Dodany: 25.05.2007 16:52|Autor: adas

N(i)emoc


Wyobraź sobie, że śnisz. Podróżujesz pociągiem, szamoczesz się po peronach ogromnego obskurnego dworca i dopiero wskutek rozpaczliwego zbiegu okoliczności wydostajesz na światło dzienne. Stoisz na gwarnej ulicy, patrzysz w niebo i kompletnie nie masz pojęcia, dokąd teraz iść. Nie rozpoznajesz niczego, żadnego punktu orientacyjnego przynoszącego ulgę.

Podobny problem ma Abel Nema, bohater "Każdego dnia". Wróć, nie bohater, a centralna postać czy też może siła (nieświadomie sprawcza?) powieści. Mimo dekady spędzonej w B. (chyba Berlin, choć można się zastanawiać) nadal gubi się w drodze do własnego mieszkania. Jest geniuszem – w krótkim czasie opanował 10 języków. Nie, nie dzięki wrodzonym zdolnościom, a wypadkowi, jakiemu uległ w dawnej ojczyźnie. Bo Abel jest uchodźcą, uciekł ze swego kraju (Jugosławia? znowu – chyba tak) tuż przed wybuchem wojny. I osiadł na obrzeżach bogatego Zachodu, gdzie wiedzie samotnicze życie. Jest przystojny, zagubiony, kryje się przed światem. Wbrew swej woli wzbudza zainteresowanie.

Tajemnica skrywana przez Abla jest do bólu przewidywalna. A raczej byłaby taką, gdyby nie pułapki zastawiane w tekście przez autorkę. Przewrotną zagadką jest już samo nazwisko Abla. Nema, jak tłumaczy narrator, w językach słowiańskich oznacza człowieka obcego, nie znającego języków innych poza ojczystym. Terézia Mora na równi igra z czytelnikiem i swoimi postaciami, ale nie tylko. Także z sobą. W końcu jest Węgierką od piętnastu lat mieszkającą w Berlinie i publikującą w języku niemieckim.

O czym to książka? Nie potrafię jasno określić. Na obwolucie stoi jak byk, że o kosztach emigracji. No tak, ale to jednak spłycenie, odbieranie prozie Mory uniwersalnego wydźwięku. Największą siłą jej pisarstwa – przyznaję, niekoniecznie łatwego w odbiorze - jest przecież umiejętność odkrywania w ludziach odstających od otoczenia, a literackie twory zaludniające powieść to istna parada dziwadeł, najzwyczajniejszych uczuć i cech. Tak jak w przypadku właściciela szemranego klubu nocnego, raz w tygodniu odwiedzającego swoją matkę. Nie tyle z obowiązku, co z potrzeby.

Jakkolwiek odczytywać "Każdego dnia", jedno jest pewne. To kolejna znakomita powieść o przemianach zachodzących w Europie Środkowo-Wschodniej w ostatnich dwudziestu latach. Tak jak utwory Bodora, Kunčinasa czy Topola nie tylko diagnozuje rzeczywistość, ale czyni to w sposób na wskroś oryginalny.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1548
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: