Dodany: 05.11.2011 21:55|Autor: Tygrysica

Książka: Złodziejka książek
Zusak Markus

3 osoby polecają ten tekst.

Brak mi słów


Gdybym wiedziała, że jest to książka emocjonalnie wojenna, pewnie bym po nią nie sięgnęła... Ale nie wiedziałam - czytałam e-book na podstawie Biblionetkowych polecanek. Żadnej notki wydawcy na okładce. Na stronę książki jakoś nie zerknęłam. W ten sposób, trochę mimo woli, wpadłam w wojenną rzeczywistość widzianą oczami pana Śmierci.

Nie jest to Śmierć ze "Świata Dysku" Pratchetta, ale w jakiś sposób go przypomina. Spotykamy go w prologu, gdy przedstawia się w sposób, powiedziałabym, modny - z lekkim dystansem do siebie, troszkę cynicznie zapowiada swoje spotkanie z czytelnikiem, kiedyś, w realnej przyszłości, a później przechodzi do opowiadania o niemieckiej dziewczynce, którą spotkał trzykrotnie (od opisu tych momentów zaczyna się cała opowieść) i która, jak mu się wydawało, go widziała, choć nikt nie powinien go zauważyć.

Oto środek zimy gdzieś w Niemczech. W zaspach utknął pociąg, którym podróżuje matka i dwoje dzieci, a właściwie w opisanym momencie matka i córka, i ciało 6-letniego synka, który przed chwilą odszedł w objęcia śmierci w ataku kaszlu. Przed nimi pogrzeb syna i brata na zasypanym śniegiem cmentarzu w nieznanej mieścince, a potem kontynuacja podróży. Ich ostatniej wspólnej podróży, bo matka zdecydowała się oddać dzieci obcym ludziom na wychowanie, gdyż sama nie jest w stanie zapewnić im tego, czego dla nich pragnie. Liesel, bo tak ma na imię dziewczynka, trafia do Molching, domu państwa Hubermannów przy HimmelStrasse (Niebiańskiej).

W tej początkowej części historia Liesel Meminger wydała mi się przeciętna. Może i zaczęła się od tragicznych wydarzeń, ale potem razem z bohaterką przeżywamy jej adaptację w nowym domu i dość zwyczajne dzieciństwo w prowincjonalnym niemieckim miasteczku. Są gry podwórkowo-uliczne, przyjaciele i wrogowie, kłopoty i radości. Pojawia się pierwsza skradziona książka, kolejne otrzymane w prezencie, ale pomimo łączącej nas sympatii do słów, na tym etapie złodziejka książek nie była w stanie skraść mojego serca. Co więcej, irytowała mnie narracja - wstawki niezwiązane z akcją, podkreślanie w punktach pewnych wydarzeń i emocji, przeskoki miejscu i w czasie (do przyszłości).

"DROBNA UWAGA
Na pewno umrzecie"[1]

Potem jednak wojna przyszła i do Molching. I nagle cała moja irytacja zniknęła. Nagle monolog śmierci wydał mi się idealną formą opowiadania o świecie, w którym ma on tyle pracy. Książka z historią życia pewnej dziewczynki stała się dla mnie tym, czym była od początku, tylko ja tego nie widziałam. Pamiętnikiem śmierci. Emocjonalną opowieścią przemęczonego pracą, chciałoby się napisać - człowieka. W tym świetle znana nam wszystkim przerażająca historia Tej wojny staje się jeszcze okropniejsza. Tak się mówi, że na wojnie na ludzi czeka śmierć, a tu narrator mówi: "śmierć nie czeka na nikogo, a jeśli czeka, to niezbyt długo"[2].

Gdy pojawiają się wtrącenia o obozach śmierci, irytujące dotychczas odbieganie od miejsca akcji staje się konieczne dla całościowego zrozumienia osoby narratora.

"Nad obozami rozciągało się zadymione niebo. Pachniało jak wygasły, zimny piec.
Mam dreszcze na samo wspomnienie.
Chuchałem w ręce, żeby ogrzać dusze.
Ale trudno je rozgrzać, jeśli wciąż dygocą.
Boże.
Zawsze wymawiam to imię, gdy o nim myślę.
Boże.
Wymawiam je głośno.
Wymawiam Jego imię w daremnej próbie zrozumienia. »Twoja praca nie polega na rozumieniu« – przekonuję sam siebie. Bóg nigdy się nie odzywa. Myślicie, że to milczenie tylko was dotyczy?"[3]
====================
"OSTATNIA UWAGA NARRATORA
Czuję się prześladowany przez ludzi"[4]

Koniec.
Cisza.

Bo i cóż można napisać? Same oczywiste prawdy. Że każda wojna, każdy konflikt najbardziej krzywdzi pojedyncze osoby po obu stronach barykady. Że nawet w najgorszych czasach możliwe są najpiękniejsze uczucia i więzi międzyludzkie. Że niewykorzystany moment nie wróci i czasem można tego bardzo żałować. Że, historycznie patrząc, Niemcy to nie tylko zapaleni naziści, ale przede wszystkim zwykli ludzie, którzy sami nie za dobrze wiedzieli, w jaki sposób znaleźli się tu, gdzie się znaleźli, jako naród. Że słowa mają wielką moc, czasem dobrą, czasem złą... Co z tego, że to wszystko już było. Siedziałam na fotelu trzymając w ręku czytnik w ciszy i pustce.

Jedna z najlepszych wojennych książek, jakie czytałam.



---
[1] Markus Zusak, "Złodziejka książek" przeł. Hanna Baltyn, wyd. "Nasza Księgarnia", Warszawa 2008, s. 9.
[2] Tamże, s. 320.
[3] Tamże, s. 319.
[4] Tamże, s. 495.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2383
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: