Dodany: 30.08.2011 18:29|Autor: ulf

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Zimowy monarcha
Cornwell Bernard

6 osób poleca ten tekst.

Arturiańska legenda w brutalnym ujęciu Bernarda Cornwella


"- Wszystko próbujesz zepsuć, Derfel - powiedziała ze złością Igraine, choć tak naprawdę nigdy się na mnie nie gniewała. - Chcę, żeby to był opiewany przez poetów Camelot, z jego zieloną trawą, wysokimi wieżami, damami w długich sukniach i wojownikami rzucającymi im kwiaty pod nogi. Chcę słyszeć śpiew minstreli i śmiech! Czy nigdy tak nie było?
- Może czasem - przyznałem. - Nie przypominam sobie, co prawda, obsypanych kwiatami ścieżek, za to pamiętam wojowników, którzy po bitwie ledwo powłóczyli nogami albo czołgali się z płaczem po ziemi, wlokąc za sobą wyprute wnętrzności"*.

Bernard Cornwell. Angielski autor powieści historycznych, którego bezkompromisowe, pełne brutalnych, krwawych i realistycznych bitew, utrzymane w znakomitym pogańskim klimacie „Wojny wikingów” spodobały mi się tak bardzo, że postanowiłem zapoznać się z całością jego twórczości. Po „Trylogię arturiańską” sięgnąłem więc pełen nadziei na ponowną dawkę tego wszystkiego, za co polubiłem Cornwella, nadziei wzmożonej przez fakt, że sam autor uważa to dzieło za perłę w koronie swej twórczości. Nie zawiodłem się, co więcej, mój podziw dla Cornwella jeszcze wzrósł, bo do znanych mi już zalet jego prozy doszły kolejne.

„Trylogia arturiańska” to legenda opowiedziana w sposób zupełnie niezwykły, bo realistyczny. Cornwell opisuje historię Artura tak, jak prawdopodobnie mogła wyglądać, jeśli legendarny wódz w ogóle istniał. Nie jest więc Artur średniowiecznym królem, rządzącym zakutymi w zbroje płytowe rycerzami, ale wodzem broniącym Brytanii z przełomu V i VI wieku, wiodącym w bój przeciw Saksonom zastępy brodatych wojowników. Cornwell zachowuje postaci z legendy (nadając im jednakże często nowe cechy charakteru i role), tradycyjną romantyczną otoczkę porzucił jednak na rzecz mrocznego okresu w historii Brytanii, gdy Rzymianie opuścili wyspę, zza morza zaś nadciągały łodzie wypełnione germańskimi wojownikami. A jest to czas wyjątkowo prymitywny, brutalny, brudny, pełen zabobonu i strachu. Na pewno wielu oskarży Cornwella o zniszczenie romantyzmu legendy, ja jednak jestem zdania zupełnie przeciwnego. W całym brudzie, jaki opisuje autor, tym mocniej błyszczą niczym diamenty wartości takie jak odwaga i honor, wierność i lojalność, miłość i poświęcenie. One są obecne i nie zmienia tego to, że bohaterowie kąpią się raz do roku (jeśli w ogóle), noszą amulety z odchodów czy odcięte dłonie jako ozdoby hełmów.

Narratorem powieści jest Derfel Cadarn, wojownik i towarzysz Artura, który spisuje swoje wspomnienia, będąc starcem i chrześcijańskim mnichem, pozbawionym ręki i upokarzanym przez obrzydliwego biskupa Sansuma. W toku powieści poznajemy jego drogę od sieroty i prostego włócznika do jednego z wodzów podległych Arturowi. Derfel jest postacią budzącą sympatię i podobną w konstrukcji do Uthreda z „Wojen wikingów”. Choć czytając wspomnienia Derfla wiemy, że wojownik przeżyje wszelkie walki, Cornwell wprowadza liczne poboczne wątki trzymające w napięciu, tak że na wyjaśnienie wszystkich tajemnic czekać musimy do końca trzeciego tomu. Jest to ważne, bo legenda o Arturze jest przecież powszechnie znana, ważne więc było, by nie znudzić czytelnika. Cornwell jednak doprawdy nie potrafi nudzić - mnogość różnorakich wątków, bogactwo niesamowitych, magicznych miejsc i niezwykłych postaci oraz świetna narracja sprawiają, że powieść pochłania się błyskawicznie. Poznajemy tajemnicze druidyczne rytuały i zaklęcia, bierzemy udział w brutalnych walkach w murze tarcz, odwiedzamy miejsca zapomniane przez czas, triumfujemy i przegrywamy w bitwie o Brytanię.

Cornwell, jak przystało na twórcę powieści historycznych, przemyca do swych książek wiele interesujących szczegółów dotyczących życia ludzi w opisywanym okresie, z których niejeden może szokować współczesnego czytelnika. Absolutnym hitem prozy Cornwella są jednak opisy bitew - brutalne, bezwzględne walki w murze tarcz, przepiękne i przerażające zarazem. W przyprawiający o szybsze krążenie krwi w żyłach sposób Cornwell przedstawia przeżycia wojowników - oczekiwanie na śmierć wobec przeważających sił wroga, ponurą determinację, czarną nienawiść, żądzę zabijania i zdobycia nieśmiertelnej sławy. Ten moment, gdy z wojennym okrzykiem rusza się na przeciwnika, gdy z hukiem zwierają się dwa mury tarcz. Cornwell jest jednym z niewielu pisarzy, jakich znam, których proza potrafi napełnić energią niczym ostra, agresywna piosenka. Nie tylko jednak krwawą rzezią umie Cornwell wzbudzić emocje. Postaci z legendy, które miał do dyspozycji, były oczywiście znakomitym materiałem wyjściowym, potrafił jednak zinterpretować je zajmująco. Jest doprawdy w tej powieści kogo podziwiać lub nienawidzić, ma kto rozśmieszyć nas celnym zdaniem, są bohaterowie, których tragiczny los zasmuca, są w końcu postaci niejednoznaczne i takie, których postrzeganie zmienia się z biegiem czasu.

O jednym, istotnym zapewne dla wielu, szczególe warto wspomnieć na koniec – „Trylogia arturiańska” jest niewątpliwie odchrystianizowaną wersją legendy, Cornwell czyni Artura „Nieprzyjacielem Boga”. Ten przydomek nie jest akurat tak jednoznaczny, jak mogłoby się wydawać i warto zapoznać się z powieścią, by poznać wizję autora. Tak czy owak, Cornwell jest z pewnością niechętny chrześcijaństwu i ponownie tworzy wiele antypatycznych postaci związanych z tą religią. W przeciwieństwie do „Wojen wikingów”, tym razem autor nie gloryfikuje pogaństwa, ale wciąż traktuje je z sympatią. Komu to się nie podoba, zawsze może zamiast Cornwella czytać książki Stephena Lawheada.

„Trylogia arturiańska” jest powieścią kapitalną, mroczną, ale i barwną jednocześnie, pełną brutalności i krwi, ale też miłości i poświęcenia, porywającą i bezkompromisową, choć smutną i nostalgiczną zarazem. Szczególnie polecam wszelkim miłośnikom opowieści o wojownikach, dla których opisy walk będą niczym barbarzyńska uczta. Bernard Cornwell z pewnością nie zepsuł legendy, on ją opowiedział na nowo, w charakterystyczny dla siebie, brutalnie realistyczny sposób.



---
* Bernard Cornwell, „Zimowy monarcha”, tłum. Jerzy Żebrowski, wyd. Instytut Wydawniczy Erica, 2010, s. 251-252.


[Recenzję zamieściłem wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3552
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: