Dodany: 31.07.2011 22:28|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

Burczuladze "Adibas"


A "Adibas" to mi się najbardziej kojarzy z inną książką na literkę "A", mianowicie z "Auschwitz" Gustavo Nielsena.

A dlaczegoż to?

Albowiem.

Stop. Pisz po ludzku i postaraj się wymienić podobieństwa. Niby autorów nic nie łączy, bo jakże by mogło, ale jednak coś się w głowie kołacze.

Po pierwsze, obie powieści przynoszą coś kompletnie innego, niż by się mogło kojarzyć z regionem geograficznym, z którego pochodzą. Co nie znaczy, że mają w czterech literach (albo i gorzej) otaczającą (czy też: opisywaną) ich rzeczywistość. Ona ciągle jest, jednak gdzieś głębiej, w podtekście. Do opisania wykorzystują środki bardzo odległe od gauczowskiego etosu czy też kaukaskich mistycyzmów.

Idźmy dalej. Obie powieści nie tyle ocierają się pornografię (i grafomanię) co się nią w pewnym momencie stają.

Pod względem formalnym można się zastanawiać, czy to jeszcze literatura, czy już bezsensowny słowotok. Czy niosą jakąkolwiek treść?

No i na obu stoi ostrzeżenie: "tylko dla widzów, pardon, czytelników, dorosłych".

Trzeba też z góry zaznaczyć, że "Adibas" nie jest pozycją o takim znaczeniu jak książka Argentyńczyka. Na "Auschwitz" można (trzeba?) się zżymać, wku... i odchorować, ale - kto wie? - może to powieść z gatunku: trzeba to przeczytać. I wymazać. Z powierzchni ziemi. Albo Ziemi.

"Adibas" to "tylko" straszliwie wulgarny zapis jednego dnia z życia Tbilisi. Tak się składa, że dnia w którym wybuchła wojna, ale to tylko pretekst. Do snucia miejscami zabawnej, a miejscami żałosnej opowieści o seksualnych podbojach trzydziestolatka z artystowskiego piedestału. Nic wielkiego? No tak. Ważne są smaczki.

Jak Nielsen zanurzał się w otchłanie popkultury, tak Burczuladze nurkuje jeszcze głębiej. I próbuje zdiagnozować to, co nas wirtualnie otacza. Od fotosów wielkich gwiazd, przez internetowe rozmówki, po second hand. Ubrań, kultury, idei. Dla Gruzina wszystko to co go (nas) otacza jest podróbką. Nie kopią, nie zapożyczeniem, nie przeróbką, a ordynarnym i nieudolnym podrobieniem. Nic nie jest prawdziwe. Nic więc nie ma wartości, nic nie wywołuje reakcji. Nawet wojna jest tylko kolejną podróbką jakiejś innej wojny.

I nie, nie ma tu mowy o patchworku, czy może o postmodernistycznym mieszaniu odległych wątków. Podróba jest tylko podróbą. Która stopniowo i podstępnie przejmuje rzeczywistość, i w końcu się nią staje.

Nie potrafię się zgodzić z taką wizją (nieudolna podróbka często niesie mniej zagrożenia od oryginału, tak to jest niestety, że oryginał - czy to produktu, czy to myśli - trzeba wypróbować na żywym organizmie), ale miejscami jest to podane ślicznie. Tak jak w kluczowym rozdziale opisującym udane polowanie na okazje w szmateksie.

Niepokoi mnie jedna myśl. Gruzin głupi nie jest. Więc pewnie wie, ze jego książka też jest "adibasem". Czyli podróbką tego, co zblazowany czytelnik Zachodu (cholera, to chyba też ja?!?) już czytał. Ale napisaną przez Gruzina, co czyni książkę interesującą, ponieważ ludzie lubią takie podróbki, które już dobrze znają, a znają bo lubią takie podróbki, które...

---
Adibas (Burczuladze Zaza)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 836
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: