Dodany: 20.10.2011 18:04|Autor: norge

Bismarck mawiał: "Ludzie nie powinni wiedzieć jak się robi politykę i kiełbasę…"


Najnowsza książka Janusza Palikota to wywiad-rzeka wydany przez wydawnictwo "Czerwone i Czarne". Palikot spędził w Platformie Obywatelskiej sześć lat, poznał jej liderów i mechanizmy rządzące władzą, znalazł się w samym centrum politycznych wydarzeń, brał w nich udział i je kształtował. W roku 2010 dobrowolnie zrzekł się członkostwa w partii i przestał być posłem. Jeśli jest człowiekiem inteligentnym - a nikt nie wątpi, że jest - to doświadczenia te musiały coś w nim zmienić, przewartościować poglądy na uprawianie polityki, na lojalność partyjną, na sposoby walki o władzę, na treść i skutki demokracji. Czy wiedza ta wyjdzie mu na dobre i do czego ją wykorzysta - pewnie wkrótce zobaczymy...

Według Palikota, prawdziwe cele partii diametralnie różnią się od tego, co przedstawia się szerokiej publiczności. Postanowił te "sekretne" kulisy teraz ujawnić. Czy zrobił to tylko i wyłącznie w ferworze walki wyborczej, po to, aby zdyskredytować PO odzierając ją z "szat", w które próbuje się ubierać? Czy też nie mógł znieść obłudy i hipokryzji klasy rządzącej i uznał, że miliony ludzi mają prawo wiedzieć, jak się nimi manipuluje? Niech zadecydują o tym czytelnicy, szczególnie ci zainteresowani polityką. Choć to w BiblioNETce niemodne, należę do tej grupy, więc książkę przeczytałam z wielkim zapałem.

Nie jest aż tak plotkarska, jak myślałam, choć chwilami miałam wrażenie balansowania na granicy tego, co normalny człowiek odbiera bez odruchu niesmaku, bo autor nie ukrywa swoich opinii o ludziach, których poznał: zarówno członkach Platformy, jak i innych osobach publicznych. Opinie te wyglądają na szczere, choć niejednokrotnie są brutalne. Nie muszę chyba dodawać, że w większości wypadków uderzająco celne. Część osób na pewno mu tego nie wybaczy, choć na drogę sądową z oskarżeniem o zniesławienie czy obrazę nikt do tej pory nie wystąpił, a członkowie Platformy sprytnie udają, że nic się nie stało.

Najciekawsze są fragmenty poświęcone bohaterom tego "theatrum" rozgrywającego się na oczach milionów widzów: Donaldowi Tuskowi, Bronisławowi Komorowskiemu, Grzegorzowi Schetynie. Przeczytamy o najważniejszych wydarzeniach kadencji 2007–2011, o mafijnych układach, o bezlitosnym manipulowaniu przez PO mediami. Z każdej strony przebija małość opisywanego świata, jego kompletna bezideowość. Podlewane alkoholem spotkania kolesiów, grubiaństwo, szowinizm, cynizm i bezlitosna walka o stołki są zasadą numer jeden. Choćby i Palikot coś tam podkoloryzował, przesadził, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że mniej więcej tak wyglądają wnętrza obozów rządzących we współczesnej demokracji. Po prostu ohyda, którą coraz trudniej ukryć, a o której chciałoby się nie wiedzieć. Argument, że do tej pory nie wymyślono żadnego lepszego systemu, nie budzi we mnie optymizmu.

Dla rozluźnienia przytoczę, co Palikot opowiada o Radosławie Sikorskim. Opisuje, jak pierwszy raz się z nim spotkał, jak w prawyborach w PO atakował jego i jego żonę, Ann Applebaum, za co potem przepraszał. Teraz już zdaje sobie sprawę, że Sikorski byłby lepszym prezydentem, a to ze względu na jego dobry wizerunek za granicą. W większości spraw z ministrem spraw zagranicznych się nie zgadza, na przykład co do kary śmierci, której ten jest zwolennikiem. Mimo to chwali go: "To, co jest fantastyczne u Sikorskiego, to fakt, że on naprawdę ma poglądy. O ile z Niesiołowskim nie dało się wyjść poza pewien poziom, poza czystą retorykę, frazesy, o tyle debaty z Radkiem są wspaniałe. Ma absurdalne poczucie humoru rodem z Monty Pythona"[1]. Przyznaje, że sporo go w Sikorskim niepokoi: "Jest coś patologicznego w jego osobowości. Jest jakby zawsze na granicy równowagi psychicznej. Miewa dziwne humory. Ma w sobie jakąś tajemnicę, coś nieprzeniknionego. Tak samo myślał Donald Tusk. Również się obawiał, że Radek może kompletnie odjechać"[2].

Niektóre fragmenty są paskudne. Jak choćby ten: "Tajemnicą poliszynela są skandaliczne zachowania Sikorskiego wobec kobiet. Takie próby wulgarnego odnoszenia się do nich. Opowiadały mi o nich dziennikarki"[3]. Koniec cytatu. Pytam więc: Kim jest "poliszynel"? Jakie próby? Jakie dziennikarki? Nie znoszę takich insynuacji.

Czy Palikot pisząc "Kulisy Platformy" przekroczył normy przyzwoitości? Jest tylko konfabulantem i plotkarzem? Zdradził swoich dawnych kolegów partyjnych, za co należy go definitywnie potępić? A może jednak uznać go za przysłowiowego posłańca, którego "zabijać" nie ma sensu? Moje odczucia balansują między tymi dwiema opiniami.

Trzeba przyznać, że książka jest inteligentna, przenikliwa i dobrze napisana. To swego rodzaju dokument. Pozwala dowiedzieć się, jak w latach 10. naszego stulecia działają partie, w jaki sposób uprawia się politykę, jakimi regułami rządzi się władza. Pomijając drobne ploteczki i sensacje, sporo może powiedzieć o społeczeństwie, o kulturze i mentalności, jaka w Polsce panuje. Powie również niemało o samym autorze, który próbując obnażać innych, obnaża i siebie. Gorzki to obraz polskiej demokracji, choć gorycz ta – jak mi się wydaje - nie jest zamierzona. Nasza klasa polityczna nie wzięła się z księżyca. Patrząc na Sejm, patrzymy na nas samych. Oni to my, więc nie ma się co obrażać ani denerwować. Obserwując zachowania i działania reprezentantów narodu, mamy niepowtarzalną okazję, aby przejrzeć się w zwierciadle. Jak bardzo jest ono krzywe, pozostawiam ocenie każdego.



---
[1] Janusz Palikot, Anna Wojciechowska, "Kulisy Platformy", Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2011, s. 100.
[2] Tamże, s. 103.
[3] Tamże, s. 102.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2695
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: