Dodany: 11.10.2004 09:11|Autor: karolinaR

Piękne czy wierne?


Mówi się, że przekład literacki jest jak kobieta - albo piękny, albo wierny. Innej możliwości podobno nie ma. Ciekawe, kto ukuł to hasełko? Być może jakiś złośliwy mężczyzna. O ile w życiu ta sentencja raczej się nie sprawdza, o tyle należy jej oddać słuszność, jeśli idzie o literaturę.

Kto nie znałby "Kubusia Puchatka"? Pytanie oczywiście retoryczne. "Kubuś…" Ireny Tuwim to rzekomo przekład piękny, ale wierny ma być przekład Moniki Adamczyk-Garbowskiej. To właśnie jej wersję przygód "Winnie the Pooh" (autor? A.A. Milne, oczywiście!) trzymam przed sobą. Zatytułowana jest wielce oryginalnie - "Fredzia Phi-Phi". I jak tu się nie roześmiać, jak Miś może nazywać się Fredzią?! Okazuje się, że może. Znajdujące się w tytule oryginału imię Winnie to zdrobnienie do Winniefredy!

"Tak czy owak jest już na dole i może zostać wam przedstawiony. Fredzia Phi-Phi.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem jego imię, powiedziałem to, co wy właśnie zamierzacie powiedzieć:
- A ja myślałem, że to chłopiec.
- Ja też - odparł Krzysztof Robin.
- W takim razie nie możesz nazywać go Fredzią.
- Nie nazywam.
- Przecież powiedziałeś…
- To jest Fredzia Phi-Phi. Nie wiesz, co to znaczy?
- Aha, no tak, teraz już wiem - odparłem szybko. - I mam nadzieję, że wy też wiecie, bowiem jest to jedyne wyjaśnienie, jakie otrzymacie."

Scenki tej oczywiście nie ma w "Kubusiu Puchatku".

"Fredzia Phi-Phi" jest mniej dziecięca od "Kubusia…". Język został zauważalnie uwspółcześniony, a czytelnicy przyzwyczajeni do wersji prawidłowej i jedynej (oba określenia z przymrużeniem oka) nie odnajdą tu Kłapouchego, tylko Ijee (Eeyore), Krzysia, tylko Krzysztofa Robina, Mamy Kangurzycy i Maleństwa, ale Kangę i Gurka. Tropi się tu łysicę i łesicę, poluje na Sonia. Piosenki - faktycznie bliższe oryginału - zostały pozbawione wdzięku.

Ciekawym przykładem różnic może być ten fragment (choć zaprzecza on teorii o dosłowności i wierności "Fredzi..."):
"Fredzia Phi-Phi":
"- Nic, nic, Misiu Phi, nic takiego. Nie możemy wszyscy, a niektórzy nie. To wszystko.
- Czego nie możemy? - spytał Phi pocierając nos.
- Wesołość. Taniec i śpiew. Mało nas, mało nas do pieczenia chleba."

"Kubuś Puchatek":
"- Nic, Kubusiu Puchatku, nic. Nie wszyscy mogą i któryś z nas nie może. I w tym cała rzecz.
- Czego nie może? - zapytał Puchatek drapiąc się w nos. - Co masz na myśli?
- Szaleństwo. Śpiew i taniec… Ot, przechadzamy się wśród morwowych krzewów."

"Winnie the Pooh":
"- Nothing. Pooh Bear, nothing. We can't all, and some of us don't. That's all there is to it.
- Can't all what? - said Pooh, rubbing his noise.
- Gaiety. Song-and-dance. Here wo go round the mulberry bush."

Irena Tuwim stworzyła piękną opowieść. Książka w jej tłumaczeniu jest opowieścią ponadczasową. Wersja Moniki Adamczyk-Garbowskiej to ciekawostka, która może mieć problemy z uwiedzeniem kogokolwiek - czy to dziecka, czy dorosłego. "Kubusie…" ilustrowane były przez E.C. Sheparda. Wydawca "Fredzi…" posunął się tak daleko, że nawet obrazki musiał mieć własne…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 60627
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: pilar_te 02.04.2005 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
to hasełko, że kobiety są jak przekład ukuł Bernard Shaw :)
Użytkownik: qrek 12.06.2005 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
ja zdecydowanie wolę Fredzię, Kubuś to typowa bajka...
Użytkownik: thor2 01.09.2005 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
Mój świat legł w gruzach:( Kubuś to dziewczynka??
I wierz tu człowieku dorosłym!!
Użytkownik: zuza z. 14.12.2005 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
Czy Kubuś to dziewczynka?! Ja czytałam tylko "Kubusia Puchatka". Przed chwilą byłam w bibliotece i w dwóch księgarniach ale nikt nawet nie wiedział co to jest. Czy możecie mi przynajmniej powiedzieć czy przygody są takie same? I czy ta "Fredzia..." jest dla mnie (mam 12 lat) czy dla starszych albo młodszych?
Użytkownik: Nulka 22.02.2006 04:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
To straszne! Ja uwielbiam Kubusia Puchatka i nie dam się przekabacić! I to mimo, że też czytałam "Winnie the Pooh" po angielsku.
Użytkownik: librarian 10.03.2006 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: To straszne! Ja uwielbiam... | Nulka
Dla mnie Fredzia to eksperyment feministyczno-lingwistyczny, ale z piękną literaturą nie mający nic wspólnego.
Przekład Ireny Tuwim to arcydzieło językowe.
Najlepszym sprawdzianem literackiego piękna książki jest przeczytanie jej na głos. Słaby język skrzypi i zgrzta i bardzo szybko okazuje się, że czegoś takiego po prostu nie da się czytać. Jeśli chcemy przekazać piękno języka i literatury dzieciom, nie serwujmy im eksperymentów dobrych dla studenckich analiz.
Użytkownik: villena 11.03.2006 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie Fredzia to ekspe... | librarian
Może to trochę prowokacyjne pytanie, ale dlaczego eksperyment feministyczny?
Użytkownik: librarian 12.03.2006 03:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to trochę prowokacyj... | villena
Odpowiem nie wprost. Łatwo sobie wyobrazić, że możliwość zabawy, dotknięcia i karmienia młodego, prawdziwego, żywego niedźwiadka była ogromną frajdą dla kilkuletniego chłopca. "Winnie", bo tak nazywała się czarna niedźwiedzica (www.pooh-corner.org/winnie.shtml) zostawiła niezatarty ślad w pamięci chłopca, a więc kiedy przyszło do nadania imienia zabawce, ulubionemu pluszowemu misiowi, chłopiec niewiele myśląc wybrał właśnie imię "Winnie". Chłopiec miał sześć lat. Zrobił to w porywie, zupełnie nieświadomy, w tym momencie, że to imię żeńskie. Dopiero gdy tata zapytał go jak to możliwe, że misiowi, który niewątpliwie jest chłopcem, nadaje dziewczyńskie imię, chłopiec zreflektował się - No nie, on nie ma na imię "Winnie", on się nazywa "Winnie-the-Pooh", i to całkiem zmienia postać rzeczy, jest to zupełnie nowe imię, nie mające z imieniem Winnie tak naprawdę nic wspólnego. - "Pooh" z kolei pochodzi od imienia ulubionego łabędzia, drugiego najulubieńszego stworzenia w otoczeniu chłopca.

A więc tłumaczenie imienia "Winnie" jako "Fredzia" nie ma najmniejszego sensu. Nie mówiąc już o tym, że zdanie typu "Fredzia siadł u stóp dębu" brzmi kabaretowo.

Ponadto gdy zajrzymy do wersji orginalnej, szybko orientujemy się, że poza tytułem, imię "Winnie" jako takie w ogóle w tekście nie występuje.
Miś jest nazywany konsekwentnie "Pooh".
- "I am Pooh, said Pooh"
- "Thank you, Pooh" mówi Kłapouchy
- "Come on, Pooh!" itd.
a nie
- "I am Winnie"
- "Thank you, Winnie"
- "Come on, Winnie"

Według mnie tłumaczka wykazała się w tym wypadku wybitną nieznajmością psychologii dziecięcej (chłopcy mają za towarzystwo misie-chłopców, dzieczynki bawią się misiami-dziewczynkami, wiem co mówię, mam dwunastoletniego chłopca, który też bawił się misiami i też dawał im imiona. Pamiętam jeden miał na imię "Józio") oraz słabym wyczuciem językowym.

-----------------------------------------------------

When I first heard his name, I said, just as you are going to say, "But I thought he was a boy?"
"So did I," said Christopher Robin.
"Then you can't call him Winnie?"
"I don't"
"But you said..."
"He's Winnie-ther-Pooh. Don't you know what 'ther means?"
"Ah yes, now I do," I said quickly; and I hope you do too, because it is all the explanation you are going to get.

- Winnie-the-Pooh, McCleland and Stewart, 1974.
Użytkownik: użytkownik usunięty 10.12.2007 12:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiem nie wprost. Łatw... | librarian
"Według mnie tłumaczka wykazała się w tym wypadku wybitną nieznajmością psychologii dziecięcej (chłopcy mają za towarzystwo misie-chłopców, dzieczynki bawią się misiami-dziewczynkami, wiem co mówię, mam dwunastoletniego chłopca, który też bawił się misiami i też dawał im imiona. Pamiętam jeden miał na imię "Józio") oraz słabym wyczuciem językowym."


Nie przesadzałabym z takim generalizowaniem. Ja miałam za zabawki zarówno "chłopców" jak i "dziewczynki". Z kolei mój brat miał same "dziewczynki". Znam przypadki dzieci, które uprzedzeń płciowych wcale nie miały, póki rodzice im nie wytłumaczyli, co komu przystoi.
Kubusia Puchatka wymyślono, bo Polakom nie przypadłoby do gustu nazywanie chłopca żeńskim imieniem. Ale w oryginale tak jest. Jakoś angielskie dzieci doceniły książkę pomino jej dziwactw. Myslę, że cała sprawa z imieniem pokazuje sposób w jaki dzieci odbierają świat. Nadaja zabawce imię nie zastanawiając się nad jego sensownością, a zapytane, dlaczego tak a nie inaczej, upierają się przy swoim. Tak w istocie z dzieciakami bywa. Na płaszczyźnie językowej dzieci inaczej odbieraja świat niż dorośli.
Użytkownik: aiczka 08.04.2009 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: "Według mnie tłumacz... | użytkownik usunięty
Wszystkie misie, jakie miałam i znałam były zawsze chłopcami - być może dlatego, że samo słowo "miś" jest rodzaju męskiego. Może gdyby któryś fabrycznie ubrany był w sukienkę, dostałby żeńskie imię.
W języku angielskim rodzaj niemal nie istnieje (piszę niemal, bo w przypadku ludzi czasem zwierząt lub ważnych dla kogoś przedmiotów stosuje się zaimki on/ona), więc niezauważenie, że imię jest zwyczajowo męskie lub żeńskie jest prostsze. U nas imiona, co do których można nie mieć pewności, czyli żeńskie imiona nie kończące się literą "a" lub męskie takową się kończące można zapewne policzyć na palcach: Miriam, Dafne, Beatrycze, Kosma, Bonawentura, Barnaba, Grzela, Zawisza.
Użytkownik: reniferze 22.02.2006 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
"- Nic, nic, Misiu Phi, nic takiego. Nie możemy wszyscy, a niektórzy nie. To wszystko.
- Czego nie możemy? - spytał Phi pocierając nos.
- Wesołość. Taniec i śpiew. Mało nas, mało nas do pieczenia chleba."

Ten fragment jest koszmarny. Napisany zupełnie niezrozumiale i bez sensu.. o fuuuuuj.
Użytkownik: jenny 18.01.2007 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
W tym miejscu chciałam się zgodzić ze wszystkimi, którym Fredzia Phi-Phi nie przypadła do gustu. Czytałam oba tłumaczenia. Kubusia Puchatka wielokrotnie i wciąż wracam. Przy Fredzi Phi-Phi nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. I nigdy już po nią nie sięgnę. Wierne powinny być tłumaczenia książek naukowych i popularno-naukowych. Literatura piękna ma być piękna, a tego piękna Fredzia Phi-Phi nie posiada za grosz.

I jeszcze jedno. Moim dzieciom czytam Kubusia. Niech poznają język polski od najlepszej strony.
Użytkownik: slawek.w 05.02.2007 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
Niedżwiedzica, po której wziął imię Kubuś Puchatek, przyjechała do Angli ze Stanów Zjednoczonych. Była maskotką pułku, w którym służył porucznik Harry Colebourn. Kupiona przez niego od amerykańskiego trapera mała "miś" została nazwana Winnipeg (tam właśnie mieszkał Colebourn). Stąd właśnie - jako skrót, zdrobnienie - wzięło się "Winni", a nie od jakiejś Winnifredy.
Użytkownik: librarian 17.06.2007 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Niedżwiedzica, po której ... | slawek.w
Nazwa miasta Winnipeg z kolei wywodzi się z indiańskich słów (w języku Cree) a mianowicie "win" - "błotnisty" oraz "nipee" - "woda" odnoszących się do jeziora oddalonego o 64 km na północ od Winnipegu.

Faktem jednak jest, że dla niewtajemniczonych co do jego pochodzenia, brzmienie imienia niedźwiedzicy "Winnie" kojarzy się w języku angielskim z popularnym imieniem żeńskim, a więc jego pochodzenie od nazwy miast Winnipeg, jest jakby drugorzędne.

Wszystkie te ciekawostki nie zmieniają faktu, że dla Krzysia, jego Miś był chłopczykiem i nie mógł się nazywać Fredzia.


----------------------------------------------
The name WINNIPEG has its origin in the Indian Cree name given to the lake 64kms north, meaning "Win", muddy, "nipee", water.
---- http://www.winnipeg.ca/services/government/NameOri​gin.stm
Użytkownik: miłośniczka 05.02.2007 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
Ojej, nie wiedziałam, że różnice są aż tak wielkie! To koszmar... Nigdy nie sięgnę po "Fredzię...". Niech żyje Kubuś Puchatek!!! :-D
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 17.06.2007 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, nie wiedziałam, że ... | miłośniczka
Po "Fredzię" warto sięgnąć, żeby się dowiedzieć, jak można to było zrobić inaczej. Najlepiej jednocześnie z oryginałem - żeby nie dać się nabrać, że to naprawdę wierny i jedyny prawidłowy przekład. Wyprowadzenie Winni od Winifredy to tylko jeden, chociaż najwidoczniejszy, kiks, czyli babol, czyli nonsens, a właściwie skutek niezapoznania się z historią powstania książki od początku do końca. Co jest obowiązkiem tłumacza albo jego redaktora.

Dla dzieci i tych, którzy chcą napawać się urokiem i mądrością tej historyjki - znacznie lepiej posłuży kongenialny przekład, a właściwie spolszczenie Ireny Tuwim.

Niestety, mamy jeszcze wersję filmową, disneyowską, wraz z nowelizacjami. I tu się robi totalny bałagan. Dorobiliśmy się na przykład Hefalumpów zamiast Hohoni pani Tuwim...
Użytkownik: Raptusiewicz 14.04.2007 01:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
Mnie się podoba przekład pani Adamczyk, w każdym razie ten fragment, który przeczytałam. Nie lubię, kiedy tłumacz pomija coś, co było w oryginale. Tutaj można sobie porównać obie wersje:

http://www.kalina.republika.pl/p/

I nie mówcie, ze ten wierszyk nie ma uroku:

"Takie misie są,
Że do miodu lgną.
Bzzy, bzzy, bzzy,
Dlaczego właśnie my?"

;)
Użytkownik: Eida 11.06.2010 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
Cytat z oryginału: "Winnie-the-Pooh sat down at the foot of the tree, put HIS head between HIS paws and began to think" (podkreślenie własne).

Słowo 'his' jednoznacznie sugeruje, że Winnie nie był dziewczynką, tylko chłopcem. Miał tylko żeńskie imię. Zresztą z tym podziałem imion na męskie i żeńskie też bywa różnie. W języku polskim wszystko jest oczywiste, słyszymy imię i już wiemy, czy chodzi o kobietę czy mężczyznę, a w angielskim - niekoniecznie (w angielskim na takie imiona mówi się 'epicene names'). Przykłady takich imion to np. Andy (może oznaczać zarówno Andreę lub Andrew), Chris (Christina albo Christopher), Bernie (Bernard albo Bernadette), Jules (zdrobnienie od Julii albo Juliana), Lenny (Lena albo Leonard), czy Mattie (zdrobnienie od Matildy lub Matthiew) i wiele innych (imię Jamie może być zarówno imieniem żeńskim, jak i i zdrobnieniem od męskiego imienia James). Podobnie imię Winnie jako tako uznaje się za imię żeńskie, ale nie widzę powodu, dla którego forma ta nie mogłaby być zdrobnieniem od imion takich jak Winfred czy Winston.

Tak więc myślę, że tu nie chodzi nawet o psychikę dziecięcą, ile o fakt, że w angielskim granica między imionami żeńskimi i męskimi nie jest aż tak wyraźna jak u nas. Myślę więc, że dla angielskojęzycznych odbiorców miś-chłopiec o imieniu "Winnie" nie był niczym szokującym...



Użytkownik: bałałajka 16.07.2010 09:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że przekład lit... | karolinaR
No a co powiecie na nowego "Kubusia Puchatka"- "Powrót do Stumilowego lasu" wydana w maju tego roku czyli po 80 latach od oryginalnych książeczek?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: