Dodany: 03.11.2011 21:26|Autor: Axxan

Stos uśmiechu


W dzisiejszych czasach, jeśli zada się komuś proste pytanie o popularnych pisarzy fantastyki skupiającej się głównie na warstwie humorystycznej i satyrycznej, odpowiedzią w znakomitej większości będzie imię i nazwisko brytyjskiego szlachcica: Terry’ego Pratchetta. Cykl o Świecie Dysku wszedł chyba już na stałe do kultury popularnej. Nieliczni prawdopodobnie wspomną coś o Tomie Holcie i jego trylogii, ale dla większości czytelników jest on klonem Pratchetta, tylko nieco mniej śmiesznym. Tym bardziej zaskakuje, jak bardzo w niepamięci pogrążyło się nazwisko innego niegdyś popularnego fantastycznonaukowego satyryka, a mianowicie Henry'ego Kuttnera.

Henry Kuttner to amerykański pisarz tworzący głównie w latach 40. i 50. XX wieku. Z tego powodu wielu współczesnym czytelnikom fantastyki może wydać się twórcą co najmniej prehistorycznym, ale nic bardziej mylnego. Wydawnictwo Solaris podjęło się wyselekcjonowania i zebrania najlepszych opowiadań tego autora. Owocem tej pracy jest wydana niedawno antologia pt. „Próżny robot”. Umieszczona w serii Klasyka Science Fiction, dołączyła do plejady tak znakomitych autorów, jak Robert A. Heinlein, Fritz Leiber, Ray Bradbury i wielu innych. Czy słusznie?

„Próżny robot” został podzielony na trzy części tematyczne. Część pierwszą tworzą opowiadania na różne tematy (coś w rodzaju variów) pod nazwą „Roboty i podróże w czasie”. Na część drugą składają się opowiadania dotyczące Gallowaya Gallaghera, wynalazcy. Jest to zdecydowanie najpopularniejszy i najlepiej znany z bohaterów Kuttnera. Ostatnia część zawiera opowiadania o niezwykłej rodzince Hogbenów.

Zacznijmy ab ovo. Na część pierwszą składają się trzy opowiadania: „Twonk”, „Tubylerczykom spełły fajle” i „Gdy przebierze się miarka”. Pierwsze dwa powinny być znane fanom wszelkiego rodzaju antologii, gdyż w bardzo wielu można je znaleźć. Opowiadania te warto przeczytać z kilku powodów. Przede wszystkim, są doskonałą satyrą na społeczeństwo amerykańskie, zarówno to z lat 50., jak i współcześne. Ponadto szybko zaczyna się rzucać w oczy sprawność warsztatowa Kuttnera. Jego niezwykle precyzyjny i klarowny styl sprawia, że opowiadania „czytają się same”. Ich fabuły, mimo że mają ponad pół wieku, zdają się nie podlegać upływowi czasu. Choć uważny czytelnik bez trudu połączy ich tematykę z panującym wówczas klimatem „zimnej wojny”.

Drugi dział zawiera wyłącznie opowiadania o niezwykłym uczonym, Gallowayu Gallegherze. Brak jakiegokolwiek wykształcenia technicznego nie przeszkadza mu w tworzeniu niezwykłych, genialnych i nierzadko idiotycznych wynalazków. Jednak, co ciekawe, najważniejszych odkryć Gallegher dokonuje pod wpływem znacznych ilości alkoholu. „Znaczne ilości” należy rozumieć jako „nie trzeźwieje”. W zasadzie nieustannie korzystający ze swojego ulubionego wynalazku, a mianowicie organów alkoholowych, zwykle po ciężkiej nocy nie pamięta, co konkretnie zaprzątało jego głowę podczas konstruowania nowego urządzenia. Przeważnie pojawiają się wówczas ludzie, którym Galloway obiecał coś wynaleźć. Opowiadania o Gallagherze aż skrzą się od pomysłów. Mamy tu poszukiwania skrytki idealnej, najbardziej narcystycznego robota wszech czasów o niewiadomym przeznaczeniu, pojawiąjące się co jakiś czas zwłoki z przyszłości, grupę nieszkodliwych mieszkańców Marsa chcących podbić Ziemię, próby wymyślenia bezkrwawego polowania czy przekroczenie całości alfabetu - tyle że w wersji alkoholowej. Opowiadania są nieziemsko śmieszne, bardzo przewrotne oraz wypełnione gagami i czarnym humorem. Wielokrotne parsknięcie śmiechem gwarantowane. Do tego należy dorzucić jeszcze jedną niecodzienną zaletę. Standardowa kompozycja wygląda mniej więcej tak: obudziwszy się, Gallegher jest zmuszony do odkrycia, co i w jakim celu skonstruował, a czasami także dla kogo. Często przywodzi to na myśl subtelną kpinę z opowiadań detektywistycznych i kryminalnych. Holmes by się uśmiał.

Ostania część „Próżnego robota” to historie o niezwykłej rodzinie Hogbenów. Żyjący setki i tysiące lat, pamiętają czasy Imperium Rzymskiego, potrafią latać, hibernować się na życzenie, przechwytywać ludzkie myśli i wiedzę, wytworzenie domowego stosu atomowego nie stanowi dla nich żadnego problemu. Mieszkają w Piperville i nie chcą kłopotów ani wzbudzania zainteresowania. Poznajcie Hogbenów. Tak wyglądałoby wprowadzenie do opowiadań o nich. Natomiast dalej jest jeszcze lepiej i dużo, dużo weselej. Utwory o Hogbenach opierają się na dwóch filarach. Pierwszym z nich jest absurd, który ujawnia się na każdym kroku i w każdej myśli członków niezwykłej rodzinki. Drugim, obecnym zresztą we wszystkich utworach zebranych w „Próżnym robocie”, jest niezwykły (współcześnie) zabieg. Kuttner tworzy opowiadania SF, w których naprawdę trudno doszukać się obecnie identyfikowanego z SF trudnego i pełnego naukowego żargonu języka. W połączeniu z niebanalnymi pomysłami daje to bardzo dobry efekt.

„Próżny robot” to świetny i bawiący do łez zbiór opowiadań, który zapewni czytelnikowi kilka godzin świetnej zabawy. Uważam, że każdy szanujący się fan literatury fantastycznej powinien znać choć wycinek twórczości Henry’ego Kuttnera, a świeżo i nieźle wydany „Próżny robot” to doskonała okazja, by nadrobić zaległości.


[Recenzja zamieszczona na serwisie elizjon.pl]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1181
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: