Dodany: 17.09.2011 14:11|Autor: Kuba Grom

Książka dobra czy zła? A może książka


Ze względu na to, że autorka powołuje się na konkretne elementy fabuły pięciu pierwszych tomów "Harry'ego Pottera", a ja, odnosząc się do argumentów, też będę się na nie powoływał, ci, którzy nie czytali serii, niech nie czytają recenzji od piątego akapitu - bądź niech czytają na własne ryzyko.

"Harry Potter", jak zresztą każde zjawisko kulturowe o masowym oddziaływaniu, obrósł swoją otoczką informacyjną. Mamy recenzje i opracowania, mamy polecenia i przeciwwskazania, mamy pochwały i potępienia - w pewnym stopniu każde takie dziełko, chcąc czy nie, staje się częścią tego zjawiska. Na naszym rynku wydawniczym jest to jeszcze nowość, ale na zachodzie jest regułą, że już w kilka miesięcy po ważnym wydarzeniu (katastrofie, śmierci znanej osoby) pojawiają się książki "okołookolicznościowe", a więc wspomnienia świadków, wypowiedzi fachowców, oceny pozytywne i negatywne.

Seria książek o małym czarodzieju też wpisuje się w ten schemat. Pojawienie się grubych, drukowanych książek, po które chętnie sięgają zapatrzone w komputery i telewizory dzieci, było z pewnością pewnym szokiem. Nic więc dziwnego, że następnie mieliśmy wysyp opracowań, krytyk i kontrkrytyk. Książka Gabriele Kuby jest częścią tego zjawiska.

Autorka wprawdzie zadaje w tytule pytanie, jak seria o przygodach Harry'ego Pottera może być oceniona w kategoriach chrześcijańskiej moralności - dobrze czy też źle, ale już na drugiej stronie wstępu odpowiada: "Harry Potter jest zły"[1] i reszta książki ma za zadanie konsekwentnie udowodnić tę opinię.

Zasadniczo podstawowym argumentem autorki w ocenie powieści jest schemat: Książki mówią o magii i ludziach, którzy się nią zajmują - magia jest zła (jak naucza Pismo) - ergo: powieść jest zła i wszyscy jej bohaterowie też. Wprawdzie w dalszych częściach książki używa innych argumentów, ale większość wynika z tego pierwszego. Tak więc w powieści o akcji dziejącej się w szkole czarodziejów pojawiają się magiczne symbole - ale magia jest zła, więc symbole są satanistyczne. W powieści o szkole czarodziejów pojawiają się opisy nauczania magii - ale magia jest zła, więc praktyki są złe, więc jest to namawianie czytelnika do złych praktyk. W powieści jedni czarodzieje, nazywani dobrymi, walczą z innymi, nazywanymi złymi - ale magia jest zła, więc ze złem nikt tu nie walczy, a tylko tę walkę pozoruje. Et cetera, et cetera...

Kuby była współautorką książki porównującej "Władcę Pierścieni" z "Harrym Potterem", w której oczywiście uznano, że "Władca Pierścieni" jest dobrą książką, a "Harry Potter" złą; jeśli jednak wgryźć się w argumenty literackie, bardzo wiele z nich daje się zastosować do obydwu powieści. Jednym z najdziwniejszych jest tu opis "metody" stosowanej w "Harrym Potterze": otóż autorka twierdzi, że mrowie dziwnych postaci, szybkie zmienianie wątków i stopniowanie napięcia mają za zadanie wprowadzić czytelnika w trans i wpływać na podświadomość: "Wszystkie te czynniki są wzmacniane, gdyż leżąca pozycja czytania i zabieranie snu ułatwiają dostęp do podświadomości"[2]. Dokłądnie to samo można powiedzieć o każdej wciągającej książce, trudno zresztą nie zauważyć, że mrowie postaci, szybkie zmienianie wątków, stopniowanie napięcia i duża objętość, skłaniająca do zarywania nocy, to cechy" Władcy Pierścieni". A i magii tam nie brak.

Taka ostra interpretacja prowadzi do wybiórczego traktowania faktów. Autorka pisze, że w "Harrym Potterze" nie ma ani jednej "normalnej" sceny, żadnego fragmentu opisującego zwyczajne relacje międzyludzkie - gdy jednak przychodzi do opisu miłości matki do Harry'ego i macierzyńskiego poświęcenia, uznaje to za odwrócenie i małpowanie prawdziwego macierzyństwa, bo "Matka, która się tu ofiarowała, jest czarownicą"[3]. Nie to jest ważne, że była matką, tylko to, że była czarownicą, a czarownice są złe. Gdy Harry widzi zmarłych rodziców uśmiechających się do niego w lustrze pokazującym najskrytsze pragnienia, a opis wskazuje na tęsknotę - Gabriele zwraca przede wszystkim uwagę na to, że lustro jest magiczne, stoi na szponiastych łapach, zaś rodzice są czarownikami. A czarownicy są źli, więc syn nie może odczuwać do nich miłości i tęsknić za nimi, zapewne powinien ich nienawidzić (jak naucza Pismo) a skoro tego nie robi, to jest to złe.

Oprócz wybiórczych interpretacji stosuje autorka wybiórczy dobór cytatów. W pierwszym tomie jest scena, w której Harry przegląda w sklepie przy ulicy Pokątnej podręczniki zawierające szkodliwe i złośliwe zaklęcia, zapytany o to przez Hagrida, odpowiada, że szukał czegoś na Doodleya - swego nieznośnego brata ciotecznego, który często mu dokucza. To całkiem zrozumiałe zdanie, wyrwane z kontekstu, staje się dla autorki koronnym dowodem, że jedynym powodem pójścia do Hogwardu była dla Harry'ego chęć zemsty, a zatem już na początku miał złe intencje. W innym miejscu powołuje się na również wyrwane z kontekstu zdanie, w którym Harry stwierdza, że gdyby Voldemort zjawił się w Hogwardzie, to nie byłoby żadnej szkoły, z której mogliby go wyrzucić, bo zamieniłby ją w kupę gruzów - Kuby wyciąga z tego wniosek, że jedynym powodem, dla którego Harry walczy z przeciwnikiem, jest obawa o wyrzucenie ze szkoły. No a szkoła czarów jest złym miejscem, więc w motywacji nie ma nic szlachetnego.

Następna sprawa to opisywanie postaw różnych postaci bez informacji, jak główni bohaterowie się do nich odnoszą. Jest więc mowa o podziale na czarodziei i mugoli oraz niechęć, wręcz nienawiść do "mieszańców". Autorka co chwilę zwraca na to uwagę, zapominając dodać, że Harry i jego przyjaciele odnoszą się do takiej postawy z dezaprobatą. Wprawdzie sama zauważa, że czytelnik zwykle identyfikuje się z głównym bohaterem i jego poglądami, ale służy jej to jedynie do udowodnienia złego wpływu.

Książki o małym czarodzieju różnią się, wedle niej, od klasycznych baśni tym, że w baśniach pojawiają się czarodzieje określani jako dobrzy. Pozostaje zapytać, jakie klasyczne baśnie miała na myśli, bo chyba nie Kopciuszka czy "Pierścień i różę" Thackeraya (ciekawym pytaniem pozostaje, czy ta klasyczna powieść inspirowała Tolkiena). Z tym zaś, że np. "Jaś i Małgosia" to baśń, która nauczy dzieci właściwych zachowań, raczej bym polemizował.

W zasadzie można odnieść wrażenie, że Kuby albo czytała serię o Potterze niedokładnie, albo zauważała tylko to, co pasowało do jej założeń.

Gabriele Kuby stwierdza parokrotnie, że zapoznała się z powieściami Rowling, "aby rozpoznać znaki czasu"[4]. Jest to pojęcie odnoszące się do Paruzji, czyli powtórnego przyjścia w chwale Jezusa Chrystusa, które nastąpi w czasach ostatecznych. Najwyraźniej uważa, że żyjemy w takich czasach, a "Harry Potter" jest jedną z oznak władzy Szatana. W bliźnie Harry'ego widzi pieczęć złego zapowiedzianą w Apokalipsie, w pojawiających się w powieści zwierzętach i kolorach - zwierzęta i kolory opisane w Apokalipsie, znak Voldemorta, wyczarowany na niebie przez jednego ze zwolenników, uznaje za satanistyczne przedrzeźnianie powtórnego przyjścia. Nazywa serię książek o Harrym Potterze "długofalowym projektem zmieniającym kulturę"[5], trudno jednak powiedzieć, co ma na myśli.

Cała ta historia z antychrześcijańskością "Harry'ego Pottera" przybrała zbyt poważny wymiar. Jakoś nikt z wyrazicieli takiego poglądu nie chce uznać, że to tylko fikcja, która ma na człowieka taki sam wpływ jak bajka o myszce Miki - w tym sensie, że po obejrzeniu bajki dziecko może uznać, iż z rozłożonym parasolem bezpiecznie zeskoczy z drzewa, a głowa siostry po uderzeniu kijem odskoczy jak gumowa, ale z reguły dziecko z takich poglądów wyrasta. Dziś, po blisko dziesięciu latach od wydania powieści Rowling, możemy ocenić, że "potteromania" przeminęła, bo książka i jej ekranizacje nie wzbudzają już tak masowego entuzjazmu. Jednym z następstw tego zjawiska jest ekranizacja "Narnii", reklamowanej jako chrześcijańska alternatywa. W ogóle ocenianie literatury pod kątem religijnym budzi moją dezaprobatę, bo jeśli nazwiemy "Pottera" antychrześcijańską fantasy, "Narnię" - chrześcijańską, to książki Singera powinny być żydowską literaturą, książki Pamuka - muzułmańską, a Murakamiego... nie mam pojęcia, jaką. A to przecież po prostu literatura. Tylko głupiec będzie zakazywał czytania, cenzurował i palił na stosie książki, z którymi się nie zgadza - człowiek mądry powinien umieć objaśnić, jaką jest dana książka. Dlatego nie odradzam wam lektury książki Gabriele Kuby. Wszakże z argumentami drugiej strony dyskusji też trzeba się zapoznać.



---
[1] Gabriele Kuby, "Harry Potter - dobry czy zły?", przeł. Dorota i Wojciech Muszyńscy, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Radom 2006, s. 10.
[2] Tamże, s. 35.
[3] Tamże, str. 40.
[4] Tamże, str. 17.
[5] Tamże, str. 15.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6599
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: 0liwkab 19.09.2011 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze względu na to, że auto... | Kuba Grom
Trochę to przypomina mieszaninę mini-eseju i streszczenia. Nie muszę już czytać opisywanej książki. Wszystko mam podane w Twoim tekście.
Dostrzegłam masę niepotrzebnych powtórzeń i jedno potknięcie interpunkcyjne.

Asekurujesz się w puencie. To coś w rodzaju ''książka jest beznadziejna, ale przeczytaj, żeby się przekonać, że autorka nie ma racji''. A jeżeli ktoś z czytelników pomyśli dokładnie tak, jak ona? Odniosłam wrażenie, jakbyś bardzo chciał, ale bał się napisać, że informacje podane w książce to brednie. Brakuje w tym tekście życia, energii i stanowczości. W końcu przedstawiasz własne zdanie na jej temat, prawda? :)
Użytkownik: hburdon 19.09.2011 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę to przypomina mies... | 0liwkab
Chyba nie zrozumiałaś puenty. :)
Użytkownik: 0liwkab 19.09.2011 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba nie zrozumiałaś pue... | hburdon
To jest Twoje zdanie.
Użytkownik: Kuba Grom 20.09.2011 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę to przypomina mies... | 0liwkab
Moim zdaniem autorka jest nierzetelna jako literacki krytyk, posługuje się schematami a powzięte na początku przekonanie, że to zła książka, zaślepiło ją na wszystko co mogłoby tej tezie przeczyć - oto moje zdanie.

Puenta natomiast odnosi się do czego innego - autorka zauważa, że jedynymi wyrazami sprzeciwu przeciw Potteromanii są lokalne zakazy czytania i akcja palenia książek zorganizowana przez pewnego pastora. Ponadto proponuje rodzicom, aby prewencyjnie zakazywali dzieciom czytania HP, usuwali z ich otoczenia wszelkie gadżety związane z serią, a gdyby dziecko już taki miało (np. zeszyt z okładką zawiązującą do filmu) żeby je dzieciom zabierali. Ja natomiast uważam, że z argumentami "drugiej strony" zawsze lepiej jest się zapoznać, aby wyrobić sobie własny osąd, i że lepiej gdy już dziecko się z Potterem gdzieś spotka, porozmawiać z nim o tym i objaśnić co jest tu tylko fikcją, i czy ta cała magia jest prawdziwa, aniżeli stawiać mu szlabany.
Dlatego też choć nie jest to dobra książka, którą bym innym polecał, to mimo że mam o niej złe zdanie nie chcę jej nie polecać, bo to by zachęcało czytelników recenzji, aby do niej nie zajrzeć.

W którym miejscu te powtórzenia? Mogłem nie zauważyć.
Użytkownik: 0liwkab 20.09.2011 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem autorka jest... | Kuba Grom
Najpierw powtórzenia:
czytali serii, niech nie czytają recenzji od piątego akapitu - pierwsze
bądź niech czytają na własne ryzyko. - drugie
"Harry Potter", jak zresztą każde zjawisko (...) staje się częścią tego zjawiska. - trzecie
. Książka Gabriele Kuby jest częścią tego zjawiska - czwarte
Książki (...)Wprawdzie w dalszych częściach książki - piąte
magia jest zła (jak naucza Pismo) -(...)- ale magia jest zła, - szóste, choć tutaj pewnie celowe
wybiórczych interpretacji stosuje autorka wybiórczy - siódme
baśni tym, że w baśniach pojawiają - ósme

To tylko te najbardziej rzucające się owczy. Przynajmniej 6 można bez najmniejszego trudu zastąpić synonimem.
Dodatkowo prawie bez przerwy ''autorka'' i ''też''.

Rozumiem wyjaśnienie, ale napisałeś: ''Wszakże z argumentami drugiej strony dyskusji też trzeba się zapoznać.'' Skąd wiesz, że ktoś, kto czyta Twoją recenzję jest ''po tej samej stronie''? Nie wiesz. I tego dotyczyła moja wątpliwość. Ale zostawmy ten drobiazg. W każdym razie uważam, że sam - właśnie przez dobór słów - niesamowite pole do popisu dla polemiki z tekstem.

Mimo wszystko i tak uważam, że recenzja jest niezła. Ale wymaga korekty. Po edycji mogłaby być bardzo dobra. Masz potencjał i nie zmarnuj tego. Nawet jeżeli piszesz tylko na potrzeby Biblionetki albo dla kaprysu, to przecież oczywiste, że zawsze lepiej robić coś możliwie najlepiej.

Mam nadzieję, że nie masz do mnie żalu. :)
Przejrzę Twoje pozostałe teksty, bo spodziewam się znaleźć kilka lektur, które mogłyby mnie zainteresować.

Użytkownik: Zoana 20.09.2011 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Najpierw powtórzenia: cz... | 0liwkab
>>To tylko te najbardziej rzucające się owczy.
>>W każdym razie uważam, że sam - właśnie przez dobór słów - niesamowite pole do popisu dla polemiki z tekstem.
>>"Wszakże z argumentami drugiej strony dyskusji też trzeba się zapoznać."
Kropkę stawiamy za cudzysłowem.

Nie sądzisz, że zanim zacznie się wytykać komuś błędy, powinno się najpierw zadbać o to, by samemu błędów nie popełniać? (Przepraszam za powtórzenie).

Nie miej do mnie żalu, nie mogłam się powstrzymać. :)

Co do recenzji, całkiem udana moim zdaniem, jakoś nie zwróciłam uwagi na żadne powtórzenia. Czyli nie kłują tak bardzo w oczy (przynajmniej moje). Zresztą, whatever.

Wygląda na to, że książka pani Kuby traktuje temat bardzo tendencyjnie, ale i tak czuję się zachęcona do przeczytania - choćby po to, żeby się trochę pośmiać. Do dziś pamiętam moje niedowierzanie i pobłażliwe pukanie się w czoło, kiedy parę lat temu wybuchła ta kompletnie dla mnie niezrozumiała kościelna nagonka na książki o młodym czarodzieju.

Ciekawa też jestem, jak autorka argumentuje "lepszość" LoR od HP. Przecież i tu magia, i tu magia. Czyż wszelkie czary (jak naucza Pismo) nie są ZŁEM? ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: