Dodany: 13.10.2011 19:38|Autor: Pok
Życie w świetle Betelgezy
Porcja starego, klasycznego SF z lat sześćdziesiątych, gdy wydawało się, że przemysł kosmiczny będzie tylko nabierać rozpędu i już nie zwolni. Historia w tym przypadku wyglądała jednak inaczej i technologiczny wyścig zbrojeń bardzo przystopował. No, ale ja tu nie o tym.
Osią fabuły "Planety małp" jest dotarcie statku kosmicznego z kilkuosobową załogą na oddaloną o wiele lat świetlnych Sorrorę (jak ją później nazwie główny bohater - Ulisses Merou). Planeta ta jest bliźniaczo podobna do Ziemi, jedyną zauważalną różnicę stanowi wielka, gorejąca Betelgeza, której jasnoczerwone promienie oświetlają niebo specyficznym blaskiem. Prawdziwa tajemnica Sorrory ukryta jest jednak pod grubą warstwą chmur. Jest nią oczywiście zamiana ról pomiędzy małpami a ludźmi, odwracająca cały światopogląd Ulissesa do góry nogami.
Im dalej brnąłem w tę powieść, tym silniejsze miałem wrażenie, że wyrosła z prostego eksperymentu myślowego i fabuła jest jedynie pretekstem do jego szczegółowego przestudiowania. Pamiętajmy przecież, iż czasy, w których tworzył jej autor, różniły się znacznie od dzisiejszych. Zwierzęta postrzegano zgodnie z kartezjańskimi lub behawiorystycznymi schematami. Skala okrucieństwa była niewyobrażalna. Nikt nie przejmował się małpami - w końcu małpa to zwierzę jak każde inne, a jak zostało dawno dowiedzione, zwierzęta, w przeciwieństwie do ludzi, nie mają duszy (są jak automaty, odpowiadające na dany bodziec określoną reakcją) - nie dziwi więc wyraźny sprzeciw pisarza wobec takiego stanu rzeczy. Dzisiaj sprawy mają się trochę lepiej i jest to zasługa właśnie takich ludzi jak Boulle, którzy wskazali problem i użyli argumentu: co by było, gdybyś to Ty znalazł się na miejscu małpy? (oczywiście daleko nam jeszcze do ideału, małpy wciąż są wykorzystywane do badań, a warunki, w jakich się je przetrzymuje, pozostawiają wiele do życzenia).
Zabierając się za czytanie "Planety małp" należy pamiętać przede wszystkim o tym, iż na pierwszym miejscu stoi problematyka. Fabuła zostaje przesunięta na dalszy plan. Wszystko opiera się na pokazywaniu następstw i zależności myśli głównej, praktycznie przy rezygnacji z atrakcyjnego prowadzenia akcji. Nie znajdziemy tutaj również interesujących osobowości. Nie da się ukryć, że bohaterowie są nijacy, nie wzbudzają ani naszej sympatii, ani wrogości czy zainteresowania. Osobiście lubię podobnego typu narrację (choć Zajdel jest w niej lepszy), jednak nawet ja odczuwałem wyraźny brak istotnych dla każdej powieści elementów przygodowych oraz opisowych. Nie muszę chyba dodawać, że pięćdziesiąt lat, które minęło od ukazania się książki na rynku, ma także istotny wpływ na jej odbiór.
Zatem przy wyborze niniejszej pozycji radziłbym sugerować się własnymi preferencjami. Ci, dla których liczy się tylko ciekawa akcja i wciągająca fabuła, mogą sobie darować jej lekturę. Reszta jak najbardziej powinna zapoznać się treścią (książka fabularnie różni się znacznie od filmu nakręconego na jej podstawie, choć występują pewne zbieżności).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.