Po raz kolejny przy TOP10 wychodzi różnica pokoleń...
Moje lektury szkolne (szczególnie te podstawówkowe) były całkiem inne niż te, które omawiają dzieciaki i młodzież teraz. W moim zestawieniu znalazły się książki polskich autorów - nie dlatego, że nie było pisarzy obcojęzycznych w kanonie, bo byli (chociażby H. Ch. Andersen, A. Lindgren, H. Lofting, S. Lagerlof) ale jakoś nasi bardziej zapadli mi w pamięć i pozostaję im wierna do dzisiaj - szczególnie klasykom.
Balladyna (
Słowacki Juliusz)
- generalnie za Słowackim nie przepadam (chyba dlatego, że nie lubił Mickiewicza, którego ja uwielbiam) ale ten akurat utwór bardzo przypadł mi do gustu. Pamiętam jak odgrywaliśmy na lekcjach scenki i najczęściej bywałam... Kirkorem, bo chłopcy się jakoś nie garnęli do takich akcji. Z perspektywy czasu muszę z żalem stwierdzić, że ten Kirkor to straszny kapeć był... Ale 14-latce (to była lektura w szkole podstawowej za moich czasów) się podobał :)
Chłopi (
Reymont Władysław (Reymont Władysław Stanisław; właśc. Rejment Stanisław Władysław))
- zanim przeczytałam w liceum przepiękną powieść Władysława Reymonta znałam już losy mieszkańców Lipców z serialu telewizyjnego. Szczególnie bliska mi była ta książka, bo świetnie rozumiałam jej bohaterów, wiele obrzędów oraz czynności gospodarskich znałam z autopsji. Poza tym napisana jest pięknym językiem a autor miał dar barwnego opisywania rzeczywistości.
Historia żółtej ciżemki (
Domańska Antonina)
- urzekła mnie ta historia małego Wawrzusia, który za swoim marzeniem wyruszył z małej wioski do stołecznego Krakowa i został uczniem Wita Stwosza. Ponieważ dzieckiem wrażliwym byłam to wiele łez wylałam nad jego losem - bo sporo smutnych chwil mu się w życiu zdarzyło... A jak jeszcze obejrzałam ekranizację z kilkuletnim Markiem Kondratem... Śliczny był;)
Księga strachów (
Nienacki Zbigniew (właśc. Nowicki Zbigniew Tomasz))
- przy okazji któregoś z wcześniejszych rankingów pisałam już o książkach Nienackiego. Ta akurat była lekturą bo i wspomnienie o wojnie w niej było, zbrodniarz wojenny oraz czarny charakter z Niemiec Zachodnich - czyli idealna powieść do kształtowania młodych charakterów. Kiedy dzisiaj czytam niektóre z książek Zbigniewa Nienackiego to widzę obecną w nich pochwałę dawnego systemu. Ale kiedy czytałam je na przełomie lat 70-tych i 80-tych to najważniejsza była intryga, tajemnica i żeby się panu Tomaszowi wszystko udało. Ideologię miałam w... no niech będzie, że w nosie;)
Księga urwisów (
Niziurski Edmund)
- ta książka podobnie jak powieści Nienackiego miała drugie dno, które widać dopiero kiedy czyta ją człowiek dorosły. Edmund Niziurski stworzył historię o kilkunastu chłopcach, mieszkających gdzieś na Ziemiach Odzyskanych. Chłopaki chodzą do szkoły, mają niesamowite przygody i ciągle wplątują się w jakieś awantury. A w tle mamy zakładanie spółdzielni rolniczej, szpiega w kopalni, tajemniczych nieznajomych i jeszcze parę innych atrakcji. I podobnie jak przy "Księdze strachów" tak i tutaj nie zwracałam uwagi na ideologię a z wypiekami na twarzy czytałam o przygodach tytułowych urwisów.
Nad Niemnem (
Orzeszkowa Eliza)
- książkę czytałam na dwa razy (przed omawianiem na lekcjach, bo później jeszcze kilkakrotnie). Przy pierwszym podejściu omijałam opisy i czytałam te fragmenty gdzie coś się działo - kto czytał to wie, że opisy z akcją są u Elizy Orzeszkowej mniej więcej pół na pół. Drugi raz czytałam już całość i zachwyciły mnie te opisy właśnie. A miłość Jana i Justyny to jeden z najpiękniejszych opisów budzącego się uczucia jaki znam...
Pan Tadeusz (
Mickiewicz Adam)
- wieszcza Adama bardzo lubię i większość jego utworów mi się podoba, co więcej lubię do nich wracać i podczytuję je sobie co jakiś czas - wyjątek stanowią "Dziady. Część III", których nie lubię i już.
Za moich szkolnych czasów "Pana Tadeusza" omawiało się w VII klasie szkoły podstawowej - co nieco za wcześnie i większość z moich klasowych kolegów zwyczajnie nie dała mu rady. Ja dałam, co więcej zachwyciłam się, wiele fragmentów umiałam na pamięć i jeszcze dzisiaj potrafię zaskoczyć moich uczniów znajomością nie tylko Inwokacji:)
W pustyni i w puszczy (
Sienkiewicz Henryk (1846-1916))
- Sienkiewicza w szkole było dużo - oprócz tej książki omawiało się jeszcze "Krzyżaków" w podstawówce i "Potop" w liceum oraz liczne nowele - "Sachem", "Hania", "Za chlebem" i "Latarnik". Może jeszcze coś, ale to już niestety nie pamiętam. O ile powieści pana Henryka bardzo lubię o tyle nowel nie znosiłam. Zresztą w ogóle nie lubię nowelistyki pozytywistycznej - jakieś to wszystko takie beznadziejne (w sensie braku nadziei a nie formy). Staś, Nel, Kali - to były niesamowicie sympatyczne postacie. A jeszcze jak się obejrzało pierwszą ekranizację tej powieści z młodym, przystojnymTomkiem Mędrzakiem i śliczną Moniką Roscą w rolach głównych...
Wesele (
Wyspiański Stanisław)
- Stanisław Wyspiański był dla mnie najpierw malarzem a dopiero później poznałam jego twórczość literacką. Zachwyciła mnie jego wizja i symbolika tego dramatu. I mam takie wrażenie, że do dzisiaj nie odkryłam jeszcze wszystkich ukrytych znaczeń jego tekstu.
Zemsta (
Fredro Aleksander)
- nie wiem ile już widziałam różnych inscenizacji tej komedii Aleksandra Fredry. I za każdym razem mnie śmieszy. No niemal za każdym - uważam, że Polański w roli Papkina u Andrzeja Wajdy to Pomyłka przez duże P.
Ale miało być o czytaniu - czytałam też jeszcze w podstawówce i podobnie jak z "Balladyną" odgrywaliśmy scenki w klasie - scena pisania listu, pisanie testamentu przez Papkina, rozmowa Klary z Papkinem (ta o krokodylu) i jeszcze kilka innych budziły zawsze naszą wesołość.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.