Dodany: 17.08.2011 21:23|Autor: zsiaduemleko

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Pigmej
Palahniuk Chuck

3 osoby polecają ten tekst.

O agencie numer 67


Co wspólnego mają Chuck Palahniuk i J.R.R. Tolkien? Pozornie niewiele, poza niezaprzeczalnym faktem, że obaj w życiu złożyli mnóstwo literek obok siebie, z czego powstała mniej lub bardziej udana proza. Natomiast osobiście zawdzięczam im znacznie więcej, wszak to właśnie ci dwaj dżentelmeni wytargali za rękaw z piwnicy moją chęć do czytania. Biedaczka siedziała w tej ciemnicy latami, od kiedy zamknął ją tam i przetrzymywał (niczym Josef Fritzl córkę) kanon lektur szkolnych. Nie chciałbym utyskiwać, ale kiedy z „polaja” groziła gała na koniec roku, moja chęć lektury była ofiarą nawet gwałtów, bo ocenę jakoś podciągnąć trzeba było. Matka z każdej wywiadówki przychodziła do domu przytłoczona moimi jedynkami i napakowana frazesami z gatunku „pani syn jest zdolny, ale leniwy”. To wynik miłosierdzia ciała pedagogicznego, bo nie każdy nauczyciel miał odwagę rodzicowi wyznać, że jego pociecha, krew z krwi, kość z kości, jest idiotą, który woli cyrklem na ławce grawerować męskie narządy płciowe, niż posłuchać mądrzejszych, próbujących go czegoś nauczyć.

Wracając jednak do meritum: po lekturze „Fight Clubu” odżyło we mnie przekonanie (wyniesione jeszcze z dzieciństwa otoczonego miliardem komiksów), że nieprzymuszona lektura książki może stanowić potężną pożywkę dla wyobraźni i powodować sporo różnorakich emocji oraz satysfakcji. W kolejnych powieściach Palahniuka dostrzegam oczywiście pewien szablon, ale daleki jestem od nazywania Chucka pisarzem jednej powieści, bo i z takimi opiniami się spotykam. Specyfika jego stylu, w moim odczuciu, już zapewnia pewien poziom, poniżej którego Palahniuk nie schodzi. Cynizm, czarny, bardzo czarny humor, bezkompromisowość i brutalność językowa, nieodłączna drwina skierowana w stronę codzienności konsumenckiej (przede wszystkim amerykańskiej), odwaga w poruszaniu tematyki wszelakich używek (niekoniecznie tradycyjnych) oraz seksu (również rzadko kiedy tradycyjnego, pozbawionego niecodziennych zboczeń, sodomii i w ogóle) – oto mocno ogólna charakterystyka stylu Palahniuka. Mnie tego rodzaju przekrój satysfakcjonuje, więc trudno się dziwić, że każdą jego świeżo wydaną na naszym rynku powieść ściągam z półki księgarni, nawet nie zaglądając do środka i rzucam z hukiem na ladę przy kasie. Pozdrawiam atrakcyjne kasjerki.

Czy może być lepszy początek lektury niż słowa kogoś, kto był autorem najbardziej kontrowersyjnego tournée po Europie w całym zeszłym stuleciu? Palahniuk, nie przebierając w środkach, cytuje Adolfa Hitlera, a po chwili mamy okazję poznać głównego bohatera powieści. Pigmej to trzynastolatek przybywający do najwspanialszego kraju na świecie – USA – w ramach wymiany międzynarodowej. Witająca go na lotnisku nowa, chrześcijańska rodzina, której pełnoprawnym członkiem ma zostać chłopiec, nie spodziewa się, że przybył on do Ameryki z tajną misją o wiele mówiącym kryptonimie „Chaos”. Nikt nie podejrzewa, że ten niepozorny zdechlak, sprawiający wrażenie upośledzonego umysłowo dzieciaka, to w rzeczywistości napakowany ideologiami i doktryną Hitlera, Stalina, Mao Tse Tunga czy Mussoliniego agent-terrorysta o nieprawdopodobnej dyscyplinie oraz szerokim warsztacie z zakresu sztuk walki. Pigmej obserwuje zwyczaje konsumpcyjnego społeczeństwa, analizuje jego przyzwyczajenia i bada najsłabszy punkt, w który zamierza zadać morderczy cios całej amerykańskiej cywilizacji.

Brzmi poważnie? A dupa, bo to najzabawniejsza powieść Palahniuka. Trudno być poważnym, kiedy bezlitosna maszyna do zabijania w postaci Pigmeja w uroczy sposób kaleczy język angielski. Jego próby profesjonalnego i naukowego zdefiniowania przedmiotów oraz czynności dla nas banalnych, a dla niego kompletnie nowych i obcych, to momenty o sporym potencjale komediowym. Narracja opiera się głównie na wewnętrznym monologu cudownie nieskażonego amerykańskim stylem życia bohatera, ale za każdym razem, kiedy ten otwiera usta, by coś powiedzieć, jest spora szansa, że będzie śmiesznie.

Pigmej, odwiedzając punkt dystrybucji propagandy religijnej (my nazwalibyśmy to kościołem), w obezwładniający, słodki sposób wita się z wielebnym Tonym oraz bystro spostrzega, że wszyscy obecni bezmyślnie wlepiają wzrok w „sztuczny posąg gipsowego martwego mężczyzny, sztucznie torturowanego, martwego, na dwóch skrzyżowanych patykach, noga i ręka pomalowana sztuczną krwią”*. Z kolei podczas jednej z wizyt w publicznej instytucji ustrukturyzowanej i obowiązkowej edukacji (bo samo „szkoła” to mało konkretne określenie) Pigmej dokonuje niesamowicie dogłębnej i obiektywnej analizy gry w zbijaka. Jego punkt widzenia i rozprawka uwzględniająca różne dziedziny nauki rozbraja – gra w zbijaka nigdy nie będzie już taka sama.

Palahniuk nie byłby jednak sobą, gdyby w swojej powieści nie uderzył w bardziej kontrowersyjne tony. Pomijam już pełen wdzięku sarkazm, którym raczy nas autor we fragmentach związanych z kultami: religijnym, pieniądza, ciała i seksualności - wszak nieco złośliwości jeszcze nikogo nie zabiło. Dosadnie i bezkompromisowo jest już w drugim rozdziale, poświęconym centrum sprzedaży detalicznej (hipermarket Wal-Mart), kiedy to czytelnik sam nie wie, czy scena, którą czyta, jest zabawna czy niesmaczna. Pewnie po trosze i to, i to, bo każdy fan twórczości Palahniuka wie, że jedno nie wyklucza drugiego. Dla szerszej zachęty dodam, że Amerykanie są tutaj nazywani śliniącymi się pedofilami (argumentów szukaj w treści), kobiety- pojemnikami reprodukcyjnymi (argumenty są zbędne), a i sodomii w najlepszym wydaniu nie zabraknie, więc bywa czarująco.

Problem jest jeden, ale dosyć istotny. „Pigmej” leży na łopatkach w warstwie fabularnej. Co z tego, że powieść wypełnia sporo zabawnych scen, kontrowersyjnych momentów, świetnych tekstów i generalnie udanych zabiegów, skoro kuleje spoiwo scalające je w zgrabną całość – fabuła. Mało rozwojowa i mało wyszukana, bez szczególnych twistów (choć początek może zaskoczyć – im dalej w książkę, tym bardziej przewidywalny jej przebieg), z kiepskim, mało „palahniukowym” zakończeniem. Nie oczekiwałem, że po lekturze chwycę się z zachwytu za głowę, ale i tak jest minimalnie poniżej poziomu, bo z szacunku dla autora stawiam mu niemałe wymagania.

„Pigmeja” oceniam na czwórkę, bo Chuck jest „zdolny, ale leniwy”.



---
* Chuck Palahniuk, „Pigmej”, tłum. Krzysztof Skonieczny, wyd. Niebieska Studnia, 2011, str. 31.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3331
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: kocio 19.08.2011 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Co wspólnego mają Chuck P... | zsiaduemleko
No, no - pyszna recenzja, mniam! Lubię zapach świeżej złośliwości o poranku... =}

Nie znam Chucka, ale ten styl i powtarzalność przypomina mi nieco Vonneguta. Tego drugiego się już naczytałem w życiu chyba wystarczająco. Mimo, że bez problemu odróżniam Galapagos (Vonnegut Kurt (Vonnegut Kurt Jr)) od Syreny z Tytana (Vonnegut Kurt (Vonnegut Kurt Jr)) czy Rzeźnia numer pięć (Vonnegut Kurt (Vonnegut Kurt Jr)) , to jednak klimat jest zbyt jednostajny, cyniczny i mizantropijny, żeby chciało mi się więcej.

A ty jak oceniasz podobieństwa i różnice między tymi autorami?
Użytkownik: zsiaduemleko 19.08.2011 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: No, no - pyszna recenzja,... | kocio
To ciekawe, bo nie tak dawno temu, w miejscu gdzie spotkałem się ze wspomnianym w recenzji zarzutem, że Palahniuk jest autorem jednej książki, ktoś odpisał, iż to właśnie Vonnegut jest autorem jednej książki, a nie Chuck. samemu trudno mi zabrać głos w tej kwestii, bo od Vonneguta czytałem jedynie "Rzeźnię numer pięć" (jakoś nieszczególnie mnie porwała)i mam słabe rozeznanie w jego twórczości.
Generalnie pewnie podobieństwa są spore, bo nie Ty pierwszy je dostrzegasz ;]
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: