Dodany: 12.10.2011 13:44|Autor: zdrojek

Książka: Cmentarze
Hłasko Marek

1 osoba poleca ten tekst.

"Nie podoba się wam może?"[1]


Już raz miałem przyjemność pisać na Biblionetce o twórczości Marka Hłaski - jednego z najwybitniejszych polskich prozaików czasów powojennych. Chciałbym pochylić się nad nią ponownie i ukazać swoją percepcję "Cmentarzy".

Tym razem Hłasko snuje opowieść o ludziach wpisanych na trwałe w historię - twierdzenie być może banalne, ale w tym dziele o wiele wyraźniej nakreślone niż w pozostałych pracach autora jest tło polityczne opowiadanych wydarzeń.

Polityka prowadzi głównego bohatera - przeciętnego Polaka, bohatera walk w imieniu sprawy socjalizmu - Kowalskiego do rozmyślań nad naturą świata i człowieka, nad wypaczeniami ideologii oraz rolą świadomości w opresyjnym systemie.

Kondycja komunistycznej Polski jest wypaczona. Ideały zastępuje terror stosowany w imię górnolotnych haseł - walki z niesprawiedliwością społeczną, z uciskiem. Teoretycznie, fasadowo partia dba o dobro Narodu; w praktyce dawno już przekroczyła granice koniecznej inwigilacji społeczeństwa, stosując represje wobec obywateli.

Jednak najbardziej pesymistyczny i niedający czytelnikom żadnej nadziei jest obraz zaszczutego społeczeństwa. Ludzie, mimo iż widzą terror, mają świadomość absurdów istniejących w państwie, nie mówią o tym głośno. Świadome postrzeganie rzeczywistości byłoby bowiem początkiem ich zguby. Skrywają prawdę, wiedząc, że w każdej chwili podlegają inwigilacji - tym intensywniejszej, im bardziej zasłużyli się reżimowi, im większymi autorytetami ów reżim ich nazywa. Dochodzi do kompletnego zerwania więzi społecznych. Nawet wobec przyjaciół używa się wyświechtanych (a tak naprawdę pustych) propagandowych frazesów, aby nie wydać głęboko skrywanej świadomości zła systemu.

Ludzie chcą "zdechnąć jak silne zwierzę: w samotności i milczeniu"[2] - chcą, aby państwo i społeczeństwo o nich zapomniało. Bowiem nawet najmniejszy kontakt z drugim człowiekiem stwarza ryzyko mimowolnego wypowiedzenia prawdy. W tym świecie nawet półsłówka nie pozostają niezapisane, niedostrzeżone.

Wszędzie głoszona obłudna propaganda sukcesu doprowadza ludzi na skraj człowieczeństwa. Nawet milicjant, ba! - nawet mówca wiecowy okazuje się wątpić w słuszność sprawy. Wszystkie aresztowania, represje pełnią rolę straszaka, jak pies pokazujący społeczeństwu ostre zęby. Wszystko jest teatrem obłudy i absurdu. Zarówno działacze partyjni, bohaterowie systemu, jak i zwykli przechodnie są aktorami nakładającymi maski wbrew samym sobie. Ludzie boją się prawdy nie tylko o reżimie, ale też o sobie samych - wykazałaby ona bowiem, że są niewolnikami, ludźmi niezdolnymi do buntu przeciw złu (jednego z najbardziej humanitarnych odruchów).

W opisanym przez Hłaskę świecie nie istnieją ludzie czyści, "nie istnieją domy". Ludzie poszukują nadziei, nigdzie jej nie znajdując. Dobitnie przypomina o tym malarz, odpowiadając na prośbę o pocieszenie, mówi: "Ale pociechy nie ma (...) Gdyby istniało coś bardziej kretyńskiego, świńskiego i niepotrzebnego niż ludzkie życie - może to by była jakaś pociecha"[3].

Ludzie wzajemnie trzymając się na smyczach, zakuci w kagańce kłamstwa (jak w metaforycznej historii psa Samby), w ostateczności nie wypowiadają żadnych zastrzeżeń wobec zastanej rzeczywistości, wobec cmentarza moralności i cywilizacji.



---
[1] Marek Hłasko, "Ósmy dzień tygodnia. Cmentarze", wyd. Da Capo, Warszawa 1994, str. 237.
[2] Tamże, str. 188.
[3] Tamże, str. 221.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1873
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: