Dodany: 18.11.2011 23:51|Autor: 0liwkab

Kronika mentalnie umarłych


Zwolnili cię z pracy, żona związała się z twoim najlepszym przyjacielem, przypadkowy strzał myśliwego zabił ukochanego psa podczas leśnej wycieczki. Znajomi nie dają spokoju, bez przerwy czepiając się i wysuwając kolejne roszczenia. Masz dość i musisz odpocząć. Postanawiasz zmienić miejsce zamieszkania, odciąć się. Wyjeżdżasz nad morze. Wiadomo - ciepły piasek, czysta woda, a ty przecież kochasz pływanie. Dużo ciekawych miejsc pracy i miejsc, w których potencjalnie mógłbyś spędzać miłe godziny po wyjściu z tej pracy. Nie wspomnę już nawet o pięknych dziewczynach w bikini, które na pewno spotkasz, kiedy wyruszysz na plażę w weekend. Istne spełnienie marzeń. Nie chcesz wybrać żadnego wielkiego miasta, bo nie lubisz niknąć w anonimowym tłumie. Trafiasz do Kostynia.

Właściwie cała jego architektura to odrapane, stare kamienice, z których wychodzą zakapturzone postacie, a ich widok, delikatnie mówiąc, nie napawa błogim bezpieczeństwem. Wszyscy mówią albo o niemieckiej historii miasteczka, albo o tajemniczych szczurakach, które podobno atakują już ludzi...

Nie pijesz i stronisz od narkotyków, ale już kilkakrotnie wydawało ci się, że widzisz osoby, których raczej nie ma. Coraz częściej czujesz dreszcze - oczywiście bez konkretnego powodu. Nie masz nawet z kim porozmawiać, bo wszyscy nowi znajomi okazują się bezbarwną masą - tłumem przeciętniaków, a przecież tego właśnie chciałeś uniknąć.

Taki krajobraz buduje Daniel Odija w „Kronice umarłych”. Ta nominowana do Nagrody Nike (2011) książka jest doskonałym studium strachu i szarości w małym, nadmorskim miasteczku. Bałtyk zamiast szczęściem, okazuje się źródłem nieszczęść, bo działanie przeróżnych fantasmagorii i wiatru wiejącego jesienią od wody ma skutki podobne do tych, które powoduje halny w Tatrach.

Co prawda bohaterowie „Kroniki” nie przenieśli się do Kostynia (większość mieszka w tym fikcyjnym miasteczku od zawsze), ale niejako za sprawą pewnej... kroniki przytłoczył ich jego melancholijno-depresyjny klimat, a każda próba wyjścia tylko pogarsza sprawę.

Najbardziej optymistyczna myśl po lekturze skłania do... samobójstwa. I bardzo dobrze! Naprawdę niewiele jest książek tak dołujących i posępnych, niewiele tak sugestywnych obrazów, których autor potrafi zrównoważyć nacisk na formę i na treść. Wreszcie książek przejmująco smutnych, ale bez grania na niskich uczuciach, instynktach i kontekstach kulturowych. Nie wiem, co poczujesz, czytając. Wiem, że mnie odechciało się czuć, myśleć i żyć. Właśnie dlatego... z pełną świadomością gorąco polecam tę powieść.

Dodatkowa gratka dla wielbicieli alternatywnej muzyki (nie tylko) elektronicznej: jeszcze przed pojawieniem się książki Daniel Odija i Marcin Dymiter (szerzej znany jako Emiter) wydali niecodzienny projekt muzyczny - 6 utworów, których teksty są fragmentami „Kroniki umarłych” (wtedy jeszcze pod roboczym tytułem „Komedia)”, a melodie przypominają nieco aranżacje Mariusza Dudy z płyty „Lunatic soul”, choć nie można odmówić im odrębności, świeżości i niesamowitego ładunku emocjonalnego — charakteryzujących ambitne utwory z tego gatunku. Słowem: dobra robota!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 627
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: