Dodany: 23.11.2011 23:13|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Trędowata z wojskowego osiedla


Jakoś ciągle mi się zdarza ostatnimi czasy natrafiać na utwory młodych polskich pisarzy, obsypywane niewiarygodnymi wręcz superlatywami przez internetowych recenzentów. Gdyby uwierzyć choć połowie tych komplementów, można by sądzić, że literatura polska wspięła się na wyżyny dotąd niespotykane. O „Bez przebaczenia” ze strony jednej z księgarni internetowych (zaczytani.pl) można się dowiedzieć, że to dzieło „genialnie zapowiadającej się autorki” – „świetna historia stylowo napisana” „w gładkim i wyrazistym języku”[sic!], „piękna”, „cudowna”, „niesamowita”, będąca „mistrzostwem w swej dziedzinie!!!!”, że autorka „wykazała się niezwykłą wyobraźnią, lekkością pióra”, „potrafi stworzyć zawiłe zdarzenia, realistyczne postacie i z rozdziału na rozdział coraz lepiej formować swój styl”, „jest taką osobą, którą literatura polska potrzebuje”, bowiem reprezentuje ona „poziom światowy”. Ponieważ jednak książkę tę zdążył już przeczytać ktoś, do kogo mam ciut większe zaufanie, nie spodziewałam się nowej „Rozważnej i romantycznej” czy „Przeminęło z wiatrem” – jeśli już, to raczej „Trędowatej”. I w rzeczy samej, z tą ostatnią „Bez przebaczenia” ma nawet sporo wspólnego. Ale najpierw powiedzmy, o czym rzecz traktuje.

Paulina jest ekscentryczną osiemnastolatką, wyrosłą w domu, w którym rzadko były pieniądze, ale za to dzieci cieszyły się nieograniczoną wręcz swobodą. Gdy giną w wypadku wszyscy jej domownicy - mały braciszek i matka z nowym partnerem – objawia się nieznany dotąd ojciec. Przeprowadzka do jego domu okazuje się szokiem; oschły i apodyktyczny generał ma zamiar poddać ją iście wojskowej dyscyplinie. A ona nie ma zamiaru ulec…

Piotr pochodzi z rodziny z tradycjami, takiej, w której kolejne generacje mężczyzn z godnością noszą oficerskie mundury, a swoim wybrankom – jedynym na całe życie – wręczają ten sam staroświecki pierścionek zaręczynowy. Ma zaledwie dwadzieścia cztery lata, ale już wszystko wskazuje na to, że zajdzie wyżej niż ojciec i dziadek…

Co się może wydarzyć, kiedy ci dwoje, tak różni, połączeni tylko pragnieniem spotkania kogoś, kto stanie się dla nich całym światem, przypadkiem wpadną na siebie? To, o czym opowiadają niezliczone dzieła literackie, odkąd człowiek umie posługiwać się piórem: wielkie uczucie, które, jak się wydaje, zdolne jest pokonać wszystkie przeszkody. Tyle że w ich przypadku tych przeszkód jest więcej niż zazwyczaj bywa: rozbieżność upodobań i życiowych celów, niechęć ojca dziewczyny, intrygi zazdrosnej rywalki; przeświadczenie Pauliny, że uporządkowane środowisko wojskowych rodzin nigdy nie zaakceptuje jej takiej, jaka jest, i jeszcze do tego dręczące ją poczucie winy…

Kto czytał „Trędowatą”, bez trudu dopatrzy się tu pewnych analogii: ta miłość od pierwszego wejrzenia z trudnymi do opanowania porywami namiętności, te kłody rzucane zakochanym pod nogi przez nieżyczliwe otoczenie, które bez wątpienia okrzyknęłoby ich związek mezaliansem, gdyby jeszcze dziś używano tego słowa! W odróżnieniu jednak od niej, w powieści Lingas-Łoniewskiej pojawia się próba nakreślenia ciekawego motywu psychologicznego: dlaczego Latkowski decyduje się na przygarnięcie nieślubnej córki, z którą przez tyle lat nie chciał mieć nic wspólnego, dlaczego – zamiast tylko zapewnić jej utrzymanie do czasu ukończenia szkoły – usiłuje dorosłą dziewczynę wychowywać po swojemu? Na szerszym ukazaniu relacji rodzinnych mogłaby autorka sporo wygrać, bo nawet tak pobieżnie naszkicowany, ten wątek budzi znacznie żywsze emocje, niż powtarzane po kilkanaście razy sceny wyznań miłosnych – ale potraktowała go marginalnie, skupiając się w zamian na detalicznym opisywaniu cielesnych aspektów związku Pauliny i Piotra. Osobiście niezmiennie dziwię się pisarzom, którzy w ten sposób uatrakcyjniają swoje dzieła; nie bardzo wierzę, by istniał czytelnik niemogący sobie wyobrazić, co się dzieje między kobietą i mężczyzną od chwili, gdy owładnięci pożądaniem padają sobie w ramiona i potrzebujący w tej kwestii drobiazgowego wyliczania „kto, co i czym” – a jeśli istnieje, to może należy do grupy wiekowej, która tego jeszcze wiedzieć nie musi? I gdyby jeszcze te opisy miały w sobie odrobinę literackiej finezji – ale gdzie tam! Tu znów kłania się „Trędowata”: „poderwał ją do góry, wziął na ręce i zaniósł do sypialni, porażając ją niemal intensywnością swojego spojrzenia”[1]; gdzie indziej do wyświechtanej frazeologii dołączają się jeszcze potknięcia stylistyczne: „Wtedy on oparł ją o ścianę i nie przestając jej pieścić, przejechał niecierpliwymi dłońmi po jej talii i biodrach, wsunął je pod spódniczkę i po chwili, gdy poczuła jego palce w swoim wnętrzu, złapała go mocno za szyję, a wtedy on uniósł jej jedno udo i oparł o swoje biodro. Nie przestawał jej pieścić, a ona mając go tak blisko niemal w tym samym momencie poczuła szalony żar opanowujący jej ciało, a on poczuł, że jej wnętrze pulsuje mu pod palcami, a ona cała drży, zagryzając jednocześnie zęby na jego barku”[2].

Styl i język to zdecydowanie najsłabsza strona powieści. O ile fabułę i postacie bohaterów dałoby się jeszcze jakoś wybronić, o tyle nie do zniesienia jest nagromadzenie błędów gramatycznych i językowych („iż nie ubrała kurtki” [3], „w dresach” [4], „dostała gorączkę”[5], „punktualnie o dziewiętnastej udała się na salę wraz z pozostałą grupką około dwudziestu młodych kobiet. Na sali przywitał ICH [podkreślenie moje] wysoki żołnierz…”[6]) w połączeniu z ignorowaniem podmiotu domyślnego („Pilotem włączył muzykę i złapał ją za rękę, przyciągając do siebie”[7]), nadużywaniem słów w rodzaju „naprawdę”, „także”, „niemal”, i stylem miejscami tak nieporadnym, jak z wypracowania trójkowego gimnazjalisty („Potem ubrała się, założyła kurtkę z kapturem, ponieważ znowu wiało, a do tego lał deszcz, i poszła na te zajęcia, to znaczy powiedziała ojcu, że idzie na kurs, ale tak naprawdę nie miała zamiaru dziś się tam pojawić”[8]).

Jedyne pytanie, jakie można sobie zadać po zakończeniu lektury, brzmi: czym, u licha, zajmuje się redaktor w wydawnictwie publikującym tego rodzaju dzieła? Bo przecież gdyby choć pobieżnie przeczytał tekst i doprowadził do usunięcia samych tylko oczywistych błędów, czytelnik otrzymałby powieść może nie najwyższego lotu, ale przynajmniej nadającą się do czytania!


---
[1] Agnieszka Lingas-Łoniewska, „Bez przebaczenia”, wyd. Novae Res, 2010, s. 305.
[2] Tamże, s. 162.
[3] Tamże, s. 65.
[4] Tamże, s. 68.
[5] Tamże, s. 61.
[6] Tamże, s. 42
[7] Tamże, s. 161.
[8] Tamże, s. 69.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5975
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: gosiaw 05.12.2011 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś ciągle mi się zdarz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mam spore przekonanie, że korekty i redakcji w ogóle nie było. Podejrzewam, że wydawnictwo wyszło z założenia, że autorka jako polonistka pisze poprawnie i z jej tekstem nie trzeba już nic robić. :) Bo tak, to nie żart. Autorka to absolwentka polonistyki. Sama o sobie pisze tu: http://agnesscorpio.pl/?o-mnie,4.

Czy się mylę i jacyś korektorzy z redaktorami podpisali się pod tą książką?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.12.2011 07:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam spore przekonanie, że... | gosiaw
No właśnie jest w stopce wymieniony jakiś redaktor - gdyby nie, to bym się mniej dziwiła...
Użytkownik: nainala 24.09.2013 01:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam spore przekonanie, że... | gosiaw
Chyba masz rację. Ja - nie polonistka znalazłam błąd: "Uważał(Piotr), że jego przyjaciel(Marcin) zasługuje na szczerość, zwłaszcza że nie odmówił mu pomocy i teraz jedzie razem z nim szukać Jarka i obydwoje (chyba obydwaj: Piotr i Marcin)narażają swoją karierę wojskową...".
Użytkownik: Elfa 06.12.2011 09:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś ciągle mi się zdarz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, ta księgarnia internetowa, o której wspominasz na początku to księgarnia wydawnictwa Novae Res, więc nic dziwnego, że w ten sposób reklamują swoje "dzieła".
A wydawnictwo należy wszak do tych, które zajmują się publikacją książek współfinansowanych przez autorów, czyli "pisać każdy może" i wydawać książki pod własnym nazwiskiem (niestety) też.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.12.2011 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, ta księgarnia intern... | Elfa
Hehe, ale to miały być opinie czytelników, a nie właścicieli księgarni czy wydawnictwa - przynajmniej podpisywali się jako czytelnicy :).
Użytkownik: gosiaw 06.12.2011 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, ta księgarnia intern... | Elfa
Novae Res ma podobno dwie ścieżki wydawnicze. Jedną konwencjonalną i wtedy inwestują swoje środki w obiecującego autora. Drugą tę hmmm... innowacyjną(?), kiedy autor partycypuje w kosztach wydania książki. Pani Lingas-Łoniewska jest z tych, w których wydawnictwo inwestuje.
Użytkownik: Agnesscorpio 06.12.2011 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Novae Res ma podobno dwie... | gosiaw
Szanowna Pani
Z jaką łatwością posługuje się Pani wiedzą, jakoby pewną i sprawdzoną, umieszczając takie wypowiedzi na publicznych forach! Może, aby sprawiedliwości stało zadość, aby nie narażać imienia osób postronnych, których notabene Pani nie zna, należałoby umieszczać tutaj tylko sprawdzone informacje, ewentualnie subiektywne opinie dotyczące danej pozycji książkowej. Nie musi Pani cenić czyjejś twórczości, ale należy pamiętać: internet nie jest anonimowy i umieszczając szkalujące kogoś opinie, należałoby mieć dowody na ich poparcie.
Pani takich dowodów nie posiada, więc na przyszłość radziłabym lekką oszczędność w ferowaniu podobnych "wyroków".

Pozdrawiam
Autorka, wydająca książki metodami li, tylko i wyłącznie tradycyjnymi, wbrew pewności pewnej wszechwiedzącej Pani z pewnego serwisu książkowego.
Użytkownik: gosiaw 06.12.2011 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowna Pani Z jaką łat... | Agnesscorpio
"Autorka, wydająca książki metodami li, tylko i wyłącznie tradycyjnymi, wbrew pewności pewnej wszechwiedzącej Pani z pewnego serwisu książkowego."

Przyznam, że nie rozumiem. Przecież ja właśnie to napisałam. Prostując zresztą wypowiedź Elfy, która mogła być, przynajmniej moim zdaniem, zrozumiana tak, że wydaje pani swoje książki na własny koszt, lub co najmniej partycypując w kosztach. A ja czytałam kiedyś pani wypowiedzi, między innymi w tym miejscu - http://www.weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?p​=95381 - i uznałam za stosowne nadmienić, że nie wszyscy w Novae Res wydają na własny koszt. Są autorzy, w których wydawnictwo inwestuje. I nie widzę w mojej wypowiedzi niczego obraźliwego.
Użytkownik: Czajka 07.12.2011 04:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowna Pani Z jaką łat... | Agnesscorpio
Zastanawia mnie co obraźliwego i szkalującego dla autora jest w informacji, że wydaje on książki i w jaki sposób, i doprawdy, nie mogę nic takiego dostrzec. Natomiast zdanie „Pilotem włączył muzykę i złapał ją za rękę, przyciągając do siebie” znalezione w wydanej książce, a nie w humorze zeszytów szkolnych mnie osobiście smuci i wręcz obraża.
Użytkownik: janmamut 07.12.2011 05:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowna Pani Z jaką łat... | Agnesscorpio
Ja pewnie mam trudności ze zrozumieniem treści przekazywanych przez osobę oddzielającą przecinkiem "li" od "tylko", więc chętnie bym się dowiedział, na czym polega to szkalowanie.
Użytkownik: Sil_sb 06.12.2011 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Novae Res ma podobno dwie... | gosiaw
Serio ludzie, aż tak bardzo żółć Was zalewa? nie macie co robić na forum publicznym? Nie możecie sobie tak na privie o tym pogadać jak Was boli że ktoś coś wydał? Że komuś się coś udało? Żal, serio... Żal i wstyd, że należycie do homo sapiens razem ze mną i z milionami innych ludzi...
Użytkownik: ka.ja 06.12.2011 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Serio ludzie, aż tak bard... | Sil_sb
Chyba nie przeczytałaś/przeczytałeś recenzji. Nikt nie ma za złe autorce, że jej się udało, my się tu zawsze cieszymy, kiedy literatura piękna odnosi sukcesy, ale też zbiorowo bolejemy nad publikowaniem książek niechlujnych, pełnych błędów językowych lub edytorskich. Nie czytałam tej książki, ale jeśli faktycznie przytoczone cytaty pochodzą z dzieła pani Lingas-Łoniewskiej, to z pewnością coś jej się NIE UDAŁO.
Użytkownik: joanna.syrenka 07.12.2011 03:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Serio ludzie, aż tak bard... | Sil_sb
Serio.
Znam przynajmniej 5 osób, nie tylko z tego forum, które bezwzględnie powinny być wydawane i popularyzowane jako przykład naprawdę niezłej literatury. Dlatego żal i wstyd, że ktoś, kto na to zasługuje milion razy bardziej niż autorka w/w perełek językowych, nie ma szans na publikację własnej książki. Inna sprawa, że są to osoby najczęściej bardzo skromne, przeświadczone o własnej "niedoskonałości" literackiej, co nieodmiennie wprawia mnie w zdumienie...
Użytkownik: Czajka 07.12.2011 04:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Serio ludzie, aż tak bard... | Sil_sb
Ja bardzo proszę, żebyś nie organizował mi wolnego czasu; każdy robi w nim co lubi, jedni piszą (a czasem szkoda lasu), drudzy czytają, dzielą się opiniami i boli ich nie to, ze ktoś wydał, ale co wydał i jak bardzo potem tego trzeba unikać.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: