziedzinie, gdzie wielodzietne rodziny sa „trendy”, a przyrost naturalny należy do najwyższych w Europie. Mam wrażenie, ze im zamożniejsza jest tu rodzina, im zdrowsze w niej relacje - tym częściej większa ilość dzieci :)

Norwegia jest bardzo przyjazna mlodym mamom. Aktualnie, rodzice mogą wybierać pomiędzy 47 tygodniami urlopu płatnego w 100% lub 57 tygodniami urlopu płatnego w 80%. Trzy tygodnie przed porodem oraz sześć tygodni po nim zarezerwowanych jest dla matki, zaś 12 tygodni z całego urlopu zarezerwowanych jest dla ojca (pula „tacierzyńska” od roku 1993) Jeśli ojciec nie wykorzysta tej puli, ulega ona przepadkowi. W praktyce, jeśli rodzice dołożą do tego swoje urlopy wypoczynkowe, pociecha zaczyna przedszkolny start w wieku 12 – 13 miesięcy. Każdy z rodziców dostaje 2 dni płatnego urlopu okolicznościowego, po to aby móc towarzyszyć dziecku w pierwszych dniach w przedszkolu.

W Norwegii nie ma żłobków. W przedszkolach jest podział wiekowy na dzieci od 0 do 3 lat i od 3 do 5. Żeby zapisać dziecko, wystarczy wysłać mailem wniosek do gminy z trzema propozycjami wybranych przez siebie przedszkoli. Gdy w tym najbliżej domu nie ma już miejsc, gmina sama szuka miejsca w kolejnym. Najlepiej tak „ucelować” z miesiącem urodzenia, żeby dziecko poszło do przedszkola od początku roku szkolnego (rozpoczyna sie 15 sierpnia), bo wtedy jest największa szansa na otrzymanie miejsca blisko domu. Szukanie przedszkola w środku roku jest stresujące. Wiąże się to zazwyczaj z dalekimi dojazdami, a potem ewentualnie przenoszeniem do wybranego przez siebie przedszkola. Tak czy siak, w tej chwili każde dziecko w Norwegii ma zagwarantowane miejsce w przedszkolu i niezwykle rzadko się zdarza, że jakaś gmina nie ma tzw. „pełnego pokrycia”.

Kto nie ma ochoty lub pieniędzy na posłanie dziecka do przedszkola i mieszka w wiekszym miescie, może skorzystać z oferty przedszkoli otwartych. Są to miejsca, do których maluch z opiekunem przychodzi na kilka godzin dziennie za darmo lub za symboliczną opłatą. Dzieci bawią się i uczą języka, zaś dorośli mają okazję do wymiany doświadczeń.

Są przedszkola lepsze i gorsze, bo zależy to od standartu budynku, jego położenia, kompetencji peronelu, starań kierownictwa itd. ale ogólnie prywatne przedszkola nie różnia się zbytnio od państwowych. Niektóre przedszkola są wyspecjalizowane w pewnych dziedzinach. Wszystkie otrzymują jednakową dotacje od państwa i muszą przestrzegać ustalonych reguł. Choć oczywiście słyszy się tu i ówdzie o „paniach, co siedzą i piją kawę”, o przypadkach braku dbalości o dzieci, jednak doświadczenia rodziców Gabrysi są wyłącznie pozytywne. Mala dostala miejsce w przedszkolu prywatnym o profilu „Kultura i Sztuka”, gdzie rodzice mają obowiązek uczestniczyć w pracach społecznych na rzecz przedszkola (okolo 20 godzin rocznie). Na przykład w zeszłym tygodniu pomagali w przywozie nowego pianina.

Dla większości polskich rodziców pierwszy kontakt z norweskim przedszkolem to mały szok. Dzieci połowę dnia spędzają na dworze, najmlodsze śpia w wózkach na zewnątrz pod specjalnym zadaszeniem (nawet w zimie!), piją zimną wodę z kranu, nie jedzą regularnie ciepłych posiłków, a maluszki bawią się razem ze starszymi. Na nocniczki wysadzane są dopiero od 2 lat. Ponieważ dzieci przebywają na powietrzu bez względu na warunki atmosferyczne, dlatego tez ważna jest odzież zewnętrzna, która jest przystosowana do każdego wariantu pogodowego, w tym do deszczu. Brodzenie po kałużach, zabawy w błocie, tarzanie się po mokrej trawie jest dozwolone. Co najwyżej przed wejściem do budynku spłuknie się wybrudzone kombinezony slauchem :) Sa wspólne zajęcia, ale czytanie bajeczek, śpiewanie piosenek, czy zabawa w gotowanie herbaty bardzo często odbywa się indywidualnie. Pani albo pan siada sobie z danym dzieckiem gdzieś z boku i czytają książkę albo śpiewają razem. Nie ma takiego obowiązku, że wszyscy akurat w tym momencie muszą śpiewać albo czytać. Opiekunowie biorą dzieci na ręce, pozwalają im siadać na kolanach, prowadzą za rączki na spacerze. Raz w tygodniu idą na dłuższą wycieczkę i zwiedzają okolice. W przedszkolu dzieci się bawią. Nie ma żadnej nauki językow i innych dodatkowych zajęć. Nie ma też ”owczego pędu” aby na takie zajęcia dzieci po południu wozić. Jeśli już, to ewentualnie do jakiegoś klubiku sportowego.

Kto pracuje w przedszkolu? Otóż w każdej grupie jest zazwyczaj tylko jeden pedagog z wykształceniem licencjackim, a reszta to kilkoro opiekunów, którzy są albo przyuczeni do zawodu, albo ukończyli liceum profilowane o kierunku wychowanie przedszkole. Jeden opiekun przypada na 3 - 4 maluchów i na około 5 starszaków. Każdy pracownik przy przyjęciu musi przedstawić atest policyjny, ze nie był karany. Często zatrudnia sie panów. W grupie Gabrysi jest ich dwóch, w tym jeden o wyglądzie kulturysty z licznymi tatuażami na przedramionach :) Aby pracować jako pedagog, tytuł magistra nie jest wymagany (!!!), choć oczywiście można skończyć pełne studia wyższe, ale to raczej rzadkość.

A teraz trochę o negatywach, bo i takie istnieją. To sprawa wyżywienia. Do tego, że w żadnej norweskiej szkole nie ma stołówki i uczniowie (nawet najmłodsze 6-latki) przebywają poza domem po 7 – 8 godzin żywiąc się kanapkami albo słodyczami/chipsami/colą z pobliskich sklepów, zdażyłam się jakoś przyzwyczaić. Dla porównania: w Szwecji każda szkoła nie tylko, ze prowadzi stolowkę, ale i zapewnia KAŻDEMU DZIECKU W WIEKU SZKOLNYM w środku dnia darmowy, porządnie przygotowany obiad. Cóż, co kraj, co obyczaj...

Jednak kiedy usłyszałam, że w większości przedszkoli malutkie dzieci nie dostają codziennych ciepłych posiłków, to mnie lekko zamurowało. Wygląda to tak, że przedszkolaki jedzą śniadanie przyniesione z domu w plastikowych pojemniczkach, natomiast do wychowawców należy zapewnienie lunchu. Najczęściej są kanapki, warzywka, jogurt. Dzieci same mogą zdecydować co chcą mieć na chlebku, mają też wybór w warzywach. Tylko raz w tygodniu, przeważnie w piątki, wychowawcy przygotowują jakieś ciepłe, gotowane danie. Na podwieczorek serwowane są owoce albo inny deser. Na ogół nie podaje sie dzieciom niczego, co zawiera cukier. Na szczęście niektóre przedszkola rozwiazują problem obchodząc „standarty” i pobierając od rodziców dodatkowe opłaty na wyżywienie. Mała Gabrysia trafiła do przedszkola, gdzie zatrudniona jest na pół etatu kucharka i 4 razy w tygodniu dzieci jedzą ciepły, przygotowywany od podstaw posiłek. Ale i tak przychodzi do domu wygłodzona i najcześciej rzuca się na obiadek przygotowywany przez mamę, która pracuje teraz na 80 % i ma dzięki temu odrobinę więcej czasu na przyrządzenie czegoś solidnego i pysznego.

Norweskie maluchy uwielbiają chodzić do przedszkola. Po krótkim okresie „adaptacji” polegającym na lekkim porannym popłakiwaniu, sprawy zaczynają ukladać się doskonale. Dowodem na to, jest Gabrysia biegnąca rano z szatni do swojej sali tak szybko, że zapomina zrobić rodzicom „papa” na pożegnanie. Zdarzyło mi się też słyszeć opowieści o dzieciach ryczących z żalu, kiedy były odbierane z przedszkola przez mamę „zbyt wcześnie”. Albo o zostawianych w domu z powodu choroby i robiących dzikie awantury, że chcą koniecznie iść do przedszkola.
.

















.








(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 22283
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: norge 29.11.2011 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Myslę, że moja kolejna „n... | norge
DODATEK O FINANSACH

Niezależnie od typu przedszkola obowiązuje jedna stawka: suma opłat za przedszkole nie może przekraczać 2300 koron miesięcznie. W praktyce, jeśli doliczy sie dodatkowe opłaty za ekstra wyżywienie plus jakis fundusz wycieczkowy i pampersy, to wychodzi razem okolo 3000 koron. Tutaj nie jest to dużo. Stanowi okolo 1/7 pensji młodego inżyniera, jakby ktoś byl ciekawy.

Wbrew temu, co się powszechnie sądzi o Norwegii, tutaj państwo woli, żeby dziecko pozostawało z matką jak najdłużej, bo uważa się, że tak najlepiej się rozwija. Gdy ktoś się na to zdecyduje, dostaje 3300 koron zapomogi (ok. 1,8 tys. zł) dopoki maluch nie ukończy 3 lat. Cóż, jak rzadko rodziny takie rozwiązanie jest wybierane, świadcza liczby. W roku 2008 do przedszkoli uczęszczało 87 % wszystkich dzieci w wieku od 1 do 5 lat, w porównaniu do 69 % w roku 2003.

Norweżki, które nie pracują poza domem mają prawo do zasiłku porodowego (becikowe dla niepracujących), którego wysokość w roku 2009 wynosiła 35.263 koron oraz nalicza im się punkty do podstawy przyszłej emerytury. Matki lub ojcowie wychowujący dzieci (do lat 10) mają prawo do niepełnego wymiaru czasu pracy. Wystarczy tylko taką chęć zgłosic zglosić i żaden pracodawca nie może z tego powodu robić problemów. W mojej pracy niemal wszystkie koleżanki z małymi dziećmi pracują tylko na 80 lub 60 % etatu. Brakujący procent oczywiście też liczy im się do emerytury. Każdy z rodziców ma 10 dni w roku na opiekę nad chorym dzieckiem. Jeśli liczba dzieci jest większa niz 2, ilość tych dni wzrasta.

Na każde dziecko do ukończenia przez nie 18 roku życia, przysługuje w Norwegii zasiłek w wysokości równowartości około 1500 euro rocznie. W przypadku matek samotnie wychowujących dzieci kwota ta jest podwajana, bez względu na wysokość alimentów płaconych przez ojca.

WSZYSTKIE WYŻEJ WYMIENIONE ŚWIADCZENIA SĄ NIEZALEŻNE OD WYSOKOŚCI DOCHODÓW RODZINY.
Użytkownik: Krzysztof 29.11.2011 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: DODATEK O FINANSACH Ni... | norge
Czytatkę przeczytałem z wielkim zainteresowaniem, chociaż tak właściwie nie wiem skąd we mnie ta ciekawość. Bo jestem dziadkiem, a moja wnuczka jest w przedszkolnym wieku jak i Gabrysia? Raczej nie, a na pewno nie tylko. Norwegia, podobnie jak i pozostałe kraje Skandynawii, ciekawią z powodu ich zamożności, a ściślej powodów dojścia do niej. Myśli mi się tak: dobrze, Norwegia ma kupę petrodolarów, Szwecja… Szwecja ma rudę żelaza, a Finlandia Nokię i renifery? To za mało dla uzyskania zamożności. Nawet te dolary z Morza Północnego nie zapewnią bogactwa kraju i jego społeczeństwa, co łatwo zrozumieć, gdy wyobrazi się nasz rząd (obojętnie przez którą partię utworzony) radośnie a głupio wydający kolejne ciężarówki pieniędzy. Ktoś już dawno temu zauważył istnienie związku przyczynowego między zamożnością społeczeństw na surowością klimatu w ich krajach, ale czy tym „klimatycznym” przyzwyczajeniem do zapobiegliwości i pracowitości można wszystko tłumaczyć? Nie sądzę. Dla mnie zamożność krajów północnych w dalszym ciągu jest w znacznej mierze zagadką.
Jak Ty, Polka, ale i Norweżka przecież, widzisz ten problem?
Martwi mnie (jako obywatela) mały przyrost naturalny w Polsce; wyraźny jest związek tegoż z pędem ku zamożności, karierze, związek z wygodnictwem (chociaż mnie, potrójnemu ojcu, trudno to zrozumieć, jako że nigdy nie wiązałem ojcostwa z wygodą bądź jej brakiem), a właśnie przykład Norwegii pokazuje, że ów związek nie jest nierozerwalny. Nota bene: przykład w Europie, bo poza nią jest jeszcze przykład USA.
Diano, może się mylę, jeśli tak, to popraw mnie: otóż wydaje mi się, że najlepsze sposoby namówienia ludzi na dzieci są związane z pieniędzmi, a jeśli tak, to rząd norweski ma dużo łatwiej niż polski. Czy widzisz w Norwegii owocne działania w tym kierunku niezwiązane z pieniędzmi, a które dałoby się zastosować w Polsce?
Dziergany kulturysta przedszkolnym opiekunem? Podoba mi się to! Widzę w takim podejściu nie tylko słuszne nieocenianie człowieka po wyglądzie, ale i jakby tworzenie się innego, dla mnie lepszego bo pełniejszego, oblicza męskości: patrzcie, jestem twardzielem o stalowych muskułach, ale jestem też delikatnym, czułym i mądrym opiekunem małych dzieci – i wcale się tego nie wstydzę!

Użytkownik: norge 29.11.2011 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytatkę przeczytałem z w... | Krzysztof
Krzysztofie, tak króciutko, bo lecę się właśnie pakować :) To, co można by zastosować w Polsce i co nie wymaga pieniędzy, to rodzaj wykształcenia opiekunów przedszkolnych. U nas wszystkie panie przedszkolanki / nauczycielki klas początkowych muszą mieć 5-letnie studia magisterskie. Czy naprawdę jest to potrzebne? Czy nie lepiej krótsze, ale bardziej ukierunkowane i intensywne kształcenie w tymże kierunku?

To samo jest zresztą w moim zawodzie. Wszyscy, których znam mają wykształcenie licencjackie. Magistra rehabilitacji się ewentualnie robi później, jak już człowiek wie na czym chce się skupić, jaki wycinek danej dziedziny jest mu najbliższy. Miałam mnóstwo kontaktów z norweskimi fizjoterapeutami (na kursach)i spotkałam tylko jedną osobę pracującą klinicznie (nie naukowo), która posiadała tytuł magistra. W mojej pracy NIKT nie ma wyższych studiów; nasza szefowa aktualnie je kończy, ale w dziedzinie administracji służby zdrowia.
Użytkownik: Kuba Grom 30.11.2011 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, tak króciutk... | norge
Coś ostatnio czytałem, że i u nas mają wprowadzać zmiany, żeby więcej osób po licencjacie od razu trafiało do zawodu.

Na moim osiedlu powstało prywatne przedszkole. Urządzono je w miejscu dawnego salonu samochodowego, są tam więc duże pomieszczenia i ogromne okna, częściowo zaklejone kolorową bibułą i obrazkami. Znajduje się na skraju osiedla, ale na tyle blisko, że nie trzeba tam dojeżdżać. Kilka okien jest nie zaklejonych i ilekroć tamtędy przechodzę, widzę jak dzieci wspinają się na sznurowe drabinki, skaczą po gąbkowej macie czy zjeżdżają rurowatą zjeżdżalnią do dołu z kolorowymi piłeczkami. I tak od rana do wieczora.
Nie wiem jak wygląda tam dzień, ale to, że dzieci mają dużo miejsca i czasu na aktywne zabawy, bardzo mi się podoba.
Użytkownik: norge 02.12.2011 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś ostatnio czytałem, że... | Kuba Grom
Tak, Kubo, masz rację. Sytuacja, którą pamiętam z Polski i która jest moim punktem odniesienia, to czasy przełomu lat 80-/90-tych, a więc "wieki temu". Wtedy nie było jeszcze przedszkoli prywatnych, a te państwowe powielały dawne, PRL-owskie wzory.

Pisząc o tym, jak jest w Norwegii miałam świadomość, ze i w polskich przedszkolach bardzo dużo się zmieniło. Oczywiście głównie w tych prywatnych, które bywają rewelacyjnie prowadzone, co mogłoby zaimponować i moim Norwegom :) Córeczka mojej przyjaciółki w Warszawie chodziła do takiego nowoczesnego, pięknego przedszkola. Tylko, że miesięczne opłaty były zbliżone do miesięcznych zarobków netto pielęgniarki. Niewiele osób na to stać, niestety...
Użytkownik: norge 26.01.2012 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: DODATEK O FINANSACH Ni... | norge
Wklejam link do ciekawego artykułu z GW o wychowaniu dzieci w Szwecji. Jest sporo o przedszkolach, urlopach tacierzyńskich itp. Bardzo podobnie, choć na pewno nie identycznie, wygląda to u mnie w Norwegii:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,11004786,Dziecko_po_szwedzku.html?​as=1&startsz=x&startsz=x
Użytkownik: jakozak 30.11.2011 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Myslę, że moja kolejna „n... | norge
Podoba mi się, bardzo mi się podoba. Pamiętam te opiekunki z dziećmi w Oslo. Mam nawet gdzieś na zdjęciu. Jedna opiekunka bodajże na pięcioro dzieci. Czwórka jedzie w specjalnym wózku, jedno jest prowadzone za rączkę.
Dobrobyt w Norwegii to coś, czego ogromnie zazdroszczę mieszkańcom tego kraju. Taki luz, spokój i uśmiech...
Taka ogromna różnica. Wnuczka dostaje zasiłek na dziecko, ale tylko dlatego, że wypłata rodziców jest głodowa. Przekroczenie o 10 zł miesięcznie już by skutkowało brakiem zasiłku.
21.000 koron dla młodego inżyniera... Aż ręce opadają. U nas albo wcale nie ma dla niego pracy, albo dostanie jakieś 250-260 euro. Nie wiadomo, co z tym zrobić.
Moja synowa za 8 godzin pracy przez 7 dni w tygodniu dostaje 260 euro.
Tak się trochę pożaliłam, bo człowieka w listopadzie mocniej żal przyciska.
Użytkownik: jakozak 30.11.2011 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Podoba mi się, bardzo mi ... | jakozak
O, rok 2007 sierpień Oslo:
https://picasaweb.google.com/115909116146909236754​/30Listopada2011
Użytkownik: jakozak 30.11.2011 12:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Podoba mi się, bardzo mi ... | jakozak
Gdy dochód rodziny przekracza 100 euro na osobę, zasiłek się wstrzymuje.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: