Dodany: 23.09.2011 00:35|Autor: kocio

Alicja kontra Alicja


Alice Love poznajemy w niezwykłej - także dla niej samej – sytuacji: na siłowni rozbija sobie niegroźnie głowę i... zapomina poprzednie 10 lat swojego życia. Ładne kwiatki!

Dla czytelnika to wyjątkowa frajda, bo nie dość, że od początku zapowiada się mnóstwo ciekawych wydarzeń, to jeszcze narracja podąża za tokiem rozumowania samej Alice. Wspólnie poznajemy dziwny świat tuż sprzed jej 40. urodzin oczami 29-latki, a to zawsze raźniej.

Najchętniej w ogóle w tym miejscu urwałbym opowiadanie, bo wszystko, co Alice odkrywa, jest jakoś ważne i zdradzanie tego jest trochę świństwem. Tym, którzy planują przeczytać książkę, szczerze polecam przeskoczenie do wniosków w ostatnim akapicie. Kto "niesłuchaty", sam sobie będzie winien, ale postaram się i tak nie zdradzić najlepszego.

Dosłownie na każdym kroku pojawiają się niespodzianki: nasza bohaterka nie jest już w ciąży (jak jej się zdaje), tylko ma trójkę dzieci - których obecnie oczywiście w ogóle nie zna! Pamięta dom, ale jako ruderę kupioną do remontu, a nie cacko z marzeń młodego małżeństwa. No i mąż: niby Nicka pamięta (uff! myśl o nim to mocny punkt zaczepienia w początkowym zagubieniu), ale zrobił się jakiś inny i wygląda na to, że szykuje się rozwód!

Rzeczywistość się zmieniła, jednak największą niespodzianką jest przemiana samej Alice. W wersji sprzed dekady to zabawna, pełna emocji i wątpliwości dziewczyna z nadmiarem wyobraźni, która mimo starań nie bardzo potrafi nad tym zapanować:

"Problem polegał na tym, że Alice potrzebowała przygotowania, a najlepiej kilkugodzinnego ostrzeżenia, żeby zdobyć się na asertywność. Tymczasem te sytuacje najczęściej atakowały ją z zaskoczenia. A przecież musiała wszystko poukładać sobie w głowie. Czy ludzie rzeczywiście byli złośliwi? A może to ona jest przeczulona? A jeśli właśnie tego ranka dowiedzieli się, że umierają na śmiertelną chorobę? Nic dziwnego, że humor im nie dopisywał"[1].

Z mężem (na ile pamięta...) cudownie się jej układało, byli zakochani w sobie nawzajem po uszy i bardzo szczęśliwi razem:

"Zawsze ją bawiły moralizatorskie zapędy siostry i święte oburzenie, z jakim odmawiała deseru z bitej śmietany - zupełnie jakby ktoś proponował jej kokainę. Raz, kiedy Nick, Alice i Elisabeth wyjechali razem na weekend, Elisabeth przy śniadaniu godzinami studiowała informacje o składzie jogurtu i ostrzegała ich ponurym tonem: »Powinniście naprawdę uważać z jogurtami«. Od tamtej pory ilekroć Nick i Alice jedli jogurt, jedno z nich zawsze wołało: »Uważaj!«"[2].

"Którejś niedzieli próbowała wyciągnąć Nicka na plażę, ale on, skacowany, leżał jak martwy na kanapie z zamkniętymi oczami, nie reagując na namowy. »O, nie! Pacjent schodzi!«, zawołała. Chwyciła plastikowe łopatki kuchenne, potarła jedną o drugą, przyłożyła je do piersi Nicka, wydając polecenie: »Zaczynamy reanimację!«. Mąż posłusznie drgnął jak rażony prądem, ale nie ruszał się, póki nie krzyknęła: »Nie oddycha! Siostro, trzeba włożyć sondę! Ale już!« i próbowała wepchnąć mu do gardła słomkę"[3].

Prawda, że zabawna postać? Trudno jej nie polubić, mimo całego jej zakałapućkania (a pewnie właśnie dzięki niemu... Moriarty ma genialne oko do szczegółu i potrafi mnóstwo pokazać w takich kapitalnych migawkach z życia!). Tymczasem po dziesięciu latach ze spontanicznej, zwariowanej dziewczyny stała się straszliwą, hiperaktywną i zabieganą "mamuśką". Cóż, z drugiej strony, efektownie ubraną i szczupłą - niemniej jednak właściwie obcą osobą; o bycie taką nigdy by siebie nie podejrzewała.

Amnezji o takich rozmiarach nie sposób ukryć przed otoczeniem, niepodobna też nie wzbudzić sensacji i mnóstwa komentarzy wśród bliskich. Wydarzenia poznajemy więc nie tylko jej oczami, autorka dodała jeszcze zapiski starszej siostry, Elisabeth, oraz wpisy z bloga ich przyszywanej babci, Frannie. Te trzy punkty widzenia doskonale się uzupełniają, są też bardzo różne w stylu, tak jak kobiety, których oczami na zmianę patrzymy.

Wspaniała zabawa w tworzenie nowego świata (autorka przecież na poczekaniu wymyśla kolejny niesamowity kierunek rozwoju akcji, prawda?) stopniowo jednak nabiera innych barw. Coraz bardziej widać, że za tą komedią złożoną z faux pas zapominalskiej Alice stoją bolesne osobiste sprawy. To one odsunęły kiedyś od siebie obie siostry i to one kryją tajemnicę rozpadu jej małżeństwa.

Najlepsze zaczyna się, kiedy bohaterka wreszcie odzyskuje zagubioną pamięć. Wtedy wszystko przestaje być oczywiste: stara Alice wreszcie zderza się już nie tylko z nowymi porządkami, ale zupełnie czołowo z całą świadomością nowej Alice. Przez kilkadziesiąt ostatnich stron powieści koda wznosi się pod sufit i trzyma czytelników w emocjach aż do ostatnich słów.

Staje się jasne, że Liane Moriarty doskonale wiedziała, co chce powiedzieć o życiu współczesnej (chyba nie tylko australijskiej...) kobiety i dopiero na tej podstawie zręcznie skonstruowała zabawną, żywą opowiastkę na bazie dość oklepanego chwytu z utratą pamięci. W tej układance nie chodzi o rozwiązywanie zagadek, tylko o wyobrażenie sobie siebie w skórze Alice, aby wczuć się w życie jej i jej bliskich.

Tego, jak się ono zmieni po konfrontacji starej i nowej Alice, nie zdradzę już nawet niepoprawnym podczytywaczom recenzji. Warto sprawdzić samemu. "Kilka dni z życia Alice" to kawał świetnej literatury popularnej, pozbawionej nadwagi powagi, ale mądrej i wrażliwej na ludzi z ich obsesjami, dziwactwami i ciągłym zaskoczeniem rzeczywistością. W szykującej się ekranizacji te finezyjne obserwacje mogą niestety umknąć i obawiam się, że powstanie tylko familijna, zwariowana komedyjka. Oby tak się nie stało; tak czy owak, w powieście zostanie o wiele więcej - o czym zawiadamiam z ogromną przyjemnością i nadal z wypiekami na twarzy...



---
[1] Liane Moriarty, "Kilka dni z życia Alice", tłum. Anna Maria Nowak, wyd. Prószyński i S-ka, 2011, s. 52.
[2] Tamże, s. 67.
[3] Tamże, s. 29.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7663
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: Raincloud 27.09.2011 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Alice Love poznajemy w ni... | kocio
Temat książki od razu mi się spodobał, ale obawiałam się, że autorka mogła go nie udźwignąć i sposób opowiedzenia tej historii mnie rozczaruje. Jednak jestem miło zaskoczona! Na szczęście temat nie jest potraktowany powierzchownie, czy infantylnie (bałam się, że będzie to niby-humorystyczna opowiastka), a portrety psychologiczne sprawiają, że jest to interesująca lektura.
Użytkownik: EnidEarie 04.10.2011 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Alice Love poznajemy w ni... | kocio
Wpadłam wczoraj zabiegana do kawiarni. Leżące na ladzie lemon merengue pie przypomniało mi o czymś ;)
Co zapomniała Alicja? Takie jest dokładne tłumaczenie tytułu. Czytałam tę pozycję w oryginale i jakoś ten tytuł "rzutował" na mój odbiór tej powieści. A może to, że jestem trochę młodsza, niż bohaterka w swoich odczuciach na początku i ciągle się łapałam na myśleniu, co się zdarzy w moim życiu przez 10 lat. Czy też stanę się, jak Alicja, bardziej asertywna, bliska swojego ideału ale stracę kontakt z bliskimi? Koło jakiego nieznajomego a może i nie się obudzę? ;P Czy moje notatki i moja skrzynka mailowa wystarczyłyby, by zrozumieć swoje własne (!) motywy sprzed lat?
Masz rację, ta powieść jest niezwykle realistyczna, autorka nie upraszcza zbytnio świata, stara się przedstawić złożony świat wewnętrzny postaci. Zwłaszcza Alice. To jak postrzega ona siebie i to jak postrzegają ją inni "tworzy" tę powieść, zamienia ją ze zwykłego czytadła coś w ciut bardziej interesującego, w powieść, z której można wynieść własne przemyślenia, zastanowić się nad własnym postępowaniem z innymi ludźmi, nad sobą samym, trochę pośmiać i nabrać ochoty na spróbowanie lemon merengue pie! ;)
Użytkownik: kocio 04.10.2011 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wpadłam wczoraj zabiegana... | EnidEarie
Mniam, dzięki za te kilka słów mimo zabiegania! =}

Przy okazji dodałem oryginalny tytuł do opisu - nawet nie zwróciłem na niego uwagi jak czytałem polskie tłumaczenie, ale widzę, że lepiej pasuje niż polskie. Natomiast od początku bardzo się cieszę, że tak szybko ktoś w Polsce poznał się na tym cacuszku i wydał - rok później to prawie natychmiast! Ciekawe kiedy będzie po polsku "The Hypnotist's Love Story", które miało wyjść w ostatnią sobotę i właśnie trwa trasa promocyjna.
Użytkownik: EnidEarie 04.10.2011 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Mniam, dzięki za te kilka... | kocio
Mam nadzieję, że "The Hypnotist's Love Story" wyjdzie w miarę szybko, bo w wersji elektronicznej niestety nie ma tej książki, a raczej nie będzie mi się chciało bawić w ściąganie jej zza mórz i oceanów. ;) "Alicja..." zrobiła na mnie tak dobre wrażenie, że gotowa jestem kupić w ciemno inne książki tej autorki. :)
Użytkownik: kocio 04.10.2011 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że "The Hyp... | EnidEarie
Wygląda na znów niezłą książkę o relacjach międzyludzkich w podobnym stylu co Alicja, czyli historyjka po wierzchu, a w środku coś głębszego - przynajmniej tak rozumiem ten fragment:

"The Hypnotist’s Love Story is a complex tale of obsession, grief and love which Moriarty admits was inspired by a real life experience. I found it a compelling and intriguing examination of the intricacies of relationships. There is much more to this story than is neatly summarised in the blurb and Moriarty tells it with consummate skill."

[ http://bookdout.wordpress.com/2011/09/21/review-the-hypnotists-love-story-by-liane-moriarty/ ]

W tej samej recenzji stoi, że w Stanach wydadzą w przyszłym roku, może wtedy się spopularyzuje, zwłaszcza jak wydadzą w miękkiej okładce. Na razie nawet u wydawcy australijskiego nie ma, ale jak będzie to trochę drogo - 32,99 AUD to ponad 100 PLN...

A czytałaś jej wcześniejsze książki? Mnie się nie chce po angielsku, bo nawet na polskie mam mało czasu, a szybciej połykam i więcej ich jest pod ręką. =} Ale po sukcesie Alicji podejrzewam, że się doczekamy tłumaczeń także "Three Wishes" i "The Last Anniversary".
Użytkownik: EnidEarie 04.10.2011 14:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Wygląda na znów niezłą ks... | kocio
Dzięki za link! =) Zapowiada się bardzo interesująco. Liczę na wersję na Kindle, zwłaszcza, że tak zostały wydane już 3 książki tej autorki. Wymienione przez Ciebie zamierzam przeczytać jak tylko się ogarnę i wrócę do rutyny czytania czytadeł w autobusie. Chociaż to może nie być tak prędko, ostatnio mam fazę na książki Neus Arquez, hiszpańskiej autorki piszącej coś a la Moriarty, tyle że może mniej psychologicznie, ale wciąż super osadzonych (autorka jest specjalistką od marketingu i przelewa to do swoich książek co im wychodzi na dobre ;).
Użytkownik: kocio 04.10.2011 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za link! =) Zapowi... | EnidEarie
Heh, ja od pół roku wszędzie jeżdżę głównie rowerem, do komunikacji miejskiej wsiadam tylko z rzadka - brak czasu na lekturę to główny minus tej sytuacji. =}}} Zobaczymy jak się zaczną słoty, choć planuję najpierw się przekonać jak się wtedy jeździ bicyklem.
Użytkownik: EnidEarie 04.10.2011 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Heh, ja od pół roku wszęd... | kocio
A ja dziś, wstyd przyznać, chociaż miałam miejsce siedzące, nic nie przeczytałam. Po prostu zmuła. i tak sobi pomyślałam - ale fajnie byłoby dojeżdżać do metra bicyklem (śliczne słowo swoją drogą! :). Na sportowe treningi wieczorem nie mam siły a tak to lekki pozytywny mus. ;) Bo na czytanie to ja zawsze jakoś czas i chęci znajduję, najwyżej dzieła są mniej ambitne.
Użytkownik: kocio 04.10.2011 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja dziś, wstyd przyznać... | EnidEarie
Nie wyrzucaj sobie, też tak bym miał, ale jak się ma za dziewczynę maniaczkę dwóch kółek (ale i mola - chyba szybciej czyta czy coś...), to trudno nie zachwiać proporcji między jeżdżeniem a czytaniem. =}
Użytkownik: EnidEarie 04.10.2011 16:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wyrzucaj sobie, też t... | kocio
Haha, tylko żeby u mnie w ogóle jakieś proporcje powstały, o to chodzi! ;) Korzystajcie z pogody ile wlezie!
Użytkownik: kocio 05.10.2011 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Haha, tylko żeby u mnie w... | EnidEarie
To przyjeżdżaj na seanse WFF - zaraz się zaczyna, może się nawet jakoś spotkamy (w tym roku nie mam żadnego planu projekcji).
Użytkownik: EnidEarie 06.10.2011 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: To przyjeżdżaj na seanse ... | kocio
Będę przyjeżdżać, ale metrem. ;P Może faktycznie się, spotkamy, mam ambitne plany względem WFF - głównie produkcje japońskie i koreańskie (szczegóły na pw). :)
Użytkownik: EnidEarie 04.10.2011 16:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wyrzucaj sobie, też t... | kocio
Chciałam dodać, że to wcale nie są wypowiedzi off-topic. W końcu tytułowa bohaterka doznała czasowego zaniku pamięci w wyniku uprawiania sportu. ;)
Użytkownik: kocio 05.10.2011 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam dodać, że to wca... | EnidEarie
Oczywiście - "przez sport do kalectwa" jak mawia moja przyjaciółka. =} A jeszcze a propos "czasowego" - autorka ma coś ciekawego do powiedzenia o Alicji:

"I had always wanted to write a story about time travel but I found the logistics made my head explode. Then I read a story about a woman in the UK who lost her memory and behaved like a teenager – she didn’t recognise her husband or children. I realized that memory loss is a form of time travel. (...) It’s like the younger Alice has travelled forward in time."

[ http://lianemoriarty.com.au/Alice.html ]

Ładne, nie? =}
Użytkownik: EnidEarie 06.10.2011 23:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście - "przez sport... | kocio
Fajne, faktycznie to ciekawy sposób na podróż w czasie. Ale nie wiem czy bym się skusiła na taką podróż. ;)
Użytkownik: kocio 18.08.2012 02:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że "The Hyp... | EnidEarie
O, wreszcie jest!: A teraz śpij (Moriarty Liane)
Użytkownik: EnidEarie 20.08.2012 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: O, wreszcie jest!: A tera... | kocio
Super! :)
Użytkownik: mrs_bernadetta 03.10.2012 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Super! :) | EnidEarie
Heh, tak mnie zainteresowała wasza mała wymiana zdań, że nie omieszkam sięgnąć po tę książkę ;)
Użytkownik: kocio 04.10.2012 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Heh, tak mnie zainteresow... | mrs_bernadetta
Smacznego. =} Ja na razie podczytuję sobie inne rzeczy dla płodozmianu, ale "A teraz śpij" już czeka jako deserek - moja luba już ją przeczytała i wyraźnie też się jej podobało, tak samo jak Alicja.
Użytkownik: Habina 05.10.2011 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Alice Love poznajemy w ni... | kocio
Tak, to rzeczywiście świetna książka jest. Z przyjemnością sięgnę po kolejną tej autorki.
I jaka zgodność w ocenach :))
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: