Zawiedzione nadzieje
Uwielbiam Rumunię, więc książkę kupiłam pełna zachwytu! Wydała mi się tym bardziej atrakcyjna, że autor był w Rumunii blisko 30 razy! Każdy, kto choć raz podróżował po tym pięknym kraju, skręci się z zazdrości ;). Wydanie też może tylko zachęcać - twarda okładka, bardzo dobry papier, tekst bogato ilustrowany zdjęciami. Książka ukazała się poza tym w serii "Poznaj Świat", która aspiruje do wydawania wyłącznie dobrych tekstów. Wszystko to potwierdzało moje nadzieje na wspaniałą lekturę.
Wy też pewnie czujecie się zachęceni takim wstępem, hm? Jeśli tak, to zastanówcie się dwa razy, zanim sięgniecie po tę książkę!
Zaczyna się ciekawie, od podróży w miejsca związane z Draculą. W końcu Rumunia z tego słynie, a książka ma w tytule "podróże w poszukiwaniu diabła" - trudno się więc spodziewać, że temat ten się w książce nie przewinie :). Znajdziemy też opis codziennego życia mieszkańców Rumunii, koloryt ich kultury, przywiązanie do religii, ciężar biedy, urywki historii, brzydotę jesienno-zimowych miesięcy i piękno dzikich, górskich krajobrazów. Generalnie podróże autora koncentrują się w północnej części Rumunii, gdzie znajdują się polskie wioski. Bywał też gościem u Cyganów - pariasów tamtejszego społeczeństwa, którzy jednak z różnych powodów akceptowali go u siebie i pozwalali odrobinę wniknąć w swoje życie.
Co mnie jednak drastycznie zniechęciło do tej książki, to specyficzny "profil" opisywanych przeżyć. Czasem miałam wrażenie, że zdrowie psychiczne autora jest nieco nadwątlone. Opisuje on co jakiś czas różne zwidy, majaki. Zupełnie powalił mnie np. opis jednej "przygody", kiedy to napotkał pogrzeb i postanowił za nim jechać. Kiedy się zatrzymali, wszedł na lawetę przewożącą trumnę, ŻEBY ZROBIĆ ZDJĘCIE NIEBOSZCZYKOWI! Czy to jest normalne? Kto przy zdrowych zmysłach się tak zachowuje?? Ale to nie koniec - nieboszczyk otworzył oczy i przemówił do niego. Wtedy autor spanikowany uciekł. No i trudno orzec, o co chodziło - kpina z czytelnika? Chyba nie. Śmierć kliniczna? Pięknie by to świadczyło o autorze, jeśli nie udzieliłby takiej osobie pomocy, tylko zwiał gdzie pieprz rośnie. Czyżby więc urojenia?
Poza tym... autor jakby nie mógł się zdecydować, czy jest wierzący, czy nie. Ciągle modli się do Boga, a z drugiej strony wierzy we wszelkie duchy, wampiry, zjawy, demony... O co chodzi? To zakrawa na rozdwojenie jaźni. Aż by się chciało rzecz: wóz albo przewóz, zdecyduj się, człowieku!
Gdziekolwiek by był, ciągle też opisuje, jakie to wina i inne alkohole pił. Nie zawsze w eleganckich ilościach, że to tak delikatnie ujmę. Tyle tylko, że ja nie chcę czytać opisów pijaństwa ani listy win - ja chcę książkę podróżniczą!
Do końca mnie zniesmaczyły pseudo-erotyczne opisy, sama nie wiem, po co umieszczone w książce. Np. ten:
"Kiedy teraz wywołuję ją z pamięci, jawi mi się jako wymarzona idealna kochanka, którą pewnie nigdy już nie będzie. Po niej w jej rolę wcielały się kobiety, stające się dla mnie namiastką prawdziwej namiętności. Zastępowały ją nie wiedząc, że mam dla nich jedna miarę: niczym do wzorca porównuję je do owej Beatrix. Chciałbym napisać o erotycznych uniesieniach z niedoszłą kochanką, ale mimo wszystko obraziłbym swoją wyobraźnią osobę, której seksualnymi sekretami nie chciałbym się dzielić z nikim, nawet z Tobą, drogi czytelniku. Być może ta książka sprawi, że wtulę twarz w jej włosy; jeśli tak się stanie, to warto było ją napisać. Jeśli potem moja ręka zsunie się w dół po jej plecach, tym bardziej. [...] Mimo wszystko liczę na literacką nagrodę w postaci nocy spędzonej z idealnymi piersiami, udami, szyją, dłońmi i paznokciami Beatrix!"*.
Żenujące i grafomańskie. Przynajmniej wiemy, w jakim celu powstała ta książka...
Martwię się, że książka może zniechęcić ewentualnych podróżników do Rumunii, a w wyobraźni pozostałych pozostawić wypaczony obraz tego pięknego kraju. Mimo wszystko nie dałam jej najniższej oceny - jakby nie było, autor przytacza sporo ciekawostek, które lepiej napisanej książce nadałyby wspaniałego smaczku.
Mimo wszystko książkę mogę podsumować tylko w jeden sposób: zawiedzione nadzieje...
* Michał Kruszona, "Rumunia: Podróże w poszukiwaniu Diabła", wyd. Bernardinum, 2007, s. 246.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.