Dodany: 29.09.2011 16:06|Autor: kaja_kicia

Naiwny Kopciuszek w "Pałacu z lusterkami"


"Pałac z lusterkami" wygrałam kiedyś w konkursie wraz z autografem autorki. Anna Pasikowska napisała przed "Pałacem..." tylko jedną książkę ("Rollercoaster"), ale nie miałam okazji jej przeczytać, więc twórczość autorki była mi obca. Do czytania zabrałam się z entuzjazmem, który jednak szybko ostygł.

Akcja powieści zaczyna się w pociągu, którym Honorata ze swoją czteroletnią córką jedzie z Warszawy do Szczecina. Przypadkowo spotkany w przedziale człowiek skłania bohaterkę do zwierzeń, z których dowiadujemy się, jak trudnym próbom została poddana przez los i jak wiele musiała dotychczas wycierpieć. Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że towarzysze podróży odkrywają, iż mogą być sobie nawzajem przydatni. Honorata przyjmuje zaproszenie do domu Andrzeja Wysocickiego. Będzie tam mieszkać z córką i podejmie się rehabilitacji sparaliżowanej żony pana domu.

Wszystko zaczyna się układać jak w bajce. Z wrogiego świata niezrozumienia i ciągłych przykrości Honorata przenosi się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki do ludzi uprzejmych, życzliwych, obrzydliwie bogatych i szczodrych. Pojawia się również wątek romansowy. A kogo może pokochać Kopciuszek? Oczywiście tylko księcia! W tym przypadku jest to książę światowego tenisa, czyli Szymon Wysocicki - mistrz świata w tym sporcie. Pod koniec opowieści sytuacja jeszcze na moment nieco się komplikuje, ale cuda zdarzają się jeden po drugim, bohaterowie radzą sobie z wszelkimi wątpliwościami, dylematami sercowymi i moralnymi i żyją długo i szczęśliwie w dostatku i szczęściu.

Książka nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Przez większość czasu przy niej spędzonego miałam nieodparte wrażenie, że co drugi mijany na ulicy przechodzień opowiedziałby tę historię lepiej. Język, jakim napisana jest ta powieść, uważam za całkowicie nieliteracki. Wszystkie dialogi, opisy są proste. Nie pozostawiają czytelnikowi nawet najmniejszego miejsca na domysły, własną interpretację, wyciąganie wniosków. Emocje, uczucia, zdarzenia są nazwane wprost, bez metafor, środków artystycznego wyrazu. Odniosłam więc wrażenie, że autorka zwraca się do czytelnika prostolinijnego, bez polotu i fantazji.

Moje spore zastrzeżenia budzi również konstrukcja postaci. Wszystkie osoby występujące w powieści są płaskie i jednowymiarowe. Główna bohaterka jest doskonała. Mądra, zdolna, piękna, honorowa, zdolna do empatii i współczucia. Nie ma wad ani słabości. Gospodarze pałacu z lusterkami - domu, w którym zamieszkała Honorata - są tak słodcy, że można nabawić się mdłości. Pełni zrozumienia arystokraci bez uprzedzeń wobec niższych klas społecznych. Kochający się małżonkowie, troskliwi i powszechnie lubiani. Ich syn - światowej klasy tenisista, przystojny i bogaty - to najlepsza "męska partia" na północnej półkuli.

Najgorsza dla mnie była jednak przewidywalność kolejnych wydarzeń i zakończenia. Po przeczytaniu 30 stron z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć, co stanie się 200 stron później. To sprawia, że lektura jest ni mniej, ni więcej, tylko zwyczajnie nudna.

Jak widać na tym przykładzie, żeby napisać dobrą powieść, nie wystarczy mieć pomysł na fabułę. Samo wykonanie, język, forma są równie ważne, jeśli nie ważniejsze.

Sama nie wiem, komu mogłabym z czystym sumieniem polecić "Pałac z lusterkami". Może bardzo znudzonym dziewczynom na wakacjach, może niewymagającym wielbicielkom łatwych, lekkich i przyjemnych bajek obyczajowych. A może początkującym pisarkom, jako materiał porównawczy w dążeniu do tworzenia wartościowej literatury na wyższym poziomie.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 743
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: