Dodany: 31.05.2007 22:14|Autor: hburdon

Książka: Misjonarz
Nguyen Kien

1 osoba poleca ten tekst.

A mogło być tak pięknie!


Zaryzykuję stwierdzenie, że niewielu z nas zna historię osiemnastowiecznego Wietnamu, dlatego "Misjonarz" powinien nas zaciekawić już z racji tematyki. Oto tytułowy misjonarz, jezuita Pierre de Béhaine, powraca z Annamu do Francji, żeby zwerbować nowych krzewicieli wiary. Znajdą się wśród nich dwudziestodwuletni François i czternastoletni Henri; pierwszy ucieka przez konsekwencjami popełnionego zabójstwa, drugi przed konsekwencjami podglądania damy w kąpieli. W Annamie ich drogi się rozchodzą, gdy François przy pomocy Henriego zakłada własną misję. Pierre zostaje guwernerem księcia Annamu, François z czasem przyłącza się do zbuntowanych wieśniaków, a Henri podąża za głosem serca, prowadzącym go to tu, to tam. Nieznany nam pejzaż historyczny oglądamy oczami takich samych jak my ignoramusów, wraz z nimi śledząc wietnamską wojnę domową, zakończoną zjednoczeniem północnej i południowej części kraju.

Na czym więc polega problem?

Chyba na tym, że książka pozbawiona jest jakiejkolwiek logiki, co pociąga za sobą między innymi całkowitą papierowość postaci. Brak logiki daje o sobie znać na każdym poziomie, od pojedynczych słów, poprzez zdania, aż do całych akapitów. Ktoś jest do tego stopnia podekscytowany, że nie zważa na kosmyk włosów spadający mu na oko[1]. Człowiek ciągnięty za głowę przez bandytę "dreptał", aż coś "ukłuło" go w stopę, w wyniku czego krew wylewała mu się z buta[2]. Bohaterowie uciekający przed myśliwymi są "zakłopotani"[3]. Dziewczynki były "delikatne, ale miały różowe policzki i długie czarne włosy"[4] – wiadomo przecież powszechnie, że zazwyczaj delikatność wyklucza posiadanie włosów. W jednej chwili bohaterowie ze śmiechem jedzą kolację, w drugiej porywa ich powódź. Chora kobieta jest zbyt słaba, żeby ugotować zupę, więc za chwilę syn zatrudnia ją do ciągnięcia wozu z beczką wody. I tak dalej, i tak dalej – cała książka jest tak napisana, jak gdyby autorowi było wszystko jedno, jakich słów użyje i jakimi połączy je spójnikami, wszystko jedno, jak opisze swoich bohaterów, i wszystko jedno, czy ich działania będą nosić jakiekolwiek znamiona inteligencji. Jeżeli to jest literatura, to należałoby stworzyć dla niej nowy gatunek: niepiękna.



---
[1] Kien Nguyen, "Misjonarz", tłum. Maria i Cezary Frąc, wyd. Albatros, 2007, str. 92.
[2] Ibid., str. 131-132.
[3] Ibid., str. 310.
[4] Ibid., str. 156.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1618
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: