Razem źle, osobno jeszcze gorzej
"Nie znam się na Kaukazie. Zdaje się, że nikt się na nim nie zna; Lermontow się znał, ale go zabili"*.
W ten właśnie sposób Hanna Krall rozpoczęła swoją notkę zachęcającą do przeczytania książki Wojciecha Góreckiego. Krall jest z pewnością szczera, a Kaukaz tak nieodgadniony i niepojęty, że nawet Górecki się nie zna, a Lermontow się nie znał. W końcu jak można z reporterską wrażliwością opisać i zrozumieć miejsca, jeśli nie wie się, na jakim znajdują się kontynencie?
1. Jeśli wpiszemy w wyszukiwarce frazę "mapa Europy", może jedna mapa na dziesięć obejmie Kaukaz.
2. Jeśli zrobimy dokładnie to samo, zamieniając Europę na Azję, ten region uwzględni co piąta mapa.
3. Zagraniczne serwisy informacyjne podzielone są na makroregiony. By szukać informacji o Kaukazie, mogę użyć trzech linków: "Europe", "South Asia", "Middle East". I wciąż nic.
Może właściwe jest określenie, którego Górecki użył w tytule książki o Kaukazie Północnym? Planeta Kaukaz? Zupełnie osobna.
Wędrując po Azerbejdżanie, Gruzji i Armenii stykamy się z trzema zupełnie odmiennymi od siebie światami. Znajdujemy się w tyglu religii, kultur, obyczajów, stylów życia. Kompletna pomieszanie, wielkie opozycje i przeciwieństwa. A Górecki prowadzi nas po zakamarkach Baku, Tbilisi i Erywania jak po własnym domu, do którego ledwo się wprowadził, a który przed nim miał innego lokatora. Niby już zna go świetnie, ale wciąż spotyka coś zupełnie niespodziewanego i odkrywa coś nowego. Rozwija myśli, które nasunęły się Kapuścińskiemu w "Imperium", przyznaje się do błędów i niezrozumienia. Antropologicznie widzi Kaukaz jak strukturę Levi-Straussa - opozycję między Wschodem i Zachodem.
Gdy celnik zamyka granicę, by zawieźć go do miasta i gdy w Baku szerokimi ulicami, wokół których wyrosły szklane biurowce, pędzą mercedesy i bentleye. Gdy opisuje azerską dziewczynę, która znając pięć języków, porzuca ukochanego, by wyjść za dalekiego kuzyna, bo tak zdecydował klan. Gdy opisuje historyczne, wieczne spory pomiędzy Gruzinami, Azerami i Ormianami, zaczynające się tuż po biblijnym potopie.
Najcenniejsze w tej opowieści jest to, że pozostaje ona bliska sercu każdego, kto będąc Europejczykiem urodził się na wschód od Odry, za żelazną kurtyną. Ten Kaukaz tak niespokojny, nie może żyć inaczej, Gruzin i Azer nie mogą żyć bez Ormianina i wzajemnie. To swojskie, gdyż mimo głębokich zadr, tak samo Polak nie da rady żyć bez Litwina, Ukraińca i Rosjanina. Nie mówiąc już o Serbie, który miałby żyć bez Chorwata i Bośniaka. Wielki tygiel to symbol Europy B. I to najcenniejsze, co Górecki odkrywa na jej dalekich peryferiach.
---
* Wojciech Górecki, "Toast za przodków", Wydawnictwo Czarne, 2010; z noty wydawcy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.