"Księżycowy park"
Dziś skończyłam czytać książkę "Księżycowy park" Breta Eastona Ellisa. Wypożyczałam ją z biblioteki z przekonaniem, że jest to jakaś tam zwykła powieść... Gdy zaczęłam czytać, chciałam ją nawet odłożyć, zostawić, oddać do biblioteki. Miałam mieszane uczucia. Nie spodziewałam się, że będzie to jakaś "sensacja"... Sensacja, powiedziałabym, wzorowana na literaturze Kinga - takie było moje pierwsze skojarzenie. Pisarz, rodzinny dom, duchy... Hmmm, wszystko niczym u Kinga.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia? Tu się zgodzę. Apetyt na tę książkę rósł w miarę jej czytania i już po jakimś czasie nie mogłam jej tak po prostu odłożyć, nie wiedząc, jak się akcja dalej potoczy. A potoczyła się zaskakująco - od żywej, budzącej trwogę zabawki, ożywionego stwora z opowiadania 12-latka, przez egzorcystę i demony, po nawiedzonego psa. I chociaż horrory i literatura sensacyjna (schematyczne i przewidywalne do bólu) już nie fascynują mnie jak kiedyś, gdy miałam lat 16, tę książkę czytało mi się całkiem całkiem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.