Wojna i tron
Na fali serialu przeczytałam
Gra o tron (
Martin George R. R.)
, która to leżała na półkach mojej siostry od kilku już lat. Było to wydanie pierwsze, więc nadmienię, że na moją opinię o tej pozycji wpłynęły zapewne nie tylko serialowe kreacje, ale także liczne błędy stylistyczne i gramatyczne w tłumaczeniu.
W każdym razie... książka pod względem fabuły podobała mi się bardzo. Tak jak wszyscy powtarzają, jest ona czymś nowym i odzierającym fantasy z nimbu wspaniałości bohaterów. Już od paru rozdziałów widać, ze najważniejsza dla całej serii będzie intryga i losy młodych ludzi, których życie ulega drastycznej zmianie przez niezależne od nich wydarzenia. Niestety powieść nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale przypisuje ten fakt serialowi, gdyż oddaje fabułę miejscami bardzo wiernie, a miejscami bardzo zręcznie skleja to czego pokazać się nie udało za pomocą kamery. Być może także wpłynął na moje odczucia fakt, że czytałam jednocześnie "Wojnę i pokój" o pięknym stylu literackim i mimowolnie porównywałam obie książki, co jest zapewne błędem. Martin czy też tłumacz, nie popisuje się zręcznością stylu. Miejscami odnoszę wrażenie, że jest to tekst dla czytelnika amerykańskiego, który nie przepada za skomplikowanym słownictwem i długimi zdaniami. Powoduje to jednak, że książkę czyta się szybko i pochłania w ciągu kilku godzin. Musze przyznać, iż na całe szczęście nie ma w niej roztkliwiania się kilkustronicowego nad danym wydarzeniem czy postacią, lub tzw. przegadania. Jednak pan Kruk spowodował, że książki w jego tłumaczeniu będę unikać niczym ognia (nie jestem Targeryanem). Chwycę za kolejne tomy, bo historia podoba mi się, tak jak zapewne tysiącom wielbicieli "Pieśni ognia i lodu".
Skończyłam też czytać
Wojna i pokój (
Tołstoj Lew)
. Skończyłabym już dawno, ale ostatnie wywody pana Tołstoja nt. społeczeństwa i historii, były niezmiernie męczące. Przyznaję i nie ukrywam. Te kilka podrozdziałów czytałam dłużej niż całe 4 tomy. Nie do końca jestem też przekonana czy zrozumiałam o co chodzi temu człowiekowi. Odnoszę wrażenie, że jego wielkie teoretyczne wywody nie prowadzą do niczego konstruktywnego, a jedynie plączą to co już istnieje, zupełnie niepotrzebnie. I w zupełności przyznaję rację panu autorowi posłowia do wydania z Zielonej Sowy. Jednak dalej polecam, nawet to właśnie wydanie, w którym nie trzeba walczyć z francuskim językiem.
Ach, i jeszcze... to już moje 4 biblionetkowe urodziny! :-) Jak miło!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.