„American dream” to nie najlepsze określenie, ale pierwsze, jakie przychodzi mi do głowy
Czy Ojcom Założycielom Stanów Zjednoczonych śniło się w najczarniejszych koszmarach, że uosobieniem budowanego przez nich społeczeństwa, opartego na równości, wolności i dobrobycie, będzie Victor Mancini?
Bohater „Udław się” to życiowy rozbitek z kompleksem Edypa, który sam mówi, że każdy syn wychowany przez samotną matkę jest żonaty od urodzenia, z traumatycznym dzieciństwem, w którym jego jedynym bohaterem był sprośny typ z internetowej strony pornograficznej pozujący do zdjęć z szympansem. W efekcie dwudziestopięcioletni Victor pracuje w Kolonii Dunsboro, odgrywając rolę XVIII-wiecznego irlandzkiego służącego. Ubrany w stylowe kostiumy, protoplasta wspaniałego amerykańskiego narodu zmaga się z kompulsywnym uzależnieniem od seksu. Jakby tego było mało, przez pewien czas przekonany jest o tym, że jest nowym mesjaszem, klonem Chrystusa.
Autor posługuje się cynizmem i czarnym humorem, w bezkompromisowy sposób demitologizuje wiarę w amerykański sen, drwiąc z codzienności konsumenckiej cywilizacji Zachodu i ukazując głęboką samotność współczesnego człowieka. Wszystko, co udaje się nam zdobyć, to tylko kolejna rzecz, którą stracimy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.