Krótki kurs zarządzania rodziną
"Marianna i róże" Joanny Konopińskiej i Janiny Fedorowicz opisuje historię, która zdarzyła się naprawdę. To wspomnienia babci jednej z autorek, zrekonstruowane na podstawie pozostawionych przez nią zapisków, pamiątek i rodzinnych wspomnień. Opowieść, która brzmi dziś jak z innego świata.
Książka ma formę pamiętnika średniozamożnej wielkopolskiej ziemianki, Marianny Jasieckiej. Obejmuje lata 1871-1914 i koncentruje się na codziennym życiu. Marianna ma jednak świadomość upływającego czasu i chce zostawić dla swoich dzieci oraz wnuków swoiste świadectwo, stąd też sporo tu wzmianek o wydarzeniach kulturalnych czy politycznych. Wielkopolska walczyła wówczas z agresywną germanizacją, a autorka miała możliwość być świadkiem choćby sprawy wozu Drzymały czy szkolnego strajku we Wrześni.
Co można powiedzieć o życiu w Wielkopolsce w okresie fin de siècle'u? Poza takimi ciekawostkami, że wyjazd nad morze czy do Wrocławia wymagał przygotowań większych, niż obecnie podróż na drugi koniec świata? Czy faktem, że ślubna wyprawa mogłaby wystarczyć do wyposażenia hotelu średniej wielkości?
Uderzyły mnie dwie sprawy. Po pierwsze - życie kobiety było podporządkowane rodzinie, ale absolutnie nie chodziło o jakieś stereotypy typu "matka Polka". Rodzina była przedsiębiorstwem, a produktem tegoż przedsiębiorstwa były dzieci. Ważne było, aby gdy dorosły, odnalazły swoje miejsce w życiu, dlatego niezwykle istotne było staranne i ŚWIADOME wychowanie. I nie chodzi bynajmniej o to, że było to wychowanie rygorystyczne czy też pozbawione spontaniczności.
Celem procesu było raczej przekazanie właściwych wartości (także poprzez wybór placówek edukacyjnych), równoważenie wpływów zewnętrznych wpływami domu, tak, aby nie zepsuć "produktu", zanim rozpocznie samodzielne życie. Szczególnie wiele czasu poświęcała Marianna formowaniu charakterów córek. Czasy bowiem były okrutne dla kobiet i zniszczenie szans na zamążpójście równało się zepchnięciu na margines społeczeństwa. A że nie było to zagrożenie wyssane z palca, świadczą choćby losy młodej kuzynki Jasieckich, którą samo podejrzenie o pozamałżeński romans nie tylko pozbawiło szans na założenie rodziny, ale i uniemożliwiło jej pracę zarobkową.
A w rodzinie naszej bohaterki córek do uplasowania na matrymonialnym rynku było aż sześć. Nie trzeba dodawać, że skazy na reputacji jednej z nich równały się pogrzebaniu szans pozostałych. Zarządzaniem procesem wychowawczym zajmowała się właśnie Marianna i był to proces nie mniej skomplikowany, niż współczesny Human Resources Management (a odpowiedzialność większa, bo chodziło o własną firmę - rodzinę - i własne dzieci).
Drugi temat, który mnie zainteresował, to obrona przed germanizacją, przyjmującą formę swoistego apartheidu: bojkot niemieckich sklepów, kontakty wyłącznie z polskimi sąsiadami, tak długo, jak to było możliwe - polskojęzyczna edukacja, obrona przed wykupem ziemi. W dzisiejszych czasach, kiedy większość Polaków nie widziałaby nic złego w zmianie obywatelstwa na bardziej prestiżowe, ta determinacja jest niemal nierzeczywista.
No cóż - zachęcam do tej podróży w inne czasy :). Ciekawe, na co Wy zwrócicie/zwróciliście uwagę.
[Tekst opublikowałam także na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.