Dodany: 24.11.2011 21:27|Autor: dot59
Za silne znieczulenie?...
Przełom lat 70 i 80 XX wieku. Claudia mieszka w apartamentowcu w Berlinie Wschodnim (pewnie nikt nie ma wątpliwości, że w ówczesnej NRD pojęcie to oznacza nieco inne budowle niż te, w których dziś we wszystkich europejskich metropoliach zamieszkują ludzie biznesu i mediów – ale na wszelki wypadek sama bohaterka wyjaśnia: „Nasze apartamenty są inne. Tu mieszkają osoby samotne, niezamężne jak ja i ludzie starzy. Latem śmierdzi tu zsypem, a niekiedy klozetem"[1]."Lokatorzy w tym domu zmieniają się bardzo często. Młodzi się żenią, starzy umierają. Mieszka się tu tymczasowo"[2]."(…) wszyscy ludzie w tym bloku mają identyczne mieszkania. Możliwa jest tylko jedna odmiana, ale i ta się okazuje koniecznością: jeśli ktoś ma książki i potrzebny mu jest regał, musi go postawić obok drzwi, a więc łóżko pod oknem [3]”). Ma wszystko, czego chciała – dobrą pracę, pełną niezależność i czas dla siebie. I mężczyznę, który nie jest jej mężem (jedno małżeństwo już ma za sobą - nigdy więcej takich pomyłek! – zresztą i on nie zamierza niczego zmieniać w swoim statusie człowieka formalnie żonatego, a faktycznie wolnego…). Henry wszedł w jej życie zupełnym przypadkiem; czasem zostaje na noc, czasem zjadają wspólnie posiłek, spędzają razem weekend – ale w gruncie rzeczy nadal nie wiedzą nic o sobie. I kiedy Claudia zabiera go w podróż do krainy swego dzieciństwa – małego szarego miasteczka, po tylu latach wyglądającego jeszcze bardziej szaro i bardziej beznadziejnie – on wzbrania się przed poznaniem prawdy o wydarzeniach, których wspomnienie do dziś jeszcze przejmuje kobietę przykrym dreszczem. Prawdziwie bliski człowiek może by to zrozumiał, ale Henry to „obcy przyjaciel”, dla którego istnieje tylko dzień dzisiejszy…
Ta króciutka powieść to znakomite, do głębi przejmujące studium alienacji. Bo przecież nie dajemy się zwieść zapewnieniom Claudii: „Jestem zadowolona z mieszkania. Mam zdrową cerę. Mogę sobie pozwolić na wszystko, co mi sprawia przyjemność. Wszystko, co mogłam osiągnąć, osiągnęłam. Niczego mi nie brak. O wszystko się postarałam. Wiedzie mi się dobrze.”[4]. Dobrze? W tej grubej warstwie emocjonalnego lodu, oddzielającej ją od wszystkich ludzi, z którymi ma do czynienia – sąsiadów, współpracowników, pacjentów, rodziny? Z tym nieustannym przekonywaniem się, że nie należy się z nikim dzielić swoim życiem, przed nikim się odsłaniać? I z tym cały czas zagłuszanym poczuciem winy, i z tęsknotą za jedyną – utraconą na zawsze – przyjaźnią? Aż by się chciało zawołać: nie, Claudio, to nie tak! Kto jak kto, ale ty, lekarka, powinnaś to wiedzieć! Życie musi boleć, a zbyt silne znieczulenie zabija nie tylko ból – może zabić i ciebie… Czy na pewno żyjesz?
---
[1] Christoph Hein, Obcy przyjaciel, przeł. Barbara Tarnas, PIW 1985, s.17.
[2] Tamże, s.18.
[3] Tamże, s.20.
[4] Tamże, s.136.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.